Biologicznie też:
Więc kiedy posłanka P. woła, że płeć to obecność lub nie chromosomu Y, to wypacza. Bo jest płeć i płeć i płeć i płeć, i tylko jedna z nich bezsprzecznie zależy od chromosomu Y. A pozostałe zależą od niego tylko pośrednio i tylko zazwyczaj. Bo tak naprawdę zależą od jednego genu (SRY się nazywa) na chromosomie Y, który to gen może nie działać, i wtedy mimo genu i chromosomu mamy zwykle „dziewczynkę”, czasem wieczną, niedojrzewającą bez wspomagania medycznego. Albo gen ów może się rzadkim zrządzeniem losu znaleźć na chromosomie X, i wtedy możemy mieć „chłopca” bez Y.
I nawet działający i usadowiony typowo na Y gen SRY nie robi całej chłopcowatości chłopca sam, tylko uruchamia wielki rozgałęzione drzewo procesów biochemicznych, genetycznych i hormonalnych, którego gałęzie mogą być na różnych etapach przecięte, zmienione, przekręcone. Ot, znany nawet posłance G. (ciekawe czy w szczepionkologii też się podszkoliła) zespół niewrażliwości na androgeny, gdzie mamy męski Y, i męski gen SRY, i męskie jądra, i męski testosteron, ale wygląd – łącznie z private parts - typowej kobiety, bo jej tkanki tego testosteronu „nie widzą”. Tyle, że nie ma macicy i okolic, bo podczas rozwoju jądra je skasowały czym innym niż testosteron. Ale zespół niewrażliwości na androgeny może też być rozwinięty tylko częściowo i wtedy tkanki „widzą” testosteron, jeno słabo. Więc mamy, przynajmniej z wyglądu, chłopca albo kogoś pomiędzy. I tak możnaby o tych wariantach i odmianach opowiadać i opowiadać, a przecież nawet się nie zbliżyliśmy do płci mózgu – do samoidentyfikacji z tą czy inną płcią, czy do preferencji płciowych, do rzekomych bądź nie różnic między płciami w predyspozycjach umysłowych czy w preferowanych rolach społecznych.
http://miskidomleka....ie-od-biologii/
Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 31.05.2014 - 20:56