Jak brzmią te merytoryczne argumenty?
Zacznijmy od tego, że ja najchętniej dążyłbym do tak radykalnego uproszczenia prawa, że instytucja małżeństw cywilnych stałaby się niepotrzebna. Wtedy zniknąłby też problem "małżeństw homoseksualnych". Pozostałyby tylko śluby kościelne, więc jeżeli jakaś para homoseksualistów chciałaby zawrzeć małżeństwo, to wystarczy, że znalazłaby instytucję kościelną, która tego typu małżeństw udziela i po sprawie- byliby małżeństwem.
Jeżeli natomiast małżeństwa dostają jakieś przywileje od państwa, to mają je one tylko dlatego, że mogą mieć dzieci. Państwo inwestuje w małżeństwo, bo doprowadzić ono może do powstania nowych obywateli. Odpowiadając od razu na argument "A dlaczego pary bezpłodne mogą brać śluby": zdolność do poczęcia dziecka jest domniemana. Nikt nie pyta pary młodej, czy mogą mieć dzieci, ponieważ zakłada się z góry, że mogą- kobieta i mężczyzna bowiem w naturalny sposób są przystosowani do tego, żeby posiadać dzieci. Małżeństwo jest podstawową komórką rodziny. Homoseksualiści natomiast w naturalny sposób nie są przystosowani do tego, żeby spłodzić nowych obywateli. Ja popieram wszelkie rozwiązania prawne, które ułatwią im wspólne życie (coś w stylu tytułu "bliskiej osoby", dzięki któremu mogliby np. dowiadywać się o sobie w szpitalu), ale tego typu rozwiązania powinny nastąpić dla wszystkich osób, które są sobie bliskie, np. dwójka przyjaciół. Jestem przeciwny natomiast nieuzasadnionym przywilejom podatkowym. Ponadto środowiska lewicowe legalizację małżeństw często widzą w pakiecie z przyzwoleniem na adopcję, a na to, dopóki nie pojawią się obiektywne i rzetelne badania, które udowodnią, że dzieciom wychowywanym przez pary homoseksualne nie dzieje się żadna krzywda, nie ma mowy.
Prawa a światopogląd to dwie osobne rzeczy.
Mylisz się. To właśnie światopogląd definiuje podejście do takich spraw jak homoseksualizm, czy aborcja.
Użytkownik Krzys19911 edytował ten post 02.02.2016 - 08:31