Ale odbiegliśmy zasadniczo od tematu homoseksualizmu. Porównywanie naszych opinii do faszyzmu to już grube nadużycie i świadczy tylko o tym, że brak Ci argumentów, żeby nasze obalić.
Kwestia argumentów w dyskusji o wyższości jednych świąt nad drugimi (jaką de facto jest ta cała rozmowa w tym temacie) to raczej kwestia drugorzędna.
Taki critter napisze, że homoseksualizm to ciężkie zaburzenie psychiczne. Ja mu na to odpisze, że wcale tak nie jest. A on mi to zreplikuje tak, że jego zdaniem jest. I do czego to prowadzi? Do 65 stron tematu i raczej niczego więcej.
Ogólnie rzecz biorąc też uważam, że poniekąd to kwestia nienawiści. Płynącej ze strachu przed tym, co inne, nieznane. Ty Kronikarzu piszesz, że nie nienawidzisz. OK, pewnie tak jest. Pewnie nawet faktycznie obroniłbyś geja, gdyby ktoś go lał na ulicy. Ale z drugiej strony mamy ludzi (nawet na tym forum), którzy prędzej byliby właśnie tymi lejącymi geja na ulicy. Jakiś rok, 2 lata temu, jeden z użytkowników tego forum (nicka już nie pamiętam) z całkiem wysoką reputacją, w jednym z podobnych tematów wrzucił zdjęcie skatowanego na ulicy geja komentując, że właśnie tak powinno się z nimi postępować. Co więcej, zebrał za ten post nawet kilka plusów...
I niestety, większość ludzi żywo udzielających się w tematach takich jak ten i zajmujących stanowisko "przeciwnika" homoseksualizmu to właśnie ludzie takiego pokroju. Ludzie, którzy kierowani czystą nienawiścią potrafiliby przywalić obcemu sobie człowiekowi tylko za to, że tamten jest gejem...
Moje stanowisko zaś jest proste - myślę, że żaden zdrowy na umyśle, racjonalnie myślący człowiek nie powinien nawet zastanawiać się nad tym, czy geje są ok, czy są be, czy mógłby mieć za sąsiada geja, czy nie, czy mógłby się z gejem przyjaźnić, czy nie, czy homoseksualizm powinno się leczyć w ogóle, a jeżeli tak, to czy przymusowo itp. Po prostu, do cholery, jakiego normalnego człowieka to interesuje? To tak jakbym ja całe dnie spędzał na obgryzaniu paznokci bijąc się z myślami, czy różowy dywan w pokoju u sąsiada jest ok i jak ja się z tym czuje. Albo czy jak mój kumpel lubi chodzić w skarpetkach i sandałach to czy powinienem się z nim dalej kolegować, czy może mu przywalić, bo zaburza moje poczucie estetyki. Co mnie to do cholery obchodzi? Ani mi to żadnej krzywdy nie czyni, ani nikomu innemu. I póki taki stan rzeczy jest zachowany, a jest i będzie - bo homoseksualizm sam z siebie nie ma prawda nikomu krzywdy wyrządzić, to niestety, ale dyskusje takie jak w tym temacie, o wyższości hetero nad homo (i vice versa) są moim zdaniem li tylko wyrazem, jak mówi córa koryntu, ciasnoty światopoglądowej i intelektualnej...
I żeby była jasność - nie odnoszę się tutaj do problemu wychowywania dzieci przez homoseksualistów, bo to trochę inna kwestia, na temat której faktycznie można dyskutować. Chodzi mi tylko i wyłącznie o podejście do samego homoseksualizmu.
Wegetarianizm i weganizm to twór rozpuszczonego, leniwego społeczeństwa.
No dobrze, czym by wegetarianizm i weganizm nie był, to co to kogo obchodzi, czy ktoś je same marchewki, czy czasem zagryzie bekonem? Póki nie karmi kota albo psa samymi kiełkami bambusa, to ja nie widzę w tym żadnego problemu. I kompletnie nie rozumiem dlaczego ktoś inny by miał widzieć. A znam takich ludzi, którym piana leci z ust na sam widok wegetarianina i właśnie zaczyna się litania w stylu - **** nie chłop, rozpuszczony lewak etc.
Ludzie, wrzućcie na luz... Nie szkoda wam czasem życia na tak jałowe rozważania?
EDIT: Ehh, a kiedyś obiecałem sobie, że już nie będę się wypowiadał w takich tematach na forum... Cóżeście mi zrobili
Użytkownik skittles edytował ten post 15.06.2016 - 19:15