Witam wszystkich .
Na początku zaznaczę ,że opisuję tą historię jako ciekawostkę ,nie szukam wyjaśnień ,ale jeśli ktoś ma jakieś sugestie co jeszcze można by zrobić w tej sprawie bardzo proszę o podpowiedzi . Zaznaczam również ,że tą historię parę lat temu opisywałam gdzieś na jakimś portalu o podobnej tematyce , czemu piszę tutaj ? Otóż po latach jest ciąg dalszy tej historii ,ale do rzeczy ...
Od małego dziecka , w zasadzie odkąd pamiętam rodzina mojego Ojca utrzymywała że w mieszkaniu Babci "straszy". Jako mała dziewczynka ,nie zwracałam uwagi na bzdury i wprost uwielbiałam przesiadywać u Babci i wtedy jeszcze dziadka . Babcia odbierała mnie zawsze z przedszkola (którego szczerze nie znosiłam ) przed tzw. leżakowaniem ,i praktycznie do wieczora ,siedziałam u dziadków . Pamiętam też ,że NIGDY nie nocowałam w domu dziadków , Oni na to nigdy nie wyrazili zgody , Babcia owszem zawsze chętnie pilnowała mnie ,póżniej także mojego rodzeństwa ale u nas w domu ,mimo że ,jak wujowie wyprowadzili się "na swoje" było miejsce u Niej (edtit)na noclegi .
Opiszę teraz budynek w którym mieszkała Babcia .
Otóż była to stara kamienica ,oczywiście bez wody ,kanalizacji itp "wygód" . Ogrzewana piecem ,na którym także na co dzień gotowało się posiłki . wchodziło się na klatkę schodową tak jak by z boku budynku , przez piękną drewnianą barmę -lub duże dwuskrzydłowe wrota ,które na noc były zamykane na klucz . Dalej wchodziło się do korytarza , po prawo było wejście do piwnic , za tymi drzwiami schody na górkę , jak nazywali piętro mieszkańcy ,i pózniej na niski strych .
Babcia mieszkała na parterze, pierwsze mieszkanie za schodami . Mieszkanie składało się z dużego pokoju ,naprawdę dużego ,i kuchni w której stał piec , wodniarka (taki mebel z dziurami na dwie miski i miejscem na kubeł z wodą ,pod spodem szafka z wiadrem na "zlewki". W kuchni też stał stół ,przy którym jadano posiłki , kredens i pod oknem ,najpierw kozetka ,a póżniej tapczanik , Kuchnię od pokoju oddzielała bardzo gruba ściana , pamiętam ,że jako dziecko ledwie ten mur byłam w stanie objąć rękoma. w przejściu wisiała kotara materiałowa zastępująca "drzwi". W pokoju wiadomo stały łóżka babci i dziadka , wersalka , stolik jakiś regalik ,szafa i radio z zielonym ,"kocim" okiem . W zasadzie wystrój wnętrz do śmierci Babci niewiele się zmienił , doszedł tylko telewizor .
Gdy miałam 17 lat ,moje rodzeństwo 10 lat , Ojciec wyjechał za granicę ,i rozwiódł się z Matką , kontakty z babcią (dziadek już wówczas nie żył) lekko osłabły ,ale nie ustały zupełnie .
Póżniej wyszłam za mąż , urodziłam syna . Babcia zaczynała się żle czuć , doszło do udaru i babcia potrzebowała pomocy po wypisaniu ze szpitala . Przeważnie Babcią zajmowała się moja Mama ,z racji tego że miałam maleńkie dziecko . Kiedy syn miał ok pół roku , Mamę wysłano w delegację i stwierdziłam że dwie noce i dwa dni pomieszkam u Babci (marzenie mojego dzieciństwa ,zawsze chciałam tam przenocować jakoś ten dom , może ze względu na wspomnienia miał uspokajający wpływ na mnie) . Mąż oczywiście został z synem ,z pomocą teściowej a ja pojechałam do Babci . Babcia miała problem z poruszaniem się , ale mówić mówiła dość wyrażnie . Jak już obrobiłam się z najważniejszymi sprawami u Babci ,zrobiłam sobie kawę i babcia zaczęła opowiadać :
Otóż okazało się ,że słyszy w nocy trzeszczenie kozetki/tapczanu w kuchni , skrzypienie okna i postukiwanie w ścianę między kuchnią a pokojem , Słyszała to od zawsze , nie tylko Ona ,ale także dziadek i ich synowie ,czyli mój Ojciec i Jego bracia , jako że z wujami kontaktu nie miałam , jeden poszedł w cug alkoholowy , drugi siedział w więzieniu , zaciekawiona zadzwoniłam do Ojca , on potwierdził opowieść Babci , i wręcz zmartwił się ,że mam tam nocować , kazał mi pozamykać dobrze okna ,zwłaszcza w kuchni ,drzwi( bo dzielnica mocno szemrana) i zostawić zapaloną w kuchni nocną lampkę . Prawie popukałam się w głowę po rozmowie z Ojcem .
Nadeszła noc , babcia już spała ,ja jeszcze coś czytałam , po niedługiej chwili ,zgasiłam światło i położyłam się do łóżka , po kilku minutach kompletnej ciszy, faktycznie dało się wyrażnie słyszeć charakterystyczne skrzypienie tapczanu w kuchni , tak jak by jakaś osoba przewracała się z boku na bok , po chwili lekkie pukanie w ścianę , ponieważ spałam pod tą ścianą słyszałam to bardzo wyrażnie , taki pusty odgłos , jak by tynk odstawał . Jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia ,( jako młoda matka byłam szczęśliwa że słyszę tylko takie odgłosy ,a nie ryk mojego pierworodnego ). Przespałam całą noc , rano gdy weszłam do kuchni okazało się ,że część okna od strony mieszkania była otwarta , choć pamiętam ,że sprawdzałam 2 razy zamknięcia okien . Okno było skrzynkowe , czyli były tak jak by połączone 2 okna z pojedynczymi szybami , okno od pokoju było otwarte , od zewnątrz przymknięte tak jak zostawiłam . Wtedy się wystraszyłam , bo nie słyszałam otwierania okna . Bałam się ,że jakiś żul próbował wejść do mieszkania . Na drugą i ostatnią noc podstawiłam pod okno stół i rozłożyłam na nim sztućce , ot taka swoista pułapka na żula . W nocy oczywiście powtórzyły się wymienione wcześniej odgłosy , w tej samej kolejnosci i z taką samą intensywnością .
Dodam ,że w międzyczasie podczas przemian ustrojowych w Polsce ,kamienica odzyskała właściciela , ten właściciel ,po śmierci lokatorów nikogo nie "kwaterował " w opuszczonych mieszkaniach ,bo chciał zrobić generalny remont kamienicy i przerobić ją na prywatny dom .Na górze nikt już nie mieszkał od paru lat ,część lokatorów zmarła ,a część się wyprowadziła , na parterze prócz babci mieszkała jedna starsza kobieta ,która po schodach nie wchodziła wcale .Zresztą ta kamienica miała na serio solidne grube ściany ,i praktycznie odgłosy lokatorów były słyszane tylko od strony korytarza ,przez drzwi .
Wracając do sprawy .
Rano mocno już zaciekawiona weszłam do kuchni , okno było otwarte na kuchnię ,sztućce na stole nawet nie ruszone . Okno na podwórko było zamknięte . Położyłam się na tapczanie ,chcąc sprawdzić czy wyda dzwięk jaki słyszałam w nocy , owszem zaskrzypiał w ten sam sposób co w nocy gdy z niego wstawałam . Póżniej wzięłam się za opukiwanie ściany i jakież było moje zdziwienie gdy jakieś 60cm od podłogi usłyszałam "pusty dzwięk"... No teraz na serio moja ciekawość sięgnęła zenitu . Poczekałam na Mamę ,która miała mnie zmienić ok. południa . Po przyjściu mamy zapytałam Jej czy też coś takiego słyszała , mama z przerażeniem w oczach potwierdziła ,i powiedziała że jak ona śpi u Babci zawsze w kuchni zostawia zapalone światło ,wtedy nic nie słychać .
Wróciłam do domu i prawie zapomniałam o sprawie , za jakieś parę dni zadzwonił Ojciec i oczywiście zgadało się o noclegu u Babci . Ojciec stwierdził ,że trwa to odkąd tam mieszkają , pamięta że co noc słyszał te odgłosy i nikt nigdy nie chciał spać w kuchni . Tapczan stał tam ot ,zeby było gdzie usiąść ,albo żeby dziadek jak wrócił na rauszu ,miał gdzie spać . O pustce w ścianie wiedział , bo parę razy u babci robił remont i nawet chciał skuć tynk w tym miejscu , bo podczas malowania zawsze wyłaziła tam rdzawa plama , Babcia jednak nigdy nie zgadzała się na ruszenie tej ściany . Tak czy siak , w ciągu 4 miesięcy od opisanych wydarzeń ,babcia dostała powtórnego udaru i po 2 miesiącach zmarła . Mój syn miał wtedy rok czasu , może trochę więcej ,teraz ma 19 lat ,więc dość łatwo umiejscowić to w czasie . W każdym razie po smierci Babci musieliśmy zdać mieszkanie ,oprózniając je ze zbędnych rzeczy . Gdy przekazywałam klucze właścicielowi kamienicy , wspomniałam o sytuacji w mieszkaniu , jako o ciekawostce i poprosiłam żeby jak coś znajdzie w ścianie ,dał znać . Po jakimś czasie facet zadzwonił ,że podczas remontu znalazł metalową zardzewiałą skrzyneczkę zamurowaną w ścianie ,z dokumentami , zdjeciami i drobnymi pieniążkami ,oraz, że zostawi sobie to na pamiatkę . I tu by się sprawa skończyła ,bo przestałam o tym myśleć i się tym zajmować od śmierci Babci minęło 18 lat .W tym czasie ojciec wrócił z zagranicy ,ja urodziłam 2 dziecko i życie toczyło się zwykłym torem , do ubiegłego poniedziałku .
24 sierpnia tego roku w godzinach wieczornych zadzwonił do mnie facet , po krótkiej wymianie zdań załapałam ,że jest to właściciel kamienicy w której mieszkała moja babcia ,po tylu latach , facet pozbywszy się wszystkich lokatorów , kończył remont na piwnicy domu , nie wiem czy musiał tam zrobić przegląd fundamentów ,czy po prostu chciał zrobić sobie normalną piwnicę , nie wnikałam .Faktem jest że zerwał całą polepę (tak w piwnicy była polepa ,czyli tak jak by glina położona na ziemi ,udeptana ,czy coś .Twarde to było jak beton ,ale wygladało jak udeptane spękane suche i gładkie(nie chropowate prócz pęknięć) błoto ? Ponieważ piwnica ma piękne półokrągłe , ceglane sklepienie , piękna jest , nadaje się na klimatyczne coś ,np. piwniczkę na wino połączoną z bilardem czy czymś takim ..
Przepraszam za wtrącenie ,ale wracając do sprawy , Facet zrywając polepę , i usuwając część ziemi która była pod nią(piwnica dość niska trzeba się schylić żeby tam chodzić) ,natknął się na hmmm złote zęby , sygnet ,medalik ,sprzączkę od paska , i jakieś metalowe ,mocno podniszczone drobne przedmioty wyglądały te przedmioty tak jak mocno zniszczone ,okute dziurki od sznurówek w butach (nie umiem tego inaczej opisać;/). Kości ani żadnych tkanin nie znalazł . Pojechałam tam ,byłam w tej piwnicy , oglądałam znalezisko na własne oczy , no fakt mogły być tam kiedyś zakopane czyjeś zwłoki ,ale czy aż tak by się rozłożyły ,w dość suchym jednak pomieszczeniu ??
Facet stwierdził ,że po wydłubaniu skrzyneczki ,nocne hałasy ustały ,dokumenty ma u siebie ,ale nie sposób ich odczytać , ot pożółkłe rozpadające się w rękach kartki , na których gdzie nie gdzie widać jakieś pieczęcie , garść zaśniedziałych monet i fotografie,na których ciężko coś rozpoznać (. Poradziłam żeby skontaktował się z jakimś muzeum może uda Im się coś odczytać ,lub zobaczyć ...Czy właściciel to zrobi nie wiem , ja bym bardzo chciała ,żeby tą historię doprowadzić do końca .
Pozdrawiam wszystkich którzy doczytali do końca , przepraszam także za zbyt długi post i ew, nieścisłości .Parę lat minęło ,coś mogłam w owej opowiesci pominąć ,starałam się jednak zrelacjonować sprawę jak najbardziej szczegółowo . Jeżeli macie jakieś pytania ,czy propozycje co jeszcze można by w tej sprawie zrobić bardzo proszę napiszcie . W duchy jakoś nie wierzę , wierzę natomiast w "energię miejsca" ... Mieszkanie mojej babci miało bardzo pozytywną (dla mnie) energię ,jestem bardzo ciekawa czy coś z tej sprawy wyniknie , ponieważ zawsze lubiłam starocie , uwielbiałam i uwielbiam grzebać w starych albumach , dochodzić do swoich korzeni , ta sprawa bardzo mnie interesuje .
Ps. Normalnie nie umiem tu dodawać nowych tematów więc podczepię się tutaj , jeśli żle proszę o przeniesienie
Użytkownik rataffia edytował ten post 26.08.2015 - 10:53