Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nasze historie...


  • Please log in to reply
104 replies to this topic

#91

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1657
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak wszyscy to wszyscy, ja też coś opowiem a co mi tam, do odważnych świat należy, złote motto mojej matki.

 

Mieszkałam przez 6 lat w kawalerce na ulicy Mikołowskiej w Katowicach. Blok stary niski 2 piętrowy budowany gdzieś między 50-60 latami.

Nic dziwnego nie działo się oprócz tego co widziała w tamtym mieszkaniu córa, my nigdy nic.

Tu opisuję jej widziadła :

http://www.paranorma...e-dzieci/page-2

 

Nawet nie wiem od czego zacząć.

Nie mieliśmy za dużo pieniędzy, zrobiliśmy remont pokoju i łazienki, niestety na kuchnię i przedpokój brało funduszy i zostały stare meble.

Pewnej soboty położyliśmy się wcześnie spać. Coś noc była duszna i ciepła więc przebudziliśmy się coś po północy. Mąż stwierdził, że poprawi luksfery które położył pod sufitem w łazience, zaczął stukać i pukać tak z godzinę poprawiał póki świeża zaprawa była. Udało się i przed godziną drugą zastanawialiśmy się co robić dalej? Nie chciało nam się spać więc zrobiłam dwie kawy, włączyliśmy telewizor i oglądaliśmy filmy.

 

Ja wiem co sobie teraz pomyślicie, ale tak właśnie było.

Kuchnia była duża i tak jak wspomniałam stara po poprzednich właścicielach. Drewniana z brązowymi szybami na dwa magnesy każda szafka. Czasem musiałam szarpnąć aby ją otworzyć, zwłaszcza szafkę ze szklankami. 

O godzinie punkt 3 leżąc sobie spokojnie w łóżku słyszę, że szafka otwiera się i zamyka 3 razy. Słyszę dokładnie dźwięk magnesów i dźwięk nie wiem jak to nazwać jak jedne drzwiczki zachodzą na drugie to jest taki charakterystyczny dźwięk. Wiem, że trzeba by je zheblować aby płynnie szafka się zamykała. Lecz słyszę ten ciężki dźwięk "wskoczenia" jednych drzwiczek z drugimi i te magnesy. Ciarki mam na całym ciele, oczy wielkie jak cytryny i zaczynam piszczeć. Mówię do chłopa

- No czego tak leżysz idź tam, ja tam nie pójdę.

No i poszedł. Nic nie zobaczył bo nikogo tam nie było ale strach we mnie gościł jeszcze długo.

Przez kolejne parę dni spałam u matki, nie chciałam tam przebywać, każde puknięcie mnie przerażało. Do pół roku zasypiałam przy świetle zapalonym w przedpokoju. Było to tylko raz i nigdy więcej się nie powtórzyło. Za jakiś czas wyprowadziliśmy się na większe mieszkanie i tu kłopot co z tym zrobić? 

Wynajmiemy je i będzie dodatkowa kasa. Tak też zrobiliśmy.

Zrobił mąż zdjęcia swoim wypasionym telefonem jak na tamte czasy Nookia N70 G3.

Nie mieliśmy internetu w domu, chodziliśmy do  kafejek. Ja wiem , że może to i wstyd ale internet  w domu mam od 2008 roku.

Tak więc zrobił te zdjęcia i mi pokazuje mówiąc:

-Zobacz jakie dziwne jest to zdjęcie , co to jest ? 

Patrzę i patrzę i widzę Uwaga! Tu będzie śmieszne BUKA. Tak tak Ta Buka z Muminek a raczej jej kształt.

Tam gdzie stał telewizor w rogu pokoju pod ścianą stoi coś białego a raczej coś mlecznego o kształcie Buki lub jak kto woli Ruskiej babeczki tzw. Matrioszki.

Moja reakcja była następująca:

-Nie wstawiaj tego zdjęcia bo nikt nam tego mieszkania nie wynajmie.

Nie wstawił i zaczął wynajmować samotny Pan około 50 po rozwodzie. I to koniec przygody.

Ja już nigdy od wyprowadzenia się nie byłam w tym mieszkaniu, zostało ono sprzedane 1,5 roku temu, nie wiem kto teraz w nim mieszka ale gdy jadę do centrum widzę go z okna pojazdu.





#92

Ania:).
  • Postów: 72
  • Tematów: 5
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dziś usłyszałam historię od swojej cioci. Opowiadała jak dla jej znajomej zmarł ojciec. A on gdy żył chomikował gdzieś dolary i nikt nie wiedział gdzie. No i by się już nie dowiedzieli gdyby nie to, że ów ojciec przyśnił się swojej córce. Powiedział jej we śnie że pieniądze ma schowane w swojej protezie nogi! Jego córka zrobiła ekshumacje i pieniądze faktycznie znaleźli, lecz nie wiem ile tego było.


  • 0

#93

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1657
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W jaki sposób mój ojciec zobaczył zjawę ( żartobliwie )

 

Zacznę od opisów rodziców.

Ojciec - chodzące potężne 100 kg. Wysoki 180 cm o potężnej budowie ciała, sama dłoń do rozłożeniu wygląda jak saperka (łopata) z brzuchem . Całe życie ciężko pracował na kopalni jako kombajnista - przodowy.

 

Matka - drobna chudzina, średni wzrost 160 cm, włosy długie ciemne (teraz ma blond z racji ilości siwych włosów) .

 

Zdarzenie miało miejsce w latach osiemdziesiątych, jak byłam bardzo mała. Rodzice sami dokładnie nie wiedzą czy to było w 83 czy 85 ale jakoś tak w tych latach. W każdym bądź razie nie chodziłam jeszcze do przedszkola. W tamtych czasach nie było za dużego wyboru z kanałach telewizyjnych a raczej nie było ich wcale. Podstawowe trzy i jakaś początkująca stacja Rondo. Dlatego też rodzice jeździli na giełdy po filmy na odtwarzacz VHS. Oglądali przeważnie filmy akcji jak również filmy grozy, po prostu to co dostali na wymianę, brali z podziękowaniem i jechali obejrzeć do domu.

 

Rzecz się dzieje w upalne lato.

Mamę bolało gardło więc użyła fioletu na migdały, brudząc przy tym usta (kiedyś fiolet używało się dość często jako złoty środek na wszystko ból czy rany) zamiast zmyć umazała usta na fioletowo, niestety usunąć fiolet jest ciężko. Ubrała swoją lekko błękitną koszulę nocną, zwiewną jak mgiełka i poszli z ojcem oglądać film na odtwarzaczu. Po obejrzeniu poszli spać. Z racji tego że tata mocno chrapie a ja jako brzdąc strasznie płakałam w nocy, mama poszła mieszkać ze mną do 3 pokoju, w środkowym spała moja siostra starsza o 7 lat ode mnie. 

Noc była bardzo gorąca, wszystkie okna otwarte na oścież, lekki powiew wiatru powodował, lepsze spanie. Mama wstała w nocy i poszła do kuchni po coś do picia. W tym czasie słyszy jak tata woła z dużego pokoju 

- " Hanyskaaa" ( żartobliwie o ślązaczce )

Oczywiście spał i coś mu się przyśniło, więc mama idzie do pokoju, otwiera drzwi, w tym czasie robi się przeciąg, wszystko w domu fruwa, kartki z mebli fruwają, firanki fruwają i zaczyna podmuch wiatru dmuchać i huczeć.

Mama staje w drzwiach i mówi :

- Michał co chcesz ?

Tata otwiera oczy i widzi bladą twarz w fruwającej sukience nocnej, z ciemnymi  ustami i długimi czarnymi włosami roztrzepanymi w przeciągu na wietrze, która idzie w jego stronę. Ojciec przeżegnał się i krzyczy " Aaaaaa - idź sobie, jestem za młody " :D.

Ojciec tak się przestraszył, że włosy stanęły mu dęba.

Do dziś jest to jedna z historyjek którą opowiadamy sobie gdy się wszyscy spotykamy. A tata często wraca myślami jak to drobna matka go przestraszyła nocą.





#94

Naaveth.
  • Postów: 55
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Historia z dreszczykiem :D

Około trzeciej w nocy zadzwonił na dyżurce telefon. Odebrałam po trzecim albo czwartym sygnale. Dzwoniła pielęgniarka z chirurgii.

- Hej, zmarł wam ktoś dzisiaj ? 

- Na drugim odcinku jakiś facet, a co ? - odparłam.

- Nasz sanitariusz właśnie zwoził od nas ciało do chłodni i to wasze to chyba się rusza. 

Zamarłam. I pierwsze co mi przyszło do głowy to,

- A to na 100% nasze ciało ? 

- Tak, na kartce informacyjnej jest napisane, że interna. 

Podziękowałam za informacje po czym poszłam do moich koleżanek powiedzieć to co usłyszałam od dziewczyny z chirurgii. Na ich twarzach niedowierzanie mieszało się z przerażeniem.

- No i co teraz? - zapytała jedna.

- No chyba trzeba po tego faceta iść. 

-Ja tam nie zamierzam schodzić! Wyślemy sanitariuszkę.! - odparła druga, ale jak łatwo się było domyślić sanitariuszka też nie miała ochoty schodzić do sutereny, gdzie mieściły się chłodnie po potencjalnie cudownie zmartwychwstałego pacjenta. 

Chcąc nie chcąc poszłam do lekarza dyżurnego ( bo szczerze powiem, ja też miałam pietra jak nie wiem co ), który jako jedyny odważny stwierdzil, że on pójdzie, ale nie sam. Tak więc prawie wszyscy prócz sanitariuszki, która została dogądając śpiących pacjentów zeszliśmy do sutereny.Drzwi do chłodni jak zawsze stawiały opór i trzeba się było mocno naszarpać by je otworzyć. Kiedy się udało , żarówka zamrugałą ukazując rząd wózków,na których spoczywały ciała  owinięte czarną fizeliną. Spoglądamy a materiał na jednym wózku unosi sie, jakby ktoś chciał się wydostać. Trudno mi powiedzieć ile trwało zanim razem z koleżanką nabrałysmy odwagi by wejść do chłodni i podejść do wózka. Kiedy jednak już podeszłysmy nauczyłysmy się lekcji, którą pamiętać będziemy aż do emerytury. Po pierwsze - zawsze dokładnie owijaj ciało workiem ... a po drugie nie stawiaj go pod nawiewem zimnego powietrza. 


Użytkownik Naaveth edytował ten post 31.12.2016 - 18:45

  • 3

#95

dex86.
  • Postów: 23
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dorzucę historię od siebie.
Miałem wtedy 9 lat, był to dokładnie 21 czerwca 1995 roku. Przyśnił mi się sen że stoję nad zlewem i wymiotuję kośćmi, krwią, zębami.
Wtedy obudziła mnie mama i powiedziała że jedziemy na mazury bo dziadek właśnie zmarł.

Dziadek nigdy nie narzekał na zdrowie. Tego dnia ubrał się jak zwykle i zszedł do sklepu który mieścił się w kamienicy zaraz przy wyjściu z klatki schodowej. Kupił tylko mleko. Wrócił do mieszkania i przewrócił się w przedpokoju. Okazało się że miał wylew. Pogotowie ponoć reanimowało go godzinę, ale niestety nie udało się przywrócić mu życia.
Pojechaliśmy na pogrzeb z którego wiele nie pamiętam i wróciliśmy po kilku dniach do domu na drugi kraniec polski.

Nie minęło wiele czasu po tylu latach już nie pamiętam dokładnie ale na początku lipca przyjechała ciotka z wujkiem którzy mieszkali z dziećmi i babcią w kamienicy w której zmarł dziadek. Zatrzymali się u jednej z ciotek. Gdy rodzice o tym się dowiedzieli pojechaliśmy w odwiedziny. Nam kazali iść się bawić do pokoju a dorośli zostali w salonie. Jak się dowiedziałem kilka dni później od kuzyna przyjechali tylko na jeden dzień powiedzieć że dziadek daje o sobie znać po śmierci. Zbytnio się tym nie przejąłem, potraktowałem to jako kolejną straszną historyjkę jakich wtedy wiele się opowiadało. W okolicach lipca / sierpnia pojechałem na wakacje na mazury. Tam mieszkała większość mojej rodziny, obie babcie i część kuzynostwa. Zawsze jak tam byliśmy nocowałem u drugiej babci. Do tej która straciła właśnie męża jeździliśmy co kilka dni na kawę. Więcej czasu przesiadywał tam mój ojciec bo to jego rodzice. Pewnego dnia ojciec spytał czy nie chciałbym pojechać na noc do kuzyna i kuzynki. Mając na uwadze to co mówił mi wcześniej mój kuzyn trochę się bałem ale ciągle nie do końca wierzyłem w te historie o duchu dziadka więc się zgodziłem. Pojechaliśmy tam, całe popołudnie spędziliśmy na podwórku grając w piłkę a gdy nastała noc po kolacji poszliśmy spać. Ja wtedy spałem w ojcem na łóżku w pokoju w którym ostatnią noc spędził mój dziadek. Nic szczególnego w między czasie się nie działo. Zgasiliśmy światło. Ja spałem od strony ściany, ojciec od strony pokoju. Cały pokój miałem za plecami. Gdy odwróciłem się w stronę ściany usłyszałem kroki. Prawdziwe, ciężkie kroki jakby ktoś chodził po pokoju. Do tego szyby w starym kredensie zaczęły wydawać charakterystyczny rezonujący dźwięk. Jak ktoś ma rodzinę mieszkającą w kamienicy wie na pewno o czym mówię, Odwróciłem się w stronę pokoju ale nic nie widziałem. Widziałem też że ojciec cały czas parzy w stronę pokoju. Ojciec nigdy tych zjawisk się nie bał. Wręcz ponoć w myślach prosił dziadka żeby mu się pokazał bo chciał mieć dowód że tam dalej coś jest. Dziadek nigdy tego nie zrobił. Wracając do historii. Kroki ucichły w momencie gdy się obróciłem w stronę pokoju więc z powrotem wykonałem obrót w stronę ściany. Wtedy znów się zaczęło. Kroki, skrzypiąca podłoga, odgłos drgających szyb w kredensie. Znów obrót i momentalnie cisza. Tak jakby to zjawisko posiadało inteligencję. Jakby wymuszało odwrócenie się i przestawało się poruszać. Wydarzyło się to jeszcze kilka razy i powiedziałem ojcu że nie chcę tam spać bo się boję i chcę żeby zawiózł mnie do drugiej babci. Tak też zrobił. Zaczęliśmy się ubierać. Była późna pora więc chcąc nie chcąc pobudziliśmy domowników. Wujek i ciocia o nic nie pytali. Wiedzieli czemu wyjeżdżam a babcia wzięła poduszkę i przeszła z pokoju za kuchnią do pokoju w którym mieliśmy spać i z wyrzutem powiedziała "a tam dziadka się boicie. on wam krzywdy nie zrobi". To był mój najbliższy kontakt ze zjawiskiem które nazywamy duchem. W tej kamienicy nie dawało się wyczuć jak to niektórzy opowiadają czyjejś obecności. Czasami w drzwiach klucze zabrzęczały, miało się wrażenie że spadło coś ciężkiego na podłogę a gdy poszło się sprawdzić co się dzieje okazywało się że wszystko stało / leżało tak jak to zostawiono. Ja miałem "przyjemność" słyszeć tylko kroki natomiast moje kuzynostwo widziało jak same otwierają się stare, zaśniedziałe okna skrzynkowe, które żeby otworzyć trzeba było na prawdę mocno szarpnąć. Jak otwierają się szuflady w starym kredensie. Wujostwo które mieszkało tam z babcią opowiadało że dziadka czasami widywali ale on nie straszył. Wykonywał normalne czynności jakby nie wiedział że nie żyje. Np stał na balkonie i jakby palił papierosa. Nie był półprzezroczysty. Wyglądał jakby żył. Próbowali się go pozbyć. Dawali na mszę, wzywali księdza ale to nic nie dawało. Dopiero dokładnie po roku zjawisko to się skończyło równie szybko jak się zaczęło. Raz, dwa razy do roku jeżdżę jeszcze w tamte rejony już ze swoimi dziećmi do drugiej babci bo tylko ona mi pozostała i przechodzę obok tej kamienicy. Zawsze zerkam w okna gdzie mieszkali dziadkowie. Mieszkają tam nieznani mi ludzie i zastanawiam się czy coś tam się jeszcze dzieje. A mi po 22 latach ciągle przechodzą ciarki po plecach gdy patrzę w tym kierunku. 

Załączone grafiki

  • Bez tytułu.png

  • 1

#96

Kaa.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano



Moja mama opowiadala historię, ze w naszym dawnym mieszkaniu pękło zupełnie bez powodu wielkie naczynie zarpodporne (Nir było nagrzane, po prostu stało na blacie i pękło). Potem okazało się, ze mój dziadek zmarl w przybliżeniu w tym czasie.

Ostatnio zmarł mój tata. Kiedy bylam u rodziców w domu bez powodu na pol pękł stary wazon. Tata wtedy chorował juz ciężko, ale był na chodzie i mieliśmy nadzieje ze to jeszcze nie teraz. Nie wiem czy mama skojarzyła to, nie chciałam jej straszyc ale ja natychmiast poczulam lek o tate. W parę dni później zmarł. Pewnie to przypadek, ale pamiętam swoje irracjonalne podejrzenie, ze to o tate chodzi.
  • 0

#97

miczkey.
  • Postów: 14
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To i ja się podzielę czymś.

Słowem wstępu - około 13 lat temu zmarł mój tato - popełnił samobójstwo.

 

 

Historia właściwa, którą opowiedziała mi mama:

 

Moja ciotka mieszka na wsi w górach. Nieduży, drewniany, parterowy, bardzo stary dom otoczony wokół lasem. Czasami ją odwiedzamy. Parę lat po śmierci taty tam pojechaliśmy rodzinką. Babcia z ciotką pichciły coś w kuchni, a ja z wujkami i dziadkiem zajadałam się paluszkami i oglądałam jakiś film w TV. Mama natomiast postanowiła wyjść sobie przed dom i zapalić papierosa.

Przed domem stał stół z takim gumowym obrusem w jakieś owocowe wzory, kojarzycie te obrusy? Pewnie tak :)

W momencie, w którym moja mama wyszła z domu, zobaczyła mojego tatę. Siedział na tym stole, twarz miał ukrytą w dłoniach. Moja mama się rozpłakała, zaczęła go pytać, dlaczego się zabił, dlaczego nas zostawił. On nie odpowiadał, tylko siedział ze schowaną twarzą. Moja mama pobiegła do domu po babcię, ale jak wróciły, ojca już nie było.

 

Jak ktoś chce skomentować w osobnym temacie do tego przeznaczonym, to mi to nie przeszkadza ;) Nie chciałam zakładać nowego tematu specjalnie pod tę historię.


  • 0

#98

SPiRO.
  • Postów: 12
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To teraz moja kolej.
Kiedyś koleżanka mojej bratowej chodziła po nawiedzonych/opuszczonych domach, wywolywala duchy itp itd.
Ale od początku. Jak miała 9 lat to z rodzicami wprowadzili się do piętrowego domu. Jej mama powiedziala żeby zapamietała pierwszy sen, bo się potem sprawdzi. Miała pokój na pietrze, a łóżko postawione naprzeciw drzwi. Poszła spać wiadomo, snil sie jej jakis diabel czy duchy, no coś w tym stylu, przestraszyla sie. Obudziła się w nocy I pierwsze gdzie spojrzała to byly drzwi z ktorych.. wychodzil juz, no powiedzmy diabeł, a tak naprawdę to jego ogon. Z tego co slyszalem byl byl taki strzalkowaty. Ogolnie reszta jej biednego dziecinstwa tak wygladala. Moge powiedziec kilka takich zdarzen ktore zreszta mialy miejsce baaaardzo czesto a tak naprawde byly na porzadku nawet nie dziennym a kilka razy w dniu. Ogolnie to cos chodzilo po schodach z góry na dol, i z tego co slyszalem wydawal odlgosy kopytek. Jak konik. Pukało im w szyby co najciekawsze nie od wewnątrz tylko z zewnątrz, i nawet przy sprawdzeniu nikogo tam nie było, ciekawe nie?

 

To tylko początek.. rodzice wiedzieli o tym I bali się tak samo jak ona ale nie dawali sobie po tego znać, żeby ich córka sie nie bala albo myslala, że to nieprawda. Nie wiem czy to sluszne, nie mnie oceniac. Kiedys jak jej kolezanka byla u niej bo nasza Daria, tak ma na imię koleżanka mojej bratowej, gdzieś pojechała i poprosiła ją żeby sie zajela domem  - to podczas zmywania naczyń, katem oka widziała szklana przezroczysta połkę na ksiazki, zobaczyla jakas dziwna postac ale gdy sie szybko ze strachu obróciła to jej nie było, a co najciekawsze nic jeszcze nie wiedziala..

Raz Daria wybiegła podczas kąpieli owinięta ręcznikami w nocy w zimę na rowerze do sąsiadki bo coś ja straszyło. Potem jak miała z 20 lat i była sama w domu to gadała na skejpie z kolegą . I takie drzwi ze szklanymi szybkami. Była odwrócona do nich gdy nasz sympatyczny pan diabel przystawił do nich swoja rogata mordke, cos na wzor twarzy awatara (taki film), mi wyglądało jakby się szyderczo usmiechal lecz dla mojej bratowej przypominalo to mine grozy. Jej chłopak to schował i dal dla grafika. Okazalo sie, że zdjecie nie jest zadnym fotomontażem bo układ pikseli jest oryginalny i na miejscu (czy cos takiego). Przewalona akcja nie? Żeby tylko skonczylo sie na straszeniu Darii, hehe. Ogólnie nie wykazywala żadnych oznak opętania - dopiero gdy wspomniało się coś o kosciele, chrzescijanstwie czy ogolnie o Jezusie czy spowiedzi to cała zaczynała się trząść i jej białka stawały się całe czarne (tez nie moglem uwierzyć, ale mój brat był świadkiem) a najlepsze, że po wszystkim nic nie pamiętała.

 

Raz w szkole na andrzejki pani kazała dla Darii i jej rowiesnikow zrobic kleksa na kartce, teraz banal, hehe. Wylala troche atramentu na kartke, splaszczyla i wyszło na obu stronach idealnie rowniotko smierc z kosa. Pani sie popłakała, wstawiła jej uwagę (jakby to bylo zależne od niej, ale ok) i wyslala do psychologa albo dyrektora. Raz jak byla ze znajomymi u ksiedza na egzorcyzmach to ksiadz wzial reke i polozyl jej na czole. Wyprawił fikuśne rytualy I po wszystkim efekt z czarnymi oczami sie ponowil i Daria wybiegla z kosciola. Raz gdy nocowala z bratowa to powiedziala że jak bedzie odwalac takie cos to ja wywali do wanny spac. Pod jej nieuwagę włożyła różaniec pod poduszke i bylo spokojnie. Aha i kiedy rodzice postanowili zamontować kamery w domu to o_dziwo straszydło się nie ujawnialo jakby o wszystkim wiedzialo. Niestety nie mam zdjęcia tego diabla bo jest u bratowej na lapku ale jak to zobaczyłem to mi się odechciało wszystkiego, ciary wszedzie, ogolnie nie polecam, bo wiedziałem, ze to stalo sie naprawdę, bo zrodlo bylo wiarygodne od dwoch osob mi bliskich,,I to wzmacnia strach. Aktualnie bratowa nie utrzymuje z nia kontaktu z niewiadomych lub zapomnianych mi powodow. Odradzam chodzenia po nawiedzonych domach i wywolywania duchow, bo mozecie zwalic sobie zycie lub moze sie cos do was przykleic jak w przypadku naszego głównego bohatera. Nwm czy nadal ja to meczy, jeżeli nie przeszla powazniejszych egzorcyzmow to pewnie tak. Za niedługo ide spac i jestem przestraszony. Wczoraj bylem na slubie mojego brata i jego zony. Wiec pozdrawiam I skladam jeszcze raz zyczenia dla Marcina I Edyty. Czesc.

 

Ortografia! Matko Boska ręce opadają jak takie coś widzę i po co w środku zdania "i" z dużej litery?

Tekst poprawiłam bo aż roiło się w nim wszystko na czerwono. Jeśli widzisz, że dany wyraz jest podkreślony to świadczy to bowiem o jego nieprawidłowym napisaniu. Imienia piszemy z dużej litery, słowa naprawdę i nieprawda razem. Następnym razem proszę zajrzeć do słowniczka ortograficznego zanim napisze się post.

TheToxic


  • 0

#99

Dziku53.
  • Postów: 7
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To może i ja się podzielę swoją historią choć nie jest ona wcale paranormalna lecz na wskroś dziwna :)

 

Było to dwa lata temu (miałem około 22 lat) w wakacje. Wraz z moim rówieśnikiem Piotrem lubimy w wolnych chwilach spędzać czas w lokalnych górach - Beskid Żywiecki. Pewnego weekendu udaliśmy się na pieszą wycieczkę na szczyt góry Wielka Racza z której udać mieliśmy się prawie 30km do miejscowości Zwardoń. Idąc już do Zwardonia, będąc głęboko na szlaku otoczeni połaciami lasów i gór (strona Słowacka to istna dzicz) co jakiś czas robiliśmy sobie przerwy - niestety, nałóg nikotynowy. Jedną z taki przerw postanowiliśmy zrobić na malowniczej polance z naprawdę fajnym widokiem na okalające nas góry. Tak po 5 minutach od rozłożenia się Piotrek szturchnął mnie i powiedział "o kur***a patrz tam!" i wskazał palcem na linie drzew na końcu polany, oddalone od nas jakieś 500-600 metrów. Z brzeziny wyszedł facet, cały nagi i wielki jak dąb (musiał mieć z 2 metry bo stał niedaleko wysokiej ambony myśliwskiej). Zaczął węszyć niczym pies z uniesioną głową do góry po czym popatrzył na nas i jednym susem zniknął z powrotem między drzewami. Trwało to minutę może mniej. Popatrzyliśmy się na siebie, zaczęliśmy się śmiać jednak obojgu nam zrobiło się jakoś nieswojo. Mimo że wracaliśmy gęstymi lasami jeszcze z dobre 20 km (osób na szlaku było bardzo mało), nie spotkaliśmy już tego leśnego dewianta choć osobiście czułem cały czas na sobie czyjś wzrok (choć to już mogła być sprawka mojego mózgu). 

 

Wiem że historia przy przedstawionych tutaj wypada blado, ale to chyba jedyna naprawdę dziwna rzecz jaka mnie spotkała i nie jestem sam w mojej relacji :)

Pozdrawiam

 

Wykropkowany wulgaryzm to nadal wulgaryzm.

wulgaryzmy.gif

TheToxic


  • 1

#100

Marcepan.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Opiszę co się działo w domu i ja raz byłem naocznym świadkiem.

Mieszkam w domu w którym moja prababcia żyła, lecz jak wiadomo wiek dobił kresu i zmarła. Wiążą się z nią 2 historię. Opowiadała mi ją mama. Pewnego dnia siedzi z koleżanką, wiadomo gadka szmatka, kawusia i pączek. W pewnym momencie nagle koleżanka zaczęła słyszeć kroki. To było niedługo po pogrzebie. Moja mama ze spokojem odpowiedziała: Spokojnie! To tylko moja babcia chodzi po przedpokoju. Było to jej zajęcie jako, że to mieszkanie w bloku to przechadzała się po domu.

 

Druga historia to obraz. Obraz Matki Boskiej. Mimo braku wiary moich rodziców obraz wisi do dziś. Jest z tym związane to, że obraz już został chyba przypisany do tego domu. Jedyny wyjątek kiedy się go zdejmuje to malowanie czy remont. Raz został zdjęty. W czasie kilku dni od zdjęcia zaczęły się problemy finansowe, choroba (młode dzieci kosztują) i wszystko po prostu zaczęło się sypać. Odwiesili obraz i tak wisi do dziś i jest spokój. 

 

To co mnie raz spotkało zastanawia mnie do dziś. Jak to jest możliwe. Poduszka stojąca oparta na kanapie w pozycji "/" po prostu upadła. Nie zsunęła się tylko na moje własne oczy jakby ktoś ją wziął i wywrócił.

Kolejna historia dotyczy działki mojego kumpla. Otóż działka należała do jego wujka. To było jego idealne miejsce do majsterkowania, siedzenia i odpoczynku. Po śmierci nikt nie chciał tam pójść z niewiadomego powodu. Poszliśmy, ogarnęliśmy, porządek jest, lecz jest jedno, ale. Wiele osób które tam przebywa słyszy kroki lub inne dźwięki. Zastanawialiśmy się nad gołębiami, bo sąsiad obok hoduje, lecz pewnego dnia siedzimy, słuchamy muzyki i w pewnym momencie wyłączyłem, bo coś słyszę. Słyszę ciężki oddech człowieka jakby przebiegł maraton. Jak przychodzimy ja czuje po prostu na sobie jakbym wchodził w jakąś aurę tego miejsca. Jest to inne uczucie niż wchodzimy do baru, do domu czy gdziekolwiek. Czy jestem jedyną osobą która to słyszy? Nie. Otóż już wiele znajomych tam bywało i każdy słyszał różnorakie rzeczy. Kroki, bieg (ewidentnie po gumolicie który jest w przedpokoju), skrzypienie, oddech.

Mam nadzieje, że kogoś zaciekawiłem. Jeśli pójdę któregoś dnia tam z moim kumplem i znów wyczuje coś takiego lub zacznę coś słyszeć to możecie się spodziewać nagrań lub zdjęć.
Pozdrawiam


  • 0

#101

dex86.
  • Postów: 23
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Historia o mojej babci. Kilka postów wyżej pisałem o nie że to moja ostatnia babcia ale i na nią przyszedł czas.

Babcia 75 lat. Od roku chorowała.na Alzheimera. Choroba dość szybko postępowała. 

Ostatnia moja rozmowa z babcią miała miejsce 21 listopada 2016 roku w jej imieniny. Odbywała się jak zwykle przez telefon z tego tytułu że mieszkała ponad 500 km ode mnie. Rozmawialiśmy jak zwykle o wszystkim i o niczym. Pytałem jak zdrowie, samopoczucie itd. Mówię do babci. Babciu przyjadę na święta masz coś przeciwko? Babcia powiedziała że chyba nie będzie nam dane się już spotkać ale oczywiście zaprasza. Drzwi zawsze stoją otworem. Puściłem te słowa mimo uszu. Pomyślałem no jak to schorowana, dializowana starsza kobieta myślami jest już bliżej umierania niż życia. Skwitowałem to słowami. Babciu co też babcia wygaduje. Nikt nie zna dnia ani godziny. To zdzwonimy się. Przyszedł grudzień babcia położyła się pewnej nocy do łóżka i w połowie nocy z niego spadła. Wujek który z nią miesza zadzwonił po pogotowie. 

Babcie zawieźli do szpitala. Tam próbowali poprawić jej zdrowie różnymi kroplówkami ale mimo to jej stan się pogarszał. W marcu lekarze stwierdzili że mózg już nie funkcjonuje. Funkcjonuje tylko obszar odpowiedzialny za bicie serca. Czekają aż samo się wyłączy. Taka procedura. Oni aparatury nie mogą ot tak odłączyć
5 kwietnia babcia zmarła. 8 kwietnia był pogrzeb. Jakiś czas po pogrzebie nic się nie działo. Wręcz było to dla nas dziwne bo każdy przychodzi we śnie żeby się pożegnać. W okolicach czerwca babcia zaczęła nam się śnić. We śnie nigdy nic nie mówiła. Odnosiło się wrażenie że jest jej przykro a czasami wręcz że ma do nas o coś pretensje. Mojej mamie pokazywała się we śnie ze swoim ojcem. Zarówno mi i mojej mamie śniła się w dziwnym otoczeniu. Wokół niej jest taka pustka, szarość, chłód. Po każdym śnie zawsze odmawialiśmy w myślach za nią modlitwę ale niewiele to dawało. Dalej śniła się smutna, przygnębiona. Sny były już tak częste że po obudzeniu mama powiedziała mamo daj już spokój. przestań mi się śnić. Innym razem śniła się przy drzewie. Duży, stary dąb a na nim powieszone karteczki. Podchodząc do nich widziałem że są to nekrologi z imionami, nazwiskami i datami. Za każdym razem jak babcia się śni zwiastuje to coś złego.

Pod koniec sierpnia przyśniła się mojej mamie. Jak zwykle smutna, przygnębiona. Powiedziała że musi iść jak to określiła "na granicę". I dodała że nikt szybko się u nich nie pojawi. 31 sierpnia żona miała cesarkę. Wyniknęły komplikacje. Dziecko urodziło się sine, biło tylko serce. Na szczęście udało się odratować bez komplikacji. Kilka dni po porodzie przyśniła się znów. Tym razem uśmiechnięta. Od tamtej pory już się nikomu nie śni.


Użytkownik dex86 edytował ten post 04.10.2017 - 09:45

  • 1

#102

cocolino23.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pozwolę sobie zamieścić tutaj historię o której pisałam już na forum w innym temacie odnośnie "kroków i otwierających się drzwi": 

Mianowicie, mieszkałam niegdyś w domu jednorodzinnym na wsi z rodzicami i dziadkiem. Mieszkałam w nim od urodzenia, dom poniemiecki, nigdy nie działo się w nim nic dziwnego, czułam się w nim bezpieczne i dobrze. Muszę wspomnieć, iż rodzice zakupili w tamtym czasie mieszkanie do remontu- często wobec tego przebywaliśmy w nim robiąc różne rzeczy. Pewnego dnia gdy rodzice i dziadek byli właśnie w mieszkaniu przyjechał do mnie mój ówczesny chłopak. Wiedziałam, że ani rodziców ani dziadka nie będzie dość długo, bo rzecz którą akurat robili w mieszkaniu była na tyle absorbująca, że była tu potrzebna pomoc kilku osób i dużo czasu (dziś już nie pamiętam co to bylo dokladnie). W każdym razie o godzinie 23 chłopak stwierdził, że jedzie do domu, bo zrobiło się późno. Poprosiłam go, aby jeszcze nie jechał i tu zażartowałam "bo boję się być sama w nocy". On tylko się zaśmiał, ale siedział jeszcze chwilkę. W domu panowała idealna cisza- nie miałam żadnych zwierząt, sąsiedzi mieszkali kawał od nas. Cisza i ciemność, jedynie w moim pokoju, w którym siedzieliśmy na górze paliła sie lampka. Nie grało radio, ani tym bardziej tv. Nagle usłyszeliśmy na dole w kuchni otwarcie drzwi od spiżarni (warto wspomnieć, że mój dom wyglądał następująco: obok domu stał garaż, z garażu wejście do spiżarni i ze spiżarni do kuchni), potem zamknięcie tych drzwi, charakterystyczny dźwięk, który pamiętam od urodzenia oraz kroki na skrzypiącej podłodze w kuchni. Dźwięk ewidentny, nie da się go pomylic z niczym innym. Chłopak powiedział do mnie, że skoro ktoś przyjechał to on już będzie się zbierał, bo nie będę już sama w domu. Zastanowiło mnie jednak dlaczego nikt nie wszedł do korytarza z kuchni, dlaczego nadal panuje taka cisza? Zeszłam po schodach na dół i jakież było moje zdziwienie, gdy w kuchni i spiżarni zastałam ciszę i ciemność, a na podjeździe brak auta czy to dziadka czy rodziców.. Pobiegłam na górę do chłopaka i powiedziałam mu o tym. Jest on człowiekiem racjonalnym, nabijał się ze mnie, że chyba sobie żartuję, bo on słyszał wyraźnie, że ktoś wszedł. Wykluczyliśmy złodzieja, gdyż po prostu nikogo na dole nie było, drzwi były zamknięte na klucz i zaryglowane od wewnątrz w garażu. Postanowiliśmy zadzwonić do rodziców z pytaniem czy dziadek już pojechał z mieszkania do domu i czy skończyli pracę w mieszkaniu (pomyślałam, że dziadek może był w domu chwilę i wyszedł)- usłyszałam, że nie i jeszcze trochę im zejdzie z tym remontem. Jeszcze nigdy tak szybko nie uciekaliśmy z mojego domu, chłopak zawiózł mnie do rodziców. I ja i on osoby racjonalne do granic możliwości czuliśmy się jakbyśmy nie byli wtedy na dole sami, jakby zaraz ktoś miał wyjść do nas z kuchni czy pokoju. Co ciekawe i rodzice i dziadek uwierzyli w moją historię. 

 

duplikacja.gif

Nie widzę powodu kopiowania i wklejania tego samego tekstu z tematu obok (klik)

TheToxic


  • 0

#103

Wirowmaker.

    Go Beyond! Plus Ultra!

  • Postów: 85
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W sumie też dołączę się do grona :) za dzieciaka czyli dokładnie 15 lat do tyłu chodziłem z ekipą u nas w Czeladzi do kopalni Saturn zamkniętej jak większość śląskich kopalni. Ale do sedna ... był to nasz plac zabaw po mimo że był to teren zamknięty i strzeżony... wejściówkę mieliśmy dzięki temu że tatuś kolegi (jednego z mojej ekipy) był właśnie stróżem przez około 7 lat tego obiektu przychodziliśmy tam nocą dawaliśmy znać że wchodzimy na jej teren standardowo by staruszka nie niepokoić.

 

Był około początek wakacji koniec szkoły już za mną czas było po szaleć jak to łepki. Daliśmy koledze znać wcześniej że idziemy do kopalni ekipą i zbiórka w starych ciuchach przed moim blokiem (ojciec kolegi mieszka w bloku na przeciwko). Akurat wychodził kiedy czekaliśmy na resztę ekipy, daliśmy mu znać że za pół godziny przyjdziemy na teren kopalni z zamiarem nakręcenia filmików sztuk walki, i czegoś creepy ;] ja nalegałem hehe ... Ojciec kolegi za proponował że pokaże nam dzisiaj coś specjalnego, po przyjściu poszliśmy do niego powiedział że zaprowadzi nas do windy i zjedziemy pod ziemię bo musi żarówki wymienić a nie lubi sam schodzić pod ziemię. No i zjechaliśmy normalnie to pomieszczenie jest pilnie strzeżone przez stróża nie wiedzieliśmy o nim. Zjechaliśmy może parę metrów pod ziemię w kaskach, wyszliśmy z windy oczom ukazał się prawdziwy chodnik górniczy ... byłem zachwycony :D otóż ojciec opowiedział nam że w tym miejscu niedaleko zginął tragicznie górnik, który został przygnieciony przez wagon wyładowany węglem to bardzo częsty rodzaj wypadku na kopalniach i zginął na miejscu, szliśmy do miejsca gdzie trzeba było wymienić żarówki, światła było pod dostatkiem poziom ten był specjalnie nie zalany dla dozoru technicznego czy jakoś tak ;] Ojciec kolegi mówił ze jest tutaj kilka szybów wentylacyjnych głębokich nie za czopowanych betonem i można wpaść i zginąć na miejscu więc mamy uważać i właśnie w tym momencie coś trzasnęło? za zgrzytało? dźwięk nie do opisania, ojciec kazał nam wracać z powrotem, staliśmy przy windzie troszku spietrani... usłyszeliśmy łoskot okazało się że ojciec kolegi O_o wpadł jedną nogą do jednego z szybów i to za czopowanego. Beton w tym miejscu za wilgotniał i się rozkruszył ojciec kolegi rozciął sobie nogę! Wtedy pierwszy raz naprawdę byłem wystraszony jak diabli :D na nasz fart przecięcie nie było ani głębokie ani poważne tylko portki to wyrzucenia ... ojciec kazał nam iść do domu po wyjechaniu na górę ... po wyprawie została mu blizna a gdy zapytaliśmy się co się stało ? Jak mógł wpaść do szybu... powiedział nam że zobaczył postać i się potwornie przeraził chciał uciec i zapomniał sobie ... o szybach o których sam nam mówił ... :) długi czas po tym zdarzeniu na ślubie tego samego kolegi opowiedział mi popijając winko że schodził tam niejednokrotnie bo słyszał jak coś wali łoskocze trzeszczy ... ale od momentu tego wydarzenia nie zszedł tam już nigdy więcej. Dawniej podobnież górnicy opowiadali że ta część kopalni była nawiedzona... czy to prawda? Nie wiem i wątpię ...aczkolwiek nieznane jest największym strachem ... bowiem powiedzenie pewne mówi Strach to wiedza o tym czego bać się trzeba ... a czego nie.


  • 2

#104

rainmandope.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Widzę, że tenat jest praktycznie martwy, ale dodam coś od siebie.
Moja mama zmarła 10 lat temu, chodziłem wtedy jeszcze do podstawówki. Oprócz malo konkretnych snów i myśli na jej temat, to właściwie nic 'nadnormalnego' się nie przytrafiło.
W związku z małą ilością miejsca w moim domu byłem zmuszony spać razem z tatą na wielkim, trzyosobowym łóżku (na którym wcześniej spała moja mama).
Jakoś pod koniec gimnazjum (jedna z ostatnich nocy we współdzielonej sypialni) podczas zasypiania poczułem jak bok materaca ugina się w dokładnie taki sam sposób, jakby ktoś na nim usiadł. Ciężar utrzymywał się przez dłuższy czas, a samo doświadczenie/uczucie bylo tak imersyjne, że oczy otworzyłem dopiero gdy nie wyczuwałem już naporu
Zabawne jest to, że szczególnie zapadł mi w pamięć moment, w którym to się wydarzyło. Nie byłem wtedy na skraju jawy i snu, ledwo co się położyłem, więc nie bylo mowy o ewentualnych przyćmieniach świadomości, co jeszcze bardziej potęgowało mój strach.
 

Temat służy tylko do opowieści, a  wszelkie pytania proszę kierować tutaj

TheToxic


Użytkownik TheToxic edytował ten post 14.05.2019 - 09:33

  • 0

#105

Kamada.
  • Postów: 36
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich zainteresowanych i tych nieco mniej.  Chciałbym wam przytoczyć kilka historii zasłyszanych od innych ludzi nie tylko mojej rodziny. Jestem człowiekiem, który wierzy w różne nadprzyrodzone rzeczy ale zawsze staram się mieć zimną głowę i wszystko sobie jakoś wyjaśniam. Od szesnastego roku życia nadprzyrodzone historie stały się moim konikiem. Lubię odwiedzać różnych ludzi i słuchać historii z dreszczykiem które się im przydarzyły. Prowadzę swojego rodzaju nawet rejestr miejsc gdzie "coś dziwnego się działo" No dobrze, zaczynam.

 

Sytuacja miała miejsce w prywatnym przedszkolu. Niestety zdarzają się dni gdy rodzice pracują dłużej i grupka dzieci musi zostać i wypracować nadgodziny. Dziewczynka w wieku pięciu lat, skarżyła się, że jeden z chłopczyków jej dokucza. Zdarzyło się to gdy z całej grupy została ich trójka. Dziewczynka siedziała przy stoliku z bardzo skwaszoną miną, gdy przedszkolanka zapytała się co się stało, podopieczna skierowała palec w stronę pustego stołka i powiedziała, że ten chłopczyk mówi do niej straszne rzeczy. Przedszkolance włos się zjeżył i wzięła dziecko ze sobą do biurka i zajęła ją czymś do powrotu rodziców. Opowiedziała opiekunom co się wydarzyło. Rodzice rozgniewani zrzucili winę na przedszkolankę i wypisali dziewczynkę. Finalnie nie wiadomo co dalej się wydarzyło.

 

Od urodzenia do piętnastego roku życia żyłem wraz z rodzicami i bratem w wynajętych mieszkaniach. Dopiero później udało się im kupić mieszkanie. Byłem przyzwyczajony do zmiany miejsca zamieszkania tak jak brat. Przewinęliśmy się przez mnóstwo mieszkań w blokach. Jednak w jednym z nich doświadczyłem kilku dziwnych rzeczy. Blok dwupiętrowy, był jednym z pierwszych bloków wybudowanych w mieście gdzie mieszkaliśmy. Dwie klatki, piwnica i strych. Od zawsze mam bardzo lekki sen, więc byle co potrafi mnie obudzić. Pewnej nocy o bliżej nieokreślonej godzinie zbudził mnie dźwięk szurania. Identyczny gdy przesuwamy coś ciężkiego po podłodze nie podnosząc tego. Mieszkaliśmy na drugim piętrze, wyżej był tylko strych. Poddasze było zamykane na dwie kłódki klucze miał każdy mieszkaniec. Budzę brata, mówi, że słyszy. Idziemy po cichu do drzwi wejściowych i przez lupkę obserwujemy. Na klatce ciemno i cicho. Brat wrócił do łóżka, szuranie nie ustąpiło. Budzę ojca chociaż wiem, że będzie zły. Mówię nie mogę spać bo ktoś przestawia meble na strychu. Ojciec od razu się obudził oczy jak pięć złotych, nasłuchujemy. Dźwięk jeszcze chwilę było słychać po czym ucichł. Ojciec wstał powtórzył to co zrobiliśmy z bratem i powiedział, fakt ktoś wnosi meble na strych idź spać. Ojciec wrócił do łóżka ja jeszcze podszedłem do drzwi, patrzę przez wizjer na klatce nadal ciemność. Doświadczałem tego szurania aż do wyprowadzki.

 

Pewien mężczyzna po czterdzieste był dozorcą w firmie gdzie naprawiono sprzęt publiczny. Autobusy, pługi, ciężarówki, piaskarki no wszystko co kiedyś było państwowe i działało na drogach publicznych. (Dla ścisłości, miał czterdziestkę podczas gdy tam pracował.) Zmiana dzienna była spokojna, zamiatanie, zamykanie bram. Gdy nikogo nie było na placu i w zakładzie puszczał dodatkowo psy. Dziwne rzeczy działy się tam dopiero na nocnych zmianach. W nocy musiał robić obchód po całym zakładzie w tym w warsztatach i magazynach i to nie raz a kilka razy podczas nocnej szychty. Opowiadał, że w warsztatach samochodowych działo się najwięcej. Drzwi same się zamykały mimo braku przeciągu, światło samo gasło gdy wchodził głębiej do danej części hali. Zdarzyło mu się nawet zauważyć przedmioty które były ciskane w jego stronę ( ale nigdy nie oberwał ) Twierdził, że on w to nie wierzy i nikt mu tu nie będzie pracy zakłócał. Doszło do tego, że reszta dozorców kupowała mu wódkę za to żeby przychodził do nich do pracy albo za nich na „nocki”. Finalnie zakład rozwiązano, później powstał tam zakład zajmujący się produkcją okien, obecnie cały teren stoi pusty.

 

To co opisałem dzieje się w mieście w którym mieszkam oraz w okolicznych wsiach. Na pewno temat odkopię za jakiś czas i podzielę się kolejnymi historiami.


  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych