Jak wszyscy to wszyscy, ja też coś opowiem a co mi tam, do odważnych świat należy, złote motto mojej matki.
Mieszkałam przez 6 lat w kawalerce na ulicy Mikołowskiej w Katowicach. Blok stary niski 2 piętrowy budowany gdzieś między 50-60 latami.
Nic dziwnego nie działo się oprócz tego co widziała w tamtym mieszkaniu córa, my nigdy nic.
Tu opisuję jej widziadła :
http://www.paranorma...e-dzieci/page-2
Nawet nie wiem od czego zacząć.
Nie mieliśmy za dużo pieniędzy, zrobiliśmy remont pokoju i łazienki, niestety na kuchnię i przedpokój brało funduszy i zostały stare meble.
Pewnej soboty położyliśmy się wcześnie spać. Coś noc była duszna i ciepła więc przebudziliśmy się coś po północy. Mąż stwierdził, że poprawi luksfery które położył pod sufitem w łazience, zaczął stukać i pukać tak z godzinę poprawiał póki świeża zaprawa była. Udało się i przed godziną drugą zastanawialiśmy się co robić dalej? Nie chciało nam się spać więc zrobiłam dwie kawy, włączyliśmy telewizor i oglądaliśmy filmy.
Ja wiem co sobie teraz pomyślicie, ale tak właśnie było.
Kuchnia była duża i tak jak wspomniałam stara po poprzednich właścicielach. Drewniana z brązowymi szybami na dwa magnesy każda szafka. Czasem musiałam szarpnąć aby ją otworzyć, zwłaszcza szafkę ze szklankami.
O godzinie punkt 3 leżąc sobie spokojnie w łóżku słyszę, że szafka otwiera się i zamyka 3 razy. Słyszę dokładnie dźwięk magnesów i dźwięk nie wiem jak to nazwać jak jedne drzwiczki zachodzą na drugie to jest taki charakterystyczny dźwięk. Wiem, że trzeba by je zheblować aby płynnie szafka się zamykała. Lecz słyszę ten ciężki dźwięk "wskoczenia" jednych drzwiczek z drugimi i te magnesy. Ciarki mam na całym ciele, oczy wielkie jak cytryny i zaczynam piszczeć. Mówię do chłopa
- No czego tak leżysz idź tam, ja tam nie pójdę.
No i poszedł. Nic nie zobaczył bo nikogo tam nie było ale strach we mnie gościł jeszcze długo.
Przez kolejne parę dni spałam u matki, nie chciałam tam przebywać, każde puknięcie mnie przerażało. Do pół roku zasypiałam przy świetle zapalonym w przedpokoju. Było to tylko raz i nigdy więcej się nie powtórzyło. Za jakiś czas wyprowadziliśmy się na większe mieszkanie i tu kłopot co z tym zrobić?
Wynajmiemy je i będzie dodatkowa kasa. Tak też zrobiliśmy.
Zrobił mąż zdjęcia swoim wypasionym telefonem jak na tamte czasy Nookia N70 G3.
Nie mieliśmy internetu w domu, chodziliśmy do kafejek. Ja wiem , że może to i wstyd ale internet w domu mam od 2008 roku.
Tak więc zrobił te zdjęcia i mi pokazuje mówiąc:
-Zobacz jakie dziwne jest to zdjęcie , co to jest ?
Patrzę i patrzę i widzę Uwaga! Tu będzie śmieszne BUKA. Tak tak Ta Buka z Muminek a raczej jej kształt.
Tam gdzie stał telewizor w rogu pokoju pod ścianą stoi coś białego a raczej coś mlecznego o kształcie Buki lub jak kto woli Ruskiej babeczki tzw. Matrioszki.
Moja reakcja była następująca:
-Nie wstawiaj tego zdjęcia bo nikt nam tego mieszkania nie wynajmie.
Nie wstawił i zaczął wynajmować samotny Pan około 50 po rozwodzie. I to koniec przygody.
Ja już nigdy od wyprowadzenia się nie byłam w tym mieszkaniu, zostało ono sprzedane 1,5 roku temu, nie wiem kto teraz w nim mieszka ale gdy jadę do centrum widzę go z okna pojazdu.