Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dom w Amityville


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
8 odpowiedzi w tym temacie

#1

Mateusz z Krynicy.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"Bar­dzo czę­sto kiedy pada hasło „nawie­dzony dom” staje mi przed oczyma pose­sja przy Ocean Ave­nue 112 w ame­ry­kań­skim mia­steczku Ami­ty­ville. Dlaczego?

To pro­ste, to naj­bar­dziej nagło­śniony przy­pa­dek tego typu. Mówiono o nim w tele­wi­zji, pisano książki i nakrę­cono kilka fil­mów. Sprawę badali spe­cja­li­ści i orze­kli, że nie było w nią zamie­szane nic, co mogłoby się wyda­wać „nad­przy­ro­dzone”. Jed­nak siła oddzia­ły­wa­nia fil­mów była tak duża, że nie udało się wyko­rze­nić z umy­słów widzów prze­świad­cze­nia, ze to nawie­dzony dom.

Sprawa tajem­ni­czego domu przy Ocean Ave­nue 112 jesz­cze przez długi czas nie dawała ludziom spo­koju. Cóż takiego tam się stało, że tak bar­dzo kon­tro­wer­syjna jest to histo­ria? Posłu­chaj­cie naj­pierw wer­sji oficjalnej.

14 listo­pada 1974 roku, o godzi­nie 6:35 ofi­cer dyżurny poli­cji w Suf­folk County ode­brał zgło­sze­nie od nie­ja­kiego Joey’a Yeswit’a z Ami­ty­ville. Infor­muje on ofi­cera, że w domu przy Ocean Ave­nue wszy­scy nie żyją, w domu mają być ponoć cztery trupy.

Poli­cja przy­stą­piła do pracy. Pra­cu­jąca cały dzień ekipa zna­la­zła jesz­cze dwa ciała. W domu rodziny DeFeo zgi­nęło sze­ścioro z sied­miu miesz­kań­ców. Śledz­two było żmudne, a tropy nie­jed­no­znaczne. Poli­cja usta­liła, że głowa rodziny — Ronald DeFeo — to czło­wiek impul­sywny i skory do prze­mocy. Czę­sto docho­dziło do bójek mię­dzy nim a jego żoną — Louise, rów­nież z naj­star­szym synem — Rolan­dem Junio­rem, na któ­rego w domu mówiono Butch — nie łączyły go dobre stosunki.

Szybko oka­zało się jed­nak, że Butch, który z zastra­szo­nego dziecka wyrósł na osiłka, ter­ro­ry­zo­wał całą rodzinę. Już od wcze­snego wieku mło­dzień­czego potra­fił wyłu­dzić od rodzi­ców pie­nią­dze. Z cza­sem były to coraz więk­sze sumy.

Pod­czas jed­nej z awan­tur pomię­dzy Ronal­dem i Louise zna­lazł się nagle mię­dzy nimi Butch. Spo­koj­nie przy­ło­żył ojcu do głowy strzelbę i kazał mu zosta­wić matkę. Powie­dział mu, ze go zabije, poczym naci­snął spust… Strzelba nie wystrze­liła, a Butch wyszedł zosta­wia­jąc wystra­szo­nego ojca w spokoju.

Butch DeFeo miał już wów­czas sporą kar­to­tekę, w któ­rej można było poczy­tać m.in. o pro­ble­mach w szkole, skłon­no­ści do prze­mocy. Były podej­rze­nia, że już wów­czas zaży­wał hero­inę i LSD.

Dzień przed tra­gicz­nym wyda­rze­niem poli­cja prze­słu­chi­wała go w spra­wie zwią­za­nej z kra­dzieżą. Kiedy odwieźli go do domu, Ronald DeFeo powie­dział synowi, że wstą­pił w niego dia­beł. Butch odpy­sko­wał ojcu, mówił coś o śmierci, ale wsiadł do samo­chodu i odje­chał. Rodzina DeFeo tego samego wie­czora spo­koj­nie poło­żyła się spać. Nie spał tylko Butch.

W trak­cie póź­niej­szego prze­szu­ki­wa­nia domu poli­cja usta­liła, że miał on w pokoju sporo broni. Tej nocy wybrał strzelbę Mar­lin kali­ber 35. Pierw­sze strzały przy­biły do łóżka śpią­cego Ronalda DeFeo. Oczy­wi­ście zbu­dziło to natych­miast śpiącą u jego boku Louise — więc i ona stała się celem dla But­cha. Kolej­nymi ofia­rami byli dwaj młodsi bra­cia — Mark i John Mat­thew — i dwie sio­stry — Ali­son i Dawn. Zwłoki zna­le­ziono paskud­nie oka­le­czone, mor­derca strze­lał z bli­skiej odległości.

Z usta­leń poli­cji wynika, że około 3 rano było już po całej spra­wie. Butch wziął prysz­nic, ukrył skrwa­wione ubra­nie i broń, po czym poje­chał do Long Island, gdzie o 6 rano sta­wił się do pracy w fir­mie dziadka, sprze­dawcy samochodów.

W ciągu dnia Butch kil­ka­krot­nie dzwo­nił do domu, twier­dząc, że nie od jakie­goś czasu tam nie był i chce się dowie­dzieć co sły­chać. Jako że nikt oczy­wi­ście nie odbie­rał, zadzwo­nił do swo­jej dziew­czyny i umó­wił się z nią na wieczór.

Kiedy wresz­cie poli­cja dotarła do mło­dego DeFeo, ten zło­żył szcze­gó­łowe zezna­nia, które miały spro­wa­dzić docho­dze­nie na fał­szywe tory. Jako że był on znany poli­cji, zasu­ge­ro­wał, że któ­ryś z oko­licz­nych gan­gów mógł chcieć go zamor­do­wać, a przed śmier­cią uchro­nił go fakt iż nie było go w domu. Wer­sja taka wyda­wała się począt­kowo wiarygodna.

Punk­tem zwrot­nym w śledz­twie w spra­wie rodziny DeFeo oka­zało się zna­le­zie­nie w pokoju But­cha pudełka po nabo­jach. Ich kali­ber odpo­wia­dał tym, któ­rych użyto pod­czas morderstwa.

Pod­czas pro­cesu Butch zeznał, że gdyby on nie wymor­do­wał swo­jej rodziny — oni zabi­liby jego. Zna­mie­nite było też jego oświad­cze­nie: „Kiedy trzy­ma­łem broń w rękach, nie mia­łem wąt­pli­wo­ści kim jestem. Jestem Bogiem”. Został oczy­wi­ście ska­zany za zabi­cie sze­ściorga człon­ków swo­jej rodziny.

Butch DeFeo do dziś sie­dzi w wię­zie­niu, choć w 1999 i 2001 roku skła­dał prośby o ułaskawienie.

Wokół Ami­ty­ville, jak zwy­kło się nazy­wać sprawę domu przy Ocean Ave­nue 112, naro­sło sporo wąt­pli­wo­ści, zwłasz­cza że sce­na­rzy­ści hol­ly­wo­odzcy zro­bili z domu w któ­rym doko­nano mor­der­stwa praw­dziwy park duchów. Kolejne filmy o nawie­dzo­nej pose­sji, lub przed­mio­tach pocho­dzą­cych z tego domu biły przez jakiś czas rekordy popu­lar­no­ści wśród fanów horroru.

W domu przy Ocean Ave­nue 112 ludzie miesz­kają do dziś. Kolejni wła­ści­ciele nie mają pro­ble­mów podob­nych do tych, jakie opi­suje się w fil­mach z krwa­wej serii. Jedyny poważny pro­blem, to hordy tury­stów zwa­bio­nych hol­ly­wo­odz­kimi opowieściami. "

Źródło

Ten dom należy szczerze przyznać roztacza wokół siebie niepokojącą aurę. Według mnie jest nawiedzony
  • 4

#2

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W domu przy Ocean Ave­nue 112 ludzie miesz­kają do dziś. Kolejni wła­ści­ciele nie mają pro­ble­mów podob­nych do tych, jakie opi­suje się w fil­mach z krwa­wej serii. Jedyny poważny pro­blem, to hordy tury­stów zwa­bio­nych hol­ly­wo­odz­kimi opowieściami. "

Ten cytat mówi sam za siebie.
Dom bym miejscem tragicznych morderstw, a hitoria o duchach została do tych wydarzeń doklejona. Amerykanie mają to do siebie, że każdy dom, hotel potrafią przerobić na maszynkę do zarabiania pieniędzy. Wystarczy tylko puścić plotkę, że dany dom jest nawiedzony. Poczytaj mój temat jeśli chcesz: http://www.paranorma...udzka-psychika/
  • 2



#3

Mateusz z Krynicy.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W domu przy Ocean Ave­nue 112 ludzie miesz­kają do dziś. Kolejni wła­ści­ciele nie mają pro­ble­mów podob­nych do tych, jakie opi­suje się w fil­mach z krwa­wej serii. Jedyny poważny pro­blem, to hordy tury­stów zwa­bio­nych hol­ly­wo­odz­kimi opowieściami. "

Ten cytat mówi sam za siebie.
Dom bym miejscem tragicznych morderstw, a hitoria o duchach została do tych wydarzeń doklejona. Amerykanie mają to do siebie, że każdy dom, hotel potrafią przerobić na maszynkę do zarabiania pieniędzy. Wystarczy tylko puścić plotkę, że dany dom jest nawiedzony. Poczytaj mój temat jeśli chcesz: http://www.paranorma...udzka-psychika/


Pana post na pierwszy rzut oka jest ciekawy, za chwilę go przerobie od deski do deski, ale jednak muszę stwierdzić że ja jako osoba wierząca w zjawiska nadprzyrodzone wierzę w to że dom jest nawiedzony. Obecnie mieszkają tam ludzie, ale możliwe że obecnie istoty nadprzyrodzone nie dają o sobie znać, może też był tam otwarty portal który wprowadzał zjawy do świata rzeczywistego, i możliwe że został on zamknięty.
Pozdrawiam

Użytkownik Mateusz z Krynicy edytował ten post 14.01.2012 - 11:45

  • -1

#4

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jestem facetem. Potem wrzucę inne posty gdzie pisałem coś o duchach.
  • 0



#5

Mateusz z Krynicy.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jestem facetem. Potem wrzucę inne posty gdzie pisałem coś o duchach.


Przepraszam najmocniej, pomyliłem się
  • 0

#6

Ells.
  • Postów: 87
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znam ten dom jedynie z ekranu telewizyjnego. Dlaczego uważacie, że jest on nawiedzony? Byliście tam, znacie kogoś kto był? Czy swój osąd bazujecie jedynie na tworach "amerykańskiej maszynki do robienia pieniędzy"?
  • 0

#7

Po_prostu.
  • Postów: 264
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Myślicie, że w Polsce to może nie roi się od mieszkań/ domów, których ściany były niemymi świadkami potwornych, często bestialskich wydarzeń? A jednak rzadko kiedy słyszy się o jakimś nawiedzonym domu w Polsce, a przynajmniej nie w tak dużym stopniu jest to rozdmuchane- u nas po prostu nie ma jeszcze takiego "przemysłu straszakowego" czy jakkolwiek to nazwać... Polacy nie mają takiego zmysłu do zbijania interesu na czymkolwiek, i mamy zbyt wiele wartościowych zabytków, byśmy musieli tworzyć takie żałosne "atrakcje" turystyczne. A nawet, jesli, to nic nie stoi na przeszkodzie, by się przekonać na WŁASNEJ SKÓRZE, jak się dowiecie o jakimś nawiedzonym miejscu, to pojedźcie tam i sami się przekonajcie, czy to prawda, czy mit.

Czytałam niedawno w takim jednym kwartalniku o nawiedzonej drodze, teraz nie chce mi się szukać, ale był tam napisany nr tej drogi i dokładne miejsce, gdzie podobno ukazuje się duch. Skoro tak, to w wakacje pojadę tam, by się przekonać na własne oczy. I tak jestem niemal pewna, że nic tam nie zobaczę, ale żeby nie było żadnych niedomówień i wątpliwości, pojadę. Taka jest najlepsza forma sprawdzenia, czy to fakt czy tania bajeczka :lol

Użytkownik Po_prostu edytował ten post 14.01.2012 - 15:27

  • 0

#8

ufo1987.
  • Postów: 357
  • Tematów: 79
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wszystko się zgadza, ale jest niedopowiedziane jak dom zyskał miano nawiedzonego, otóż:

Ponad rok po tragedii kupiło go młode małżeństwo - George i Kathy Lutz, którzy wprowadzili się do niego wraz z trójką dzieci. Od początku działy się tam przedziwne rzeczy: drzwi i okna otwierały się same, a zewsząd dobiegały tajemnicze hałasy. Podobno, kiedy do domu przyszedł kapłan odprawić egzorcyzmy, został przepędzony przez "diabelski" głos.
Kolejne dni przynosiły nowe koszmary - ze ścian zaczęła spływać krew i sączyć się kleista, śmierdząca maź, na oknach stale przesiadywały roje much, wabione przykrym zapachem. Podobno domownikom zaczęły ukazywać się zakapturzone tajemnicze postaci, a najmłodsze dziecko, odgrywające w tej historii rolę medium, komunikowało się z demonami. Najstraszniejsze było spotkanie z samym szatanem. Tajemnicza siła rzuciła Kathy Lutz o podłogę, a na cegłach kominka pojawiła się szyderczo uśmiechnięta twarz Pana Ciemności.
Po czterech tygodniach rodzina uciekła z domu, powiadamiając media o swoim dramacie. Na miejsce błyskawicznie przybyła telewizja i naukowcy. Nie zabrakło też amatorów zjawisk paranormalnych. O dziwo, nikomu nie udało się udowodnić, że w domu mieszkają demony. Z każdym dniem poszukiwań coraz bardziej jasne stawało się, że Lutzowie dopuścili się wielkiej mistyfikacji. Okazało się, że doskonale wiedzieli o makabrycznym mordzie z Ocean Avenue. Być może właśnie to zainspirowało ich do mistycznej konfabulacji.
Oszustwo wyszło na jaw dopiero, kiedy rodzina zaczęła zarabiać na rzekomej tragedii, sprzedając prawa do swojej historii za tysiące dolarów.

Dołączona grafika


A tutaj trailer filmu. W świetle całej fikcyjnej historii oglądnąć zawsze jednak warto ;)


http://www.youtube.com/watch?v=4xHJOG03eDE


  • 0



#9

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Artykuł ten, a raczej felieton autorski z osobistymi przemyśleniami odnośnie sprawy brutalnych morderstw, które rozegrały się pamiętnego feralnego 14 listopada 1974 roku, w nocy około 3.00 nad ranem, na terenie posesji przy Ocean Ave­nue 112 w Amityville, nie mówi o wszystkim tym, co rzeczywiście miało miejsce w tej malowniczej prowincjonalnej okolicy. Choć sama sprawa jest rzeczywiście mocno ,,pokręcona", to nie można w żaden sposób udowodnić, czy za plugawe czyny Ronalda DeFeo Jr. odpowiedzialne były siły nadprzyrodzone czy zwykła ludzka nikczemność i zło w czystej postaci potrafiące zagrzebać się w psychice tudzież umyśle człowieka na stałe.

Przyglądając się fenomenowi Amityville nieco szerzej, głównie od strony spojrzenia na ów przykry wypadek dość empirycznie, spotkałem się z wieloma kłócącymi się ze sobą wersjami wyjaśnień, które określają to, co w przededniu swych czynów z nocy 14 listopada 1974 roku zrobił DeFeo, jak w ogóle zamordował sześciu członków swojej rodziny - jak się do tego przygotował, i m.in. co zeznał sam skazany odnośnie zarzucanych mu czynów. Jedna z wersji określonego grona śledczych przypatrujących się tamtejszemu morderstwu przy Ocean Ave­nue 112, mówi jakoby ,,Butch" planował morderstwo swoich bliskich na długo przed samym aktem morderstwa - że było to swego rodzaju ,,przedsięwzięcie", w które Ronald Jr. zaangażował odliczoną dawkę środków nasennych, które co logiczne pomogły mu w uśpieniu i pozbawieniu życia sześciu niczemu winnych ludzi. Inny detektyw, którego nazwiska nie pamiętam, przy udzielaniu wywiadu mediom w związku ze sprawą Amityville, zarzekał się, że w akcie tegoż to morderstwa uczestniczyły 3 osoby, a sam DeFeo nie zrobił tak naprawdę niczego, co mogłoby faktycznie powiązać go z morderstwami. Jeszcze inna opcja tłumacząca dokonania ,,Butcha" w z nocy 14 listopada 1974 roku, mocno eksploruje chorobę psychiczną sprawcy - że cierpiał on na schizofrenię lub stany schizoidalno-urojeniowe, i w związku z tym, bez udziału żadnych wyższych nadnaturalnych sił, po prostu, wstał w nocy w okolicy 3.00 nad ranem i zmuszany przez głosy ,,dochodzące z wnętrza jego głowy", zamordował sześciu swoich bliskich. Jak widać, ta sprawa raczej - i chyba na pewno - nie zostanie nigdy rozwiązana - jedna i druga strona wyjaśniająca ten przypadek ma równie mocne dowody sprzyjające każdej ze swoich teorii.

Rozpatrujący sprawę morderstw z Amityville z niedającego się zapomnieć 14 listopada 1974 roku, kryminolog śledczy Christopher Berry-Dee, tak pisał o tym w swej książce, "Rozmowy z seryjnymi mordercami", co daje do samego tego śledztwa akcent udziału w akcie zbrodni rodziny DeFeo jeszcze kogoś: ,,(...)DeFeo od lat utrzymuje, że rodzinę zamordowała jego siostra i że on sam zastrzelił ją w trakcie szamotaniny, gdy usiłował wyrwać jej broń. Druga kwestia kryminalistyczna dotyczy śladów niespalonego prochu na koszuli nocnej Dawn, co świadczy, że fatalnej nocy przynajmniej raz strzelała z karabinu kalibru 35.
W czasie sekcji zwłok ustalono, że pocisk, który spowodował jej śmierć, został wystrzelony z odległości około 90 cm. Wyklucza to możliwość, że Dawn (siostra DeFeo) popełniła samobójstwo, i każe postawić podstawowe pytanie: którego członka lub których członków rodziny zamordowała".

Jak sami widzicie, słynne - w większości z racji popularności nadanej sprawie, poprzez książkę Jaya Ansona o rodzinie Lutzów osiadających w rezydencji przy Ocean Ave­nue 112 18 grudnia 1975 roku i liczne filmy adaptujące losy Lutzów i samą historię morderstwa DeFeo - wydarzenia z małomiasteczkowego Amityville z 14 listopada 1974 roku, i wszystko to, co wydarzyło się znacznie później, ma skrajnie różne wytłumaczenie... raczej próby wytłumaczenia. Sprawa jest zbyt dysocjacyjna, rozrywana na małe skrawki spekulacyjne i ,,zużyta", dlatego prawdopodobnie nigdy nie zostanie ona wyjaśniona.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych