Jak to bolesne szoki?
W moim przypadku jedną z głównych przyczyn, dla których kiedyś zacząłem medytować, jest pragnienie, by ujrzeć rzeczywistość taką, jaka naprawdę jest. Choć to nieco od tamtej pory ewoluowało, to w gruncie rzeczy główny motyw jest ten sam. I co w związku z tym? Otóż:
- stopniowo pozbywasz się złudzeń:
Przeważnie przynosi to ulgę. Przestają Cię męczyć różne uzależnienia - przykładowo od ludzkich opinii na Twój temat, od ich nastawienia do Ciebie. Nadal odczuwasz pewne odczucia z tym związane ale nie są one dla Ciebie czymś determinującym. Zyskujesz nad tym kontrolę. I to jest przyjemne. To tylko jeden z przykładów ale ogólnie mówiąc - pozbywasz się pewnego balastu, który Cię męczy. Bez głębszego poznania siebie nawet nie wiesz, że go masz, nie mówiąc już o pozbyciu się go. Ale:
- niektóre złudzenia są przyjemne

W miarę poznawania siebie będziesz dostrzegał, że nosisz na nosie "kolorowe szkiełka". Że jak zaczyna być w życiu ciężko, zaczynasz uciekać w świat "kolorowych dymków", jak sobie to na własny użytek nazwałem

O co chodzi? Żeby nie zwariować i jakoś sobie poradzić w świecie, powstają w umyśle pewne, nazwijmy to mechanizmy obronne. Z czasem to zobaczysz, ciężko to jest opisać - być może się nie da, być może każdy ma to inaczej. I być może one muszą tam być i nie powinny być ruszane. Ale ponieważ, tak jak napisałem, chcę zobaczyć rzeczywistość, jaka jest, czasem podejmuję próbę pozbycia się jakiegoś z nich. I to bywa bolesne. Bywa, że zobaczysz coś, co Ci się nie spodoba. Że coś, co do tej pory miało jakieś ładne określenie w Twoim umyśle, już takie ładne nie będzie. Nie chcę przytaczać tu żadnych przykładów. Bo po pierwsze - coś co nie jest przyjemne dla mnie, może dla kogoś innego nic nie znaczyć. A po drugie - medytacja to sprawa bardzo indywidualna. Każdy ma inną historię zycia, przeżyć, myśli. Jeśli napiszę coś o swoich odkryciach, mogę narzucić Tobie jakąś ścieżkę, którą pobiegną Twoje myśli. A tego bym nie chciał, bo nie jestem żadnym mistrzem, tylko medytującym od wielu lat amatorem

który dzieli się z Tobą swoimi spostrzeżeniami.
Kolejna rzecz, która bywa ciężka.
Umysł ludzki ma wielką i trudną do powstrzymania skłonność do nazywania. Wszystko chcesz nazwać, określić, zaszufladkować. I to jest OK. W codziennym życiu jest wręcz konieczne a na wstępnym etapie medytowania, nie przeszkadza zbytnio. Ale:
- co kiedy wkraczasz w nienazwane?
Po jakimś czasie możesz dotrzeć w "miejsca" których nie będziesz umiał nazwać. Przyjdą odczucia, o których nie czytałeś w żadnej książce ani na żadnym forum

Co wtedy? Jeśli bardzo potrzebujesz to nazwać, możesz poczytać. Może w jakiejś książce o medytacji, ktoś to ładnie opisał i nazwał. Możesz wymyśleć sobie nazwę zastępczą - jak ten mój "kolorowy dymek"

To mniej więcej na takiej zasadzie, jak np. faceci próbują nazywać kolory. Gdzie facet widzi pomarańczowo-różowy, jego kobieta widzi łososiowy. Gdzie facet widzi niebiesko-zielony, jego kobieta turkusowy

Nie będzie to precyzyjne określenie ale z grubsza przekażesz, o co chodzi. I w końcu możesz spróbować przestać nazywać. Brzmi prosto? Dla mnie osobiście, to chyba najtrudniesza część. Jest gdzieś we mnie jakaś obawa, przed zanurzaniem się w nienazwane. Czuję, że bym umiał, gdybym mocno się starał. Ale nie jestem pewien, że to do końca dobry pomysł. Wydaje mi się, że stracę wtedy "kontrolę", "wzrok" a kto wie, co tam spotkam. Być może to jest jedna z moich wewnętrznych przeszkód, które muszę jeszcze pokonać. A być może głos rozsądku, który chroni mnie przed pewnymi sprawami. Tak jak chroniłby mnie przed wejściem bez przewodnika do amazońskiej dżungli. Będę wchodził oczywiście - ale powoli, z namysłem i po dokładnym rozpoznaniu terenu. Tu być może ułatwia sprawę jak się korzysta z przewodnictwa jakiegoś mistrza. Byś może wtedy nie trzeba sie tak "czaić" ale ja tego nie chcę. Nie ufam żadnemu i chcę, by to była moja droga. Taki jest mój świadomy wybór.
Generalnie zacznij. Te rzeczy, o których napisałem przydarzają się dopiero za jakiś czas. Ale wtedy patrzysz już na świat inaczej i jesteś na nie przygotowany. I pamiętaj, że medytacji musi towarzyszyć harmonijne życie. Absolutnie nie mówię tego o Tobie ale jeśli jesteś złym, rozchwianym emocjonalnie człowiekiem, mającym problemy ze sobą, ludźmi i światem nie zagłębiaj się tam! Najpierw trochę popracuj nad sobą, jako osobą.