Idź za tym gdzie czujesz się najlepiej. I nie pragnij najlepiej za dużo bo będziesz stać w miejscu.
A co do mojego poprzedniego wcielenia to w sumie po Co Ci ono? Nawet mi do niczego ono nie jest potrzebne

Z tego co wiem to jedynie że miałem na imię John, byłem żołnierzem, zginąłem na wojnie. Mam nawet ślad po kuli na swoim obecnym ciele w postaci bardzo nietypowego znamienia na prawej piersi. Jednak to nie ma większego znaczenia bo liczy się tylko to obecne życie i chwila tu i teraz. Nie ma potrzeby aby zawracać sobie głowy poprzednimi wcieleniami, zresztą dla większości z nas pozostaną tajemnicą, chyba że wypracowaliśmy taki poziom, w którym nie mamy zbyt wielu ograniczeń. Wracając do medytacji to medytację zwykle zaczynamy odczuwając strumień powietrza wchodzący i wychodzący przez czubek naszego nosa. Ten sposób wydaje się najlepszy we współczesnych czasach. Jesteśmy w dużym stopniu stymulowani przez wrażenia wzrokowe, przyzwyczajeni do tworzenia koncepcji i idei w kontakcie z rzeczami, które widzimy. Dlatego też używanie jakiegoś zewnętrznego obiektu koncentracji, takiego jak posążek Buddy, kawałek szkiełka lub czegoś innego, spowodowałoby najprawdopodobniej powstanie zbyt wielu myśli. Jeśli jednak postawilibyśmy przed sobą posążek, z naszą krytyczną inteligencją natychmiast zaczęlibyśmy zastanawiać się, czy jedno ramię nie jest wyżej niż drugie, z jakiego metalu jest zrobiony, czy nie widać śladów po używanym narzędziu. A wtedy już myślimy, a nie medytujemy. Z tych powodów najlepszym sposobem utrzymywania koncentracji jest odczuwanie powietrza wchodzącego i wychodzącego przez czubek nosa. Gdy zauważamy że pojawiają się myśli wtedy znów koncentrujemy się na oddechu i tak w kółko. To trening, który przyzwyczaja umysł do medytacji. Można też powiedzieć, że koncentracja na powietrzu wchodzącym przez czubek nosa jest najlepszym sposobem doświadczania natury przestrzeni umysłu, doprowadzania umysłu do stanu uspokojenia. Koncentrując się na oddechu pracujemy z dwoma aspektami umysłu: aspektem energii i świadomości. Poprzez obserwowanie oddechu na czubku nosa umysł pozostaje jak filiżanka kawy, którą nikt nie potrząsa, to jest aspekt świadomości. Aspekt energii polega na tym, że oddech staje się głębszy, dociera niżej. Jeśli pozostaje się w głębokiej medytacji, może wystarczyć jeden lub dwa oddechy na pół dnia, mniej więcej jak niedźwiedziowi w stanie hibernacji. Poza tym są jogini, u których temperatura na czubkach palców wzrasta po kilku oddechach o osiem stopni Celsjusza, nawet w bardzo zimnych pomieszczeniach. Byli oni badani przez naukowców z różnych uniwersytetów, między innym Stanford. To naprawdę robi wielkie wrażenie: już po kilku oddechach pojawia się wewnętrzne ciepło. Także niezwykłe jest to, co dzieje się z oddychaniem: tlen nie jest wchłaniany, a powietrze wdychane i wydychane jest mniej więcej takie samo. Tak więc oddychanie jest powiązane z energetyczną naturą ciała.
Tak więc oddech ma naprawdę duże znaczenie najpierw uspokaja umysł, utrzymuje go w jednym właściwym miejscu. Dalej mamy już do czynienia nie z linearną pracą z umysłem, lecz z poziomem intuicyjnym, identyfikacją. Zachowujemy się jak Budda, aż do czasu kiedy się nim staniemy. Całe nasze życie przekształcamy w medytację. Coraz więcej chwil w naszym życiu jest świadomych, spotykamy coraz bardziej wartościowych ludzi a świat zaskakuje nas w najróżniejszy sposób. Tak to się odbywa. Cel i droga stapiają się w jedno i stajemy się jednością z otaczającą nas przestrzenią. W każdym miejscu czujemy się jak w domu. Jesteśmy szczęśliwi i możemy przekazywać to dalej. Dodatkowo pojawiają się jako skutek uboczny wszystkie te fajne gadżety takie jak czytanie w myślach, jasnowidzenie itp. Jednak nie są one celem samym w sobie są po prostu efektem ubocznym pracy z umysłem. Dobra rozpisałem się dzisiaj, ciekawe czy komuś będzie się to chciało przeczytać

W każdym razie wszelkie komentarze mile widziane. Pozdrawiam