Medytacja to stan umysłu, nie musisz medytować aby medytować

Ale to po jakimś czasie dopiero, na początku na pewno dobrze jest podejść do rzeczy merytorycznie i książkowo

jakkolwiek za 2-3 lata będziesz się z tego śmiał - wiedząc już, że tak naprawdę to był tylko trening umysłu.
Wracając do rzeczy - nie sądzę, aby możliwe było "złe medytowanie" -
1. intencja (medytacji) sama w sobie prowadzi do zmian w umyśle i w fizycznych strukturach systemu nerwowego
2. ćwiczenia pozwalają osiągnąć stan, który potem można przywoływać i utrzymywać nawet bez medytacji

- to jak z jazdą na rowerze

3. codziennie praktykowane 15 minut wystarczy aby po 2-3 latach odczuwać zmiany (na lepsze!)
4. jeśli jesteś twardzielem - polecam 30 minut codziennie, co będzie prowadziło nieco szybciej do celu (ale czy nie lepiej dochodzić tam powoli?

)
5. jeśli jesteś hardkorem, możesz iść dalej i ćwiczyć np vipassan'ę - ale, nie wiem, czy dla europejczyka wyrosłego w kulturze zachodu warto

6. jeśli jednak chcesz być hardkorem... to, mimo wszystko, polecam Roberta Monroe, płyty do śnienia na noc, 15 minut zwykłej relaksacyjnej medytacji codziennie (normalne ćwiczenie oddechu i umysłu, żadne wielkie-mi-coś) i daj sobie 1 rok - 2 lata czasu, muzyki od RM słuchaj nocami przez sen i nie codziennie !!

bo za szybko zadziała, poczytaj literaturę (Monroe i inni klasycy), nie bierz niczego na słowo i w nic nie wierz

bo musisz sam doświadczyć i ocenić czy nie uległeś/aś iluzji w doświadczeniu..
Stąd polecam pkt 1-4 ew. pkt 6
Takie moje 3 grosze

ahh niestety muszę dodać coś jeszcze bo widzę że dla precyzji przekazu być musi

Medytacja może być rzeką myśli. Często obrazowałem sobie je jako szum telewizora - to jest łatwiejsze do utrzymania niż wyczyszczenie umysłu. Jednak w moim przypadku głębsze efekty przynosiło skoncentrowanie umysłu w jednej wiązce. Szum myśli jest swego rodzaju jednolitą przestrzenią, jednak daleko jej w jakości do czystej czerni nicości.
Mylo - widzisz, tak też można, ale najlepszą znaną mi formą jest:
1. usiąść w siadzie klęcznym (można podłożyć poduszkę pod nogi/kolana/na podłodze)
2. przyciemnić nieco pokój aby słońce nie raziło
3. zaafirmować sobie że jak coś się stanie to liczymy raz-dwa-trzy i się budzimy

4. oddech - z wizualizacją napełniania czakr energią (kolory - od dołu czerwony u góry fiolet + złoty nad) - czyli tęcza + silny bardzo biały (czyli złoty dla naszych potrzeb;) ) - ważne - serce jest zielone ale wokół niego jest biały też

5. wyobrażamy sobie że nasz umysł opuszcza ciało / my je opuszczamy

i przez 6 czakrę na czole lecimy do góry
6. na łąkę z jeziorkiem i drzewem, tam hasamy

7. jeśli nachodzą myśli że obiad że matka że praca szkoła - odsuwamy je na bok, hasłem : nie teraz, potem

może poczekać, nie teraz, nie ma potrzeby, kiedyś...
8. wracamy gdy uznamy że się odprężyliśmy albo że musimy biec do toalety

9. 3 oddechy - razd dwa trzy - otwieramy oczy i już
dłonie - złożone jednak na drugiej - kolejność nieistotna i dowolna, kciuki zetknięte, oczy zmrużone / zamknięte jak kto woli - lepiej zmrużone, język - to ważne - do miejsca gdzie górne zęby przednia stykają się z podniebieniem
voila

jaka prosta recepta.. i skuteczna
Użytkownik sechmet edytował ten post 17.08.2012 - 13:42