Witam,
Wątek przygasa, wiec postaram sie wskrzesic dyskusje - w mniejszej czy wiekszej mierze
Moralność jest ułudą, sztucznymi odgórnymi nakazami i normami, narzuconymi nam przez społeczeństwo i będące wynikiem setek - a nawet tysięcy lat - warunkowania kulturowego. Człowiek sam musi sobie postawić granicę.
Wiec pytanie - na czym ta granica ma polegac, czym sie ma wyróżniać - w stereotypowym widzeniu u kobiet jest ta granica typu "oszczedzaj życie seksualne", zaś na swoim przykładzie moge powiedziec, ze typowy człowiek raczej nie powie "miałeś zbyt urozmaicone życie seksualne, jestes meskim odpowiednikiem dziwki".
Inna sprawa jest też np. o cel uświęcający środki - na hipotetycznym przykładzie - jezeli byłem zakochany długi czas w dziewczynie, wówczas kumpel powiedział widzac nas "miałem cie za geja", zaś jeszcze nikt mnie nie nazwał owym "męskim odpowiednikiem dziwki" chcąc zagłuszyć te mysli.
Plusy to takie - ze wam dziewczyny, wolno być zakochane w każdym chłopaku a brak wzajemnosci wymusi na nim społeczeństwo, co u nas z kolei jest minusem
Rozwiązłość - kompletnie nie akceptuję i tępię coś takiego jak zdrada. Jest to jeden z najgorszych czynów, jakie można popełnić drugiej osobie.
Natomiast nie mam nic przeciwko do jednorazowych przygód, czy związków otwartych - ale jeno pod warunkiem, że są pod obopólną zgodą, nie cierpię wykorzystywania. Ich ciała - nam nic do tego.
Wobec tego gdzie granica zdrady i - spytam sie nietypowym trzeźwym tonem - co 2 ludziom do tego, ze jakas inna osoba (najczesciej dziewczyna) wtrąci nos do ich związku? czy to naprawde takie konieczne?
O ile sam teoretycznie nie zakosztowałem chyba ani razu związku typu serio wspólne życie, o tyle naprawde dziwi mnie fakt wprowadzania tego typu różnorodności - to wręcz tak, jakby komuś znudził się smak ryby i szukałby ryby, która nie smakowałaby jak ryba.
Odpowiadając na posty razem (trochę bo faktycznie podobny-powtarzajacy sie wątek wystepuje):
Najlepiej wcale się nie zajmować kobietami. Wynicować mózg, rozmyć wzrok, stępić dusze. Wszystkie to zdziry. Poza tą we własnej wyobraźni.
Aquila
Ta, i niech mi tu Shinji napisze "Robienie wielkiego halo z własnej seksualności to sprawa co najwyżej śmieszna". No cóż. Widać śmieszna tylko w moim przypadku, bo wszyscy robią to na lewo i prawo.
Wiedziałem, że się przyczepisz .
Może faktycznie to ja mam problem bo nie zajmują mnie takowe sprawy - mimo wszystko chyba jednak jest tak, że to wiekszość ma problem ponieważ zajmuje się mało ważnymi sprawami, które winny uchodzić za prywatne. Co obchodzi mnie lekkie (czy tam pruderyjne) prowadzenie się drugiej osoby ? To jest właśnie to o czym pisałem wcześniej, robienie ze swojej seksualności tematu numer 1 - "Hej, miałem w swoim życiu 15 partnerek - akceptujesz to ?", "Hej! Jestem dziewicą i mam XY lat - musisz to zrozumieć!" - to jest tak absurdalne, że Browning by się tego nie powstydził!
Zresztą jak sama możesz zauważyć po większości odpowiedzi - naprawdę mało osób to interesuje (w większości tych "złych" facetów).
Bardzo dobre zagadnienie poruszyłeś - paradoksalnie dla wszystkich uwag (do których sie w jednym poście ustosunkuje) i jak też pisałem, bynajmniej nie poderwiemy płci przeciwnej na indywidualność - kobieta mająca kilkunastu partnerów nie poderwie tym mężczyzny, zaś "zfeminizowanym mężczyźnie" (bo nie chciałem użyć okreslenia "gej") nie poderwie kobiety układając sobie historie związków by było ich jak najmniej i pokazujac, jaki to on przykładał sie do każdego zwiazku.
Hmm na początku, porównywanie kobiet z tamtych czasów z naszymi, to zły przykład. Nic nie mam do tego żeby kobieta była wykształcona, dobrze jeżeli na kierunku gotowania
Jak chcą to niech robią, ja im tam zaglądać do łóżek nie będę.
Tylko nie wszyscy, bo jeszcze nikt na emerytury będzie pracował
Ankieta przypomina trochę temat wypracowania: "Kto jest Twoich bohaterem i dlaczego Stalin?".
A tak serio... spektrum odpowiedzi jest zbyt wąskie. Wszystko zależy od kultury w jakiej się wychowaliśmy. Np. w islamie harem jest ok, a kobieta nie ma żadnych praw. Gdybyśmy wychowali się w czymś odwrotnym do islamu to my - mężczyźni musielibyśmy nosić burkę i byłoby to ok. Czy to jest tak naprawdę istotne? Przecież równie dobrze mentalność wynikająca z aktualnego momentu w kulturze (trudno tu mówić o jakimkolwiek poziomie) może być wynikiem stosowania chemikaliów do prania odzieży w chińskich fabrykach, które doprowadziły do feminizacji populacji ryb w rzece, do której owe substancje wylewano.
Reasumując...
Czy w porządku jest, że mężczyzna ma kilkanaście partnerek? Jeśli wszyscy się dobrze z tym czują... Czy ok jest fakt, że kobieta zaspokaja kilkudziesięciu facetów na raz? A jakie znaczenie ma moje zdanie skoro nie jestem jednym z nich? Wszystko sprowadza się do moralności i rozumienia wolności innych jednostek. Dobro i Zło było modne w XVw. Dziś - dla tych, którzy nie utożsamiają się z mentalnością zbiorową - liczy się rozwój, a rzeczy niskie, choć również bywają potrzebne to w nadmiarze mu nie służą.
Chyba źle zrozumiałam intencje Autora w zakresie dyskusji o zjawisku jako, pewnym trwałym trendzie gdzie fajnie byłoby poszukać uzasadnień i przyczyn bez uciekania się do ocen.
Dyskusja jednak dotyczy tego co autor i użytkownicy o tym sądzą, zatem odnosi się w dużej mierze właśnie do ocen indywidualnych.
Mam wrażenie,że autor wątku wyraża swoją niezgodę na seksualność kobiet i chciałby powrotu do zasady rozumienia roli kobiety i mężczyzny w sposób następujący : kobieta powinna być niedoświadczona seksualnie i w zakresie rozwoju na tym polu polegać na mężczyźnie, zaś mężczyzna...no właśnie. Nie bardzo rozumiem, stwierdzenie "dziewczyna powinna "bronić" swojego dziewictwa, a chłopak pokazać, że ma taką wartość, że może mieć każdą."
Czyli co? Wolno mu mieć inne partnerki ( bo tylko to uzasadnia mniemanie,że może mieć każdą) czy też ma być prawiczkiem,któremu jedynie bezzasadnie wydaje się, że jest zdolny zachęcić każdą kobietę do współżycia. Niejasne jest też co znaczy mężczyzna " ma wartość". Co się pod tym pojęciem kryje?
Ankieta jest źle sformułowana i nie można na nią odpowiedzieć w sposób zadowalający. Wyniki tej ankiety nie będą miarodajne.
A jeśli chodzi o temat, to i mężczyzna i kobieta mają takie samo prawo do uprawiania seksu. Nie gloryfikowałbym ludzi którzy mają bardzo wielu partnerów ale również nie potępiałbym, to samo powiedziałbym o ascetach seksualnych. Każdy żyje jak mu się podoba a jeśli nie czyni tym nikomu szkody to co tak naprawdę mnie to może obchodzić.
Na początku wypomne bardzo interesującą rzecz - to wy owi użytkownicy interpretujecie ankiete jako"jednokierunkową", myśląc, że są tam nuty groteski i takie tam.
Nie, nie chciałem ich wpleść w tekst pokazując, że jest ona jednokierunkowa, zależało mi na odgórnym opowiedzeniu sie po "którejś ze stron" i zrobienie tego ewent. jawnie - wtedy dopiero moglibysmy zobaczyc, co wg. chociazby małej grupki osób, jednak ograniczacie sie nieco pisząc "Autor dał jednoznaczne wypowiedzi/Ankieta jest tak skonstruowana, zeby kliknąć na to, co autor chciał".
Druga sprawa - ten wątek założyłem, gdyż paradoksalnie MAMY wpływ na to, co będzie za pare-paredziesiąt lat, czy to dyskutując o tym wprost, czy też prowadząc bardziej złożone rzeczy, gdyż różnica i upodobania zmieniają sie prawie w tak szybkim tempie, jak "moda odzieżowa".
Tutaj brawa za cytat:
Hmm... raczej chodziło mi o pokazanie ciągłości trendu przemian, a nie porównanie. Wtedy zmiany były w innych dziedzinach , a nie w seksie, ale po wywalczeniu praw w tych innych - kobiety sięgnęły i po to, co było wcześniej tabu, czyli seks.
Po_prostu,
masz rację zmiany w mentalności następują wolniej, bo są odpowiedzią na zaistnienie zjawiska, a nie na odwrót. Jeżeli zjawisko nabierze cech normy społecznej, w ślad za tym pójdą zmiany w mentalności - nie tylko te deklaratywne, ale i rzeczywiste.
I tutaj tak naprawde trzeba zdać sobie sprawe, ze te normy społeczne są zależne od nas, zaś tu:
Całkowicie abstrahuję od agresywnej manifestacji "poglądów", dyskryminacji czy nietolerancji, bo są to zachowania patologiczne. Pisząc o "osobistych preferencjach dotyczących drugiej osoby" miałem na myśli stricte intymne relacje (indywidualną ocenę), innymi słowy nie związałbym się z kobietą, której historia świadczy o jej "rozwiązłości", do czego mam pełne prawo i co w żadnym wypadku nie jest wyrazem potępienia dla tego typu "trybu życia".
Autor podkreśla ciąg dalszy naszych poczynań, o czym wiekszość z was pisała "nic mi do tego, ale mimo to będe sie kierować tymi normami".
Odwrotna sytuacja, o której wspominałem we wczesniejszych postach:
Dziewczyna ma błonę dziewiczą (faceci mają teoretycznie też taki odpowiednik, ale to dłuższy wątek )* i podświadomie chciałaby, zeby niekoniecznie ta chwila była wyjątkowa... a żeby partner do takiej doprowadził. Prawiczek/porno amator bardzo szybko zrealizuje "swoje potrzeby" nie dbając o orgazm wielokrotny partnerki. I tu tkwi ów cały cymes, dla którego dziewczyna powinna "bronić" swojego dziewictwa, a chłopak pokazać, że ma taką wartość, że może mieć każdą.
Jejku, męską puszczalskość i kobiecą "cnotlwość" można tłumaczyć mnóstwem mechanizmów o podłożu psychologicznym wynikającym z ewolucji. Np. mówi się, że kobieta jest monogamiczna, bo może urodzić i wychować w swoim życiu stosunkowo nieliczną ilość potomstwa, przy tym jest bardziej zdana na mężczyznę, dlatego się do niego bardziej przywiązuje, etc. A mężczyzna może zapłodnić wiele kobiet, co zwiększa szansę na przetrwanie jego genów, przy tym jest bardziej zazdrosny, bo matka jest zawsze wiadoma, a w przypadku zdrady nie do końca byłoby wiadomo, czy dziecko jest mężczyzny, który jest z tą kobietą, czy nie- a wychowywanie nie własnego potomstwa dla mężczyzny jest nieopłacalne genetycznie.
Można tłumaczyć to, że kobietom podobają się faceci z dużym licznikiem tym, że wtedy taka kobieta widzi, że to "sprawdzony", a więc wartościowy genetycznie mężczyzna, skoro tyle kobiet lgnie do niego- a kobieta wybiera sobie partnera o wiele bardziej rygorystycznie dlatego właśnie, że może mieć mniej potomstwa, a więc musi bardziej stawiać na jakość niż na ilość.
Itp, itd, etc...
I ja to wszystko rozumiem, ale oprócz instynktów, ludzie kierują się rozumem itp. Oprócz natury, jesteśmy osadzeni w kulturze, więc kobiety mają również i inne motywacje, zwłaszcza w rzeczywistości, w której nie dominuje siła mięśni i kobieta jest w stanie sama na siebie zapracować, a nawet wychować samodzielnie dziecko, więc kobieta nie musi sięstosować tak rygorystycznie do tych praw natury- czy gdybyśmy siętak rygorystycznie do niej stosowali, to czy opiekowalibyśmy się słabymi, chorymi, czy wiązalibyśmy się z nimi?? A jest mnóstwo ludzi chorych, którzy mają partnera- więc opieranie się na naturalnch mechanizmach w tej kwestii jest dość słabe. Bo na tą właśnie rzecz duży wpływ ma kultura i ja pisałam właśnie w kontekście kulturowym na to zjawisko, a nie o podłożu naturalnym, czy jak to tam nazwać. (troszkę nieskładnie napisałam, ale mam nadzieję, że zrozumiale? )
Poza tym kobieta może też mieć takie aspiracje, że chce prawiczka, bo:
1.ma kompleksy, a jak byłaby z doświadczonym facetem, to byłaby zestresowana, że będzie ją porównywał z byłymi ^^
2. Chciałaby być dla niego tą pierwsza i jedyną, żeby wspólnie sie uczyli tego wszystkiego, co w związku (wiem, że to takie "romantiko" tanie ale wiem, że jest wiele dziewczyn o takiej mentalności)
3. i najważniejszy powód- kobieta może nie chce mieć faceta, który był z wieloma kobietami, bo uważa to za niehigieniczne?
Jak więc widać, kobieta może też mieć mnóstwo powodów, by chcieć być z prawiczkiem i mogą one nawet przeważać potrzebę zaspokojenia seksualnego przed doświadczonego partnera- ludzie są różni i rżnymi motywacjami sie kierują...
_________________________________
*eee... hmmm????
Dobrze, tylko naprawde daj przykład z życia wzięty, gdzie mężczyzna nie zachował sie jak stereotyp i zdobył uznanie Kobiety nazywaną "trudniejszą" - tylko w kreskówkach, a takto te steoreotypy będą w 99% sie sprawdzały i najprawdopodobniej wiekszosc z nas przeżyje życie nie trafiając na chodźby teo mały fragment.
gdyż niestety - młodzi ludzie wśród których pracuje (po 20-30 lat) ogólnie zachowują się (skrajnie) jak dzieci,
Niestety, ale dużo lat na karku nie oznacza od razu mądrości i dojrzałości. Jeżeli ktoś zachowuje się jak dziecko lub po prostu niepoprawnie i nie pracuje nad tym, to może mieć 40 lat i zachowywać się jak trzynastolatek.
Za błędy przepraszam, a w kwestii w/w ludzi - mozesz wspomieć o innej sytuacji, gdzie ktos pisał/mówił o tym, ze wokół niego ma kontakt z 20-30 osobami, które sie zachowują skrajnie jak dzieci - i to aż tak skrajnie, że ich zachowania zaczynają przypominać skrajnie dziecinne (sytuacja z tą dziewczyną, co mnie podrywa, lub drugą, która "chciałaby być ze mną, ale tylko jak kolezanka bedzie patrzyła", a ludy te maja ok. te 20-30 lat?
Czy możesz mi jednak wytłumaczyć co rozumiesz pod pojęciem dominacji mężczyzny i idącej za tym uległości kobiety?
Na pewno nie jest to dla mnie relacja pan - niewolnik. Może użycie słów "uległa" i "dominacja" nie było zbyt na miejscu, bo kojarzy się z praktykami sado-maso, ale chodzi mi o tę wyższość mężczyzny w kulturze. Mężczyzna zawsze był uważany za lepszego i niósł ten kaganek prawie w każdej kulturze. W prehistorii chodził polować i zdobywać pożywienie, w starożytności rządził, rozmyślał i liczył, w średniowieczu palił na stosie, w renesansie rzeźbił i malował, w baroku budował itp. Kobiety swoją wielką rolę w historii światowej zaczęły odgrywać bardzo późno. Wiele później za mężczyznami. Nawet w starej, szablonowej rodzinie to mężczyzna - ojciec i głowa rodziny- zarabiał pieniądze, gdy kobieta zajmowała się domem.
Przypomina mi to cytat brzmiący mniej-wiecej "równouprawnienie kobiet i mężczyzn kończy sie tam, gdzie trzeba wymienić koło samochodu" - nie znajdziemy sytuacji vice-versa, gdzie to mężczyzna próbuje być na utrzymaniu kobiety, gdy ona zarabia na dom i na niego. Społeczeństwo bardzo szybko "dałoby mu w kość"
Duzo sie napisałem, a juz w-pół-do drugiej, apeluje o rozważne podejście do tematu i nie sugerowanie sie "ankieta/wypowiedź jest sformułowana dokładnie tak, ze autor chciał błysnąć groteską", gdyż jeszcze raz podkreślam - może nie ubrałem ankiety za starannie w słowa, ale napewno żadna wypowiedź nie była groteskowa, a jezeli juz miała jakies elementy, to nie na tyle, zeby można było sądzić, że akurat w tym "jednostronnie sarkazm tkwi na każdym kroku"