Całe zajście miało miejsce w Stagniewie, mini wiosce uchodzącej za jedną z dzielnic Elbląga. Wybraliśmy się tam odwiedzić grupą (6 osób) kumpla z czasów gimnazjum, co oczywiście musialo skończyć się niewielką popijawą. Około godziny 23:20 jeden ze znajomych, mieszkający także w tej wiosce postanowił wrócić do domu. Jako, że zabrakło nam jedzenia na "zagryche' do piwa postanowiliśmy, że odprowadzimy go i zgarniemy co nieco z jego lodówki.
Ubrałem się i wyszedłem na dwór jako pierwszy, żeby zaczekać na pozostałych - niektorzy strasznie sie guzdrali, a korytarz w mieszkaniu kumpla był był bardzo wąski. Z nudów zacząłem przyglądać sie gwiazdom. W międzyczasie z domu wyszły jeszcze dwie osoby aby tak jak ja poczekać na pozostałych ubierających się. Może z czystej przekory, a moze z jeszcze jakiegoś innego powodu dalej obserwowalem gwiazdy i mój wzrok przykuł widok czegoś pozornie nie odróżniającego się od innych ciał niebieskich na niebie... ale on się poruszał, i to dośc szybko.
Powyżej przedstawiłem jak mniej więcej wygladał lot obiektu dopóki nie zniknął nam on z oczu. Niestety próba nagrania go moją cudowną Nokią spełzla na niczym - kamera zarejestrowala niemal jednolicie czarne niebo mimo że gwiazd było na nim sporo. Ale to tylko jakość aparatu a nie spisek obcych, więc przejdzmy do rzeczy.
Jak już wspominałem, obiekt nie róznił się wyglądem od zwyklych gwiazd, jednak w przeciwieństwie do nich poruszał się, i to dośc nietypowo, bo całość sprawiała wrażenie, jakby wykonywał szybkie skoki - gdy w jednym momencie gasło jego światło w punkcie A, rozjaśniało się od razu dalej w punkcie B. To zdecydowanie nie było standardowe miganie satelity czy samolotu - obserwowany obiekt nie znikal zeby po kilku sekundach pojawic sie gdzieś dalej na niebie. On niemal natychmiast pojawial sie kilka centymetrów dalej (z mojej perspektywy oczywiście, trudno mi ocenić realną odległość jaką pokonywał).
Teraz mogłyby się pojawić głosy krytyki, że pewnie się spilem i w oczach mi się dwoiło. Postaram się to obalić najprostszym sposobem. Otóż od momentu rozpoczęcia obserwacji nie odezwalem sie do towarzyszy ani slowem, uwaznie śledząc niebo. Po kilkunastu/dziestu sekundach, moze troche ponad minucie (odnosząc to do obrazka wydarzyło się to gdy obiekt już skręcił w prawo i był w dalszej drodze po prostej linii) kumpel zobaczył to samo co ja i rzucił do reszty słowa "zobaczcie, tam coś leci!". Po szybkim nakierowaniu palcem wszyscy (takze ci ktorzy na ktorych czekaliśmy i w koncu sie ubrali) zgodzili się, że widzą coś, co nie przypomina im wcale samolotu.
Co by dodać na podsumowanie? Nie mam zamiaru upierać się, że byli to kosmici i inne niestworzone maszkarony. Zresztą, brzmiałoby to dziwnie z ust gościa, ktory podobno ma styczność z duchami. Fakt jest jednak taki, ze lubię obserwować wieczorami niebo i potrafię odróznić zachodzące na nim zwykle zjawiska od tego, co ujrzałem tego piątku. Ale z wielką chęcią wyslucham waszej opinii.
Użytkownik SroQ edytował ten post 02.04.2012 - 16:45