Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dlaczego akurat chrześcijaństwo?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
167 odpowiedzi w tym temacie

#76

atma.
  • Postów: 128
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Z Katechizmu kKK pamiętam najbardziej interpretację Ojcze nasz.. Fanatycy są w każdej religii. To jest chyba raczej tak, takie moje zdanie, że wiara może być jak trampolina, która może pomóc, ale nie musi. Wszystko zależy czy ktoś chce coś przeskoczyć, czy skakać. Wiesz Urgon, jeśli tylko tak by było, że Bóg to zrobił, uczynił, to jeszcze pół biedy, dla mnie bluźnierstwem i przyczyną dreptania w miejscu to raczej powiedzenie: Bóg pokarał, Bóg dopuścił, albo z drugiej strony: szatan podkusił, opętał, bo wtedy nie ma myślenia, że to wynik własnego postępowania i własnego myślenia, nie ma odpowiedzialności za własne uczynki i myśli.


A propos, nauka w nowożytnym rozumieniu tego słowa jest tylko i wyłącznie owocem chrześcijańskiego poszukiwania prawdy. Wypracowywanie metod i refleksje metafizyczne doprowadziły bezpośrednio do powstania nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu. Historia nauki to historia ludzi wychowanych w chrześcijańskim podejściu do świata. Powstała ona tylko i wyłącznie tutaj, w najlepszej cywilizacji - łacińskiej, chrześcijańskiej. Wszystkie inne cywilizacje tkwiły i tkwią w marazmie, przyswajając jedynie owoce dwu tysiącletniego rozwoju myśli człowieka chrześcijańskiego.

 

Czy to jest zgodne z regulaminem kochani moderatorzy? Bo gdyby to napisać o innej religii, to zapewne nie byłoby :)

Mr.MojoRisin - ja Cię proszę - udowodnij :) Zacznijmy może od Giordano Bruno :)


Użytkownik atma edytował ten post 22.06.2014 - 21:45

  • -1

#77

Urgon.
  • Postów: 1297
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

 

Mógłbyś uprzejmie nic nie wkładać w usta me, Mr. Mojo Risin'?

Jeśli miałbym mieć pretensje do KRK to tylko o to, iż są hipokrytami i na różne sposoby próbują narzucać ludziom, jak mają żyć, sami często nie stosując się do własnych zasad i do zasad ustalonych przez mitycznego Jezusa. Zastanów się proszę nad tym i tyle.

 

@Atma...

KRK lubi przywłaszczać sobie cudze osiągnięcia i je wypaczać. Humanizm to dobry przykład, zwłaszcza postawa KRK wobec idei humanizmu w dobie renesansu. Po drodze można wziąć na warsztat rozpustę dostojników KRK z tego okresu...


Użytkownik Urgon edytował ten post 22.06.2014 - 21:52

  • -1



#78

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Giordano Bruno był szarlatanem, który w dodatku podawał się z czarodzieja i nie wierzył w matematykę. Został nawet wyrzucony ze swojej gminy luterańskiej. Jestem szczerze zaskoczony, że jego imię tutaj padło. Jednakże nadal był człowiekiem chrześcijaninem, wychowanym w tym światopoglądzie i dążącym do prawdy. Chociaż heretyk - wierzył nadal w Boga.

Swoją drogą - po namyśle - kolejny przykład, jak fundamentalni ignoranci teorii nauk, próbujący swoją niewiedzę przykryć wściekłym antyklerykalizmem, nie są w stanie zrozumieć nawet własnych tzw. argumentów. Przemyślenia Bruna, chociaż ciekawe, nie miały żadnej podstawy naukowej. Były wynikiem tylko i wyłącznie medytacyjnej (apriorycznej) refleksji powodowanymi poglądami i zamierzeniami religijnymi Bruna, który na własne cele sięgał czasem do dzieł naukowych. Przecież nie bez powodu G. Bruno był pariasem wśród ówczesnych (o wiele go przewyższających uczonych). Rozumiem, że skoro Użytkownik tak bardzo ceniący rzekomy wkład w "naukę" (chociaż jestem pewny, że szanowni Użytkownicy nie byliby w stanie zacytować z pamięci definicji nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu - nie, Bruno i matematyka do piramid oraz proch nie mają z tym nic wspólnego; w końcu proch wymyślono w Chinach przypadkiem szukając eliksiru nieśmiertelności) G. Bruna jest gotów niespójnie wytaczać jego casus przeciw moim bezskutecznym apelom, to wierzy również w prymitywny panteizm Bruna i jego czarodziejstwo; że gwiazdy są aniołami itd.

 

 


Poglądy Bruna nie miały charakteru naukowego w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Nie wynikały z obserwacji, nie miały być testowane eksperymentalnie, nie były wsparte żadnymi obliczeniami, ani modelami matematycznymi zjawisk. Bruno najprawdopodobniej nie był nawet w stanie zrozumieć obliczeń Kopernika, gdyż nic nie wskazuje na jego znajomość matematyki. Jego poglądy miały charakter czystej spekulacji i były inspirowane religijnie. Nieskończoność Wszechświata była dla niego emanacją nieskończoności Boga. Stąd niesłusznie przypisano mu rolę "męczennika nauki". Rodzaj działalności intelektualnej, jaki uprawiał określany jest jako filozofia przyrody. Jednak jego spekulacje miały charakter niezwykle śmiały i wyprzedzały swój czas. Np. Kopernik budując heliocentryczny model Wszechświata nadal zakładał istnienie sfery gwiazd stałych, ograniczającej kosmos, podczas gdy Bruno uważał Wszechświat za nieskończony w czasie i przestrzeni. Bruno nie był w tym pierwszy, jego mniej znanymi prekursorami byli atomiści greccy, oraz Mikołaj z Kuzy i Thomas Diggest. Johannes Kepler znając i porównując te wszystkie koncepcje odrzuca jednak ideę nieskończoności Wszechświata. Trudno bowiem było wyzbyć się, również inspirowanej religijnie, idei centralnego miejsca Ziemi w kosmosie.

Założenie o nieskończoności i jednorodności Wszechświata utorowało sobie drogę w nauce pod wpływem dyskusji rozpoczętej przez Kartezjusza, stając się na 200 lat centralnym założeniem kosmologii, i dominowało do czasów Alberta Einsteina. Obecnie uległo przekształceniu w założenie jednorodności i izotropowości całego Wszechświata stając się podstawą współczesnej astrofizyki. Istnienie planet pozasłonecznych zostało obserwacyjnie potwierdzone pod koniec XX wieku, a do grudnia 2010 wykryto istnienie 500 takich obiektów[8]. Poszukiwaniem ewentualnych cywilizacji pozaziemskich od roku 1959 zajmuje się SETI. Wszechświat najprawdopodobniej nie posiada barier, czy granic, a jego rozmiary są skończone, co określa się zwięzłą formułą: jest nieograniczony ale skończony (co bliższe jest przekonaniom Mikołaja z Kuzy i Kartezjusza niż Bruna). Również czas istnienia Wszechświata liczony jest od Wielkiego Wybuchu. Istnieją jednak również spekulacje zakładające, że może on być z kolei elementem Multiwersum o nieznanej naturze lub też, że Wielki Wybuch stanowi jedynie punkt na osi ewolucyjnej pulsującego Wszechświata.

Największą różnicą pomiędzy teoriami Bruna a współczesną astrofizyką (czy też nauką w ogólności) jest wyznawany przez niego animizm, przypisujący świadomość i inteligencję tak samej materii, jak też ciałom niebieskim z niej zbudowanym.

 

Za: http://pl.wikipedia..../Giordano_Bruno

 

Ludzie wytaczający tym podobne "argumenty" posługują się tzw. wiedzą na poziomie podręcznika młodego antyklerykała i tylko pokazują, jak daleko sięga ich ignorancja.

 

Nauka w ścisłym tego słowa znaczeniu jest owocem myśli chrześcijańskiej i dyskusja nad tym faktem jest jałowa. Nawet wielcy uczeni, którzy pryncypialnie deklarowali swoją niewiarę, byli w istocie ludźmi wychowanymi do cna w chrześcijańskim światopoglądzie na rzeczywistość. To filozofia chrześcijańskiej Europy, oczyszczając szczątkowe osiągnięcia filozofii greckiej i dynamicznie rozwijając na swojej niekwestionowanej racjonalności. Wielcy uczeni i awangardziści kolejnych nauk to filozofowie do cna chrześcijańscy. To wizja świata ufundowana na Piśmie Świętym otworzyła bramy na racjonalne poznawanie rzeczywistości, odrzucając magię i mitologiczne do niej podejście. Żadna inna cywilizacja nie stworzyła żadnej nauki. Z tymi faktami nie można się kłócić. Ta wiedza jest przyswajana na podstawowym, wstępnym kursie historii filozofii.

 

 

 

Pamiętam antyreligijne broszurki z lat 50: „Jak człowiek stworzył boga?”, „Kłopoty z początkiem świata” itp. Tamte kłopoty z narzucaną ideologią „jedynie naukowego światopoglądu” przeminęły. Dzisiaj jednak z niemniejszą pasją występują nowi fałszywi nauczyciele, którzy chcą pozbawić nas oczu wiary. Stąd to zaproszenie do refleksji nad historią relacji nauki i wiary. Dlaczego nauka rozwinęła się w Europie? W przeciwieństwie do filozofii Wschodu, Grecji, aż po „Dialektykę przyrody” Engelsa, w których dominowała idea „wiecznego powrotu” - cyklicznego biegu zdarzeń, w Biblii mamy ideę linearnego biegu historii, rozpoczynającej się aktem Stworzenia i zmierzającej ku eschatonowi. Historia święta była zaczątkiem także świeckiej historii. Biblijna idea Stworzenia z kolei wyzwoliła człowieka z „zaczarowanego świata” mitologii oraz z determinizmu ślepej siły pogańskiego fatum. Prawda o stworzeniu człowieka na „obraz i podobieństwo” Boże, idea „przymierza” prowadziła ku wyzwoleniu człowieka z lęku i ku przeobrażaniu świata, by stawał się bardziej ludzki i przyjazny. Synteza biblijnych idei ze światem greckiej filozofii stworzyła instrumentarium dla wyrażenia i przekazu tych idei szerokiemu światu. Wielcy myśliciele, filozofowie i teologowie w swoich dziełach przekazali ogromne skarby wiedzy i refleksji nad treściami Objawienia, polemizując z myślicielami pogańskimi i żydowskimi.

Fundament nauki - idea racjonalności

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że główna idea, która legła u podstaw nowoczesnej nauki, wywodzi się z chrześcijaństwa. Otóż jest to idea racjonalności wszechświata. Idea ta sięga filozofii Talesa, Parmenidesa, Heraklita czy Pitagorasa. Chrześcijaństwo ożywiło i wzmocniło ideę uporządkowanego wszechświata, jako tworu poddanego prawom wyrażającym racjonalność Stwórcy, jako Logosu: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J1,1). Logos znaczy słowo, myśl, rozum. Oznaczało to, że Bóg stworzył świat działający zgodnie prawami ustanowionymi przez Boga, który człowiek obdarzony rozumem może poznać. Z tej prawdy wynika również, że człowiek, który otrzymał iskrę Bożego rozumu, przewyższa wszelkie inne stworzenia. Od pierwszych wieków chrześcijaństwa, klasztory, w których powstawały pierwsze biblioteki, w których pisano, tłumaczono i przepisywano hebrajskie i arabskie rękopisy, przy których powstawały pierwsze szkoły, były jedynymi miejscami, w których gromadzono i przekazywano wiedzę poprzednich cywilizacji. W XII wieku powstały z inspiracji Kościoła pierwsze uniwersytety w Paryżu i w Bolonii. W XIII wieku powstały uniwersytety w Oxfordzie i Cambridge, kolejne powstały w Rzymie, Neapolu, Salamance, Sevilli, Pradze, Wiedniu, Kolonii, Heidelbergu, Krakowie. Programy nauczania obejmowały zarówno teologię, jak i przedmioty świeckie. Także o wiele później uniwersytety amerykańskie, takie jak Harvard, Yale, Northwestern, Princeton i inne powstały jako instytucje chrześcijańskie. Z uczonymi chrześcijańskimi wiąże się powstanie metod i odkryć naukowych. Robert Grosseteste, franciszkanin, pierwszy kanclerz uniwersytetu w Oxfordzie stworzył metodę indukcyjną gromadzenia wiedzy, podobnie Roger i Francis Bacon. Pod auspicjami Kościoła powstawały pierwsze instytuty badań medycznych i obserwatoria astronomiczne. Dzięki pracy niezliczonych mnichów dokonała się rewolucja w technologii rolniczej i hodowlanej, kraje pokryły się siecią szkół, gospodarstw i warsztatów. Takie odkrycia, jak młyn wodny, wiatraki, komin, okulary, zegar mechaniczny i wiele, wiele innych, to odkrycia dokonane przez chrześcijan. Zdaniem historyka nauki, Crombiego, od średniowiecza po Oświecenie Kościół uczynił więcej dla rozwoju nauki w Europie niż jakakolwiek instytucja. A. N. Whitehead dochodzi do wniosku, że „wiara w możliwości nauki jest nieznaną ideą średniowiecznej teologii” („Nauka i świat współczesny”).

To Kościół wychował uczonych

A oto nazwiska niektórych odkrywców, którzy byli chrześcijanami: Mikołaj Kopernik, który swoją teorię heliocentryczną traktował jako odkrycie wielkiego Bożego projektu wszechświata; Kepler - odkrywca praw obiegu planet; Galileusz, Tycho Brahe, Kartezjusz, Boyle, Newton, Leibniz, Gassendi, Pascal, Mersenne, Cuvier, Harley - odkrywca krwiobiegu, Dalton, Faraday, Herschel - astronom, Joule, Lyell, Lavoisier, Priestley, Kelvin, Ohm, Ampere, Pasteur, Maxwell, Max Planc, Mendel - twórca genetyki; Georges Lemaitre - twórca teorii „Wielkiego Wybuchu”. Warto zauważyć, że idea racjonalności wszechświata opiera się bardziej na Objawieniu niż na empirii. Nawet uczeni niedeklarujący się jako wierzący przyjmują założenie o racjonalności wszechświata. S. Weinberg pisze: „Znajdujemy prostotę i piękno w prawach rządzących materią, a odzwierciedlają one coś, co wbudowane jest bardzo głęboko w logiczną strukturę wszechświata”. Fizyk Eugene Wigner przyznaje, że matematyczne podstawy przyrody „to coś graniczącego z tajemnicą, dla czego nie ma racjonalnego wytłumaczenia”. Fizyk Feynman wyznaje: „Dlaczego przyroda jest matematyczna? To też pozostaje tajemnicą (...) podobnie jak to, że w ogóle istnieją prawa, które możemy sprawdzać, jest swego rodzaju cudem”. Niemniej świat wykazuje taki porządek i bez tej „irracjonalnej” wiary w porządek świata, w którym żyjemy, nowoczesna nauka jest nie do pomyślenia. Tym bardziej że racjonalność wszechświata ma swe odbicie w racjonalności naszych ludzkich umysłów. Refleksja wielu współczesnych myślicieli krąży wokół pytania sformułowanego przez Leibniza: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”. W tym duchu filozof niemiecki Jaspers mówi o „szyfrach transcendencji”, natomiast ks. prof. Heller, wybitny kosmolog i matematyk pisze o „zamyśle Stwórcy”, który uczony odczytuje podczas swoich badań.

 

Za: http://www.niedziela...a-rozwoj-nauki#


Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 23.06.2014 - 06:33

  • 0



#79

atma.
  • Postów: 128
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

fakty, nazwiska, daty :) racjonalizm powiadasz... hmmm jak ten, że Matka Boska żywcem została wzięta do nieba?

Mówisz zatem, że to, iż istnieje więcej układów planetarnych, że jest prawdopodobieństwo istnienia innych istot i to, że Ziemia obraca się wokół słońca to szarlataneria jak i to, że wszystko jest cząstką Kosmosu? Zaczyna być niezmiernie interesująco :)

 

Myślę, że gdyby Kopernik mógł przeczytać to co wyżej, to przewróciłby się w grobie.


Użytkownik atma edytował ten post 22.06.2014 - 22:03

  • 0

#80

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Polecam czytać ze zrozumieniem. Jeśli apriorycznie odrzuca się rzeczywistość i historię, już na to nie poradzę. Cud Wniebowzięcia nie jest historią nauk.

 

Aczkolwiek, szanowny Użytkownik jest doskonałym przykładem fundamentalnego niezrozumienia (braku chęci do?) Magisterium, zdania i pozycji Kościoła, niezaznajomienia się z nawet ogólną historią filozofii. Nie można tworzyć we własnej głowie fałszywego obrazu rzeczywistości, podczas gdy wszystkie fakty i istota krytykowanej instytucji stanowią przeciwko tym urojeniom. To niepoważne.

 

@Kopernik dedykował swoje dzieło papieżowi. Konflikt wynikł jednakże ze skandalicznego - acz w dobrej wierze i jako człowieka chrześcijanina - zmiany tekstu Pisma Świętego, aby pasował do teorii kopernikańskiej (wynikało to z błędnej egzegezy Pisma przez Kopernika).

 

dogmat nieomylności nie został ogłoszony ex cathedra. Poniższe stwierdzenie jest - znowu - nieprawdziwe.

 

Nie zamierzam tracić więcej nerwów na ludzi, którzy apriorycznie odrzucają to, czego żądają, żądając więcej; pozbawionych elementarnej wiedzy filozoficznej, posługując się nieprawdziwymi informacjami (które obalają przytaczane przeze mnie teksty - nie będę przepisywał czegoś dobrze napisanego własnymi słowami; ktoś już po coś te tłumaczenia pisał) z podręcznika młodego antyklerykała (Bruno, Kopernik a inkwizycja), wykazujac fundamentalne niezrozumienie tematu. Ręce opadają - tu nie było żadnej dyskusji, tylko podpuszczanie mojej osoby, która próbowała ją nawiązać, wymienionymi wyżej sposobami. Pozdrawiam i odsyłam do literatury; chociaż wątpię, by mój życzliwy apel został wzięty do serca, patrząc na powyższe wypowiedzi Użytkowników - pozostaje tylko w akcie desperacji apel o powrót do podstaw i rozpoczęcie przygody od "elementarza: czytamy metodą sylabową".


Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 22.06.2014 - 22:41

  • 0



#81

Urgon.
  • Postów: 1297
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

 

Brawo, Mr. Mojo Risin', opanowałeś umiejętność używania funkcji kopiuj/wklej. Teraz poproszę Twoje oryginalne przemyślenia...

Zmartwię Cię też tym, iż Al-Hakam II założył uniwersytet w Cordobie, w X wieku...

 

Atma, to akurat ogłoszono ex cathedra, a jak coś papież mówi ex cathedra, to się nie myli. Ciekawe, czy dogmat o ex cathedra był ogłoszony ex cathedra. Nie pamiętam, a z teologii dogmatycznej miałem tróję...


Użytkownik Urgon edytował ten post 22.06.2014 - 22:17

  • -1



#82

atma.
  • Postów: 128
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Skoro chrześcijaństwo to racjonalizm, to logiczne że wszystko co jest ogłaszane musi być racjonalne, bo inaczej nie jest logiczne w swoim postępowaniu i działaniu :)Spokojnie, filozofię mam przerobioną, geografię też i o dziwo prócz Europy są też inne kontynenty, na których rozwijała się nauka, o zgrozo poza chrześcijaństwem. Czytam ze zrozumieniem, ale czasami steku bzdur nastawionych tylko i wyłącznie na propagandę zwyczajnie nie da się czytać :)

Prosiłam  o fakty anie kopij-wklejkę.

Ale ok. - proszę wytłumacz jak zbudowano piramidy - bez wiedzy matematycznej, bez fizyki,  na jakiej zasadzie budowano świątynie greckie, może coś na temat Hypatii przy okazji. Kto wymyślił spirytus, proch, cement, asfalt. Z Tego co piszesz i starasz się udowodnić wynika, że przed chrześcijaństwem ludzie siedzieli na drzewach.

I może jeszcze jedno pytanie - czy możliwe było prowadzenie szkół poza KK? I skoro KK tak bardzo dbał o naukę, to skąd taki potężny analfabetyzm, nim nie zajęło się edukacją państwo? A i Kopernik... To mówisz, że on nie bał się świętej inkwizycji?

 

Mr. Mojo Risin - dziękuję za minusa - o patrz, to jest argument w dyskusji :D


Użytkownik atma edytował ten post 22.06.2014 - 22:23

  • 0

#83

Monolith.

    ótta

  • Postów: 1248
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

"Z Tego co piszesz i starasz się udowodnić wynika, że przed chrześcijaństwem ludzie siedzieli na drzewach."

 

Nie. Z tego, co pisze, wynika, że nowoczesne rozumienie nauki jest owocem rozwoju myśli chrześcijańskiej (a przynajmniej ja tak zinterpretowałem jego nieco przesycone metasłownictwem wypowiedzi). Mylisz pojęcia - nauka to nie technika. Rozwój technologiczny jest przecież bezsprzecznie obecny już od zarania - bez niego nie powstały by osady takie jak Ur, Catal Huyuk itd. Ale nie nazwiesz tego nauką, oni nic nie badali. Oczywiście, znów można przywołać mnogie przykłady wynalazków indyjskich, irańskich, arabskich, włączając w to rozprawy o astrologii, matematyce, biologii, itd. ale nie stanowiły one jednego nurtu pozwalającego na scentralizowanie tychże działań w duchu jedności czy porozumienia, które pojawiło się dopiero po ugruntowaniu się chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że chodzi tu nie tyle o naukę jako rozwój, tylko filozofię nauki, jej ideę, "ducha".


  • 0

#84

Urgon.
  • Postów: 1297
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

AVE...

 

Taki drobny problem z tym jest, iż "nauka" chrześcijańska przez wieki polegała na powtarzaniu w kółko "Bóg tak chciał, Biblia nie kłamie" i paleniu każdego, kto twierdził inaczej. Przez taką postawę postęp naukowy w praktycznie każdej dziedzinie był zahamowany na przynajmniej 5 wieków. "Bóg tak chciał" nie jest naukowym wyjaśnieniem czegokolwiek. Nauka we współczesnej formie rozwinęła się dlatego, iż w przeciwieństwie do wiary działa zawsze. KRK nie mógł z tym walczyć, bo wraz z każdym kolejnym odkryciem rosła liczba "zadowolonych klientów". Teraz ta organizacja nie walczy z postępem naukowym metodami ze średniowiecza. Zamiast "Bóg tak chciał" jest "Bóg uważa, że to złe, i skończysz przez to w piekle". A ludzie mimo całego postępu naukowego dają się zastraszyć i zaczynają wierzyć w ten mit...

 

Jeśli to wszystko stworzył Bóg chrześcijański, i dał nam we władanie, to jakim prawem jakakolwiek religia chrześcijańska śmie hamować postęp naukowy? Gdyby Bóg istniał i faktycznie był wszechwiedzący i wszechmocny, to umieściłby stosowne ostrzeżenia. Jak na kogoś, kto chce by ludzie go słuchali Bóg ma bardzo poważne problemy z komunikacją...


  • -1



#85

owerfull.
  • Postów: 1321
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

AVE...

 

Taki drobny problem z tym jest, iż "nauka" chrześcijańska przez wieki polegała na powtarzaniu w kółko "Bóg tak chciał, Biblia nie kłamie" i paleniu każdego, kto twierdził inaczej. Przez taką postawę postęp naukowy w praktycznie każdej dziedzinie był zahamowany na przynajmniej 5 wieków. "Bóg tak chciał" nie jest naukowym wyjaśnieniem czegokolwiek. Nauka we współczesnej formie rozwinęła się dlatego, iż w przeciwieństwie do wiary działa zawsze. KRK nie mógł z tym walczyć, bo wraz z każdym kolejnym odkryciem rosła liczba "zadowolonych klientów". Teraz ta organizacja nie walczy z postępem naukowym metodami ze średniowiecza. Zamiast "Bóg tak chciał" jest "Bóg uważa, że to złe, i skończysz przez to w piekle". A ludzie mimo całego postępu naukowego dają się zastraszyć i zaczynają wierzyć w ten mit...

 

Jeśli to wszystko stworzył Bóg chrześcijański, i dał nam we władanie, to jakim prawem jakakolwiek religia chrześcijańska śmie hamować postęp naukowy? Gdyby Bóg istniał i faktycznie był wszechwiedzący i wszechmocny, to umieściłby stosowne ostrzeżenia. Jak na kogoś, kto chce by ludzie go słuchali Bóg ma bardzo poważne problemy z komunikacją...

Ty masz również problemy z rozumieniem pewnych spraw. Bóg dał wolną wolę i jest to najważniejszy aspekt życia jakim został człowiek obdarzony. Chcieć by mnie słuchali, a zmuszać by mnie słuchali, to jest znaczna różnica. 


  • 1

#86

atma.
  • Postów: 128
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"Z Tego co piszesz i starasz się udowodnić wynika, że przed chrześcijaństwem ludzie siedzieli na drzewach."

 

Nie. Z tego, co pisze, wynika, że nowoczesne rozumienie nauki jest owocem rozwoju myśli chrześcijańskiej (a przynajmniej ja tak zinterpretowałem jego nieco przesycone metasłownictwem wypowiedzi). Mylisz pojęcia - nauka to nie technika. Rozwój technologiczny jest przecież bezsprzecznie obecny już od zarania - bez niego nie powstały by osady takie jak Ur, Catal Huyuk itd. Ale nie nazwiesz tego nauką, oni nic nie badali. Oczywiście, znów można przywołać mnogie przykłady wynalazków indyjskich, irańskich, arabskich, włączając w to rozprawy o astrologii, matematyce, biologii, itd. ale nie stanowiły one jednego nurtu pozwalającego na scentralizowanie tychże działań w duchu jedności czy porozumienia, które pojawiło się dopiero po ugruntowaniu się chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że chodzi tu nie tyle o naukę jako rozwój, tylko filozofię nauki, jej ideę, "ducha".

Podstawą wszelkich nauk jest filozofia i chyba nikt nie zaprzeczy, że dobrze się miała jeszcze przed chrześcijaństwem. Nauka w pełnym tego słowa znaczeniu rozwijałaby się dalej. Nie ma to nic wspólnego z religią, ale z człowiekiem jako takim, jego pędem, potrzebą poznawania otaczającego świata, badania zjawisk bez względu na pochodzenie, wiarę, poglądy filozoficzne czy religijne. Dla mnie wskazywanie, że dana religia jest jedynie słuszną i udowadnianie, że tylko dzięki niej nastąpił rozwój prowadzi tylko i wyłącznie do antagonizmów. Niepoważne jest też udowadnianie swojej tezy na bazie porównywania tego co jest, z tym co było 2-3 tysiące lat temu i pokazywanie, że teraz nauka jest na wyższym poziomie. Byłaby bez względu na religię. To tylko kolejny dowód na to, w jaki sposób dzieli się ludzi, niszczy się i doprowadza niepotrzebnie do konfliktów i nienawiści. Czemu to ma służyć? I jakoś tutaj moderatorzy śpią. Gdyby taki sam tekst powstał o innej religii znalazłby się paragraf z regulaminu. Szkoda, że tego nie widzicie. Takich naciąganych teorii można wymyślić i udowodnić o każdej religii - tylko po co?

Niedawno ktoś mi udowadniał, że nie kradnę i nie zabijam, bo zostałam wychowana w świecie chrześcijańskim i nie brał pod uwagę tego, że może to wynikać z wewnętrznego wstrętu do krzywdzenia. Nie - wychowałam się w takim kraju i to musi być wpływ religii chrześcijańskiej - innego wytłumaczenia nie ma. Podobnie w odniesieniu do kolegi ateisty. Tak samo jest tutaj. Nie wiemy, jakby było, gdyby nie było chrześcijaństwa, a może nauka rozwinęłaby się szybciej? A może wolniej, a może poszłaby w innym kierunku - nie w stronę wyniszczania i eksploatowania planety w imię czyńcie sobie ziemię poddaną? Może nie byłoby wojen religijnych i konfliktów na tle rasowym, bo wcześniej była tolerancja religijna i rasowa. Jedno jest pewne - nauka rozwijałaby się, wystarczy tylko nie hamować ludzi, nie przeszkadzać a wspierać.

I wcale nie jestem zachwycona takim rozwojem nauki, nastawionym tylko i wyłącznie na materializm i zniszczenie. Nie tędy droga. Nie jest to powód do dumy, patrząc na koszty takiej nauki. Została zachwiana równowaga i prędzej czy później doprowadzi to do wielkiego konfliktu. To tylko kwestia czasu. A tego typu teksty o wyższości jednej religii nad inną z pewnością nie przysłużą się do zachowania pokoju na świecie.


Użytkownik atma edytował ten post 24.06.2014 - 05:53

  • -2

#87

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Rozwój naukowy świetnie się miał przed chrześcijaństwem w starożytnej Grecji i Rzymie a do połowy średniowiecza także w krajach arabskich. To z tamtych źródeł pod koniec średniowiecza przybył ożywczy prąd który rozbudził naukę europejską. A w chrześcijaństwie? Przypomnę ze przez całe wieki zakazane było rozprawiać o teorii atomistycznej i poglądach Arystarcha z Samos, który oprócz rozważań nad atomami zaproponował też model z nieruchomym słońcem w środku i ziemią krążącą wokół niego.

 

Za czasów Galileusza teoria kopernikańska świetnie rozwijała się w krajach protestanckich, gdzie nie sięgała inkwizycja; to protestant Kepler wpadł na pomysł eliptycznych orbit co doskonale tłumaczyło obserwacje. Dzieła Keplera, wraz z dwiema książkami Galileusza i książką Kopernika zostały w tym czasie zakazane, na podstawie wyroku w sprawie Galileusza, w którym za sprzeczne z objawieniem uznano twierdzenie o ruchomości ziemi. Kepler nawiasem mówiąc pod koniec życia przerwał badania z powodu procesu jego matki, oskarżonej o czary.


  • 1



#88

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Sprawa Galileusza miała też wymiar prywatnych stosunków i animozji między Urbanem VII a Galileuszem, chociaż: "Kościół w czasach Galileusza nie tylko stosował się do wskazań rozumu, tak jak określano go wówczas i, częściowo nawet obecnie, ale brał także pod uwagę etyczne oraz społeczne konsekwencje poglądów Galileusza. Oskarżenie wniesione przezeń przeciwko Galileuszowi było racjonalne i tylko oportunizm oraz brak spojrzenia z perspektywy czasowej mogą powodować żądanie rewizji wyroku." Paul Feyerabend, "Przeciw metodzie", Wrocław 1996, s. 130.

 

Oczywiście, że w historii chrześcijańskiej Europy dochodziło do konfliktów, których tłem była - prawdziwa czy urojona - "naukowość" (która zresztą z tych konfliktów się wykrystalizowała we właściwą - w ścisłym tego słowa znaczeniu - naukę), lecz różni apologeci "męczenników za naukę" przejawiają często tendencję do zignorowania czegoś, co nazywa się "duchem czasów" (w rozumieniu, że tak to ujmę, rankowskim) i do oceniania tychże konfliktów z punktu widzenia teraźniejszego. Jest to podstawowy błąd w jakimkolwiek badaniu historycznym (a nie ma co się oszukiwać - historię nauki można badać tylko wedle metod historycznych): błąd prezentyzmu (co podkreślił, m.in. zacytowany wyżej Feyerabend; chociaż pisał to przewrotnie z pozycji antymetodologicznych, pokazuje tylko jak uniwersalny wymiar ma ten błąd*). Jest on powodowany apriorycznym założeniem, sprzecznym w istocie z rzeczywistością historyczną (tą, która jest dla nas uchwytna), mianowicie istnienia konfliktu "Kościół vs nauka".

 

Konflikty o wymiarze instytucjonalnym i - częściej nawet - prywatnym (konflikt Galileusza) nie stanowią jednak żadnego argumentu przemawiającego przeciwko podstawowej prawdzie: że nauka w ścisłym tego słowa znaczeniu jest owocem ducha chrześcijańskiego cywilizacji łacińskiej (w jej pełnym wymiarze, idąc za wizją F. Konecznego, której epistemologiczny wymiar tego chrześcijańskiego ducha pozwolił na taki rozwój - usystematyzowany i celowy, dyktowany możliwością i koniecznością racjonalnego poznawania otaczającej rzeczywistości). Starożytna Grecja w istocie nie wydała na świat w pełni dojrzałej nauki, lecz stanowiła składnik fundamentu, na którym rozkwitła później myśl chrześcijańskiej cywilizacji. To, że pogańska myśl filozoficzna nie wykroczyłaby poza błędne koło, pokazuje fakt zastoju i marazmu myśli i ducha racjonalnego poznania - prowadzącego do rozwoju nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu - przez kilka wieków dominacji politycznej i kulturowej Rzymu aż do przyjęcia i dominacji chrześcijaństwa, gdy do znudzenia wałkowano w istocie osiągnięcia sprzed kilku wieków. Podobnie ma się rzecz z tzw. renesansem arabskim. Zapomina się, że ów renesans "wybuchł" tuż po podboju arabskiego czego? Chrześcijańskiego świata Bliskiego Wschodu. Nie bez przyczyny ów renesans - nikt nie zaprzeczy, że o niebagatelnej "misji cywilizacyjnej" (chociaż nie lubię tego wyrażenia, pasuje tutaj doskonale) - zakończył się dosyć szybko i niewiele z tego zostało. Ruch umysłowy - prawdziwy - trwał dopóki, dopóty trwał tam jeszcze świat elit de facto chrześcijański w postrzeganiu przez nich świata. Świat Islamu utknął w marazmie, gdy tylko religia i światopogląd, "duch islamski", zapanował na podbitych przez Arabów terytoriach i tkwił w nim aż do końca XIX wieku, gdy niektóre państwa islamskie zaczęły nieśmiało "małpować" - nie, lepiej - zapraszać nauczycieli Europejczyków, wzory chrześcijańskiej - wciąż - Europy. I nie przeczy to wcale faktowi istnienia tam czasem i wybitnych "uczonych", ale pamiętać należy, że były to ewenementy i klasa sama w sobie; a nie element wielkiego, zorganizowanego i zdeterminowanego ruchu umysłowego. Tak samo jak szanowny Użytkownik zauważył wyżej - historia nauki to nie historia techniki.

Ad rem! Tu nie chodzi o historię konfliktów instytucji i ludzi Kościoła Katolickiego z pojedynczymi filozofami czy uczonymi, których dziś okrzykuje się mianem "męczenników nauki", podczas gdy często nawet środowisko naukowe (wcale nie gorsze) ówczesnych odnosiło się do nich z rezerwą i w części przecież racji nie mieli (a niektórzy byli tylko kiepskimi filozofami przyswajającymi osiągnięcia rówieśników i przeszłych, kierowani urojoną przez siebie misją religijną i przekonaniem posiadania mocy magicznych - jakby nie patrzeć: wzór naukowca - czyli G. Bruno). Zapomina się też o fakcie, że ich odkrycia - których empiryczne potwierdzenie następowało później - były rozpoczynane zgoła od założeń, które byłyby nie do pomyślenia i wyśmiane jako pseudonaukowe w dniu dzisiejszym. W każdym razie, obiektywnie rzecz biorąc, bez błądzenia i weryfikacji błędów, niemożliwy byłby rozwój nauki.

Zapomina się również - wracając do powyższego urojonego konfliktu "Kościół vs nauka" - że owi "męczennicy nauki" (pomijając wypadki faktycznego szarlatanizmu jak G. Bruno) byli najczęściej ludźmi wierzącymi (odsyłam do podręczników do filozofii, np. Tatarkiewicza i cytowanych już tekstów). Nie kwestionowali samej istoty religii, częściej deklarowali się nawet jako "lepsi wierni" od zwalczających ich czasem ludzi Kościoła. Argumenty "biblijne" były - jeśli były - wyciągane jako pretekst, albo wynikały z błędnej egzegezy (następowało to już po wybuchu jakiejś sprawy, nigdy nie było to jej przyczyną). Były to oczywiste nadużycia ludzkie i instytucjonalne - nie zaś cywilizacyjne (wielcy myśliciele i teologowie chrześcijaństwa u samego zarania zrozumieli, że Pismo Święte nie jest podręcznikiem nauk przyrodniczych; zaś metodologiczna egzegeza biblijna rozpoczęła się wraz z Richardem Simonem; znowu: "duch czasów" i przestroga przed błędem prezentyzmu). No i - jak zostało wspomniane - nigdy nie były to konflikty jednowymiarowe, gdzie Kościół Katolicki urzeczywistniając urojony spisek trzymania ciemnej masy chłopskiej w jak największej ciemnocie i uciemiężeniu, zwalcza ich niebywałe osiągnięcia na polu nauki, niosące postęp i światło uciśnionym, przebłyski przyszłego Raju na Ziemi. Tym podobne narracje, zakładające ów urojony konflikt "Kościół vs nauka", są w istocie narracją iście marksistowską (i to podlejszego sortu, gdyż najwięksi marksiści unikali tym podobnej, żenującej retoryki); nawet jeśli jest ona nieświadoma. Jest ona "owocem" pewnego "ducha czasów", który wyłania się na polu postchrześcijańskiej Europy (która to pozbawiona cywilizacji łacińskiej już od razu zaczęła się "sypać" pod naporem prymitywniejszych - i co tu ukrywać - niższych cywilizacji). Takie narracje zakładają również niedorzeczną pretensję, pośrednio podpowiadającą: "gdyby nie chrześcijaństwo, Kościół i inkwizycja - zaraz po upadku cesarstwa rzymskiego nastąpiłby wielki boom naukowy i zniknęłyby by wszystkie problemy" - właśnie: Raj na Ziemi. Konsekwencja tym podobnych argumentacji zaiste oderwana od rzeczywistości.

Właśnie: rzecz jest tu o niezaprzeczalnym fakcie, że nauka w ścisłym tego słowa znaczeniu powstała na gruncie światopoglądu chrześcijańskiego, tylko i wyłącznie na łonie wyższej od innych cywilizacji łacińskiej. Nie ma znaczenia, czy ktoś był katolikiem, czy protestantem czy też nawet niewierzącym - gdyż ta niewiara była uwarunkowana życiem w chrześcijańskim świecie; a sama deklaracja niewiary nie zmieniała natury tego człowieka. Czy chciał, czy nie - w istocie był człowiekiem-chrześcijaninem (tj. o światopoglądzie uwarunkowanym chrześcijańską wizją świata i epistemologiczną myślą cywilizacji łacińskiej jako całości). To właśnie ten ruch umysłowy w całości i ciągle bez przerwy - rzecz nieobecna w żadnej innej cywilizacji - systematycznie doprowadził do faktycznego rozwoju myśli ludzkiej, który zaowocował powstaniem nauki w ścisłym tego słowa znaczeniu.

Jest to fakt niezaprzeczalny i wyłaniający się z prostego zrozumienia historii filozofii i nauki. W jakiej innej cywilizacji powstała jakaś nowoczesna nauka, której rozwój da się zauważyć w prostej linii od starożytnych osiągnięć - rzeczywistych czy nie - ich przodków? Nie bez powodu historia cywilizacji łacińskiej - chrześcijańskiej, łączy się nierozerwalnie z historią filozofii i nauki. Bez tej pierwszej - nie ma tych drugich. Można za to pisać historię nauki nie zwracając absolutnie żadnej uwagi na historię cywilizacji: arabskiej, indiańskiej, turańskiej, chińskiej, itd. - jak gdyby nie istniały. Jednorazowe wielkie umysły tych cywilizacji, nie zastępują wielkiego ruchu umysłowego chrześcijańskiej Europy. Jak to się mówi: jedna jaskółka wiosny nie czyni.

 

*I swoją drogą pokazujący, że nawet Feyerabend nie był takim wściekłym relatywistą metodologicznym, za jakiego się podawał

 

Sprawa Galileusza bywa postrzegana jako walka samotnego, postępowego naukowca z ciemnym, ale potężnym Kościołem. Tymczasem Galileusz był wiernym synem Kościoła. Dlatego też warto postawić pytanie, czy czasami nie należy traktować go jako świętego. Chociaż miał trudności, chociaż się z tymi trudnościami musiał borykać, to jednak pozostał wierny.

 

Jednym z ciekawych punktów zapalnych, w którym wciąż ścierają się ludzie religii i nauki, jest sprawa Galileusza. Jak daleko odeszła ona od „rozumu”, mogliśmy się przekonać, gdy przed kilkoma laty wspomniał o niej Benedykt XVI1. Wówczas ściągnęło to na papieża ataki „scjentystów”. Nieco później zespół Centrum Myśli Jana Pawła II przeprowadził niewielkie badanie socjologiczne2 dotyczące świadomości współczesnych Polaków na temat procesu i śmierci włoskiego uczonego. Wyniki okazały się zaskakujące. Jak czytamy w raporcie – wśród tych, którzy sądzą, że znają temat, aż połowa twierdzi, że Galileusz zginął na stosie z wyroku Inkwizycji! Poprawną odpowiedzią na pytanie o los Galileusza było oczywiście twierdzenie, że zmarł śmiercią naturalną w areszcie domowym. Jak mocno jednak przypadek Galileusza tkwi w umysłach naszej epoki, może świadczyć fakt, że na ten historyczny temat wypowiedział się Jan Paweł II: „Począwszy od epoki oświecenia, aż do naszych czasów sprawa Galileusza stanowiła swoisty mit, który ukształtował obraz wydarzeń dość daleki od rzeczywistości. Widziana w tej perspektywie, była ona symbolem rzekomego odrzucenia przez Kościół postępu naukowego, czyli dogmatycznego «obskurantyzmu», sprzecznego z wolnym poszukiwaniem prawdy. Mit ten odegrał doniosłą rolę w kulturze: przyczynił się do utwierdzenia wielu rzetelnych ludzi nauki w przekonaniu, że duch nauki i jej etyka poszukiwania prawdy są nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Tragiczne wzajemne nieporozumienie zostało zinterpretowane jako wyraz konstytutywnej sprzeczności między nauką i wiarą. Wiedza, jaką czerpiemy z najnowszych badań historycznych, pozwala nam stwierdzić, że to bolesne nieporozumienie należy już do przeszłości. Sprawa Galileusza może także dla nas stać się lekcją, przydatną w analogicznych sytuacjach, które istnieją dziś lub mogą pojawić się w przyszłości”3.

 

Co więcej, sprawa Galileusza wydaje się być głośniejsza współcześnie niż w XVII wieku, kiedy miała miejsce. Dopiero oświecenie ze swoją silną tendencją do tworzenia historycznych mitów (choćby poruszany przeze mnie w innym tekście przykład Hypatii z Aleksadrii4) wydobyło z zapomnienia słynnego obecnie astronoma i postawiło na piedestale, na którym sam z pewnością nie chciałby się znaleźć. Ksiądz Adam Adamski, autor jedynego w Polsce opracowania myśli teologicznej Galileusza, wypowiada się o tym w słowach bardzo zdecydowanych. „Sprawa Galileusza bywa też postrzegana jako walka samotnego, postępowego naukowca z ciemnym, ale potężnym Kościołem. Tymczasem Galileusz był wiernym synem Kościoła. Dlatego też w temacie tego rozdziału znalazło się pytanie, czy czasami nie należy traktować go jako świętego. Świętego w tym sensie, że pozostał on w sumieniu wierny Kościołowi i nie chciał powodować żadnego rozłamu ani wszczynać jakiejkolwiek walki z Kościołem. Chociaż miał trudności, chociaż się z tymi trudnościami musiał borykać, to jednak pozostał wierny”5.

 

Oczywiście oprócz różnorodnych wypowiedzi apologetycznych na temat Galileusza, zarówno ze strony pisarzy i publicystów katolickich, jak i „ortodoksów” naukowości, pojawiały się też ujęcia, które próbowały zrozumieć bardziej szczegółowo kontekst wypowiedzi naukowych Galileusza, czy to przez odniesienie się do prawdziwości jego teorii, czy też przez przywołanie społecznych uwarunkowań, w jakich znajdował się ówczesny Kościół. Marksistowski romantyk, filozof Ernst Bloch, zwracał choćby uwagę na to, że jego zdaniem, jako dla filozofa, zarówno heliocentryzm, jak i geocentryzm opierają się na nierzeczywistych założeniach. Ten brak już u podstaw podważa oczywiście popularny model astronomiczny epoki klasycznej, ale także „nowoczesny” model Galileusza/Kopernika. Co należy do tych założeń? Przede wszystkim postrzeganie wszechświata jako „pustej nieruchomej przestrzeni”, które to założenie zostało zniesione przez teorię względności. Bloch jako marksista dokonywał z pomocą Galileusza swoistej relatywizacji i dehierarchizacji całej rzeczywistości materialnej, w której mamy „tylko relatywny ruch ciał wobec siebie” uzależniony „od wyboru ciała uznanego za nieruchome”. Zatem jeśli „stopień skomplikowania występujących tu obliczeń nie okazałby się taki, by wszystko wydało się niewykonalne, można by przyjąć Ziemię za nieruchomą, a Słońce jako ruchome”6.

 

Twierdzenia Blocha bez trudu można uznać za graniczącą z absurdem obronę klasycznego modelu wszechświata, do którego dodano kolejny (jeden z bardzo wielu) „epicykl”. Wywód Blocha mówi nam jednak coś więcej o dwóch zasadniczych sprawach – brzytwa Ockhama (czyli przyjęcie założenia, że najprostsze rozwiązania zawsze są prawdziwe) nie jest zasadą absolutną we współczesnej metodologii nauk, a także, że teoria naukowa, w tym przypadku astronomiczna, nie należy do dziedziny „faktów”, ale jest intelektualnym, matematycznym odzwierciedleniem wszechświata, które to odzwierciedlenie może przyjmować różnorodność modeli teoretycznych. Jak zauważył Joseph Ratzinger, konkluzja Blocha jest wręcz naiwna, ale jednak bliska prawdy. Heliocentryzm Galileusza dominuje nad teorią geocentryczną nie swoją większą odpowiedniością z prawdą obiektywną, a prostszym systemem obliczeniowym. Co ciekawe, zasada prostoty była jedną z podstaw już w klasycznym modelu wszechświata (choć nie w sposób proponowany przez Ockhama). Zasadę tę jednak permanentnie łamano wobec trudności wynikających z empirii, czyli obserwacji nieba. Oznacza to, że propozycje Kopernika i Galileusza swoje motywacje teoretyczne znajdowały w kategoriach klasycznej astronomii i do niej właśnie przynależały. Dopiero z czasem zaczęto je traktować jako odkrycia rewolucyjne. Ciekawa jest konkluzja Blocha, która bliska będzie postulatowi naukowców związanych z ruchem inteligentnego projektu mówiących o uprzywilejowanym charakterze Ziemi: „Skoro względność ruchu nie ulega żadnej wątpliwości, to humanistyczny oraz dawny chrześcijański system wartości ma co prawda nie tyle prawo do mieszania się w obliczenia astronomiczne i ich heliocentryczną wykładnię, lecz ma jednak własne metodyczne prawo zatrzymać tę Ziemię ze względu na powiązania istotne humanistycznie, i uporządkować świat wokół tego, co się na Ziemi wydarza i wydarzyło”7. Myślenie Blocha wydaje się znacznie bardziej przekonujące niż ujęcie, jakie zaproponował słynny anarchista w dziedzinie metodologii nauk. Peter Feyerabend określił słuszność postawy Kościoła wobec Galileusza przez uwypuklenie racjonalnej dbałości Rzymu o spokój ludzkich umysłów, które mogłyby zostać wzburzone „niebezpieczną nauką”. Pozostaje pytanie, czy możemy pozwolić sobie na takie koncesje wobec prawdy? Na takie instrumentalne traktowanie rozumu? Między innymi dzięki Blochowi wiemy, że prawda w nauce nie jest sprawą prostą. Wiedzieli to też ludzie późnego średniowiecza i ta ich świadomość stała się prawdopodobnie przyczyną trudności i kłopotów Galileusza.

 

C.S. Lewis w swojej znakomitej książce Odrzucony obraz8 podejmuje wątki, które już wcześniej zostały poruszone przez Ernsta Blocha – teorie astronomiczne pozostają formami przejściowymi. Znikają, gdy tylko pojawia się ktoś bardziej pomysłowy i potrafi „zachować” obserwowane zjawiska przy mniejszej niż dotychczas liczbie założeń. Pamiętajmy jednak, że nie chodzi nam o prostą wykładnię brzytwy Ockhama – teoria Einsteina ma u swych podstaw znacznie szersze pole obserwacyjne niż mieli Galileusz, czy Kopernik uzbrojeni w dość prymitywne, z naszej perspektywy, narzędzia badawcze. Wniosek Lewisa jest zasadniczy i odpowiada metodzie naukowej – „teorie naukowe (...) nie są nigdy stwierdzeniem faktu”9. Takie stanowisko przyjmował choćby Newton, który zamiast pisać „przyciąganie zmienia się odwrotnie do kwadratu odległości”, pisał „wszystko dzieje się jakby przyciąganie zmieniało się odwrotnie do kwadratu odległości”10. Różnica ta wydaje się być niezwykle istotna dla zrozumienia średniowiecznego podejścia do poznania wszechświata. Znakomicie podejście to oddają słowa stosowane przez samego Lewisa na opis klasycznej teorii wszechświata – Model lub Obraz, czyli coś, co zachowuje odpowiedniość rzeczywistości, ale tylko w określonych punktach lub „ideach”. Obrońcą Kopernika i Galileusza mógłby zostać św. Tomasz z Akwinu, który wypowiedział swoje stanowisko na temat charakteru teorii kosmicznych. „W astronomii daje się opis kół koncentrycznych i epicyklów na tej podstawie, że jeśli robi się założenie ich istnienia (hac positione facta), dostrzegalne zmysłami pozory dotyczące ruchów niebieskich mogą być zachowane. Ale nie jest to ścisły dowód (sufficienter probans), ponieważ być może (forte) dałyby się one zachować również przy odmiennym założeniu”11.

 

Powoli zaczynamy rozumieć, na czym mogła polegać różnica pomiędzy Kopernikiem, który nie wzbudzał nigdy tak wielkich kontrowersji, a Galileuszem, który w oczach wielu spłonął na stosie. Pierwszy przedstawił nową hipotezę opisu nieboskłonu, drugi był skłonny swoją hipotezę traktować jak fakt i wymagał dla niej przynależnej prawdzie czci. Trafne byłoby zatem sformułowanie zanotowane przez A.O. Barfielda – rewolucja Galileusza nie polegała na ukuciu nowej teorii niebios, ale na utworzeniu „nowej teorii o naturze teorii”12. Dziś ta „nowa” teoria wydaje się być już mocno przestarzała. Jak możemy zatem rozumieć i tłumaczyć stanowisko Kościoła wobec Galileusza? Tylko z perspektywy prawdy, do której dociera się często drogą trudną, polegającą na podważaniu tego, co w danej epoce wydaje się oczywistością i postępem. Nie chodziło zatem w przypadku Galileusza o ochronę prostych ludzi przed niebezpieczną prawdą, ale raczej o zatrzymanie zbyt pochopnego rozprzestrzeniania się hipotezy jako prawdy.

 

Nie zmienia to faktu, że Galileusza poddano procedurze procesowej. Przebiegała ona jednak w sposób, wedle naszych standardów, cywilizowany, co potwierdzają kolejne ujawniane na przestrzeni stuleci dokumenty procesowe. Syntetyczne omówienie procesu Galileusza znaleźć można choćby w książce Wyrok na Galileusza i inne mity o nauce i religii. Mit szczegółowo omawia tam Maurice A. Finocchiaro w artykule Mit 8: O tym, że Galileusz był więziony i torturowany za opowiadanie się po stronie teorii Kopernika13. Nie znajdziemy tam niestety subtelnych trudności, jakie napotkał Kościół w osobie Galileusza i w niuansach jego teorii.

 

Wiele z tego, co wciąż można przeczytać i usłyszeć o Galileo Galilei, warto by podsumować słowami przywołanego artykułu Finocchiaro: „Mity o (...) Galileuszu są zatem prawdziwymi mitami: błędnymi wyobrażeniami, które kiedyś wydawały się prawdziwe i które nadal uznają za takie ludzie słabo wykształceni i niedbali badacze”14.

 

Tomasz Rowiński

 

Za: http://www.fronda.pl...mitu,20274.html


  • 0



#89

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Procedura procesu Galileusza była bardzo cywilizowana. Dotarła aż do etapu określanego nazwą "okazanie narzędzi tortur"....


  • 0



#90

Monolith.

    ótta

  • Postów: 1248
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

AVE...

 

Taki drobny problem z tym jest, iż "nauka" chrześcijańska przez wieki polegała na powtarzaniu w kółko "Bóg tak chciał, Biblia nie kłamie" i paleniu każdego, kto twierdził inaczej. Przez taką postawę postęp naukowy w praktycznie każdej dziedzinie był zahamowany na przynajmniej 5 wieków. "Bóg tak chciał" nie jest naukowym wyjaśnieniem czegokolwiek. Nauka we współczesnej formie rozwinęła się dlatego, iż w przeciwieństwie do wiary działa zawsze. KRK nie mógł z tym walczyć, bo wraz z każdym kolejnym odkryciem rosła liczba "zadowolonych klientów". Teraz ta organizacja nie walczy z postępem naukowym metodami ze średniowiecza. Zamiast "Bóg tak chciał" jest "Bóg uważa, że to złe, i skończysz przez to w piekle". A ludzie mimo całego postępu naukowego dają się zastraszyć i zaczynają wierzyć w ten mit...

 

Jeśli to wszystko stworzył Bóg chrześcijański, i dał nam we władanie, to jakim prawem jakakolwiek religia chrześcijańska śmie hamować postęp naukowy? Gdyby Bóg istniał i faktycznie był wszechwiedzący i wszechmocny, to umieściłby stosowne ostrzeżenia. Jak na kogoś, kto chce by ludzie go słuchali Bóg ma bardzo poważne problemy z komunikacją...

Wcale nie. Nauka chrześcijańska polegała na przykład na syntezie filozofii antycznej Grecji z ideami tradycji biblijnej i katechizmem. Albo na zakładaniu uniwersytetów. Albo szkół przykościelnych, które w pewnym okresie były jedynymi ośrodkami edukacji. I nie, nie było żadnego "Bóg tak chciał". Oczywiście, sama zawartość tych nauk, spojrzenie na świat często było błędem - ale znów, nie chodzi o to, czy się mylili czy nie, tylko o sposób... zastraszyć to Ty się dałeś, masz objawy pewnego rodzaju paranoi. 

 

Ty też masz problemy z komunikacją. Znaczy, pisać Ci łatwo, ale z czytaniem gorzej, nie mówiąc o przetwarzaniu informacji. Zarzucasz brak rozwoju i manipulację, a sam masz klapki na oczach, przez które umyka Ci większość dyskusji, Wróć wolny od antychrześcijańskiej propagandy. Albo może skończ gimnazjum. Może warto jeszcze raz, na wszelki wypadek...


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 4

0 użytkowników, 4 gości oraz 0 użytkowników anonimowych