Wiadomo, że język nie jest doskonałym narzędziem do przekazywania idei, które często trudno wyrazić... Ale nie trzeba wszystkiego brać literalnie, ale trochę też odebrać to metaforycznie, intuicyjnie. Żeby wyrazić różne trudne do wypowiedzenia myśli, ludzie używają różnych pojęć mniej lub bardziej trafnych, ale przemawiających do odbiorcy- dlatego spieranie się o to, czy istnieje i jak wygląda NICOŚĆ to nonsens! To tylko jedno ogólnikowe pojęcie, bez przesady. "Nicość to coś, ale jak może być czymś, skoro nicości nie ma, to coś, co nie istnieje"- ale by to wyrazić, musiało powstac pojęcie, które by to określało, stąd wrażenie, że że pojęcie "nicość" oznacza "coś"
Nie prościej powiedzieć, że śmierć to po prostu stan, w którym przestajemy istnieć? Stan taki sam, jak przed naszym urodzeniem? [z punktu widzenia ateisty]? Bez żadnych mętnych pieniczeń o jakichś nicosciach, nieistnieniach, wiecznych ciemnościach, nieskończonych letargach itp? O_O