Ostrożnie z tym kosmosem! Foto: istock
Ostrożnie z tym kosmosem.
Socjolog Michael Schetsche nie ma wątpliwości, że kosmici kiedyś do nas zawitają. I niekoniecznie jest to dla nas dobra wiadomość.
Süddeutsche Zeitung”: Panie Schetsche, na stronie internetowej Uniwersytetu we Fryburgu przeczytać można, że pracuje pan w ”Instytucie Pogranicza Psychologii i Psychohigieny " i zajmuje się pan między innymi egzosocjologią. Tak na serio, o co w tym chodzi?
Michael Schetsche: Egzosocjologia to mało znana dyscyplina, ja nazywam ją dyscypliną na wszelki wypadek – a to dlatego, że zajmuje się ona przede wszystkim tym, co znajduje się poza Ziemią, a mimo to ma związek z ludzkością. Stawia na przykład pytania, co stałoby się z ludzkością w przypadku pierwszego kontaktu z inteligencją pozaziemską i jaki wpływ miałoby takie wydarzenie na nasz system myślenia, na nasze religie, kultury i obraz człowieka?
Pan traktuje to poważnie, nie w kategoriach żartu?
Przepraszam bardzo! Od dobrych 20 lat ustalenia w zakresie astrofizyki i astrobiologii wskazują, że życie rozwinęło się nie tylko na Ziemi, ale też w innych miejscach wszechświata. Wiemy, że tylko w naszej galaktyce istnieje od 100 do 200 miliardów planet, z czego może pięć procent leży w tak zwanej ekosferze, czyli poruszają się w takiej odległości od Słońca, która wedle naszych wyobrażeń umożliwia warunki przyjazne życiu. Dzięki biologii wiemy także, jak szybko po powstaniu naszej planety rozwinęło się na niej życie.
A zatem za bardziej prawdopodobne uważa pan, że kiedyś znajdziemy życie pozaziemskie, niż to, że go nie znajdziemy?
Jestem raczej pewny, że je znajdziemy. Jego proste formy być może nawet w naszym systemie słonecznym. Na księżycach Jowisza i Saturna panują warunki, co do których można powiedzieć, że proste, jednokomórkowe formy życia jakiegoś rodzaju mogłyby się tam rozwinąć. Być może również na Marsie znajdziemy takie pozostałości, względnie – przy bliższym zbadaniu – skamieniałości. Pytanie brzmi jednak, czy takie życie miałoby tendencję do rozwinięcia się w formę inteligentną? Z własną cywilizacją, być może zainteresowaną nawiązaniem kontaktu? Nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić, ale też nie możemy tego wykluczyć. Przy obecnym stanie wiedzy nie powinniśmy tego robić, bo byłaby to głupota.
Ale czy nie mamy dość problemów tu na Ziemi z codziennym współistnieniem?
Oczywiście, że mamy dość problemów na Ziemi. Jednak centralny argument uzasadniający nasze badania brzmi: jeśli istnieje inteligentne życie pozaziemskie, być może kiedyś zostaniemy z nim skonfrontowani. Kiedy do tego dojdzie – w jaki by to nie było sposób – będzie to z pewnością jedno z najbardziej decydujących wydarzeń w historii ludzkości. Chodzi o pewność, że nie jesteśmy sami, że istnieje jeszcze inna rasa, być może nawet znacznie bardziej od nas rozwinięta. W egzosocjologii jesteśmy pewni, że w przypadku wydarzeń takich jak pierwszy kontakt ludzkości z obcą inteligencją, skutki psychosocjologiczne byłyby ogromne i z tego właśnie powodu nie powinniśmy ignorować takich scenariuszy.
Czego dokładnie może nas dziś nauczyć zajęcie się ”maksymalnymi obcymi” – jak ich pan nazywa?
Pojęcie to wywodzi się z teorii zachowania, w której chodzi o pytanie: co, jeśli postać, z którą zostaję skonfrontowany, jest maksymalnie obca? Na przykład nie jest człowiekiem, ale przedstawicielem obcej rasy? W klasycznej socjologii rozróżnia się dwie koncepcje: obcości kulturowej i społecznej. Ja jednak już przed laty zauważyłem, że poza obcym kulturowo mamy jeszcze maksymalnego obcego, czyli aktora nie będącego człowiekiem. Tym aktorem może być zwierzę, robot albo sztuczna inteligencja oparta o sieć. W przyszłości zapewne będziemy mieć wiele do czynienia z aktorami nie będącymi ludźmi. Na przykład za 10, 20 lat systemy sztucznej inteligencji staną się w naszej codzienności normą.
Czy zajmowanie się maksymalnymi obcymi nie prowadzi nas w końcu do samych siebie, ponieważ przeglądamy się przy tym jak w lustrze?
Oczywiście. Jeśli zastanowimy się, jakie mamy wyobrażenia pozaziemskich form życia i jak wyobrażamy sobie kosmitów – czy tak jak w ”Gwiezdnych wojnach”? – to mamy tu czystą funkcję zwierciadła. Mieliśmy z tym do czynienia już w czasach antycznych. Autorzy sprzed 2500 lat pytali się, jakie istoty zamieszkują Słońce albo Księżyc. Ale czym innym jest wyobrażanie sobie, jakie mogą być te istoty, a czym innym pytanie, jakie skutki miałoby prawdziwe spotkanie z nimi. W drugim przypadku bowiem mamy aktora z własnymi ideami i motywami, nieskończenie trudnymi do przewidzenia.
Jak wyobraża sobie pan pozaziemskie formy życia? Raczej nie będą to małe zielone ludziki?
Nie sądzę, byśmy to my znaleźli kosmitów – raczej to my zostaniemy znalezieni. Moim zdaniem do pierwszego kontaktu dojdzie względnie niedaleko, a więc w naszym Układzie Słonecznym.
I jak będzie on wyglądał? Czy będzie to na przykład sygnał radiowy?
Może być bardzo różne. Istnieje wiele scenariuszy pierwszego kontaktu. Na przykład odbieramy wiadomość, która potrzebowała tysięcy lat, by do nas dotrzeć. Uważam to za mało prawdopodobne. Bardziej realistyczny wydaje mi się pozaziemski artefakt. Scenariusz rodem z filmów science fiction, czyli że na Ziemi ląduje 25 różnych statków kosmicznych, traktuję jako nierealistyczny. To byłby już akt agresji.
Co stałoby się, gdyby doszło do tego, co pan przewiduje?
Jeśli naprawdę stałoby się tak, że zostalibyśmy znalezieni przez inteligencję pozaziemską, nie wyszłoby to ludzkości na dobre.
Co to oznacza?
W pełni nie da się tego przewidzieć. Zależałoby to zapewne od tego, czy znaleziony artefakt byłby martwym obiektem, czy komunikującym się. Czy znaleziono by go blisko Ziemi, czy poza Układem Słonecznym. Czy byłoby to coś biologicznego, czy też sztuczna inteligencja. Jedno jest pewne: człowiek nie lubi postrzegać siebie w pozycji słabszego.
Jaki mamy z tym problem?
Dowód na istnienie pozaziemskiej inteligencji, być może znacznie bardziej rozwiniętej od nas, i to już od tysięcy lat, stanowiłby dla ludzi narcystyczną zniewagę. Zostalibyśmy zmuszeni do głębokiego przemyślenia całego naszego światopoglądu, co miałoby konsekwencje dla wszystkich podsystemów na Ziemi. Jedne religie lepiej poradziłyby sobie z kosmitami niż inne, ale kolejne pytanie brzmi: co w wyniku pierwszego kontaktu stałoby się z naszym systemem politycznym? Obecnie opiera się on na idei suwerenności państw narodowych. Jednak w chwili, w której zostalibyśmy skonfrontowani z siłą przeważającą nad nami technologicznie, zdolną w każdej chwili zrealizować swoje interesy względem nas, wówczas owa suwerenność stanęłaby pod znakiem zapytania.
Przestałaby istnieć.
Właśnie. Państwa przestałyby być wiarygodne, jeśli wiedzielibyśmy, że istnieje rasa mogąca jednym naciśnięciem przycisku zniszczyć cały kontynent. Także system gospodarczy pogrążyłby się w chaosie. Gdyby znalezisko po obcych wyposażone było w pozaziemską technologię, zainteresowałyby się tym globalne koncerny. Co z kolei oznacza, że także w tej dziedzinie zaszłyby zmiany. Dochodzi do tego trzeci punkt. Nie wiemy wprawdzie, jakie skutki psychosocjologiczne miałby taki pierwszy kontakt, ale jedno jest pewne: już samo wyobrażenie takiej możliwości bardzo silnie niepokoi wielu ludzi. A to może mieć poważne konsekwencje.
Kiedy tak to pan przedstawia, człowiek odnosi wrażenie, że pierwszy kontakt musi skończyć się dystopią.
Nie, proszę mnie źle nie zrozumieć. Futurologia nie twierdzi: jesteśmy jasnowidzami ze szklaną kulą i wiemy, jak wyglądać będzie przyszłość. Futurologia mówi: opracowujemy rozmaite możliwe scenariusze w oparciu o analogie i naszą obecną wiedzę.
Dlaczego tak wielu ludzi boi się kosmitów?
Bo są niesamowici. Znamy to na co dzień: ludzie albo zdarzenia, których nie potrafimy przyporządkować i ocenić sprawiają, że budzą się w nas nieprzyjemne uczucia. Z punktu widzenia ewolucji to korzystny mechanizm, bo w takich sytuacjach stajemy się szczególnie czujni. Do tego dochodzi zapewne kolejny czynnik: wszyscy jesteśmy dziećmi swoich czasów i dorastaliśmy czytając określone książki i oglądając określone filmy. Jeśli przyjrzeć się historii filmów science fiction zauważymy, że zawsze występują tam fale dobrych i złych kosmitów. To znaczy, że rzadko są oni przestawiani neutralnie. Albo są przesłodcy – tak jak E.T – albo śmiertelnie niebezpieczni i pragną nas unicestwić. A jeśli ktoś dorastał w czasach, kiedy kosmici byli wyjątkowo podli, przenosi się to także na nasze emocje.
Jaki obraz obcych był w modzie w pana czasach?
Do pierwszych filmów tego gatunku, jakie obejrzałem, zaliczały się ”Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Spielberga. Na początku jest dość niesamowicie, ale koniec końców wszystko kończy się dobrze, ponieważ kosmici okazują się miłymi ludzikami. Oczywiście jako naukowiec muszę to rozgraniczyć. Ludzie często tego nie rozumieją. Wciąż słyszę: ”Musi pan marzyć o spotkaniu kosmity!”.
A tak nie jest?
Nie, wręcz przeciwnie! Absolutnie nie chcę spotkać żadnego obcego! I mam nadzieję, że ewentualny pierwszy kontakt z nimi będzie mieć miejsce najwcześniej za sto lat.
Dlaczego? Naprawdę się pan boi?
I tak, i nie. Strach jest naturalny w przypadku konfrontacji z nieznanym. Przede wszystkim jednak boję się tego, jak zareaguje ludzkość. W futurologii funkcjonuje koncepcja błędu, który ludzkość popełnić może tylko raz. Na przykład wypuszczając do środowiska broń biologiczną. Być może jednak także w komunikacji z obcą cywilizacją jest błąd, który popełnić możemy tylko raz, ponieważ zostaniemy zniszczeni. Ponadto obawiam się o stan świata – jeśli dojdzie kolejny czynnik destabilizujący, będziemy mieć prawdziwe problemy.
W jakim sensie?
Nie wierzę, by na przykład talibowie albo ISIS złożyli broń tylko dlatego że odkryjemy pozaziemską inteligencję. Sądzę raczej, że pojawią się nowe powody do wojny i terroru. Proszę sobie wyobrazić, że pozaziemski artefakt zostaje znaleziony gdzieś na pustyni. To oczywiste, że różne siły będą starały się sobie taki artefakt przywłaszczyć.
Teraz i mi zaczyna się robić nieprzyjemnie.
Proszę się pocieszyć myślą, że wszystko to są – póki co – rozważania hipotetyczne.
A co zrobiłby pan, gdyby jutro natknął się na inteligencję pozaziemską?
Gdybym miał takiego pecha i to na mnie by trafiło, że stanąłbym twarzą w twarz z obcymi, wówczas wyszedłbym z założenia, że ta pozaziemska inteligencja skądś przybyła – ponieważ my nie potrafimy podróżować do gwiazd. Z czego wynika, że inteligencja ta przewyższa nas technicznie, a może także kulturowo. W takiej sytuacji lepiej poczekać na ich ruch.
http://strefatajemni...kosmosem/nx2vjs