W końcu nadszedł czas, kiedy mój rocznik przygotowywał się do bierzmowania. Ja również, ale nie dlatego, że miałem silną potrzebę, ale dlatego, że inni to i ja też, a to bez tego nie będzie ślubu kościelnego i tak dalej. Presją środowiska się nie przejmowałem, bo akurat to nie jest dla mnie istotne. Strasznie narzekałem, zwłaszcza na moją parafię, bo słyszałem ciągle, że w innych nie trzeba chodzić na różańce i tak dalej, a u nas to ciągle w Kościele, w każdym miesiącu coś nowego się znajdzie. No, ale dobra, robię to, głównie na odwal, żeby był wpis, parę oszustw też się znalazło. Szczerze powiedziawszy już miałem się wypisywać, bo raz, że zmarnowany sakrament już takim pozostanie, a dwa, przecież nie będę działał wbrew sobie, prawda? Miałem także wiele wątpliwości, zwłaszcza przez to forum, a to krucjaty, a to palenie czarownic, złodzieje w sutannach i tak dalej.. Ale o tym za chwilę. Muszę się szczegółowo rozpisać, aby to wszystko miało sens.
Właśnie mieliśmy rekolekcje, od piątku do niedzieli. Miałem straszliwy opór, bo a to dużo ludzi, których nie lubię, a to brak telefonów, a to brak internetu. Uważałem, że to będzie strata czasu, tylko sobie weekend zmarnuję; ogólnie rzecz biorąc większość z nas jechała ciągle po Kościele, po księdzu, że czemu tego wszystkiego tak dużo (różańce, roraty i tak dalej), dużo miało opór, mało komu się chciało jechać. Pierwszy dzień, piątek. Przyjechaliśmy na wieczór, wszyscy zmęczeni, a to chcą jeszcze, żebyśmy śpiewali jakieś nudne pieśni religijne, o matko, ja chcę do domu. Jeszcze dwie godziny Drogi Krzyżowej w okół miejscowości, wróciliśmy gdzieś o 0:00 do szkoły, nóg nie czułem. Jeszcze słabo się zaopatrzyłem, miałem tylko poduszkę, do tego lipną i kari-matę, praktycznie wcale nie spałem, okropnie się męczyłem.
O poranku oczywiście na początku modlitwa - Jutrznia; później znowu śpiewanie "z tą irytującą babką", oczywiście Msza i nudy, łe. No, ale dobra, ciekawiej się zaczęło dopiero o 19, kiedy mieliśmy zabawy na zewnątrz, świetnie spędzone 2 godziny
Lecz najwspanialsze dwie-trzy (straciłem wtedy rachubę, później o tym wspomnę) godziny mego życia zaczęły się o 21. Co to jest Adoracja Najświętszego Sakramentu myślę. Pewnie będziemy klęczeć dwie godziny przy Monstrancji, będą jakieś śpiewy, modlitwy i bolące kolana. O niee. To było najbardziej magiczne wydarzenie w moim życiu. Rozpoczęliśmy modlitwą o wezwanie Ducha Świętego i najróżniejszych postaci niebiańskich. Ojciec (ksiądz) poprosił o to, abyśmy się skupili na słuchaniu Słowa Bożego, bo jest to bardzo istotne, usłyszeliśmy przypowieść o kobiecie cierpiącej na krwotok . I teraz nie wiem czy to nie była szatańska sztuczka, prawdopodobnie, gdyż przydarzyło się to wielu osobom. Otóż nagle zachciało mi się strasznie spać, zamykały mi się co chwile oczy, z trudem mogłem się skupić na słuchaniu. Ale zwalczyłem to, a raczej Bóg we mnie to zwalczył, obdarował mnie skupieniem, abym mógł idealnie przeżyć tą Adorację, zresztą nie wiem czemu, ale strasznie tego pragnąłem.
Wreszcie nadszedł moment kulminacyjny wszystkiego, i Adoracji i Rekolekcji i Bierzmowania i Mojego Życia Duchowego, a wręcz mego całego życia. Mieliśmy wszyscy możliwość dotknąć welonu od Monstrancji niczym, a raczej identycznie jak kobieta cierpiąca na krwotok dotknęła frędzli płaszcza Jezusa. Słyszałem, że dzieją się podczas tego cuda, ale byłem neutralnie nastawiony. Do czasu.
Pierwsze osoby nic, podchodzą sobie spokojnie i odchodzą spokojnie i ja siedzę spokojnie. Wreszcie podchodzi moja koleżanka (akurat także uczęszcza ze mną do szkoły ; powiem Wam szczerze, nie wiem czy ma to wpływ, choć pewnie ma, ale nie znam chyba bardziej pobożnej dziewczyny, to, że jest taka wierząca, czysta, to mi bardzo imponuje. Nie mam prawa mówić o jej świadectwie (pozostaje to tylko w grupie), ale powiem Wam, że droga do Boga może być bardzo wyboista, sporo przeżyła, wygrała walkę o wolność ) klęczy przed Monstrancją.
Akurat na nią nie patrzyłem bezpośrednio, bo siedziałem z innej strony, zasłaniali mi ludzie, ale słyszałem jak się przewróciła, widziałem tylko część jej ciała. To jest tak zwany spoczynek, czy zaśnięcie w Duchu Świętym; jesteś tego świadomy, ale zgodnie z Twą wolą rozmawiasz z Duchem Świętym, On może także poruszać Twym ciałem (ona akurat mówiła, że przesuną lekko jej głowę). Opisywała ona to tak, że jakby wpadła w czyjeś ramiona Akurat nie chciałem jej męczyć, będę musiał z nią jeszcze o tym porozmawiać, bo bardzo mnie to fascynuje.
To było dla mnie przerażające, nie tylko dla mnie, pamiętam, że dostałem drgawek, moja siostra cioteczna także, jak zaczęły wyć z koleżanką. To mi, "niewiernemu Tomaszowi" wystarczyło, aby całkowicie uwierzyć, już nie mam wątpliwości. Nikt nie śpieszył się, aby jej pomóc, bo wiadomo, że była w rękach Boga Dopiero po kilku minutach jeden z kapłanów podszedł, zaczął się modlić.
Po jakichś 10 minutach wstała i poszła normalnie do swej ławki. Heh, co ciekawe jeszcze 14 razy w ławce w ciągu kilkudziesięciu minut także miała spoczynek Gada, gada i buch, "nieprzytomna" Wierzę także, że ta liczba nie jest przypadkowa - 14 Stacji Drogi Krzyżowej; Miała także dzisiaj jeden spoczynek, po przyjęciu Komunii Świętej. Wracając do mnie, jak wspomniałem byłem przerażony. Ale ja musiałem, chciałem tego najbardziej na świecie; chciałem żyć w Chrystusie, oczyścić się ze swoich grzechów, odzyskać wiarę.
W końcu z siostrą i znajomymi poszliśmy do kolejki. Mnóstwo osób płakało, to było niesamowite, jak płakali nawet chłopaki. W czasie czekania, jeszcze podeszły dwie dziewczyny, które momentalnie zaczęły rozpaczać, a wcześniej nie zdradzały takich objawów. Tak w nawiasie, tylko te dwie dziewczyny płakały przy Monstrancji, reszta prawdopodobnie, że ujrzała Żywą Moc Boga
Nie wiem dlaczego, ale Komunia Święta też jest Ciałem Chrystusa, i ona nigdy nie wzbudza takich emocji, czy takich zjawisk, tymczasem to było tak niesamowite. Trochę się naczekałem i naklęczałem (czas nie grał dla mnie roli, byłem przekonany, że dla spotkania z Nim mogę klęczeć i do rana). Strach pokonała wiara; poza tym zdrowy rozsądek - Boga mojego będę się bał? Także pieśń, najbardziej kojąca na świecie - "Nic, nie musisz mówić nic; odpocznij we mnie, czuj się bezpiecznie..." - magiczna.
Jak Jego, to czy mogę być w ogóle bezpieczny na tym świecie? Osobiście akurat nie doznałem, żadnych materialnych zjawisk - to Bóg wybiera kto ich doświadczy, nie oznacza to jednak, że spotkanie jest nieudane, czy nie otrzymasz łask.
Jednak doznałem także jak większość duchowych, niezwykłych przeżyć. W końcu spotkałem się z Bogiem Tak naprawdę, mimo, że jestem katolikiem prawie od urodzenia, teraz czuję prawdziwe odrodzenie; to, że dopiero teraz uwierzyłem w Boga, tak mocno, że jest to niepojęte. Czułem się taki właśnie jak w piosence, bezpieczny, spokojny; czułem niesamowite ukojenie, to, że Bóg istnieje. A także zamknąłem oczy, przeniosłem się w kompletnie inny świat; widziałem cudowną biel. Nadszedł jednak czas, kiedy już prawie zemdlałem, miałem straszne zawroty głowy, wtedy puściłem welon, powoli otworzyły mi się oczy, jakbym wracał nimi z daleka; szczerze to z jednej strony czułem się dobrze, ze spotkania z Bogiem, z drugiej jednak, ten Majestat jest tak potężny, że od razu rozbolał mnie brzuch; jak pijany szedłem do ławki.
Jeszcze godzinę po skończeniu się Adoracji we mnie trzęsło, chodziłem jakbym miał zaraz zemdleć. Ale ta noc była cudowna Mimo, że spałem na takim twardym podłożu usnąłem parenaście minut po położeniu się, sen był leciutki, przyjemny, wstałem dopiero rano, wypoczęty i pozytywnie nastawiony do życia
A niedziela także była cudowna, zmieniło się moje nastawienie co do niektórych, nie chciałem już żadnych konfliktów, ową irytującą dziewczynę od muzyki także polubiłem i już mnie nie irytowała, po prostu całkiem inne spojrzenie na cały świat, na wszystko. Dobre spojrzenie.
Niesamowite jest też to, że większość przeszła wielką wewnętrzną zasadę. Jednak ludzie po których się tego spodziewałem, nie doznali tego, wyznali to na tak zwanej "godzinie świadectw". Trudno, nie mnie to oceniać, mogę tylko współczuć im, oraz tym, którzy wykręcili się, stracili bardzo wiele, najważniejszą rzecz w tym bierzmowaniu - spotkanie z prawdziwym, żywym Bogiem.
Osobiście tego nie żałuję, bardzo się cieszę, że to przeżyłem, mnóstwo osób, które były negatywnie nastawione na początku również nie wierzyły w to, co mówiły wcześniej. Także moja inna koleżanka, która akurat ze mną siedziała na Adoracji; miała w ową sobotę urodziny. Była całkowicie anty. Na facebooku, w czwartek napisała, że to będą najgorsze dni jej życia; jej 18-stka będzie zmarnowana.
Teraz mówi kompletnie co innego, tak jechała w piątek na Kościół, po co to wszystko, po co te rekolekcje. A na Adoracji od początku sama płakała, nawet jak nic się jeszcze nie działo, wierzę, że Chrystus już w niej działał. Teraz mówi, że to były cudowne dni.
Teraz to i ja chciałbym mieć taką 18-stkę Cóż mogę jeszcze powiedzieć, teraz należy czekać na łaski, które mogą objawić się nie wiadomo kiedy oraz przygotowywać się jak najlepiej do przyjęcia Ducha Świętego, który obdaruje nas jeszcze większą ilością niesamowitych łask
Polecam Wam wszystkim przynajmniej Adorację, choć najlepsze byłyby rekolekcje kilkudniowe, aby móc się do tego przygotować. Na początku będzie tragicznie, ale nie początek jest ważny, ani środek; ważne, aby tak jak i w tym przypadku finał był niesamowity
Wierzę, że i ateista mógłby się nawrócić, gdyby chciał; idealna rzecz dla wątpiących, wierzę, że już pierwsza osoba w spoczynku odbuduje w Was wiarę, tak jak było to ze mną, i w sumie mnóstwem osób, które do tej pory Boga i owe przygotowanie to przyjęcia sakramentu Bierzmowania traktowały olewkowo - zaliczyć i zapomnieć.
Dziękuję, że mogłem się z Wami tym wszystkim podzielić
Użytkownik WithinTemptation edytował ten post 15.04.2012 - 16:52