Cóż, odczytałam to co sam napisałeś.
Być może to składniowo źle wyszło. Używając słowa "nasza" chciałem powiedzieć wiara chrześcijańska. Ale nie chodziło mi o Ciebie, tylko o ludzi wierzących w Chrystusa. Inaczej tego nie potrafię wytłuaczyć.
Tak ... siwowłosy starzec na chmurce w otoczeniu cherubinków patrzący na nas z malowideł, rzeźb.
Twoje pojmowanie. My ludzie jesteśmy zbyt ograniczeni, aby opisać piękno Boga. Postać starca z siwą brodą, wzięła się z Jego wieczności, a także dlatego, że potrafi osądzać sprawiedliwie, niczym starzec z duuużym bagażem doświadczeń.
Wiem e Ziemia nie jest stabilna, nie ma żadnej pewnej rzeczy oprócz tego że kiedyś zejdziemy z tego świata, lecz moje pojmowanie Boga nie kończy się na Ziemi, gdy oglądam zdjęcia galaktyk po prostu wiem że istnieje Bóg.
Dokładnie, ten nieskończony Wszechświat.. Miliardy galaktyk i tak dalej.. Coś tak ogromnego, pięknego, że nawet nie ma sensu myśleć, aby to wszystko zobaczyć. Mamy podobne wrażenia, że Boga, Jego dzieło możemy zobaczyć w każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy, lecz nasze pojmowanie dalej lekko się rozdwaja
Nie nazwę Cie sekciarzem, ale mnie możecie nazwać spiskowcem gdy powiem, że jest to wszystko by kontrolować masy, by nie zastanawiać się nad niczym, tylko żeby po prostu wegetować.
Właśnie, jak to opisał w swym sonecie Mikołaj Sęp Szarzyński, "O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem". Świat jest też przeciwko nam; materia chce nas opętać. Żywimy się strąkami, niczym Syn Marnotrawny, które dają nam chwilowe zaspokojenie, choć niepełne. Prawdziwy pokarm otrzymujemy od Pana. Nie żebym mówił, że wszystko na Ziemi jest złe, bo to było by bez sensu, ale po prostu, właśnie musimy z tym walczyć, aby jak to powiedziałeś życie nie było dla nas tylko wegetacją; sprawianiem sobie przyjemności i tak dalej.
A czy religia nie zabija indywidualności, narzucając jedyny słuszny światopogląd?
Praca jest dla Ciebie niezbędna do przeżycia (choć są i pasożyty, które nie muszą się tym wyręczać) w tym świecie; do religii nikt Cię nie przymusza.
Zabija. Każda organizacja do której się przyłączam nam coś narzuca. Wiara jest wolna, religie same się ograniczają. Tylko zauważ, że każdy człowiek jest tylko trybikiem wielkie maszyny która tak na prawdę nie działa na korzyść ludzkości lecz na korzyść tych wyżej.
Nie wiem jak jest w Twoim przypadku Aequitas, ale ja dopiero teraz, tak naprawdę szczerze przyłączając się autentycznie do Kościoła poznałem wolność. Wcześniej chciałem sobie uświadomić, że i bez tego mogę sobie wierzyć, ale no właśnie. Prawie doszło do tego, że rzuciłem w cholerę bierzmowanie, chciałem żyć po swojemu, bez Boga. No i przez pewien czas żyłem; rzucając tylko egoistyczne oskarżenia, czemu mi jest tak źle. I zatracając się w grzechu, upodlając się w swoich oczach, tracąc wartość jako człowiek, stając się prawie jak zwierzę.
Tutaj krótki komentarz tylko dorzucę, ludzie czasami zapominają o co tak na prawdę w tym wszystkim chodzi.
Moi drodzy, bo Wy tak naprawdę tego nie rozumiecie. Traktujecie Kościół, jako tylko pustą tradycję. I po części muszę przyznać rację, bo część osób chyba tylko dlatego uczestniczy we Mszy. Już miałem nadzieję, że po niedawnej śmierci mojej babci, w mojej mamie coś drgnie. Było miłe zaskoczenie na początku, ale entuzjazm już chyba upadł. Rodzina widzi we mnie pewną zmianę; ale no właśnie jakoś nikogo to nie rusza. Widzę choćby u nich coś takiego jakby chodzili do Kościoła, ale traktowali Boga jakoś tak automatycznie.
Użytkownik WithinTemptation edytował ten post 21.04.2012 - 11:52