Twoje wywody są tak żałosne, że aż śmieszne.
Przez krótką chwilę wydawało mi się, że to
@Antychryst strzelił dwa posty pod rząd, ale zaraz potem zauważyłem, że to nasz nieoceniony
@Torek postanowił wtrącić swoje trzy grosze
. Znalazłeś już dowody na dziejowy spisek ewangeliczny, że do mnie uderzasz?
Nie, na pewno.
Oczywiście, że na pewno. Zawsze ceniłem jakość zamiast ilości i jestem w głębi duszy przekonany, że osoby wysoko postawione w różnych Kościołach czy innych związkach wyznaniowych mają tożsame zdanie.
Przyrównanie powieści do Bibli. Nawet nie analogiczne. Gdzie ty tu masz intepretację autorów Bibli?
Analogia jest nieprecyzyjna, ale trafna - autor (Conrad) doprecyzował interpretację swojego dzieła (
Lord Jim) czytelniczce, która zinterpretowała ją źle (pewna Włoszka). Tak samo autor Biblii, którym jest Kościół, dokonuje na przestrzeni dziejów interpretacji swojego dzieła. To tak jak muzułmanie interpretują Koran, a mormoni swoje księgi. Poza tym, już wrzuciłem cytat z 2 Listu świętego Piotra o tzw. samodzielnej interpretacji Biblii. Coś na to odpowiesz?
Chyba każdy może interpretować, a nie mieć wyłączność na interpretowanie.
Oczywiście, że każdy może interpretować. Powstaje tylko kwestia wiary. Interpretując, no nie wiem,
Władcę Pierścieni, mogę go sobie odczytać jak mi się podoba. Jednocześnie, przynajmniej ja, wolę nie zdawać się na swój osąd, tylko sięgnąć do opinii autora na temat jego własnego dzieła (w tym wypadku do
Listów Tolkiena, na przykład). Wtedy mam jego pełny obraz, a nie przefiltrowany przez moje subiektywne odczucia.
Bo Bóg chrześcijański lepszy... Jak widać nie rozumiesz tego, w co on wierzy.
Ufam, że
@Antychryst jest w stanie sam wyprodukować jakąś apologię swojej wiary, bez Twojej pomocy...
@AntychrystPewnie ze nie potrzebuje, z tym że to nie są żadne kłamstwa, takich wydarzeń jak noc św. Bartłomieja KK nie zdoła już się wyprzeć.
Czytając to poczułem się jakbym walnął w ścianę niechęci i tłumionego żalu... Noc świętego Bartłomieja miała bardzo mało wspólnego z religią, podobnie jak wyprawy krzyżowe. Jeśli ktoś przestaje wierzyć z powodu tego, że zachłysnął się odpowiednio zeserwowanymi faktami i półfaktami właśnie w takiej postaci ("Kościół katolicki mordował protestantów i organizował krucjaty, bo był chciwy władzy, inkwizycja, stosy, hurr durr!") i jeszcze jest z tego zadowolony, to jego tzw. wiara bardzo mi śmierdzi zwyczajną fasadą. Dla człowieka normalne jest raczej bronienie tego kim jest, a nie przypadkowe kolekcjonowanie quasiiinformacji przeczących właśnie temu.
Tak jest, choć nie wiemy czy cyklicznie się nie odradza
Zgoda. Choć na cykl rozszerzenia-zapaści nie ma dowodów.
Poza tym nie jest ograniczony czasoprzestrzenią , jakoś wciąż się rozszerza, i to on daje jej możliwośc zaistnienia
To też nie do końca wiadomo kosztem
czego się kosmos rozszerza.
A co Ty dostałeś od swojego boga?
Nie wiem dlaczego wszyscy wokół zawsze zakładają, że jeśli ktoś broni chrześcijaństwa to koniecznie musi być wierzący, a najlepiej od razu chrześcijaninem
. Ciekawa sprawa.
Nie ma tutaj juz miejsca dla starszego pana ukrytego za chmurą, patrzącego na wszystko co robimy.
No naprawdę wydaje Ci się, że chrześcijaństwo wyznaje brodatego pana na chmurce? Oddziel wiarę, nie wiem, ludową czy powszechne wyobrażenia od teologii danego wyznania.
Ja bym raczej lipnym nazwał boga który odebrał mojemu przyjacielowi matkę. Poczciwa kobiecina, naprawdę głęboko wierząca i praktykująca, co niedzielę w kościele, w domu modlitwy, obrazy święte. Co dostała w zamian? Nowotwór piersi i męczącą śmierć na oczach rodziny, na dwa dni przed świętami bożego narodzenia. Gdzie on wtedy był?
Determinizm jest najszkodliwszym przekonaniem, jakie panowało w wieku XX i przesączyło się do wieku XXI. To nie działa w ten sposób. Bóg nie ingeruje w ludzkie życia w ten sposób. Takie chwyty emocjonalne dobrze wyglądają na papierze, czy też w sieci, ale to nie jest rozmowa oparta na faktach, tylko na emocjach, jest nieracjonalna. Coś komuś w życiu nie wyszło, ktoś umarł, ktoś cierpiał, ktoś zginął - czy każdorazowo taki fakt miałby być negacją istnienia siły wyższej?
A co jeśli bogów jest wielu, co jeśli mitologia jest prawdziwa? Co wtedy?
Czyja mitologia.
Jeśli wszechświatów jest wiele to i tak interesuje mnie tylko mój, bo to w nim żyję i jego prawa mnie dotyczą, pozostałe nie
A gdybyś, czysto hipotetycznie, mógł przenosić się pomiędzy wszechświatami równoległymi? Załóżmy, że prawa fizyki w nich obowiązujące są tożsame z naszymi.
Idąc Twoim tokiem rozumowania, domyślam się że wierzysz w gigantycznego człowieka siedzącego w ukryciu gdzieś na krańcu wszechświata?
Celne
. Tak inteligentna riposta domaga się poważnej odpowiedzi. Piszę to bez ironii. Otóż, jeśli Bóg powiedział, że stworzy człowieka na obraz swój i swoje podobieństwo, to wierzę, że chodziło tu o to, że człowiek otrzymał wolną wolę, uczucia, rozum, oraz co najważniejsze możliwość stwarzania - w jakimś swoim skromnym zakresie. Nie chodzi o to, że Bóg faktycznie ma ludzką postać i żyje sobie na jakiejś planecie we wszechświecie - a z drugiej strony, Bóg stał się przecież człowiekiem, czy nie tak? Z zastosowaniem tutaj wszechświata w miejsce Boga jest o tyle problem, że wszechświat (chyba) nie myśli, nie odczuwa i niczego nie planuje - taki jest więc według Ciebie człowiek?
Z jednego prostego powodu - po odejściu od KK nie widzę żadnego sensownego dowodu ani nawet powodu dla kórego bóg w takiej formie musiałby w ogóle istnieć
A co z kwestią praprzyczyny wszystkich rzeczy, która greckich, pogańskich filozofów prowadziła do teizmu (Arystoteles np.)?
Ja bym powiedział że jesteśmy raczej cząsteczką boga, wyróżnioną bo obdarzoną świadomością, mogącą obserwować go od środka. Coś jak byś patrzył na siebie z punktu widzenia atomu tworzacego jakąś część Twojego ciała.
Jaki to miałoby mieć praktyczny cel? Skoro jesteśmy cząstkami bóstwa, to tak naprawdę jesteśmy ze sobą tożsami, nasza indywidualność to fikcja, to działanie nie ma przyczyn. Samoadoracja, bóg-narcyz?
Uważam że Kościół na przestrzeni wieków tylko hamował postęp ludzkości, czy to duchowy czy techniczny. Weźmy pod uwagę fakt że sam Kopernik czekał do śmierci z ogłoszeniem swojej teorii a kościół dopiero wiele lat później pozwolił na to żeby to jednak ziemia obiegała słońce. Ludzie byli zwyczajnie zmuszani do zmiany swoich poglądów pod groźbą śmierci czy wygnania.
*przeciera ze znużeniem twarz* Ech... Szkodliwa propaganda.
Jest to naprawdę bardzo prymitywne.
A w życiu. Jeśli wierzy się w życie po śmierci to staje się to sprawą kluczową.
Teraz wyobraź sobie jakie znaczenie to może mieć dla wszechświata, a przypominam że w kosmicznej skali jesteśmy bardzo blisko ślimaków, coś jak starsi bracia.
To jesteśmy wyróżnieni czy nie?