skąd wiesz, że nie skończysz jak Hiob?
Skąd wiesz, że twój miłosierny bóg, aby sprawdzić sobie, czy na pewno mocno wierzysz, nie wyrżnie ci w pień rodziny i nie ześle na ciebie różnych chorób?
Ujmę to tak: jestem misantropem, ale nawet dla mnie stwierdzenie, że absolutnie każdy człowiek jest przesiąknięty złem jest grubą przesadą. A jak się doda, że każdy człowiek jest na tyle głupi, że nie potrafi z tego wyjść bez niewidzialnego przyjaciela w niebie... Nie, ja z tego wagonika wysiadam. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że do rozwoju moralności bóg jest niepotrzebny, a czasem nawet przeszkadza (vide fakt, że bodaj do lat 70.tych KK propagował antysemityzm).(...)Każdy czlowiek jest skażony grzechem, pokusa i grzech będzie mu towarzyszyl przez cale życie. Ale wlasnie dlatego zostal ustanowiony przez Chrystusa w dniu Paschy sakrament pokuty i pojednania.
przyjmijmy, że mowa o alkoholizmie. Chociaż to akurat bez znaczenia, bo schemat działania nałogów związanych z używkami jest ogólnie ten sam.(...)to jak szatan dręczy Cie za to, że postąpiles dobrze, być może dales nawet swiadectwo innym. W czym widzę to dręczenie? W falszywym przekonaniu, że jednak powinienem wystąpić przeciwko Bogu i pić wtedy, mimo że tego w ogóle nie chcialem, i wiem że dobrze postąpilem to dalej siedzi to we mnie. Nie wiedzialem skąd to się w ogóle bierze, a także towarzyszące mi od tamtej pory ciągle dusznosci, ale nie jakby cialo, ale dusza byla atakowana. (...)
Ja tam wiem skąd się biorą u alkoholika ciągoty do picia nawet, gdy odstawił alkohol - i to nie jest raczej jakaś tajemna wiedza, wystarczą podręczniki od biologii.
Tak bardzo ogólnie, bez zagłębiania się w biochemiczne szczegóły: gdy alkoholik spożywa alkohol, gruczoły adrenalinowe wyrzucają do krwi dopaminę - neuroprzekaźnik, który jest m.in. odpowiedzialny za działanie systemu nagrody i sprawia, że czujesz się dobrze. Po pewnym czasie mózg zaczyna kojarzyć, że gdy pije alkohol, zostaje nagrodzony dopaminą i formuje się umieszczone w podświadomości nawyk/przyzwyczajenie. Mówiąc prościej: alkoholika ciągnie do alkoholu, bo jego mózg wie, że alkohol = dopamina = dobrze. To właśnie dlatego mówi się, że alkoholik może tylko przestać pić, ale alkoholikiem będzie zawsze.
Uważanie, że to wina szatana, a nie biologii, jest po prostu szkodliwe. Bo jeśli ktoś uzna, że to szatan, to stwierdzi, że szukanie leku na alkoholizm jest bezcelowe.
A tak - skoro wiemy, że to alkoholizm to biologia, to możliwe staje się, w przyszłości, znalezienie leku na niego - np. w postaci tabletki, która sprawiałaby, że po spożyciu alkoholu gruczoły adrenalinowe nie wyrzucają do krwi dopaminy.
Poza tym - dochodzą jeszcze czynniki psychologiczne. Ktoś może lubić alkohol, bo tylko wtedy zapomina o problemach - odruchowo więc będzie sięgał po butelkę jak nie będzie sobie radził z problemami, będąc przekonanym (świadomie albo i nie), że alkohol przynosi tymczasową ulgę. No i są jeszcze czynniki społeczne - presja środowiska, chęć akceptacji i tak dalej.
Sam przyznałeś, że niby wierzyłeś, niby nie - a jako, że zostałeś wychowany w środowisku katolickim, byłeś podświadomie przekonany że takie cuda są możliwe.1. Autosugestia zazwyczaj zachodzi w przypadku, gdy podmiot jest przekonany o zaistnieniu jakiegos zjawiska, tymczasem ja w ogóle bylem w szoku, bo kompletnie nie wiedzialem co się dzieje.
Po drugie - doskonale wiedziałeś co się dzieje. Słyszałeś, że przy dotykaniu welonu dzieją się różne "cuda". Koleżanka dotknęła welonu, zemdlała, wszyscy potraktowali to jako cud, więc ty też.
... no i? Autosugestia może być potężna. Częściowa utrata przytomności nie jest dla mózgu jakimś wielkim wyczynem.2. Obdarowanie spokojem, bezpieczeństwem. Prawie calkiem odciąlem się od bodźców zewnętrznych i moja dusza zostala nasycona.
A zatem: w jaki sposób odróżnisz utratę świadomości, która nastąpiła w wyniku autosugestii (i w wynik której wydawało ci się, że coś "nasyca twoją duszę", cokolwiek to znaczy), a utratą przytomności zesłaną przez stwórcę wszechświata?
Ot, działa to dlatego, że jesteś przekonany, że działa. Placebo.3. Owoce w postaci uleczenia duszy, czego nie udalo mi się osiągnąć przez kilka ostatnich lat. Nalóg wyniszczający nie tylko moje życie duchowe, ale także spoleczne nagle zniknąl, kompletny brak pokus, brak chęci zgrzeszenia. Już od miesiąca, wczesniej nawet często jednego dnia nie udawalo mi się wytrzymać.
Jestem przekonany, że jakbyś chociaż raz wrócił do nałogu, to znowu by się zaczęło, zakładając że było to uzależnienie od jakiejś substancji/używki. (chociaż lepiej tego nie testuj... odradzałbym bo ja, w przeciwieństwie do ciebie, wiem że najprawdopodobniej jeszcze jesteś uzależniony)
Liczą liczą, bo byłeś otoczony całą tą atmosferą."Rytulaly" w sumie na odwal, bez większych refleksji chyba się nie liczą.
Tak jak pisałem, nie ma w tym nic nadprzyrodzonego. Męczący piątek, niewyspana noc, więc w sobotę będziesz zmęczony - nawet jak sobie z tego sprawy nie zdajesz. Wieczorem robisz się śpiący, dzieje się coś ciekawego, więc się rozbudzasz - potem dochodzi do opisanych wydarzeń, twój organizm mobilizuje wszystkie siły, jakie mu zostały (trzęsienie się - adrenalina, widać twoje ciało potraktowało tą sytuację jako stan zagrożenia), i w sumie wydaje ci się, że nie jesteś śpiący... dopóki się nie położysz na łóżku.Chęć usnięcia pokonalem jak już wspomnialem, w sumie jeżeli mialbym czekać, móglbym klęczeć i do rana w oczekiwaniu. (...)
Mnie się tak często zdarza: idę spać o 3, wstaję o 7, i od tego momentu... różnie. Mogę być rozespany cały ranek, ale i rozbudzony. Ba, mogę nawet funkcjonować do 2 - 3 w nocy i nie czuć się zmęczonym... Aż przychodzi moment, że kładę się spać - i zasypiam w przeciągu minuty-dwóch.
No ok, raz. Jakaś plotka. Ale skoro twoja koleżanka była bardziej wierząca, to wiedziała o tym więcej, i silniejsza autosugestia, i tak dalej - tak jak już pisałem wyżej.Kurde, źle się wyrazilem. Slyszalem tylko raz, ale po z tzw. modlitwy wstawienniczej, to nie wiedzialem kompletnie na czym to będzie polegać, przepraszam za bląd.
Facet powinien ich w takim razie zignorować i mimo to sprawdzić, czy z dziewczyną wszystko w porządku. Jeśli zajmował się obiektem, to jakby komuś stała się krzywda mógłby mieć problemy prawne (nieprzestrzeganie BHP).Ja tego nie widzialem, ale bodajże jakis facet, pewnie który pilnowal porządku w szkole chcial do niej podejsc, ale mu powiedzieli, aby tego nie robil. Cóż, to byl mój pierwszy raz, ale księża na pewno przeszli takich rzeczy sporo, więc nie są na to tak wyczuleni.
To jeszcze bardziej pokazuje jak nieodpowiedzialni byli księża - nie dość, że kierując się swoimi wierzeniami (na które dowodów nie mają) nie sprawdzili nawet, czy ta osoba żyje, to jeszcze nie pozwalali innym udzielić jej ewentualnej pomocy.
Jaja sobie robisz, prawda?Powiem Ci tak, masz takie wątpliwosci, bo nie wierzysz w Boga. Myslenie ateisty, a wierzącego się będzie zawsze różnilo.
Sytuacja potencjalnego zagrożenia zdrowia i/lub życia - i nikt nie reaguje przez wierzenia. Przez takie myślenie każdego roku giną tysiące ludzi. Bo na przykład rodzice zabraniają lekarzom przeprowadzić ratującą życie transfuzję, albo bo przeszczep jest niezgodny z ich religią, albo bo twierdzą, że ich dziecko wcale nie jest chore, tylko opętane (a później się okazuje, że to była sepsa albo guz mózgu, który można było bardzo łatwo usunąć). Albo jakaś starsza kobieta w kościele ma wylew, ale wszyscy mówią, że to jakiś boski znak... a potem na pomoc jest za późno.
Odmawianie komuś pomocy medycznej (albo chociażby sprawdzenia, czy dana osoba oddycha) na podstawie wierzeń to taki poziom fanatyzmu, który zaczyna się robić niebezpieczny. I przypominam, że bezpodstawne nieudzielenie pomocy komuś, kto tej pomocy potrzebuje (teksty w stylu "bo ja myślałem że on ma wizję" nie są dobrym powodem) podpada pod paragraf.
A zatem, ustalmy coś: w historii medycyny udokumentowano dosłownie miliony przypadków, w których ktoś nagle tracił przytomność, bo dochodziło do wylewu, zatrzymania akcji serca etc.
Nie udowodniono natomiast ani jednego przypadku, w którym ktoś tracił przytomność w wyniku boskiej ingerencji.
Co za tym idzie, jeśli ktoś mdleje i stwierdzę, że może to być coś poważnego (ale nie musi - i szczęśliwie w większości przypadków tak nie jest), to prawdopodobieństwo czegoś takiego jest faktem. Jeśli natomiast ktoś mówi, że zemdlał bo bóg ingerował, to jest to niepoparta materiałem dowodowym opinia.
A potem wchodzę na YT i słyszę jojczenie jakiegoś księdza, który bredzi coś w stylu "ja ateistów nie dyskryminuję, po prostu stwierdzam fakt, że są niepełni duchowo". Ot, taki mały przykład, ten pan:Arogancja? To jest raczej powinno być normalne myslenie każdego chrzescijanina. Nie chodzi o to, że czuję się lepszy, a kieruje się tym, że chcialbym, aby każdy mógl tego doznać.
http://www.youtube.com/watch?v=qeAj-MZc87w&feature=plcp
(od 4:23 mniej więcej)
Użytkownik Rainbow Lizard edytował ten post 04.05.2012 - 16:48