Luke, a wiesz, że zwierzęta nie myślą o przemijaniu z... Bo tak?
Nikt tego do tej pory dokładnie nie zbadał, ale śmiem twierdzić, że się mylisz i to bardzo.
Pomijając już fakt, że człowiek to zwierzę, więc sam sobie przeczysz, mówiąc, że zwierzęta nie myślą o takich rzeczach jak przemijanie - po prostu czepiam się słówek.
ALE - badania na szympansach wykazały, że w przeciwieństwie do takich np. psów, wiedza dokładnie, że odbicie w lustrze to nie inny szympans - mają więc coś takiego jak 'ja'. Ponadto zdolne są do czegoś uznawanego do niedawna za unikalne dla ludzi - zdolne sa do polityki.
Słonie mają jedne z najbardziej rozbudowanych więzi rodzinnych w świecie zwierząt, praktycznie zaraz obok ludzi - każde stado, jak każde wczesno-ludzkie plemię ma swoje unikalne zwyczaje i 'święte' miejsca, okazują żałobę po zmarłych, szacunek wobec starszyzny w stadzie, adoptują sieroty etc. Jeśli już sama żałoba po zmarłych, która NIE trwa krótkiej chwili nie jest oznaką bardzo wysokiej świadomości, to nie wiem co jest.
Delfiny wykazują analogiczne relacje rodzinne i społeczne do słoni, czy wręcz ludzi, każde stado ma unikalne zwyczaje i sposoby porozumiewania się, czują współczucie wobec innych gatunków, niejednokrotnie pomagając ludziom, czy wręcz adoptując młody z INNYCH gatunków.
Problem jest taki, że większość z tych gatunków nie dysponuje takim cudem, jak ludzkie RĘCE - nawet szympans w swojej sile i zwinności nie jest zdolny do aż tak dokładnego operowania palcami.
Ponadto, nie zapędzaj się i nie wpychaj Boga wszędzie tam, gdzie nauka jeszcze nie ma dość dowodów - to bardzo płytki argument w dyskusjach i błąd logiczny sam w sobie.
Ponadto - człowiek ma naturalną tendencję do myślenia, że tak powiem, mistycznego - to cecha dziecięca. Dzieci nie myślą na takim poziomie jak ludzie dorośli, ich logika jest dużo prostsza i często po prostu błędna - ich umysł po prostu nie potrafi przyjąć, że coś może istnieć bez powodu, że coś może stać się bo takie są prawa natury - stąd staw jest, by ptaszki mogły się kąpać, chmury są po to, by dawać cień etc. Wczesnym ludziom inne myślenie nie było potrzebne - dawało im wystarczające na ich potrzeby wyjaśnienia.
Ale co się działo z takim poglądem, kiedy działo się coś złego? Człowiek nie myślał o zwierzętach i roślinach, widział swoją krzywdę, a skoro wszystko musiało dziać się z jakiegoś powodu, to i złe rzeczy też. I ludzie zaczeli sobie analizować - jeśli byli na siebie źli, to kłócili się, robili sobie krzywdę - słowem, skoro całemu plemieniu spadały pioruny na głowę, to znaczy, że ktoś potężny był na nich zły. Dodaj do tego dźwięki wydawane przez taki wulkan np. i pierwszych bogów masz jak na dłoni.
Zgadzam się, szympansy są bardzo inteligentne, słonie mają niesamowitą pamięć, delfiny posiadają nawet swój język, który już częściowo rozumiemy. To jest niezwykłe, ale to wszystko wynika ze złożoności budowy mózgu, inteligencji. I nadal podtrzymuję swoje zdanie, że równowagę w przyrodzie zapewnia to, że nic się w niej nie marnuje: słońce i atmosfera pozwalają wzrastać roślinom, które są pokarmem dla zwierząt, które są pokarmem dla innych zwierząt, a te później zjadają bakterie, co powoduje wyodrębnienie się minerałów, powstanie gleby, umożliwienie wzrostu roślinom... wszystko się idealnie zazębia i dlatego nasz świat trwa.
Ale człowiek tu nie pasuje. Np. tylko ludzie potrafią współczuć, posiadać wyrzuty sumienia... Po co nam to? To nigdzie w przyrodzie nie pasuje, to utrudnia nam przetrwanie. Zamiast dbać tylko o siebie, dbamy o innych, o zwierzęta, rośliny, czy zupełnie nam obce głodne dzieci w Afryce, zajmujemy się sztuką, słuchamy muzki. Jakieś akcje charytatywne, dobro... Dlaczego? To jest nielogiczne, do życia nam nie potrzebne, a jednak robimy to z jakiegoś powodu. Z jakiegoś powodu potrafimy kochać (nie mówię o zakochaniu, bo to jest w znacznej mierze kwestia biologiczna - zachowanie równowagi w przyrodzie wymaga, abyśmy się rozmnażali), współczuć, ufać, wierzyć, tworzyć, zachwycać się, wzruszać, decydować i robić coś na przekór, wbrew logice, iść pod prąd, wbrew logicznemu myśleniu. Jeśli nasz mózg pozwala nam rozwiązywać problemy i znajdować logiczne wytłumaczenie, to dlaczego czasem robimy odwrotnie - jaki narząd za to odpowiada? Na pewnie nie serce - to jest tylko pompa, silny mięsień do przepychania krwi i nic więcej. Tak naprawdę z sercem utożsamiamy coś, co nie ma bytu fizycznego, a jednak istnieje.
To nie jest kwestia tego, że w lustrze rozpoznajemy siebie, a nie myślimy, że tam ktoś stoi - bo to akurat wynika wyłącznie z logicznego myślenia, jakie w jakimś stopniu posiadają wszystkie zwierzęta. Wiem na czym polega uczenie się maszyn, czym są sieci neuronowe, sztuczna inteligencja - rozumiem te procesy, bo to studiuję i się tym fascynuję. Chodzi o to, że jesteśmy zdolni do wyłamania się i robienia rzeczy, które nie służą naszym biologicznym potrzebom, nie są wynikiem procesu inteligentnego myślenia.
Nasz świat jest bardziej złożony od tego, co odbieramy zmysłami. A nasze zmysły są ograniczone, nie odbieramy wszystkich bodźców (np. nie widzimy podczerwieni, nie słyszymy ultradźwięków... a odkryliśmy to tylko dlatego, że widzimy inne kolory i w ogóle mamy słuch). Cała nasza wiedza o świecie opiera się na zmysłach. Dlatego tak trudno zbadać świat duchowy (psychologia wcale nie bada świata duchowego, jak mogłoby się wydawać, a tylko znajduje wzorce zachowań, gromadzi obserwacje na temat ludzkich odruchów), bo jest poza naszymi zmysłami. Być może każdy z nas ma duszę, a dusze zmarłych krążą wokół nas - tylko nie jesteśmy w stanie tego zbadać, bo nie mamy zmysłów, aby tego w jakikolwiek sposób doświadczyć. Nie możemy tego potwierdzić ani też temu zaprzeczyć. A jednak istnieje wystarczająco dużo przesłanek, aby stwierdzić że duchowa rzeczywistość istnieje. Wszystkie religie i wierzenia są wynikiem duchowych doświadczeń i potrzeb. Czy to jest chrześcijaństwo, islam, buddyzm, praktycznie każdy człowiek w coś wierzy, albo przynajmniej szuka, zastanawia się... Już samo myślenie o tym i mówienie "Boga nie ma!" jest już czymś ponad.
Użytkownik Luke edytował ten post 12.05.2012 - 12:21