Pirokineza jest faktem udowodnionym; jako urzędnik ściśle tajnej komórki rządowej współpracowałem w lutym z wydziałem do spraw paranormalnych i mogę to potwierdzić. Dowiedziałem się, że istnieją trzy główne szkoły piromancji. Pierwsza, a zarazem najstarsza, jest mistyczna piromancja Roderika Daytona, XIX-wiecznego okultysty angielskiego. Bazuje ona na wiedzy rabinów żydowskich i ma cztery poziomy wtajemniczenia. Z tego co wiem, piromantów ostatniego poziomu jest zaledwie garstka. Odpowiadają oni niemniej za jakieś 15% wszystkich pożarów, przede wszystkim lasów w sezonie letnim.
Druga szkoła zwie się szkołą radziecką. Została stworzona przez specjalną komórkę NKWD w latach 50' ubiegłego wieku; stanowi próbę fuzji tradycyjnego szamanizmu uralskiego z bolszewicką ideologią materializmu dialektycznego. W roku 1961 wysłano z Polski do Tiumenia dwudziestu agentów Służby Bezpieczeństwa, aby nabyli stosownych umiejętności pirokinetycznych. Istnieją przekonujące dowody na wykorzystanie tych piromantów do tłumienia zamieszek podczas tzw. "wydarzeń grudniowych". Większość owych agentów już dawno nie żyje, jednak nie jest wykluczone, że przekazali swe zdolności dzieciom.
Ostatnią ze szkół określa się mianem szkoły studenckiej, to nurt postmodernistyczny. Niewiele o nim wiadomo; podobno jest największym i najsłabiej uregulowanym. Kwitnie w akademikach i na skłotach, wśród mrocznych przedstawicieli współczesnej młodzieży. Rytuały i ujednoliconą metodologię odrzucili na rzecz szaleńczej samowolki okultystycznej. Piromanci z tej szkoły odpowiedzialni są za niedawne powstanie ognia podczas oblężenia poznańskiego skłotu "Odzysk", co niesłusznie przypisano środowisku kibolskiemu.
Pirokinetycy studenccy to prawdziwe ziółka! Przestrzegam przed nimi. Mój wydział prowadzi regularne operacje infiltracji i rozbijania ich struktur. Ostatnio, podczas rutynowej wizyty kontrolnej w domu studenckim "Babilon", zostałem napadnięty przez taką piromantkę. Miała wygoloną z boku głowę i zaczęła miotać we mnie kulami ognistymi. Na szczęście w porę skryłem się w szalecie, skąd przewodem wentylacyjnym zaszedłem ją od tyłu i zastrzeliłem ze służbowego pistoletu nabitego pociskami neutralizującymi magiję szatańską.
Kronikarz
Użytkownik Kronikarz Przedwiecznych edytował ten post 18.06.2015 - 10:52