Czytam sobie post kolegi Sayresa i już po pierwszych akapitach ciśnie mi się na usta soczyste "Ja pier..."
Zacznijmy jednak od początku - pierwsze zdanie uderza mnie w pysk ogromny, powielanym przez kreacjonistów błąd logiczny:
Udowadniając iż ewolucja jest nieprawdziwą teorią jednocześnie usiłuję wskazać iż nasz świat ma projektanta i że nie powstał sam w wyniku działania przypadkowych sił.
Otóż kolega zapomniał, że NAWET JEŚLI teoria A okaże się fałszem, nie oznacza to, że teoria B z automatu staje się prawdziwa - o tym prostym fakcie zapominają całe pokolenia kreacjonistów i zwolenników (tfu!) inteligentnego projektu, przy okazji też magicznie pomijając przedstawienie sensownych dowodów na poparcie swoich teorii.
Cieszę się za to, że kolega Sayres nie pogrążył się przytaczając "dowody" z nieredukowalnej złożoności, które to jednoznacznie i wspaniale obalono przed sądem w słynnej sprawie Kitzmiller vs Dover Area School District - gdzie wykazano kompletny brak rzetelnej wiedzy tak zwanym 'naukowcom' od projektu, którzy próbowali ową pseudofilozoficzną gadkę nazwać nauką, kilku udowodniono również kłamstwa pod przysięgą.
Ciekawym jest, że we wspomnianej rozprawie połowa zadeklarowanych obrońców kreacjonizmu, w tym 'ojcowie' Projektu odmówiła składania zeznań i wyjaśnień pod przysięgą, gdy dowiedzieli się, kto reprezentuje prawdziwe środowisko naukowe - słowem - bali się bronić swojego kłamstwa, bo byli świadomi tego, że nie naukę, a brednie chcieli ludziom wciskać.
Przejdźmy jednak do naukowców i 'nałkofcuf' prezentowanych nam przez kolegę, a także do problemu prawdopodobieństwa.
Wałkowane przez niego prawdopodobieństwo 10x10^50- z tą konkretną liczbą spotkałem się tylko w dwóch przypadkach - na stronach kreacjonistycznych, choć żaden kreacjonista nie był w stanie zacytować autora, oraz w twierdzeniu o nieskończonej liczbie małp.
Problem w tym, że kolega nie brał chyba, w wymyślaniu sobie tego przykładu faktu, że w warunkach wczesnej Ziemi mamy do dyspozycji ogromną liczbę zachodzących jednocześnie i z ogromną częstotliwością prób, co zwiększa efektywne prawdopodobieństwo zajścia danego zjawiska w okresie czasu.
Dalej - ewolucja nie działa zgodnie z twierdzeniem o nieskończonej liczbie małp - tu nie mamy miliona czy miliarda małpek walących na maszynach do pisania aż któraś nie napisze nam bezbłędnie Hamleta. Tu mamy dobór i selekcję. Napisanie przez naszą hipotetyczną małpkę pojedynczych wyrazów lub zdań jest dużo bardziej prawdopodobne i o to tu chodzi - ewolucja selekcjonuje poszczególne, trwalsze - to jest mające lepsze zdolności przetrwania w danych warunkach - cechy/związki, tak jak nasz hipotetyczny cenzor wyłapywałby przypadkiem napisane przez małpki frazy z Hamleta - prawdopodobieństwo drastycznie rośnie.
Ponadto - wspomniane twierdzenie o małpkach, z którego wywodzi się właśnie 10x10^50 tego typu mechanizmu nie zakłada - zakłada za to stałość warunków, której, jak wiemy, w przyrodzie nie ma.
Słowem przykład Emile'a Borei ma się nijak do opisywanego zjawiska.
Powoływanie się na Dembskiego też z powagą nie ma wiele do gadania - mamy tu bowiem do czynienia z kolesiem zamieszanym w sprawę w Dover, członka pseudowanukowego Discovery Institute i człowieka, który po prostu (wbrew temu jak lansują go kreacjonistyczne pisma) NIE jest naukowcem - żadne z jego twierdzeń dotyczących ewolucji nie było poparte stosownymi dowodami i nie przetrwało 'peer review'. Obliczenia przez niego przedstawiane też spotykały się z ogromną krytyką - wytykano mu liczne błędy i w konsekwencji nie przeszły przez fazę recenzji.
Słowem - stwierdzenie, że ów człek się na prawdziwej matematyce, czy biologii zna to ostre naginanie faktów, typowe dla kreacjonistycznego środowiska swoją drogą.
Wspomniany pan Joseph Mastropaolo widnieje wyraźnie tylko na kreacjonistycznej wiki pod oddzielnym artykułem - to koleś, który chciał się z ewolucjonistami zakładać prze SĄDEM za co przez poważne środowisko naukowe został skrytykowany jako niedorzeczny - prawdziwy naukowiec bowiem nie musi uciekać się do sądu w tego typu sprawach dla czczej pokazówki. Co więcej, koleś należy do Kreacjonistów Młodej Ziemii - jako naukowca przedstawiłeś gościa, który uważa, że Ziemia ma około 6k lat.
Jeśli to jest sam początek wpisu i już ocieka takimi bzdurami... To chyba sobie dalszą lekturę daruję, po prostu.