Rozmowy pasażerów porwanych samolotów
19 lipca zeszłego roku amerykańska gazeta USA Today (źródło) poinformowała o porozumieniu Qualcomm i American Airlines w celu umożliwienia pasażerom samolotów pasażerskich rozmów przez telefony komórkowe. Zgodnie z publikacją, takie rozwiązanie mógłby zapewnić system bazujący na satelicie w oparciu o technologię "Pico cell", który zastępowałby małą komórkową stacje bazową.
"Pracuje wspaniale" - mówił wówczas Monte Ford, szef wydziału informacyjnego American Airlines.
"Zadzwoniłem do żony. Zadzwoniłem do znajomych w Paryżu. Wszyscy mnie dobrze słyszeli, ich takze słyszałem głośno i wyraźnie" - dodawał.
Przed wynalezieniem nowej technologii "Pico cell" dla samolotów (którą zresztą w samolotach wprowadzano dotychczas sporadycznie) rozmowy telefoniczne przez telefony komórkowe były niemożliwe. Dostępne na rynku telefony komórkowe tracą bowiem zasięg na wysokości już 2 km od ziemi, czy też przy prędkości powyżej 370 km/h.
Mimo to, pasażerowie Todd Beamer, Mark Bingham, Jeremy Glick i Edward Felt lecący rano 11 września 2001 roku lotem Flight 93 mieli możliwość skontaktowania się przez telefony komórkowe ze swoimi bliskimi. Peter Hanson dzwonił z telefonu komórkowego lecąc lotem Flight 175, zaś stewardesa Amy Sweeney wykonała znaną niektórym z Państwa dramatyczną rozmowę lecąc lotem Flight 11, który uderzył w północną wieżę WTC. Barbara Olson, której samolot lotu Flight 77 rozbił się rzekomo o Pentagon, dzwoniła telefonem komórkowym do biura swojego męża.
Jaka jest więc prawidłowa odpowiedź na tą zagadkę?
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba ogólnie poznać zasadę działania telefonów komórkowych.
Jak to działa?
Telefony komórkowe łączą się z siecią główną za pomocą stacji bazowych, które znamy już w Polsce od czasów, gdy weszła na nasz rynek telefonia bezprzewodowa - montowane na wysokich antenach, wieżowcach, blokach, wzgórzach. Dla uzyskania maksymalnych efektów rozmieszcza się je na planie sześciokąta, potocznie zwanego komórką. Bez ich obecności, nasze telefony mogłoby pełnić co najwyżej rolę krótkofalówki o zasięgu do kilku kilometrów (gdyby je przerobić). Im więcej stacji bazowych na danym obszarze, tym lepsze połączenie i mniejsze zużycie prądu w naszym telefonie. Nasze telefony łączą się z każdą nową stacją bazową z pewnym opóźnieniem - zazwyczaj od kilku do kilkunastu sekud (w przypadku starszych modeli). Czas ten musi wystarczyć stacji bazowej na identyfikację naszego telefonu, naszego rodzaju połączenia, operatora, zaś samo urządzenie, które posiadamy musi przyjąc informacje i się do nich ustosunkować.
Występują jednak tutaj pewne ograniczenia:
1. Odległość
Jednym z nich jest zasięg sieci komórkowej. To, że możemy rozmawiać ze znajomymi przez telefon w domu, na ulicy, w lesie wcale nie dowodzi tego, że podobną rozmowę wykonamy zapuszczając się w głąb Puszczy Amazońskiej. Tam będzie on nam co najwyżej pomocny w celu ustalenia godziny czy też podczas robienia zdjęcia właśnie spuszającego się na nas z drzewa węża Boa.
2. Wysokość
Podawane informacje, że sieć telefonii komórkowej obejmuje cały obszar danego terenu należy rozumieć bardziej w kategoriach terenowych, mniej zaś w przestrzennych. Nadajniki i odbiorniki stacji bazowych nadają i odbieraja główną część swojego pasma horyzontalnie - czyli blisko powierzchni ziemii. Występują więc pewne ograniczenia co do wysokości nadawanego i odbieranego sygnału. Jednym z nich jest oczywiście zanik tego sygnału (zbyt mała moc), drugim ograniczeniem jest jego pocięcie (im wyżej nad stacje bazowe, tym większe "wolne" przestrzenie - związane z kulistością naszej planety)
3. Prędkość
Stacje bazowe nie zostały stworzone do biegania. Jak raz zostaną zamontowane, to pracują do końca swoich dni przykręcone do względnie nieruchomej powierzchni. Telefony komórkowe względem swoich stacji bazowych nie mogą się zbyt szybko poruszać. Utrata sygnału następuje tutaj wskutek działania głównie efektu Dopplera, co zdarza sie już przy prędkości bliskiej 250km/h (w zależności od urządzenia i warunków środowiskowych). Należy tutaj jednak zaznaczyć, że chodzi tutaj o prędkość względnie poziomą od/do nadajnika zgodnie ze zwrotem nadawanej fali, a więc utrata połączenia w samolotach może następować przy prędkościach powyżej 500km/h.
Przy prędkości 800km/h dany obiekt (pomijając już efekt Dopplera) w ciągu sekundy pokonuje odległość prawie 222 metrów. Zmiana stacji bazowych, z którymi komunikowałaby się nasz telefon następowałaby co kilkanaście* sekund (do 1-2 km wysokości). Z całą pewnością (licząc nawet, że sieć jest bardzo zaawansowana technicznie) występowałyby zauważalne przerwy w obustronnym nadawaniu, stąd sama rozmowa byłaby trudna do przeprowadzenia.
* - zagęszczenie stacji bazowych na obszarze mocno zurbanizowanym jest bardzo wysokie
Czy możliwe więc było przeprowadzenie tylu rozmów przez pasażerów porwanych samolotów, którzy rozmawiali przez telefony komórkowe? Odpowiedź jest chyba prosta...
Druga sprawa Po raz kolejny powtarzam, że jednostki powietrzne USA nie reagowały na swobodne latanie 4 Boeingow pasażerskich... Istny cud... A opowiadanie farmazonow w postaci "złe procedury" to istna żenada... Każde zboczenie z kursu jakiegokolwiek samolotu jest automatycznie monitorowane a owy pacjent jest eskortowany... Nie ma mowy także o jakimkolwiek przeoczeniu....
MariushMyslisz ze jakakolwiek osoba ktora nie latała Boeingiem byla by w stanie tak idealnie wymierzyć w Pentagon??
: Bardzo szokujące stwierdzenia... We wszystkich innych tematach wykazujecie tak duzy pesymizm a w tym akurat występuje wyraźny nadmiar optymizmu i braku rozsądku
Za dużo filmow Sciene-fiction się naoglądaliście... A film pod tytułem "Lot 93" będzie jedynym filmem S-F który bedzie podawany za fakty autentyczne...
: