(edit)
Piękny przykład, dziękuję.Przykro mi, u mnie zapoczątkowało się wymieranie bliskich rok temu. W trzy tygodnie ciocia zabrała się na raka, dobra kobiecina, a konała w męczarniach, również różańce nie pomogły.
No, patrzcie. Kobieta umierała w męczarniach, bliscy prosili, żeby nie umarła, żeby wszystko było OK, a co zrobił miłosierny bóg? Oczywiście, kierując się troską i miłością, zagwarantował jej jeszcze więcej cierpień. Pewnie za grzeszna była, zasłużyła sobie. Albo różańce nie były dostatecznie szczere i gorące. Tak, to całkiem możliwe, że twoja ciotka umarła w męczarniach, bo za słabo się modliłeś. Gdybyś się modlił bardziej szczerze, to byłaby tu z tobą.
No, przynajmniej takie wnioski wyciągnąć można ze stwierdzenia, że bóg może odpowiadać na modlitwy/interweniować, ale nie robi tego, bo ludzie coś nie tak zrobili.
Naprawdę, dobrze, że większość ludzi nie postępuje jak twój bóg, bo ta planeta zamieniłaby się w PRAWDZIWE piekło.
(...)A wtedy gdzie Twoja wolna wola? Twój wybór? Zresztą Anioły też posiadają wolną wolę, z tym, że ich bunt oznacza potępienie bez możliwości powrotu. Dlatego, że one w przeciwieństwie do nas znają pełną prawdę o Bogu i znają konsekwencje grzechu, człowiek nie ma takiej możliwości do końca, więc może wracać do Boga. Każda z istot ma prawo do własnej decyzji, możesz Mu ufać, albo się zbuntować, wybieraj..
Czyli mają wolną wolę, ale jak nie zrobią tego, co chce ich bóg, to mają na miejscu przechlapane?
No to jeszcze raz.
Jaka jest różnica między wolną wolą dawaną rzekomo przez twojego boga, a wolną wolą jaką daje ci koleś, który przystawia ci pistolet do skroni i mówi "rób co chcesz albo kula w łeb"?
Poza tym, jakoś tak nie zauważyłem... Co z tym, że wolna wola i wszechwiedza się wykluczają? Jak możesz powiedzieć, że masz wolną wolę, skoro twój bóg wie nawet, ile centymetrów papieru zużyjesz żeby się podetrzeć będąc w kiblu w pracy za 15 lat?
...no to wtedy nie potrafisz stworzyć kamienia tak ciężkiego, że byś go nie potrafił podnieść. Czyli: jednak jest coś, czego nie potrafisz zrobić. Czyli nie potrafisz zrobić wszystkiego, ergo: nike jesteś wtedy wszechmocny.(...)Mówicie o czym wiecie, a co jeśli istnieją rzeczy, o których nie wiecie? A wszechmoc wcale nie jest paradoksem, tylko specjalnie ją nieodpowiednio interpretujecie.
Istota wszechmocna nie może podnieść kamienia, o logiko. Wszechmoc oznacza, że wszystko mogę i nic nie jest w stanie mi w tym przeszkodzić, tymczasem Wy próbujecie zanegować wszechmoc w taki sposób, że taka istota czegoś nie potrafi. Jeżeli jestem wszechmocny to oznacza to, że potrafię podnieść ten cholerny kamień, a nie, że go nie mogę podnieść.
Rozbawił mnie ten fragment:
Ok, widzę że nie posiadasz podstawowej, ale to już ABSOLUTNIE podstawowej wiedzy co do tego, jak wygląda udowadnianie jakiejś tezy.Wszechmoc oznacza, że wszystko mogę i nic nie jest w stanie mi w tym przeszkodzić, tymczasem Wy próbujecie zanegować wszechmoc w taki sposób, że taka istota czegoś nie potrafi.
A zatem, na przykładzie. Wyobraźmy sobie, że odkrywam związek chemiczny - i stwierdzam, że jeśli wejdzie w reakcję z jakąkolwiek innym związkiem, powstanie złoto. Co zatem robię, aby udowodnić prawdziwość mojej tezy? Próbuję udowodnić jej fałszywość - i jeśli wszystkie próby udowodnienia jej fałszywości zawiodą, to znaczy, że mam rację. A zatem mieszam ją z różnymi substancjami, sprawdzając, czy na pewno za każdym razem powstaje złoto. Za każdym razem też sprawdzam, czy to, co powstaje, to na bank złoto, a nie coś, co wygląda podobnie, ale nim nie jest. Jeśli jestem pewien, że ten związek rzeczywiście działa, to nie mam obaw przed testowaniem go, i za każdym razem wyjdzie złoto. Ale jeśli go do czegoś dodam i się okaże, że nie wyszło złoto, to nie mogę powiedzieć, że tworzy złoto ze wszystkim. Tłumaczenie, że "zawsze wychodzi złoto, tylko niektórzy chcą to zanegować w ten sposób, że nie wychodzi" byłoby absurdem.
Tak na marginesie: jeśli nie ma się natomiast żadnych dowodów, że taka substancja istnieje, to niemożliwe jest przeprowadzenie jakichkolwiek testów mających na celu stwierdzenie, czy rzeczywiście taka substancja działa, więc... Brak dowodów = nie ma sensu zakładać, że istnieje.
A zatem: mamy koncepcję wszechmocy. I, aby sprawdzić, czy jest możliwa, postępujemy tak samo jak z hipotetycznym związkiem zamieniającym wszystko w złoto. Tak jak w przypadku związku łączyliśmy go ze wszystkimi substancjami, jakie znamy, tak tutaj należy zastosować koncepcję wszechmocy do wszystkich sytuacji, jakie tylko jesteśmy w stanie wymyślić.
Jeśli, pomimo prób, nie wymyślimy zadania, którego istota wszechmogąca nie mogłaby wykonać, to znaczy, że wszechmoc istnieje.
Jeśli natomiast uda nam się wymyślić zadanie, którego istota wszechmogąca nie mogłaby wykonać, to znaczy, że wszechmoc jest koncepcją wadliwą, i nie może istnieć.
I właśnie udało nam się zrobić to drugie. Jeśli istota wszechmogąca nie jest w stanie stworzyć kamienia, którego nie potrafiłaby podnieść, to znaczy, że nie jest wszechmogąca - bo nie jest w stanie stworzyć kamienia o takiej masie. Jeśli natomiast może stworzyć taki kamień, to znaczy, że nie może podnieść obiektu, którego masa przekracza X. Czyli też nie jest wszechmocna.
Mówiąc prościej: wszechmoc to paradoks, tak samo jak np. "czarne światło".
To, że za procesy zachodzące w mózgu (myśli, uczucia i tak dalej) odpowiadają reakcje chemiczne to podstawowa wiedza, którą powinieneś posiadać. To trochę tak, jakbyś napisał "nie wiem co to AK-47, bo na zajęciach z PO nie mieliśmy definicji tego" albo "nie muszę wiedzieć, co to ściana, bo nie jestem studentem architektury". Szkoła to nie jedyne źródło wiedzy.Przykro mi, że nie jestem tak wykształcony jak Ty. Ze szkoły jak na razie ciężko coś takiego wynieść, jak się męczy cały pierwszy semestr botanikę, a drugi zwierzaki. Jeżeli przerobię przez całą następną klasę człowieka to może będę miał ułamek Twojej wszechwiedzy.
Wiesz, tak samo (chociaż, oczywiście, prościej) potrafią też robić szympansy. To właśnie dlatego praca z tymi zwierzakami może być niebezpieczna - bo potrafią udawać i wyglądać spokojnie w sytuacji, w której mają zamiar cię zaatakować.Szkoda tylko, że człowiek może te emocje "zabijać". Jeżeli najdzie mnie gniew to nie rozwalam wszystkiego i wszystkich, którzy mi staną na drodze, ale staram się go zgładzić pokojem. Nie jestem bezmyślnym stworzeniem, który pozwala na wszystko emocjom, nie działam instynktem i to jest objaw wolnej woli.
Poza tym - skoro twierdzisz, że twoje myśli to nie tylko mózg/chemia... To pokaż mi kogoś, kto ma zniszczony cały mózg oprócz pnia, a potrafi kogoś nienawidzić. I w jaki sposób wyjaśnisz fakt, że ludzie po ciężkich urazach mózgu często stają się agresywniejsi etc.? Albo to, że jedną z potencjalnych komplikacji zaniedbanego zapalenia mózgu jest tendencja do patologicznego kłamania?
Twoja wolna wola to również reakcje chemiczne w mózgu.
I znowu kręcisz.Wiara jest czymś odrębnym, więc teoretycznie nie potrzebna jest do rozwoju człowieka - rozwoju biologicznego, społecznego, psychologicznego i tak dalej. Możesz bez niej żyć - tu i teraz. Szatan proponował Jezusowi wszystko, cały świat, wszystkie królestwa. Szkoda, że zapomniał tylko o wieczności, a także notabene, że to wszystko ma już swojego właściciela..
Przedtem pisałeś jakie to wielkie zalety ma wiara. Że dzięki niej przestałeś się masturbować (co jest w sumie ograniczaniem siebie, bo chcę, ale nie robisz tego bo nie i już/bo KK mówi, że to zło). Że bez niej nie byłoby moralności. Że dzięki niej doświadczasz jakichś pozytywnych rzeczy. (które de facto są placebo - i niekoniecznie są pozytywne...).
A teraz wyskakujesz z tekstem, że wiara nie jest potrzebna. Pytanie zatem dlaczego twój bóg tak bardzo chce abyś wierzył? Bo powodu innego niż zaspokajanie jego kompleksów nie widzę. Jahwe czuje się taki mały, że musi to sobie rekompensować każąc siebie czcić?
Co w takim razie z dziećmi, sługami i zwierzakami Hioba, którzy musieli zginąć, bo wszechwiedzący bóg chciał się dowiedzieć, czy Hiob jest mu wierny?Gdyby przez czyjes zabójstwo zostal potępiony to oczyiwscie, że niesprawiedliwe. Natomiast w innym przypadku nie jest to takie proste.
Powiem, że skoro mam dowód, to mogę teraz wyjść z założenia, że istnieją. A że wcześniej nie miałem dowodów, to uważanie, że nie istnieje, było jak najbardziej słuszne, bo nie było powodów aby zakładać ich istnienie.(...)
Co z tego, że nie mam dowodów żadnych jak i Ty również? Dobra, dajmy sobie spokój z "moim Bogiem"; weź mi udowodnij, że żadna z religii nie ma racji? "Bo tak"? Walnę pierwszy lepszy przyklad(niekoniecznie zgodny z moimi przekonaniami) : ktos mówi Ci - UFO istnieje; Ty mówisz, że definitywnie nie, bo to bez sensu. Kiedy jednak przylecą - co powiesz?(...)
Użytkownik Rainbow Lizard edytował ten post 29.05.2012 - 00:09