Skocz do zawartości


Zdjęcie

Offtopic wydzielony z tematu "Jak wczoraj poznałem Boga"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
271 odpowiedzi w tym temacie

#256

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Wiara w przypadku autosugesti jest tylko katalizatorem. Same wizualizacje i wmawianie sobie również wystarcza. Bez tego mieliby gorsze wyniki. Autosugestia działa najlepiej, gdy jest się tego nieświadomym.


Skąd wiesz, że to kwestia autosugestii? Może jednak to nic nie daje, tylko pokrzepia zawodnika?

Co do sugestii - ok, tylko to nie one nas przekonały, a to co się z nimi działo.

Ale co mnie obchodzą ludzie, którzy nie byli w tym "spoczynku"? Co to ma się do wątku, który omawiamy? Po kiego grzyba to przytaczasz? I jacy "oni" tam leżeli? Skoro to była tylko dziewczyna?


No ok, w takim razie trzymajmy się tylko spoczynku, choć o "tych" ludziach wspomniałem dlatego, żeby powiedzieć iż każdy czegos niesamowitego doswiadczył, nie tyko własnie one. Być może gdzies wczesniej walnąłem błąd, ale zgodnie z cytatem nie, bo to były dwie dziewczyny na rekolekcjach (a w sumie być może więcej osób, już po przyjeździe moja animatorka siedząca z tyłu wspominała mi, że jeden z animatorów miał spoczynek już w ławce) a ostatnio jedna z nich (druga akurat się rozchorowała).

Mutant to nazwa własna, więc nie wiem, po co te cudzysłowia.
A czemu się nie zamartwiasz? To jest jedyny prawdziwy bóg, więc musisz się jego słuchać. Twój bóg to nie bóg, on nie istnieje. A żebyś dostąpił jego łaski musisz się nawrócić. Tylko u niego będziesz szczęśliwy i bezpieczny. Innowierców nie toleruje.


Jakos to przeboleję :). Zwłaszcza zważywszy na fakt, że obydwaj wiemy, że Ty jako ateista owego mutanta sobie wymysliłes ^^

Co do reszty cytatów, nie ma się co już chyba odnosić, bo to same stwierdzenia, że to sprawka autohipnozy, więc skoro znasz całą prawdę o tym "zjawisku" to nic innego jak tylko oddać pokłon ;)


A jeszcze mam cos do Amontillado, bo przypomniało mi się, że czegos nie dopisałem. Odnosnie tego, że spoczynku przeszkadzają w modlitwie i skupieniu. Jest czas kiedy jest spiew, czytanie Słowa Bożego, modlitwa spontaniczna (każdy może wyrazić swoje najróżniejsze prosby oraz podziękowania Bogu na głos) i dopiero później następuje "częsć druga" kiedy następuje trzymanie przez kapłana Monstrancji i możliwosć podejscia, z połączeniem spiewu, ale nastrój jest ogólnie taki wyciszony, każdy może w spokoju się modlić. A spoczynek jak występuje w trakcie, kiedy może wystąpić nie jest zły, bo zbytnio na serio nie przeszkadza, bo i tak zresztą ludzie w tym czasie głównie spiewają, a za to może umocnić w wierze moim zdaniem. I już za drugim razem tak nie przeraża, odbiera się to ze spokojem większym.


W swojej bezmyślności zatracasz się w oceanie hipokryzji, bo walisz jedną za drugą. Jedyny, który nie chce przyjąc, że zaistniała sytacja jest taka, jaką ktoś opisuje jesteś ty. Ile to razy my, ateiści i po części agnostycy zakładaliśmy istnienie Boga? Ile razy ty zakładałeś, że go nie ma?
Zapewne przyczepisz się twojego "spoczynku" lecz tu i tak wpadasz w pułapkę swoich postów - hipokryzję.
Nawet jeśli my nie założymy twojej wersji(na którą nie masz żadnych argumentów) to ty również tego nie spełniasz wobec nas, bo nie chcesz nawet wiedzieć, że mogło być inaczej.


Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałes. Chciałem przez to powiedzieć, że jednak powinniscie przyjąć to, że mówię prawdę, w sensie, że takie zdarzenie dokładnie jak opisałem miało miejsce. Tymczasem niekoniecznie musicie zgadzać się z tym jak ja to postrzegam.

Ja nie mam nic, po za wiarą i "doświadczeniami" oraz swoją perspektywą patrzenia i jestem tego świadom. Dla mnie planetę xxx oddaloną o xxx lat świetlnych zamieszkują tęczowe, chodzące na dwóch nogach jednorożne z ogonem koloru przeźroczystego, mające o wiele bardziej rozwiniętą technologię od nas, ale wy, racjonalni sceptycy powinniście mieć "namacalne" dowody na nieprawdziwość mojej tezy.
Mam nadzieję, że w dobry sposób zobrazowałem twoje dziecinne podejście.


Fajnie. Tylko jest malutka różnica między historyjką wymysloną w sekundę temu, a wiarą wyznawaną przez miliardy ludzi, którzy jednak czegos doswiadczają.

Mam się śmiać, czy płakać z powodu twojej głupoty? Jak ty sobie wyobrażasz, że ktoś na forum będzie robił specjalnie dla ciebie takie badania, bo ty tak chcesz? Za kogo ty się uważasz?
Drugie psychiatra nigdy by czegoś takiego nie zrobił, a zauważ że my specjalistami NIE JESTEŚMY.


No ok. Tylko, jesli nie potrafisz faktycznie tego udowodnić, to nie mów, że na 100% nie mam racji.

Tobie coś udowodnić? Tobie nic nie da się udowodnić, co potwierdziło ~50 stron rozmowy z tobą. Ty nie chcesz popatrzeć racjonalnie na wszystko i na dodatek chcesz, abyśmy to "w jakiś sposób" udowodnili. Zastanów się z kogo jaja sobie robisz, z siebie, czy z nas


Bo skoro macie rację, to najwidoczniej powalających argumentów nie używacie. 50 str? Co to jest. I tak dochodzimy chyba do pewnej prawdy - ja nie mogę spojrzeć na to racjonalnie, bo takie dowody mnie nie nasycają oraz wiem co przeżyłem, tymczasem Wy nie możecie otworzyć się na to duchowo.. Z tym, że jest taki problem, bo to Wy zawsze będziecie krok do przodu, bo swiat przyjął, że nie ma co patrzeć na nic inaczej, jak tylko "racjonalnie". Ale niestety, ja to odczuwam przez to co mnie spotkało, i na rekolekcjach, i na innych Adoracjach, i w codziennym życiu, patrzę tym co się działo i dzieje wtedy i teraz z moją duszą, przeżyłem dużo co dało mi takie postrzeganie, tymczasem Wy tego nie widzicie, i taki jest w sumie nie do pokonania problem.

Użytkownik WithinTemptation edytował ten post 08.06.2012 - 22:32

  • 0



#257

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie mogę się pozbyć wrażenia, że masz małe problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Nie jest to obraza ani przytyk – po prostu w dość pokrętny sposób odnosisz się do argumentów, tak że właściwie Twoje odpowiedzi (przynajmniej w niektórych fragmentach) zdają się być nie na temat.

Powiem tak. Czytałem, lecz się nie dopytywałem, i na przyszłej lekcji religii z ciekawości spytam się właśnie księdza z zupełnie innej parafii i zobaczymy co on na to powie. Ale jednak należę do parafii Kościoła rzymskokatolickiego, więc nie wiem czemu inni duchowni mieliby coś przeciwko, ale ok.


Myślisz, że duchowni nie mają własnych poglądów? Tym bardziej, że sprawa „spoczynku” jest w kręgach katolickich dość kontrowersyjna i niejasno sprecyzowana. Duże pole do popisu ma tu wiedza danego księdza nie polegająca tylko i wyłącznie na przestrzeganiu ścisłych wytycznych Kościoła.


Oglądając opinię jednego księdza w necie, powiedział, że może za tym stać szatan - ale tylko w przypadku osoby już opętanej, i przy tym następuje coś na wzór spoczynku tylko w wielkim niepokoju tego człowieka, który różnie się objawia.


Zapamiętajmy te słowa…

Dodać trzeba też fakt, że takie przeżycie odmienia później ludzi na dobre ku Bogu, o ile pragną to pielęgnować, więc jeżeli przyjmiemy to obydwaj za prawdę to nie jest to złe.


Kto powiedział, że na dobre? Skąd wiesz kim będziesz za 5 lat i czy wtedy Twoje przeżycie będzie miało jeszcze jakikolwiek sens. Jeśli zaś nie byłbyś na tyle silny duchowo aby móc „pielęgnować” w sobie dobro – myślę, że w takim wypadku teza o dobroczynnym czy wręcz zbawiennym wpływie „spoczynku” jest chybiona.

Wiesz ile ludzi na całym świecie doświadcza „spoczynku”? Dostatecznie dużo aby ich zmiany na dobre były dostrzegalne, tj. wpłynęły w większym lub mniejszym stopniu na oblicze świata.

Poza tym, wspomniałeś o neutralnej postawie księży - w czasie Mszy. A to nie odbywa się w czasie Mszy, tylko Adoracji Najświętszego Sakramentu, co się różni znacznie.


W Twoim przypadku wydarzyło się w trakcie Adoracji – no ale nie stawiaj się w centrum świata, u innych zdarzają się „spoczynki” podczas Mszy i innych nabożeństw z Adoracją nie mających nic wspólnego, np. modlitwa wstawiennicza.

Dalej, nie wiem o co konkretnie chodziło ci z ruchem OWDŚ, ale to jednak katolicki ruch, więc z mojej perspektywy złego w tym nic nie ma.


Ruch Odnowy w Duchu Świętym zrodził się z katolicyzmu i w swych początkach był z nim ściśle związany. W pewnym momencie zaczął jednak przyjmować poglądy i obrządki protestanckie, a przede wszystkim wpływy zielonoświątkowe – czym zasłużył sobie współcześnie na miano ruchu pseudo-katolickiego. Sami biskupi i hierarchowie Kościoła Katolickiego mają wobec tego ruchu podzielone zdania - zarówno poparcia jak i ostrej krytyki.

A co do mnie - w najbliższym czasie nie, ale w przyszłości nie wiadomo, bo jednak ważne jest, aby nie być w wierze biernym, bo może stać się w końcu tylko rutyną. Ale też nie ze względu na fascynację spoczynkami, bo wcale Bogu nie wypominam tego, że Go nie otrzymałem, ale też trzeba przyznać, że to jest na pewno coś, więc, gdybym jednak kiedyś tego mógł doznać nie byłbym obrażony.


Z takim podejściem jakie prezentujesz nie mam żadnych wątpliwości, że tego „spoczynku” prędzej czy później dostąpisz.


Aa, i jeszcze jedno, bo być może zaczytany w tych zielonoświątkowcach nie wiesz - kapłan tylko trzyma Monstrancję z Najświętszym Sakramentem, nie tak jak czytałem, że tak jak gdzie indziej trzyma się np. ręce na głowie danej osoby i nie puszcza dopóki nie dozna spoczynku, czy coś takiego.



I o czym ma to świadczyć? Pozwól, że zacytuję fragment Twojego świadectwa, z wypowiedzi która zaczęła tę dyskusję:

Wreszcie nadszedł moment kulminacyjny wszystkiego, i Adoracji i Rekolekcji i Bierzmowania i Mojego Życia Duchowego, a wręcz mego całego życia. Mieliśmy wszyscy możliwość dotknąć welonu od Monstrancji niczym, a raczej identycznie jak kobieta cierpiąca na krwotok dotknęła frędzli płaszcza Jezusa. Słyszałem, że dzieją się podczas tego cuda, ale byłem neutralnie nastawiony. Do czasu.



Dotknąć welonu. Kontakt fizyczny z obiektem ‘charyzmatycznym’ był.

Z resztą wcale nie musiało go być – piszesz, że „Słyszałem, że dzieją się podczas tego cuda, ale byłem neutralnie nastawiony.” Wystarczy, że ktoś głęboko (żeby nie powiedzieć przesadnie) wierzący był do takich pogłosek nastawiony entuzjastycznie – a autosugestia gotowa. I spoczynek też.


Pisma Świętego na pamięć nie znam, raczej czytam je nie dla pogłębienia wiedzy, ale żeby to były słowa Boga konkretnie dla mnie, w danej chwili, i szczerze się na tym nie zawodzę Takich bezpośrednich tekstów nie ma, ale można powołać się na takie


http://www.nonpossum...l/ps/Rdz/15.php (głównie 12 wers)


Teraz przypomnijmy Twoje słowa, parę wersów wcześniej:

Oglądając opinię jednego księdza w necie, powiedział, że może za tym stać szatan - ale tylko w przypadku osoby już opętanej, i przy tym następuje coś na wzór spoczynku tylko w wielkim niepokoju tego człowieka, który różnie się objawia.



I zobaczmy co przeżył Abraham, a co Ty podajesz tu jako spoczynek:

A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność.


Czyżby Abraham był opętany i doświadczył „coś na wzór spoczynku tylko w wielkim niepokoju”? W ogóle przeczytałeś ten fragment zanim go wkleiłeś? Przecież on nie ma nic wspólnego ze zdarzeniem, które opisujesz. Wklejając go przeczysz sam sobie, niestety.

http://jerozolimska....iblia/Dz/9.html ( 9, 3-


Nie są one zbyt precyzyjne, więc być może nie wskazują one akurat spoczynku.



Nie wskazują, a już na pewno nie ten drugi – dotyczący Pawła ;) Przeczytaj go uważnie i ze zrozumieniem.


Jednak muszę powiedzieć coś innego - Kościół się zmienia. Ludzie się zmieniają. Czasy są całkiem inne. Jak sądzicie, jak odebrano by to w średniowieczu? Tylko i wyłącznie szatan, czyni szatańskie sztuczki! Jak da się zobaczyć także i wiele rzeczy nowych doszło, chociażby też przez objawienia różne. Więc nawet jeżeli spoczynki w Duchu Świętym są nowe, to nie znaczy, że pochodzą od razu od szatana, tak jakby powiedzieć, że i tajemnice Światła wprowadzone dopiero przez JPII pochodzą od szatana.


Problem w tym, że spoczynki w Duchu Świętym nie są nowe i pochodzą z kultury pogańskiej. Pisałem przecież o tym, chyba nie doczytałeś. W takim wypadku dlaczego Kościół miałby nie przyjąć i zaakceptować więcej obrządków pogańskich oraz szamańskich związanych z okultyzmem i „odmiennymi stanami świadomości”?


Hmm powiem tak, drzewo poznajmy po owocach - jeżeli faktycznie pomaga przybliżyć się do Boga, i przez tą sytuację Bóg pomógł mi chociażby też wyleczyć się z uzależnienia (to znaczy, nie do końca wyleczyć, bo szansa zawsze jest jeżeli coś zrobię nie tak, ale jeżeli tak długo jestem wolny od tamtego czasu, bez żadnego upadku to sądzę, że to jednak miało bardzo dobry wpływ na mnie), więc ja się tego nie obawiam. Kapłani też sądzę, że już są w tym kierunku poinformowani, doświadczeni, więc jako katolik mogę spokojnie uczestniczyć w takich Adoracjach.



Możesz – nikt Ci tego nie zabroni. Pytanie czy wyczekiwanie „spoczynku” i fajerwerków jest moralnie i etycznie zgodne z naukami Kościoła.

Czytałem kiedyś wywiad z pewnym księdzem, który wypowiadał się o „spoczynkach”, których nieraz był świadkiem. Mówił, że doszedł to takiej wprawy, że widział po danym osobniku kiedy ten chce za wszelką cenę osiągnąć stan „spoczynku” (zdradzała go m. in. mimika, emocje i subtelne ruchy). Dzięki temu w porę go łapał i przytrzymywał. Według niego "spoczynki" to wynik głównie autohipnozy i autosugestii właśnie, choć czasem hipnozy nieświadomie dokonywanej przez danego księdza.


Ale tak jak powiedziałem, w moim przypadku, spoczynku doświadczały dwie osoby, ostatnio tylko jedna, więc to nie jest tak, że ludzie padają jak muchy.



Wcale nie napisałem, że w Kościele Katolickim ludzie padają jak muchy.


Więc myślę, że do dwóch kolejnych pytań jakoś zawarłem swoje przemyślenia i to chyba wszystko.


No… nie zawarłeś. Przynajmniej ja nie widzę w Twoich przemyśleniach odpowiedzi na moje pytania, Nie oszukujmy się i nie pogrywajmy – krótka piłka. Odpowiadasz na pytanie, lub nie.
  • 2



#258

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Kto powiedział, że na dobre? Skąd wiesz kim będziesz za 5 lat i czy wtedy Twoje przeżycie będzie miało jeszcze jakikolwiek sens. Jeśli zaś nie byłbyś na tyle silny duchowo aby móc „pielęgnować” w sobie dobro – myślę, że w takim wypadku teza o dobroczynnym czy wręcz zbawiennym wpływie „spoczynku” jest chybiona.


Liczy się to co jest tu i teraz, i masz pełną rację co do przyszłosci. To był tylko taki "kopniak", aby się "ogarnąć" - teraz muszę postępować tak, aby wiara we mnie żyła, objawiać to w zwykłym życiu, bo ani rekolekcje, ani Adoracje nie będą się zdarzać codziennie. Własnie przestrzegano nas później przed tym, aby nie traktować tego jak jakis narkotyk, bo działanie jest krótkie, a pamięć o tym ulatuje.

W Twoim przypadku wydarzyło się w trakcie Adoracji – no ale nie stawiaj się w centrum świata, u innych zdarzają się „spoczynki” podczas Mszy i innych nabożeństw z Adoracją nie mających nic wspólnego, np. modlitwa wstawiennicza.


Ok, źle powiedziałem. Na Mszy (w codziennym życiu) tego nie zaobserwowałem, ale to faktycznie nie oznacza, że to się nigdy nie zdarza, bo jedna z tych dziewczyn miała go na Mszy następnego dnia. I odnosząc się do cytatu niżej i modlitwy wstawienniczej, ja się wtedy źle wyraziłem, bo pisałem pod wpływem emocji dopiero co wróciwszy. Rekolekcje byly w kwietniu, a bodajże w lutym była zorganizowana modlitwa wstawiennicza i tam akurat podobno było mnóstwo spoczynków i od pewnej osoby o tym słyszałem - mielismy tam jako bierzmowani wtedy przyjsć, ale ja oczywiscie jeszcze olewając sobie to wszystko wymigałem się chorobą (choć wtedy faktycznie byłem podziębiony w sumie) no i to przegapiłem. O tym, że ich było sporo dowiedziałem się sporo później, w ogóle to była taka informacja, że jakas tam osoba miała cos takiego, że upadła, straciła przytomnosć i o, taka niedokładna informacja, którą szczerze zbytnio się nie zainteresowałem.. No i to akurat podkoloryzowałem wlasnie w moim temacie, co później prostowałem zresztą.

Co do cytatów, własnie jak wspomniałem nie są dokładne i dlatego, być może nie związane ze "spoczynkami", więc akurat tutaj można się mylić.

Problem w tym, że spoczynki w Duchu Świętym nie są nowe i pochodzą z kultury pogańskiej. Pisałem przecież o tym, chyba nie doczytałeś. W takim wypadku dlaczego Kościół miałby nie przyjąć i zaakceptować więcej obrządków pogańskich oraz szamańskich związanych z okultyzmem i „odmiennymi stanami świadomości”?


Czytałem, ale to jednak z pogaństwem nic wspólnego nie ma.

Możesz – nikt Ci tego nie zabroni. Pytanie czy wyczekiwanie „spoczynku” i fajerwerków jest moralnie i etycznie zgodne z naukami Kościoła.


Pragnąć, to nie wyczekiwać ;) Sama w sobie Adoracja i modlitwa przed Najswiętszym Sakramentem to cos niezwykłego. Jak Bóg zechce to Bóg da, sam sobie tego nie wywołam.

Czytałem kiedyś wywiad z pewnym księdzem, który wypowiadał się o „spoczynkach”, których nieraz był świadkiem. Mówił, że doszedł to takiej wprawy, że widział po danym osobniku kiedy ten chce za wszelką cenę osiągnąć stan „spoczynku” (zdradzała go m. in. mimika, emocje i subtelne ruchy). Dzięki temu w porę go łapał i przytrzymywał. Według niego "spoczynki" to wynik głównie autohipnozy i autosugestii właśnie, choć czasem hipnozy nieświadomie dokonywanej przez danego księdza.


No i nie zawsze są szczere intencje wszystkich ludzi, czasem mogą i sami upasć i udawać, np. żeby poczuć się "fajnie" w kręgu innych osób. Ale ja jak nie otrzymam, to nie lamentuję, nie udaję. Ciężko jest też z tym moim zaufaniem, bo nie jestem pewien, że jesli to czy zachowam się odpowiednio, bo bardziej niż spoczynku, boję się, że jednak własnie sam fałszywie upadnę.
  • -1



#259

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Metoda Kościoła na wypieranie Religii Naturalnych była tyleż perfidna co inteligentna.
Budowanie kościołów na miejscach starych świątyń, nazywanie ich podobnie np Świątynie Światowita zamieniono na kościół pod wezwaniem św Wita lub przejmowanie świąt dzięki któremu mamy Matki Boskie Zielne, Gromniczne itd
Jeśli chodzi o tzw spoczynek w duchu świętym to Kościół ma do niego stosunek ambiwalentny chciałby a nie chce.
Znana jest w Krakowie historia charyzmatycznego księdza z Woli Justowskiej który "nakładał ręce" . Do tego księdza z drewnianego zabytkowego kościółka, zjeżdżali ludzie niemalże z całej Polski i co? ... biskup przeniósł go w inne miejsce i zabronił tejże praktyki.
Na Woli Justowskiej rodził się kult żyjącego świętego.

Nakładanie rąk jest znane we wszystkich kultach i w każdym mniej więcej się tak samo nazywa.
Znam bioenergoterapeutę czyli znachora, która też "kładzie" ludzi swoją energią i ludzie ci też mają ekstatyczne doznania jak ludzie z ceremoniału u księdza na Woli Justowskiej, ale dla Kościoła co nie zadziało się na jego terenie podchodzi pod diabła a nie Ducha Świętego.

Użytkownik Aidil edytował ten post 09.06.2012 - 07:31

  • 0



#260

wieslawo.
  • Postów: 682
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Chrześcijańska to nie to samo co katolicka. Katolicyzm ma niewiele wspólnego z chrześcijaństewm a że sobie cesarz rzymski, a za nim przez kolejne 1700 lat kolejni uzurpatorzy tak mówia? To naprawdę tak jest?
  • 0

#261

ukryta.
  • Postów: 50
  • Tematów: 0
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Nikt na nas nie wpływał - to po pierwsze.


Mylisz się. Wychowujesz się w wierze katolickiej, więc wpłynęli na Ciebie inni (ludzie, którzy opowiedzieli Ci o bogu - rodzice, ksiądz, katechetka itd.). Gdybyś nie znał katolickiego boga, nie powiązałbyś tego wydarzenia z nim, gdyby się wydarzyło. Wpłynęło na Ciebie wychowanie i wiara którą wyznajesz.

Jeżeli ktoś coś przeżył to nie dlatego, że ktoś mu wmówił, że coś się stanie (kładąc nacisk zwłaszcza na pierwsze takie wydarzenie, na rekolekcjach), bo nie było nawet wspomnienia o tym, jak takie coś może wyglądać, a ja i pewnie mnóstwo osób, nie wiedziało, że nawet takie podejście się w ogóle odbędzie, co dopiero mówić o skutkach.


Wystarczy fakt, że wierzysz w boga. Twoja podświadomość potrafi się sama "nakręcić", a Ty nie będziesz miał o tym pojęcia. Takie rzeczy są jak najbardziej możliwe.

Jeżeli macie rację to możecie to udowodnić w jakiś sposób.


Ależ my Ci to udowadniamy od początku tej dyskusji! Nie będę się powtarzać. Jest masa pytań, które pomijasz, albo odpowiadasz totalnymi bzdurami z braku racjonalnych argumentów.

No ok, w takim razie trzymajmy się tylko spoczynku, choć o "tych" ludziach wspomniałem dlatego, żeby powiedzieć iż każdy czegos niesamowitego doswiadczył, nie tyko własnie one.


Tak na marginesie, brawa dla ludzi, którzy zostawiają kogoś w podejrzanym stanie "bo bóg". A co, jeśli to byłby zawał i ta dziewczyna by umarła z powodu nieudzielenia pomocy? Poza tym, celowe nieudzielenie pomocy jest karalne.

Jakos to przeboleję . Zwłaszcza zważywszy na fakt, że obydwaj wiemy, że Ty jako ateista owego mutanta sobie wymysliłes ^^


Tak samo ktoś X lat temu wymyślił sobie Twojego boga i teraz Ty w niego wierzysz. Jak dla mnie różnica jest zerowa. Ani mutant nie jest udowodniony, ani bóg. I równie dobrze możemy stworzyć religię mutanta.
Może chociaż widzisz, jak dla mnie wygląda Twój bóg - tak samo, jak dla Ciebie ten mutant.

Fajnie. Tylko jest malutka różnica między historyjką wymysloną w sekundę temu, a wiarą wyznawaną przez miliardy ludzi, którzy jednak czegos doswiadczają.


Czy jeśli coś jest popularne i rozpowszechnione, to jest prawdziwe? Dlaczego niby? Kiedyś wszyscy myśleli, że Słońce krąży wokół Ziemi, a Ziemia jest płaska. Mieli rację?

Bo skoro macie rację, to najwidoczniej powalających argumentów nie używacie.


Ty ich po prostu nie rozumiesz. Sam bazujesz na tym, co wiesz od księży, animatorów itd., nie dopuszczasz do siebie możliwości, że oni nie mają racji. Czy jeśli papież mi powie, że w kosmosie krąży ludzka stonoga kontrolująca uprawę ziemniaków w Syrii to znaczy, że to prawda? Może warto myśleć samodzielnie, a nie posłusznie zjadać papkę serwowaną przez "ważniejszych", bez krzty zastanowienia?

Generalnie, mam wrażenie że za wszelką cenę odrzucasz wszelkie argumenty. Czemu? Boisz się, że Twój światopogląd runie, czy co? Zbyt Cię przeraża prawda? Szkoda, że nie rozumiesz i nawet nie chcesz zrozumieć tego, co się stało. Na wszystko masz własną wersję, ignorując mądre słowa od wielu osób. Mądry człowiek niekoniecznie zmienia poglądy jak rękawiczki, ale umie SŁUCHAĆ i jest otwarty na wiele możliwości, także zmiany.

Poza tym, pomyśl - ile osób na świecie jest katolikami? Ile osób jest teraz w kościele, uwzględniając zmiany stref czasowych itd.? Czy myślisz, że spośród ok. 1,2 mld wierzących ludzi wasz wielki bóg przychodzi właśnie do Ciebie? Zakładając, że nie tylko, bo w końcu wiele osób osiąga taki stan, to co ten bóg robi poza zsyłaniem ludziom "fajerwerków"? Przecież to praktycznie co chwilę.
  • 4

#262

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ok, jako, że wakacje się zaczynają, druga klasa dzielnie wywalczona, mogę zacząć powolutku odpisywać na zaległe posty ;) Postaram się niektórych wypowiedzi nie cytować, bo wiadomość się nie wyśle jak będzie ich za dużo.

@Rainbow Lizard

Co do danych statystycznych. Brytyjskie. Nie globalne to raz. Dalej UK chyba jest państwem bardziej, jak tu powiedzieć, rozwiązłym; I jeszcze posłużę się ciocią Wiki :

Według danych OECD jednym z największych problemów społecznych są znacznie częstsze niż w innych krajach rozwiniętych tzw. ryzykowne zachowania nastolatków: nadużywanie alkoholu, palenie tytoniu, częste ciąże nieletnich. W latach 2005-2006 ok. 33% Brytyjczyków w wieku 13-15 lat upiło się przynajmniej dwa razy (w porównaniu do 12% Amerykanów i 14% Francuzów w tym wieku), natomiast w 2005 na 1000 brytyjskich nastolatek statystycznie 23,4 zostało matkami.


I w sumie liczba 95 % mężczyzn wydaje mi się ostro przesadzona, bo ilu jest no chociażby duchownych z różnych religii którzy tego faktycznie nie praktykują, nie mówiąc też o świeckich. A jeżeli te liczby są dla Ciebie też tak wiarygodne, to mogę powiedzieć też, że w Sodomie i Gomorze 10 sprawiedliwych się nie znalazło...


Co do mojej cioci, no fakt, nie wspomniałem też, że też sama sobie szkodziła paląc na okrągło papierochy i pijąc ekstra mocną kawę. Ale w sumie w cierpieniu jest coś intrygującego co zauważyłem; cierpienie często ma ostatecznie taką oczyszczającą moc i jest też to coś takiego jakby zjednanie siebie i Chrystusa, który też wiele wycierpiał w naszej sprawie.

Co do wolnej woli. Wolna wola to nie to, że wszyściutko pójdzie jak sobie wymarzysz - to Twoja zdolność do podejmowania decyzji o różnej wartości moralnej. I co z tego, ile urwiesz sobie tego papieru za 15 lat? Czy to coś zmienia? On widzi tylko to jak Ty postąpisz. To nie fatum, gdzie gościu dowiaduje się od wyroczni, że zabije ojca, poślubi swoją matkę i ucieka, próbuje coś zmienić a bez względu na wszystko i tak skończy tak jak bogom się zachciewało.

Dalsza dyskusja o kamieniu jest dla mnie bezsensowna.

Co do reakcji chemicznych w mózgu i takie tam, chciałbym trochę to sprostować. Ok, każdy z nas jest z krwi i kości, nasze organizmy mają skomplikowaną budowę; i nasze ciało jest połączone z naszą duszą, tj. to, że jesteśmy tak zbudowani i funkcjonujemy nie wyklucza, że człowiek to tylko biologia; żyjemy i funkcjonujemy jak zostaliśmy stworzeni, nasza geneza jest taka a nie inna i ok. Inaczej pewnie będziemy funkcjonować i mieć inną "budowę" po śmierci - się okaże.

Przedtem pisałeś jakie to wielkie zalety ma wiara. Że dzięki niej przestałeś się masturbować (co jest w sumie ograniczaniem siebie, bo chcę, ale nie robisz tego bo nie i już/bo KK mówi, że to zło).


O to chodzi, że życie w czystości sprawia mi przyjemność, natomiast porno i masturbację traktuję jako zniewolenie. I to nie jest tak, bo Kościół. Jest tak, że się z tym źle czuję, osłabia mnie to jako faceta, który nie może nawiązać bliższej relacji z dziewczynami z tego względu.

A teraz wyskakujesz z tekstem, że wiara nie jest potrzebna. Pytanie zatem dlaczego twój bóg tak bardzo chce abyś wierzył? Bo powodu innego niż zaspokajanie jego kompleksów nie widzę. Jahwe czuje się taki mały, że musi to sobie rekompensować każąc siebie czcić?


Nie jest potrzebna do istnienia tu i teraz. Bo i zwierze jakoś żyje bez wiary. Tak samo jak i można wegetować w ciemnych i zimnych lochach przez całe życie - tylko co to za życie w niewoli?

Słaby ze mnie teolog, więc jeżeli ktoś ma "potwierdzone" info to poproszę o sprostowanie ;) Gdyby przyjąć, że Hiob to tylko bohater przypowieści interpretowałbym jego rodzinę i dobytek jako wielkie poświęcenie; człowiek dla Boga często musi często poświęcać dla Niego wiele (to też zależy od człowieka).

@Ukryta pogadali my na PW i wymieniliśmy się poglądami - kontynuować to tutaj?

Torka mam już dosyć, mając jeszcze jedno ostrzeżenie do wykorzystania podziękuję za dalszą konwersację.

@Hides His Face

Widzę trzy możliwości:
1. Albo bardzo nienawidzisz zwierząt i jesteś zaślepiony w katolickim antropocentryźmie.
2. Albo nigdy nie miałeś zwierzaka/nie poświęcałeś mu za dużo uwagi.
3. Punkty 1 i 2 jednocześnie.

Na obecnym etapie, nawet, gdybyś trafił na wybitnie inteligentnego słonia, który napisałby, że kocha taką a taką słonicę, stwierdziłbyś pewnie, że ktoś nauczył go tego terminu i ch... I hej.


Nie nienawidzę. Ale po prostu mam taki pogląd na tą sprawę.


Nie jest takie proste? Wyjaśnij.

Tu o co innego chodziło i się lekko zamotałem; każdy człowiek kiedyś umrze, tak? I następuje to w nieoczekiwanym momencie. I nie jest to taki konkretnie raczej, że Bóg zabija kogoś dla Twojej korzyści na zawołanie. Przez splot wydarzeń w swoim życiu wyszło, że następuje to w danym momencie i może mieć wpływ na innych, bądź też nie.

To jaki sens ma czynienie dobra, skoro przed śmiercią można się nawrócić i szczerze z całego serca walnąć "no to sorry" i osiągnąć ten sam efekt, co poczciwy koleś, który pomagał sierotkom przez całe życie?

Ten poczciwy zapewne tego nie robił tego raczej z myślą o zbawieniu? Pomagał, bo miał dobre serce i pomoc sierotkom jakby ona nie wyglądała sprawiała mu radość. I być może "zapracował" (! "") sobie Niebo, tymczasem ten od "sorry" pewnie wymaga "oczyszczenia". Poza tym wydaje mi się, że takie szczere "sorry" łatwiej jest osiągnąć, gdy człowiek idzie przez życie uczciwie i ma czyste serce, niż zatwardziały "złoczyńca"?

Jakiś czas temu pisałeś, że karą za grzechy jest śmierć, to w końcu jak do cholery jest?

Może inaczej, śmierć jest konsekwencją grzechu.

Ahmed, zakładam, że wyznawca Islamu - tak, robi dobrze, wedle kanonów swojej wiary, morduje niewiernych, którzy z założenia są wrogami jego wiary. Co więcej, Ahmed wierzy w dokładnie TEGO SAMEGO BOGA, co Ty. I też twierdzi, że ma monopol na prawdę.


Też mogę sobie przyjąć, że mam prawo mordować "niewiernych". I wtedy będę postępował moralnie? Czy jest moralne to, aby krzywdzić w jakikolwiek sposób innych?

A i nie wierzy w tego samego Boga, bo całkiem inaczej Go interpretować. To tak jakby zrównywać WT i Nightwish, bo to i to metal symfoniczny...

A skąd wiesz, że to wytwór wyobraźni? Udowodnij! - fajnie tak posmakować własnej broni?

Ja jestem człowiek tolerancyjny. Jak ktoś będzie wierzył, że czerwonotrąba słonica lata na białej miotle i rozdaje prezenty w pierwszy wtorek miesiąca to zaakceptuje...

Postępujesz więc źle, jeśli nie wrzucisz żebrakowi, wedle kanonów twojej WŁASNEJ WIARY. Brakuje ci najważniejszej rzeczy przykladnego Katolika - Miłości, cytując Hymn o Miłości:

Tia, zwłaszcza jak wyda to na niezbędne do życia piwsko i pomogę mu np. w hodowaniu uzależnienia, wtedy to dobrze postąpię...

Wybór pod tytułem "Służ partii albo zapraszamy do rowu z wapnem" to tylko iluzoryczny wybór.

Złe myślenie. To człowiek sam się wyniszcza przez grzech. Doprowadzając do rozwalenia duszy, braku szczerej miłości, także do tego, że człowiek sam Boga się wyrzeka i po śmierci On jego decyzję szanuje...

A co to u licha jest prawo naturalne?


To coś co każdy człowiek bez względu na wiarę ma od urodzenia. Coś typu "czyń dobro a unikaj zła".

To zależy - powtórzyć przykład z Aztekami?


I co, wszyscy chrześcijanie mają odpowiadać za źle postępujących misjonarzy? Nie zapominajmy, że to też ludzie.

Ja na ten przykład miałem bardzo głębokie duchowo i osobiste przeżycie ze swoim tosterem. Przemówił do mnie pewnej pięknej nocy i opowiadał o raju dla grzanek z serem. On istnieje! W końcu przemówił do mnie! Skoro nie wierzysz, to masz zbyt zamknięte serce na jego grzankową, chrupiącą łaskę!

Będę musiał z tym żyć ;] Ale skoro nie wierzysz, że doszło do takiej sytuacji to nie wiem po co ta dyskusja...

A co z zabijaniem koszernym, wymaganym przez Żydów i Islam bodaj - wierzą w tego samego Boga, co ty. Podwójny standard, znowu.


Mnie prawa Żydów i Muzułmanów nie interesują. Nie ganiam za niewiernymi kobietami z kamieniami, albo kwasem i nie dokonuję ubojów rytualnych..

Ależ jesteś ateistą wględem 99% innych bogów. Dlaczego w nich nie wierzysz? Nie możesz być pewni, że nie istnieją... A co, jeśli oni okażą się prawdziwi? Nie bezpieczniej byłoby wierzyć w Hinduskich Bogów, niż jednego Jahwe? Statystycznie tych bogów mają tam więcej, wiec prawdopodobieństwo, że sobie u nich nie przeskrobiesz niewiarą i nie odrodzisz się jako mucha na krowim zadku jest jednak większe.



Ateista to osoba w ogóle niewierząca - ja jestem wierzący. Co do bogów hinduskich - nie bądź śmieszny. Zresztą oni nawet nie dali mi powodu, abym miał podstawy zmienić wiarę...

@Shinij

Co do postrzegania Boga, świata. To jest też coś takiego - patrzysz na świat nie jako na przypadek, ale na miejsce stworzone przez Boga. Ale to nie wszystko choć to jest też niezły trop.

Co w wypadku kiedy jeden człowiek w swoim życiu ma bardziej pod górkę niż drugi - czy jego droga do zbawienia nie jest przypadkiem bardziej wyboista przez co bardziej wartościowa ? Jego zbawienie nie jest w takim razie czymś więcej ? Co w takim razie z kultem świętych ?

Powiem Ci tak. Każdy z nas jest inny, prawda? Każdemu z nas Bóg przeznaczył inną "historię". Oczywiście możemy ją podjąć, bądź nie. Nie każdy człowiek musi aż tak się poświęcać, aby osiągnąć zbawienie.

To jasne, ponieważ wykonuje swój zawód. Ale nie traktujmy pracownika czy pracodawcy jako herosa, który przyjmuje cały świat na klatę - jego najważniejszym celem jest zysk - dla siebie, dla swojej rodziny w końcu dla swojego własnego, egoistycznego szczęścia . Inne podejście prowadzi do wypaczeń o których pisałem już wcześniej, dlatego też jest niebezpieczne.

Tak, robi to też dla innych, ale i dla siebie. I to wcale nie jest złe, bo jest to potrzebne do życia, prawda? Robi też to dla swojej rodziny, a że są to bliskie osoby nie znaczy, że dla nich nie powinniśmy robić dobra, prawda?

Bo niewolnik musi błagać Pana o jałmużnę - w normalnych kontaktach międzyludzkich jest jak w interesach. Ja mam Ci coś do zaoferowania i oczekuję też czegoś od Ciebie - wtedy każdy z nas posiada swoją godność, traktuje drugiego człowieka jak hmmm... człowieka ? ^^

Ale ten słabszy niekoniecznie nie ma godności. Z ziemskich "korzyści" Ty pomagając komuś masz tą satysfakcję, a także podbudujesz swoje serce i masz "plusa" u Boga.

Czyli mimo wszystko dzielisz ludzi (niezależnie od kryteriów, bo tutaj każdy z nas ma inne) na tych którym warto i nie warto pomagać ?

Tak. Bo jeżeli Twoja pomoc jest w złym celu wykorzystana, nie tyle Ty robisz coś złego, ale tamta osoba. Więc potrzebna jest rozwaga. Emocje (czyli w tym przypadku uleganie być może często udawanej np. rozpaczy) nie są dobrym doradcą. Tak samo jak dziewczyna może znaleźć faceta, który kwiatki, sratki, kolacyjki, a z drugiej strony drań. I przymyka na to oko, "bo może po ślubie się zmieni". A jak się nie zmieni?

O właśnie tutaj wychodzi ciekawy koncept - co zrobić w wypadku kiedy w związku jedna strona zdradza ? Czy ma ona poświęcić się dla tej drugiej ? Czekać i ranić nie tylko siebie ale też całą rodzinę (pisze z autopsji) ? Według KK tak właśnie ma postępować, tylko gdzie tu godność WT ?

Zdradzający mąż powinien się chyba przyznać, prawda? I polegać na decyzji żony. To jest też aspekt emocji. Bo jak np. osoby słabo się znające "wpadną" to często później biorą ślub. I zdrady, bo nie do końca się kochają. Dlatego też wydaje mi się, że warto jest z "tym" poczekać do ślubu, gdy ostatecznie podejmie się decyzję, wcześniej dobrze poznając drugą połówkę.

@Aidil

Na obydwu Adoracjach nie było czegoś takiego jak "nakładanie rąk". Jedynie jak ktoś chciał mógł przytrzymać welon od Monstrancji.

@ukryta

Mylisz się. Wychowujesz się w wierze katolickiej, więc wpłynęli na Ciebie inni (ludzie, którzy opowiedzieli Ci o bogu - rodzice, ksiądz, katechetka itd.). Gdybyś nie znał katolickiego boga, nie powiązałbyś tego wydarzenia z nim, gdyby się wydarzyło. Wpłynęło na Ciebie wychowanie i wiara którą wyznajesz.

Zacznijmy od tego, że gdybym był ateistą do takiej sytuacji by nie doszło. A jeżeli tak i w takich okolicznościach to być może zmieniłyby mój światopogląd.

Tak na marginesie, brawa dla ludzi, którzy zostawiają kogoś w podejrzanym stanie "bo bóg". A co, jeśli to byłby zawał i ta dziewczyna by umarła z powodu nieudzielenia pomocy? Poza tym, celowe nieudzielenie pomocy jest karalne.

Gdyby jeszcze jej coś było... I gdyby to były inne okoliczności.

Tak samo ktoś X lat temu wymyślił sobie Twojego boga i teraz Ty w niego wierzysz. Jak dla mnie różnica jest zerowa. Ani mutant nie jest udowodniony, ani bóg. I równie dobrze możemy stworzyć religię mutanta.
Może chociaż widzisz, jak dla mnie wygląda Twój bóg - tak samo, jak dla Ciebie ten mutant.


Nie no luz, szanuję to.

Ty ich po prostu nie rozumiesz. Sam bazujesz na tym, co wiesz od księży, animatorów itd., nie dopuszczasz do siebie możliwości, że oni nie mają racji. Czy jeśli papież mi powie, że w kosmosie krąży ludzka stonoga kontrolująca uprawę ziemniaków w Syrii to znaczy, że to prawda? Może warto myśleć samodzielnie, a nie posłusznie zjadać papkę serwowaną przez "ważniejszych", bez krzty zastanowienia?


Tyle, że ja już wybrałem, a wprowadzanie głębiej w to nie jest zjadaniem "papki". To tak jakby, dobra poszedłeś na ten dajmy na to biologiczny, i weź teraz to wszystko sprawdzaj doświadczalnie, bo może ta psorka kłamie..

Generalnie, mam wrażenie że za wszelką cenę odrzucasz wszelkie argumenty. Czemu? Boisz się, że Twój światopogląd runie, czy co? Zbyt Cię przeraża prawda? Szkoda, że nie rozumiesz i nawet nie chcesz zrozumieć tego, co się stało. Na wszystko masz własną wersję, ignorując mądre słowa od wielu osób. Mądry człowiek niekoniecznie zmienia poglądy jak rękawiczki, ale umie SŁUCHAĆ i jest otwarty na wiele możliwości, także zmiany.

Ja słucham, a raczej czytam, ale jednak mnie to nie przekonuje. Bo niekoniecznie z zawalenia człowieka tysiącami innych teorii wynika, że on się myli.. Zwłaszcza, że tylko ja wiem, co dokładnie przeżyłem i nie da się tego wszystkiego wylać, więc nie widzicie dokładnie sytuacji, bo jej takie opisanie nie jest możliwe. Lecicie schematycznie, więc Wasza opinia niekoniecznie jest odpowiednia, gdyby samemu identycznie to samo przeżyć i wtedy można chyba dopiero stawiać pewniejsze tezy.

Poza tym, pomyśl - ile osób na świecie jest katolikami? Ile osób jest teraz w kościele, uwzględniając zmiany stref czasowych itd.? Czy myślisz, że spośród ok. 1,2 mld wierzących ludzi wasz wielki bóg przychodzi właśnie do Ciebie? Zakładając, że nie tylko, bo w końcu wiele osób osiąga taki stan, to co ten bóg robi poza zsyłaniem ludziom "fajerwerków"? Przecież to praktycznie co chwilę.

"Fajerwerki" to nie istota. To namiastka. Poza tym, każdy z nas jest inny, każdemu czego innego do wiary potrzeba. I zgadzam się z Tobą, nie tylko my to przeżyliśmy na pewno.


I trzeba będzie trochę wyluzować z objętością tekstu, bo to jednak dla mnie przy dużo ;)

Użytkownik RuudJolie edytował ten post 23.06.2012 - 20:56

  • 0



#263

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ok WT to ja zacznę ;).

Co do postrzegania Boga, świata. To jest też coś takiego - patrzysz na świat nie jako na przypadek, ale na miejsce stworzone przez Boga. Ale to nie wszystko choć to jest też niezły trop.


Ja doskonale rozumiem Twoje podejście, po prostu się z nim nie zgadzam - nie jesteś w stanie zrozumieć piękna mojej wiary tak samo jak ja Twojej i dopóki nie wchodzimy sobie na głowę (jak Twoi misjonarze) to wszystko jest ok.

Powiem Ci tak. Każdy z nas jest inny, prawda? Każdemu z nas Bóg przeznaczył inną "historię". Oczywiście możemy ją podjąć, bądź nie. Nie każdy człowiek musi aż tak się poświęcać, aby osiągnąć zbawienie.


Ale tym stwierdzeniem wykluczasz jeden z fundamentów Twojej wiary - równość ludzi przed Bogiem. Zaplanowana z góry historia też wyklucza istnienie "wolnej woli" - chyba, że pojmujesz życie jako z góry zaprogramowaną grę, gdzie nasz heros może jedynie swoim postępowaniem doprowadzić do jednego z dwóch zakończeń, dobrego bądź złego.

Tak, robi to też dla innych, ale i dla siebie. I to wcale nie jest złe, bo jest to potrzebne do życia, prawda? Robi też to dla swojej rodziny, a że są to bliskie osoby nie znaczy, że dla nich nie powinniśmy robić dobra, prawda?


WT ale ja przecież właśnie o tym piszę :P.

Ale ten słabszy niekoniecznie nie ma godności.


Nie chodzi o słabszego, ale o człowieka, który nie ma nic do zaoferowania.

Zdradzający mąż powinien się chyba przyznać, prawda? I polegać na decyzji żony. To jest też aspekt emocji. Bo jak np. osoby słabo się znające "wpadną" to często później biorą ślub. I zdrady, bo nie do końca się kochają. Dlatego też wydaje mi się, że warto jest z "tym" poczekać do ślubu, gdy ostatecznie podejmie się decyzję, wcześniej dobrze poznając drugą połówkę.


Zabieg stylistyczny jak w Wybiórczej :P.

Po pierwsze nigdzie nie napisałem o mężu - zdradzają i kobiety i mężczyźni. Po drugie chyba nie do końca zrozumiałeś o co pytam - nie chodzi mi o związki gdzie ślub jest brany z tzw "rozsądku", tylko o sytuację gdzie po XX latach pożycia nagle jednej stronie odbija - KK w takim wypadku twardo uważa, że jedna strona winna się poświęcić dla rodziny - to jest godność ?
  • 1



#264

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ale tym stwierdzeniem wykluczasz jeden z fundamentów Twojej wiary - równość ludzi przed Bogiem.



Ni prawda :P Czy to, że Jasiu ma predyspozycje zostać lekarzem, a Gosia będzie swietną prawniczką oznacza, że któres z nich jest gorszym czlowiekiem? Równosć polega na tym, że każdy czlowiek ma swojego rodzaju godnosć z powodu bycia czlowiekiem (którą notabene może utracić jednak przed ludźmi), a nie na tym, że każdy musi być identyczny.

Zaplanowana z góry historia też wyklucza istnienie "wolnej woli" - chyba, że pojmujesz życie jako z góry zaprogramowaną grę, gdzie nasz heros może jedynie swoim postępowaniem doprowadzić do jednego z dwóch zakończeń, dobrego bądź złego.


Historia. Tak powiedzialem, ale to nie do końca ustalona historia. W żadnym przypadku nie będzie ustalona. Chodzilo mi bardziej o to, że ludzie, którzy zawierzają swoje życie Bogu mają ufnosć, że mimo wszystko co się dzieje i będzie dziać wszystko będzie ok i da się wyjsć z najcięższych problemów. Bóg nie wybierze natomiast za Ciebie seansu w kinie, czy też dziewczyny. I wydaje mi się też, że to nie jest tak, że jak masz idealną dziewczynę, masz u niej może szanse, ale cos Cię hamuje i ostatecznie nawet nigdy do tego nie dochodzi, to nie oznacza, że jeżeli móglbys z nią być i być szczęsliwy to już z inną będzie tragedia. To my podejmujemy ostateczną decyzję, a nasza przyszlosć jest w ciąglym ruchu.

Po pierwsze nigdzie nie napisałem o mężu - zdradzają i kobiety i mężczyźni. Po drugie chyba nie do końca zrozumiałeś o co pytam - nie chodzi mi o związki gdzie ślub jest brany z tzw "rozsądku", tylko o sytuację gdzie po XX latach pożycia nagle jednej stronie odbija - KK w takim wypadku twardo uważa, że jedna strona winna się poświęcić dla rodziny - to jest godność ?



Wiesz, z tej strony takiej konkretnej postawy KK nie znam. I nie wydaje mi się, że jeżeli widać iż już z tego nic nie wyjdzie to ta pokrzywdzona strona mialaby cierpieć do końca życia. I jednak musimy powrócić do tego "rozsądku". Bo też KK uważa, że wlasnie dobre poznanie przed slubem, czystosć przedmalżeńska oraz szczere życie w wierze powoduje, że do takich sytuacji nie dojdzie. Wiadomo, pewnie bez żadnej klótni to żadne malżeństwo na tym swiecie nie istnieje ;] Ale co najważniejsze, jak i jest z wiarą - ludzie potrafią przebaczać/powracać. Bo, gdy milosć jest szczera to nic jej nie rozwali, nawet takie rzeczy jak zdrada, bo do nich w takim przypadku nie dojdzie.
  • 0



#265

ukryta.
  • Postów: 50
  • Tematów: 0
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

WT, zmieniłeś nick? ;o

O to chodzi, że życie w czystości sprawia mi przyjemność, natomiast porno i masturbację traktuję jako zniewolenie. I to nie jest tak, bo Kościół. Jest tak, że się z tym źle czuję, osłabia mnie to jako faceta, który nie może nawiązać bliższej relacji z dziewczynami z tego względu.


To tylko Twoje subiektywne odczucia, nałożone zresztą przez pryzmat KK. Wątpię, żebyś tak się czuł, gdyby nie ta cała katolicka nagonka na masturbację. Gdyby to nie raziło księży i starych bab, to Ciebie zapewne też nie. I nie rozumiem, jak ma się pornografia do relacji z dziewczynami, chyba za dużo historyjek katechetki o tym, jak to masturbacja prowadzi do samotności i bezpłodności nawet ;)

Zacznijmy od tego, że gdybym był ateistą do takiej sytuacji by nie doszło. A jeżeli tak i w takich okolicznościach to być może zmieniłyby mój światopogląd.


Sądzisz, że ateiści nie przeżywają euforii? Faktycznie, są mniej narażeni na takie "doznania" (w końcu z założenia nie wierzą w żadną boską moc i są bardziej sceptyczni), ale mają mózgi tak samo skonstruowane jak katolicy i inni wierzący, więc też są w stanie. Być może po prostu okoliczności będą inne.

Gdyby jeszcze jej coś było... I gdyby to były inne okoliczności.


SKĄD ludzie wiedzieli, że nic jej nie jest? To mógłby być zawał. Myślisz, że w kościele nie może się zdarzyć nic takiego, "bo bóg"?

Tyle, że ja już wybrałem, a wprowadzanie głębiej w to nie jest zjadaniem "papki". To tak jakby, dobra poszedłeś na ten dajmy na to biologiczny, i weź teraz to wszystko sprawdzaj doświadczalnie, bo może ta psorka kłamie..


Tylko że między nauką a religią jest pewna różnica - w biologii nic nie bierze się znikąd. Wszystko jest udowodnione i zbadane, fakt, może nie przez Ciebie osobiście, ale przez innych ludzi wcześniej. Czerpią swoją wiedzę z tego, co faktycznie zobaczyli i zbadali, a dzięki wynikom ich badań mamy dzisiejszą - jakże rozbudowaną! Jeśli nie wierzysz badaniom, sam możesz takowe przeprowadzić; efekt będzie taki sam. Bo w naturze jest pewien porządek, coraz lepiej odkrywany.
Natomiast z wiarą jest ten problem, że NIKT nie udowodnił niczego, co było z nią związane - to po prostu mniej lub bardziej wiarygodnie brzmiące gdybanie.

Zwłaszcza, że tylko ja wiem, co dokładnie przeżyłem i nie da się tego wszystkiego wylać, więc nie widzicie dokładnie sytuacji, bo jej takie opisanie nie jest możliwe. Lecicie schematycznie, więc Wasza opinia niekoniecznie jest odpowiednia, gdyby samemu identycznie to samo przeżyć i wtedy można chyba dopiero stawiać pewniejsze tezy.


Dobrze, ale ja kiedyś przeżyłam coś podobnego. Może nie dokładnie to samo, ale mniej więcej rozumiem, o czym mówisz. Oczywiście Ty sądzisz, że Twoje przeżycia są najsilniejsze i najniezwyklejsze i w ogóle nikt tego nie zrozumie. Częściowo pewnie masz rację, bo każdy jest inny i nieco inaczej przeżywa nawet te "przyziemne" rzeczy. Ale istota tego zjawiska pozostaje taka sama.
  • 1

#266

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

WT, zmieniłeś nick? ;o


A taka mala odmiana ^^

To tylko Twoje subiektywne odczucia, nałożone zresztą przez pryzmat KK. Wątpię, żebyś tak się czuł, gdyby nie ta cała katolicka nagonka na masturbację. Gdyby to nie raziło księży i starych bab, to Ciebie zapewne też nie.


Hmm. Przed tym wszystkim, jeszcze za czasów, gdy sobie tak naprawdę odpuscilem jakąkolwiek walkę oraz staralem się do tego przyzwyczaić również nie czulem się zbyt dobrze z tym. A po rekolekcjach swietnie. I to jest dziwne, bo ja zamiast wrócić do tego po tych dniach skupienia, mnie to calkowicie przestalo interesować. Nie chodzi o to, że mialem silną wolę i udawalo się, tylko po prostu to zniknęlo od tak. Po tych latach przyzwyczajenia, nie powinno mnie to opuscić, bez żadnej walki - a tu taki zonk.

I nie rozumiem, jak ma się pornografia do relacji z dziewczynami, chyba za dużo historyjek katechetki o tym, jak to masturbacja prowadzi do samotności i bezpłodności nawet


Nie rozumiesz, bo jestes kobietą :P Być może to, że czlowiek w obecnych czasach pragnie emocjonalnego związku z drugim czlowiekiem Cię dziwi - a to, że ma się takie alter ego nie sprzyja otwartosci na milosć. No, bo weź, z jednej strony spotykasz się z dziewczyną, a z drugiej w domu, przed kompem.. Nie wiem może jestem za wrażliwy na obecne czasy, ale jak dla mnie to jest nie fair, bo jak ją kochasz to w innych okolicznosciach nie robisz takich rzeczy na widok drugiej.. A katechetka, ani ksiądz nie pamiętam, aby gadal kiedys szczególowo o masturbacji czy też porno - u nas raczej na takich tematach się nie skupiali, w LO jeszcze może przez dwa lata cos być. A do tego doszedlem sam, spoglądając przez ten pryzmat na swoje życie.

Sądzisz, że ateiści nie przeżywają euforii? Faktycznie, są mniej narażeni na takie "doznania" (w końcu z założenia nie wierzą w żadną boską moc i są bardziej sceptyczni), ale mają mózgi tak samo skonstruowane jak katolicy i inni wierzący, więc też są w stanie. Być może po prostu okoliczności będą inne.



To nie zwykla "euforia" jak już mówilem :P

SKĄD ludzie wiedzieli, że nic jej nie jest? To mógłby być zawał. Myślisz, że w kościele nie może się zdarzyć nic takiego, "bo bóg"?


"Bo Bóg". Przestań co jak co, ale dorosli ludzie nie mając w tym doswiadczenia na pewno rzucili by się na pomoc, bo zresztą też po co by brać na siebie taką odpowiedzialnosć? A dwa - ta chwila. Jak na pierwszej Adoracji byl szok, to już na drugiej spoczynek tej animatorki nie byl odebrany tak z "przerażeniem", zważywszy na to, że towarzyszyl mu jej smiech.

Tylko że między nauką a religią jest pewna różnica - w biologii nic nie bierze się znikąd. Wszystko jest udowodnione i zbadane, fakt, może nie przez Ciebie osobiście, ale przez innych ludzi wcześniej. Czerpią swoją wiedzę z tego, co faktycznie zobaczyli i zbadali, a dzięki wynikom ich badań mamy dzisiejszą - jakże rozbudowaną! Jeśli nie wierzysz badaniom, sam możesz takowe przeprowadzić; efekt będzie taki sam. Bo w naturze jest pewien porządek, coraz lepiej odkrywany.
Natomiast z wiarą jest ten problem, że NIKT nie udowodnił niczego, co było z nią związane - to po prostu mniej lub bardziej wiarygodnie brzmiące gdybanie.


Z drugiej strony zas jeżeli ludzie "w to wchodzą" i stwierdzają, że wiara w Boga oraz uczestnictwo dajmy na to w życiu Kosciola, czy też w grupach religijnych daje im szczęscie oraz sami odkrywają tego sens to należy ich wysmiać i może jeszcze im tego zabronić?

Dobrze, ale ja kiedyś przeżyłam coś podobnego. Może nie dokładnie to samo, ale mniej więcej rozumiem, o czym mówisz. Oczywiście Ty sądzisz, że Twoje przeżycia są najsilniejsze i najniezwyklejsze i w ogóle nikt tego nie zrozumie. Częściowo pewnie masz rację, bo każdy jest inny i nieco inaczej przeżywa nawet te "przyziemne" rzeczy. Ale istota tego zjawiska pozostaje taka sama.


Nie mam pojęcia co przeżylas, bo nigdy się tym ze mną nie dzielilas - chyba, że to tylko taki nieprawdziwy przyklad. Hmm, ale co do tego cytatu to jest w nim pewna prawda - że tego ostatecznie nie da się wyjasnić, ani zrozumieć. Bo na to sklada się tysiące czynników, które do tego doprowadzily, i trzeba byloby przesledzić żywot takiego czlowieka z jego perspektywy.
  • 0



#267

ukryta.
  • Postów: 50
  • Tematów: 0
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Hmm. Przed tym wszystkim, jeszcze za czasów, gdy sobie tak naprawdę odpuscilem jakąkolwiek walkę oraz staralem się do tego przyzwyczaić również nie czulem się zbyt dobrze z tym. A po rekolekcjach swietnie. I to jest dziwne, bo ja zamiast wrócić do tego po tych dniach skupienia, mnie to calkowicie przestalo interesować. Nie chodzi o to, że mialem silną wolę i udawalo się, tylko po prostu to zniknęlo od tak. Po tych latach przyzwyczajenia, nie powinno mnie to opuscić, bez żadnej walki - a tu taki zonk.


Nie czułeś się dobrze, bo w społeczeństwie masturbacja wciąż uchodzi za tabu i coś grzesznego. Nie tylko w kościele, bo to też przeniknęło po prostu do moralności wielu ludzi. Na szczęście żyjemy w czasach, gdy nauka zaczyna - powoli, bardzo powoli, ale zawsze - górować nad wiarą i zabobonami.
Mówisz, że przestałeś - no dobrze, ale nie rozumiem, gdzie tu jakaś boska ingerencja. Twój nałóg to nie to samo co np. alkoholizm i heroinizm, z niego można o wiele łatwiej zrezygnować.

Nie rozumiesz, bo jestes kobietą Być może to, że czlowiek w obecnych czasach pragnie emocjonalnego związku z drugim czlowiekiem Cię dziwi - a to, że ma się takie alter ego nie sprzyja otwartosci na milosć.


Co zmienia fakt, że jestem kobietą?
I czemu zakładasz, że związek oparty na uczuciach mnie dziwi? Sam stwierdziłeś, że jestem kobietą, a my mamy większą potrzebę bliskości emocjonalnej i przywiązania do partnera niż mężczyźni. Mało która kobieta jest skłonna do seksu tylko dlatego, że "jej się chce" (nawet te siksy w klubach myślą, że koleś który je za przeproszeniem wy..., będzie potem z nimi). To jedna z różnic między nami i nie zaprzeczaj.
Nie rozumiem, co ma masturbacja do otwartości na miłość. Wielu ludzi się masturbuje, więcej niż Ci się wydaje, a jakoś nie widzę wielkich problemów z nawiązywaniem relacji... jasne, że są osoby nieśmiałe, ale nie przez to.

Nie wiem może jestem za wrażliwy na obecne czasy, ale jak dla mnie to jest nie fair, bo jak ją kochasz to w innych okolicznosciach nie robisz takich rzeczy na widok drugiej..


Wydaje mi się, że mężczyznom oglądającym np. porno, playboye itd. chodzi raczej o widok samego aktu, niż szczegóły takie jak twarz tej osoby, ogólny wygląd. No i nie ma co porównywać zauroczenia kimś nierealnym (gwiazdą porno) z miłością do "swojej" drugiej połówki... tak samo przecież kobiety "kochają się" w jakichś Johnych Deepach, Damonach z pamiętników wampirów itd.
Zauroczenie to nie miłość i nie oznacza braku miłości.

A do tego doszedlem sam, spoglądając przez ten pryzmat na swoje życie.


Dobrze, rozumiem, że nie było udane z tego powodu - ale nie przekładaj własnych odczuć na ogół społeczeństwa. To, że Ty tak miałeś, to nie znaczy, że wszyscy inni na pewno też.

To nie zwykla "euforia" jak już mówilem


Skąd wiesz? Tak samo Ty nie możesz porównać swoich przeżyć do czyichś. Kłócenie się w stylu "moje były silniejsze! - nie, bo moje! - moje!!" jest bez sensu, skoro i tak nie masz porównania. Natomiast FAKTEM jest to, że takie stany są wywoływane przez substancje w mózgu, mówiąc najprościej. Podstawy zostają takie same.

Przestań co jak co, ale dorosli ludzie nie mając w tym doswiadczenia na pewno rzucili by się na pomoc, bo zresztą też po co by brać na siebie taką odpowiedzialnosć?


Najwyraźniej nie myśleli o tym. Czy księża mają jakiś niesamowity system wykrywania zawałów od patrzenia na jakąś osobę? To ludzie, tak samo mylni jak reszta.

Jak na pierwszej Adoracji byl szok, to już na drugiej spoczynek tej animatorki nie byl odebrany tak z "przerażeniem", zważywszy na to, że towarzyszyl mu jej smiech.


To mi wygląda na jakieś problemy z układem nerwowym, skoro jak twierdzisz zdarzyło się jeszcze kilkakrotnie. Może narkolepsja? Powinna chyba raczej udać się do lekarza.
A co, JEŚLI ta dziewczyna jednak by umarła?

Z drugiej strony zas jeżeli ludzie "w to wchodzą" i stwierdzają, że wiara w Boga oraz uczestnictwo dajmy na to w życiu Kosciola, czy też w grupach religijnych daje im szczęscie oraz sami odkrywają tego sens to należy ich wysmiać i może jeszcze im tego zabronić?


A niech sobie ktoś wierzy nawet w kult klapków Kubota, byle tylko nie wciskał tego innym. Co mi do wiary innej osoby? Choć w przypadku niektórych wierzących drażni mnie ich ciemnota (wybacz, inaczej tego nie nazwę, i nawet nie chodzi mi o Ciebie, bo znam o wiele gorszy przypadek i to wśród moich znajomych) i upór, to, że nie potrafią przyjąć żadnych logicznie popartych argumentów. Nie, bo nie, tak, bo tak. Bo bóg.

Nie mam pojęcia co przeżylas, bo nigdy się tym ze mną nie dzielilas - chyba, że to tylko taki nieprawdziwy przyklad.


Prawdziwy, ale dzielić się nie ma po co.
  • 0

#268

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Twój nałóg to nie to samo co np. alkoholizm i heroinizm, z niego można o wiele łatwiej zrezygnować.


Uzależnienie jak inne - organizm się przyzwyczaja i nie da się tak o przestać. W dodatku w przypadku alkoholu czy narkotyków trzeba jeszcze się jakos "wysilić". Tutaj, że tak brzydko powiem, "używka" jest "na wyciągnięcie ręki".


Co zmienia fakt, że jestem kobietą?
I czemu zakładasz, że związek oparty na uczuciach mnie dziwi? Sam stwierdziłeś, że jestem kobietą, a my mamy większą potrzebę bliskości emocjonalnej i przywiązania do partnera niż mężczyźni. Mało która kobieta jest skłonna do seksu tylko dlatego, że "jej się chce" (nawet te siksy w klubach myślą, że koleś który je za przeproszeniem wy..., będzie potem z nimi). To jedna z różnic między nami i nie zaprzeczaj.
Nie rozumiem, co ma masturbacja do otwartości na miłość. Wielu ludzi się masturbuje, więcej niż Ci się wydaje, a jakoś nie widzę wielkich problemów z nawiązywaniem relacji... jasne, że są osoby nieśmiałe, ale nie przez to.


Bo niekoniecznie kobiety wiedzą iż faceci to nie tylko maszynki, które pociąga kobieta fizycznie. No niekoniecznie dotyczy to wszystkich. Ale jeżeli to wiesz to ok. Z tym, że no wlasnie, jak dla mnie jak napisalem jest to nie fair w przypadku do drugiej osoby i w sumie ciekaw jestem jaki stosunek do tego mają same kobiety? Pewnie, niektórym to nie przeszkadza, no, ale większosć wydaje mi się, że nie bylaby zadowolona, gdyby ich facet podglądal inną i się nią jaral.. No może tylko ze mną cos nie tak, że jest to dla mnie nie uczciwe wobec drugiej strony.

Wydaje mi się, że mężczyznom oglądającym np. porno, playboye itd. chodzi raczej o widok samego aktu, niż szczegóły takie jak twarz tej osoby, ogólny wygląd. No i nie ma co porównywać zauroczenia kimś nierealnym (gwiazdą porno) z miłością do "swojej" drugiej połówki... tak samo przecież kobiety "kochają się" w jakichś Johnych Deepach, Damonach z pamiętników wampirów itd.
Zauroczenie to nie miłość i nie oznacza braku miłości.


Wręcz przeciwnie - faceci to wzrokowcy. Wydaje mi się, że raczej ciężko jest się w takim przypadku podniecić jakąs szpetną kobietą. Ale bez względu na wygląd to i tak jest można powiedzieć zdrada - zresztą najlepiej zapytać o to "swoich" polówek. A jak to "nie wypada" to znaczy, że do końca szczerzy ze sobą być nie możecie, czyli cos jest jednak nie tak..

Co do kobiet - co innego uwielbiać celebrytę, a go kochać. No, bo tym tokiem rozumowania ja też "kocham" moją den Adel, ale to znaczy, że bardzo podoba mi się jako kobieta, osoba, a przede wszystkim jako artystka. I nie oznacza to, że muszę jakies dziwne scenariusze z nią w roli glównej w swojej glowie wymyslać...

...

To mi wygląda na jakieś problemy z układem nerwowym, skoro jak twierdzisz zdarzyło się jeszcze kilkakrotnie. Może narkolepsja? Powinna chyba raczej udać się do lekarza.
A co, JEŚLI ta dziewczyna jednak by umarła?


Narkolepsja - poczytalem o tej chorobie i brak danych objawów. Powtarzam raz jeszcze, że to w tym konkretnym momencie, później wstanie jak gdyby nigdy nic.

A co, JEŚLI ta dziewczyna jednak by umarła?



JESLI Ale JESLI nic się nie stalo to najwidoczniej nie bylo to nic groźnego. A dalej - skoro księża nie zareagowali (nota bene, też częsć z ludzi - tu mam na mysli animatorów i osoby jakos związane z Kosciolem obecne tam) i już w takim "wydarzeniu" nie raz uczestniczyli to znaczy, że już są przygotowani w tym momencie na takie zdarzenie. I nawet jeżeli wziąć Waszą opcję z autohipnozą to skoro ludzie tego doswiadczają, a później normalnie wstają i wracają do lawek to znaczy, że to nic groźnego. I także nie wydaje mi się, żeby 17 latka, czy 21 latka mialy sklonnosci do zawalu, zwlaszcza w takim momencie, i nie wskazując wczesniej żadnych objawów.

Prawdziwy, ale dzielić się nie ma po co.


No ok, rozumiem.
  • 0



#269

ukryta.
  • Postów: 50
  • Tematów: 0
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Uzależnienie jak inne - organizm się przyzwyczaja i nie da się tak o przestać. W dodatku w przypadku alkoholu czy narkotyków trzeba jeszcze się jakos "wysilić". Tutaj, że tak brzydko powiem, "używka" jest "na wyciągnięcie ręki".


Ale np. taka heroina wbudowuje się w metabolizm osoby, która jej nałogowo zażywa - więc problem jest nie tylko psychiczny, ale też czysto fizyczny. Po prostu staje się częścią organizmu, mimo, że jest szkodliwa. Natomiast nałogowa masturbacja to raczej problem psychiczny lub ew. przyzwyczajenie się do zbyt częstego zaspokajania swoich popędów, robienie tego w reakcji na smutną sytuację, stres itd.

Bo niekoniecznie kobiety wiedzą iż faceci to nie tylko maszynki, które pociąga kobieta fizycznie. No niekoniecznie dotyczy to wszystkich. Ale jeżeli to wiesz to ok.


Wiedzą. Ale nie zmienia to faktu, że są z natury bardziej emocjonalne i empatyczne, potrafią np. postawić się w czyjejś sytuacji i ją lepiej zrozumieć. Dlatego m.in. zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn osiąga sukcesy w takich dziedzinach jak psychologia, behawioryzm zwierząt. Po prostu nam przychodzą takie rzeczy łatwiej i naturalniej (w końcu jesteśmy biologicznie przystosowane do roli matek i takie cechy jak troskliwość, uczuciowość, intuicja są potrzebne), co oczywiście nie znaczy że faceci nie mają emocji i nie mogą być uczuciowi.

Z tym, że no wlasnie, jak dla mnie jak napisalem jest to nie fair w przypadku do drugiej osoby i w sumie ciekaw jestem jaki stosunek do tego mają same kobiety? Pewnie, niektórym to nie przeszkadza, no, ale większosć wydaje mi się, że nie bylaby zadowolona, gdyby ich facet podglądal inną i się nią jaral..


Co innego "jaranie się" inną, konkretną kobietą, będącą że tak powiem "w zasięgu" (np. koleżanka, jakaś znajoma), a oglądanie pornosów z właściwie anonimowymi ludźmi. Wątpię żeby ktoś, kto ogląda porno, szczególnie interesował się charakterem aktorów, ich życiem osobistym, preferencjami itd. - dla niego liczy się sam widok aktu. Komedie romantyczną z tymi samymi ludźmi obejrzałby raczej mniej chętnie, nie sądzisz?
No nie wiem, faceci moich koleżanek i przyjaciółek oglądają porno i im się do tego przyznają, a nie pamiętam żeby ktoś o to robił awanturę.

Wydaje mi się, że raczej ciężko jest się w takim przypadku podniecić jakąs szpetną kobietą.


No nie wątpię, ale "schemat" kobiety atrakcyjnej seksualnie jest chyba dość jednolity - duże piersi, tyłek, wąska talia, długie nogi. I jest wiele osób spełniających takie wymogi. Co nie oznacza, że zaraz się je kocha. Rozdziel miłość i pożądanie.

Ale bez względu na wygląd to i tak jest można powiedzieć zdrada


Jaka zdrada? ;o koleś laski w życiu nie dotknął a jedynie "fapał" do niej i już zdrada? Zwłaszcza, że ma swoją? Bez przesady.

Co do kobiet - co innego uwielbiać celebrytę, a go kochać. No, bo tym tokiem rozumowania ja też "kocham" moją den Adel, ale to znaczy, że bardzo podoba mi się jako kobieta, osoba, a przede wszystkim jako artystka. I nie oznacza to, że muszę jakies dziwne scenariusze z nią w roli glównej w swojej glowie wymyslać...


Większość kobiet podchodzi do tego tak samo. Nam raczej nie starcza atrakcyjny wygląd, żeby na kogoś "lecieć" - facet musi mieć charakter albo chociaż jakąś "bajerę".

Powtarzam raz jeszcze, że to w tym konkretnym momencie, później wstanie jak gdyby nigdy nic.


Sądzisz, że zawał w kościele jest niemożliwy?

A dalej - skoro księża nie zareagowali (nota bene, też częsć z ludzi - tu mam na mysli animatorów i osoby jakos związane z Kosciolem obecne tam) i już w takim "wydarzeniu" nie raz uczestniczyli to znaczy, że już są przygotowani w tym momencie na takie zdarzenie.


To samo co wyżej.

I także nie wydaje mi się, żeby 17 latka, czy 21 latka mialy sklonnosci do zawalu, zwlaszcza w takim momencie, i nie wskazując wczesniej żadnych objawów.


Skłonność do zawału zależy nie tylko od wieku. Myślisz, że młoda osoba w ogóle nie jest narażona? Ludzie mają różne wady serca, często genetyczne.
  • 0

#270

bolekilolek.
  • Postów: 1377
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ale np. taka heroina wbudowuje się w metabolizm osoby, która jej nałogowo zażywa - więc problem jest nie tylko psychiczny, ale też czysto fizyczny. Po prostu staje się częścią organizmu, mimo, że jest szkodliwa. Natomiast nałogowa masturbacja to raczej problem psychiczny lub ew. przyzwyczajenie się do zbyt częstego zaspokajania swoich popędów, robienie tego w reakcji na smutną sytuację, stres itd.


Idąc moim przykładem, przyzwyczajenie, którego od tak zabić nie można. I wtedy to nie jest zbyt przyjemne, gdy chcesz z czymś skończyć a się nie da...

Wiedzą. Ale nie zmienia to faktu, że są z natury bardziej emocjonalne i empatyczne, potrafią np. postawić się w czyjejś sytuacji i ją lepiej zrozumieć. Dlatego m.in. zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn osiąga sukcesy w takich dziedzinach jak psychologia, behawioryzm zwierząt. Po prostu nam przychodzą takie rzeczy łatwiej i naturalniej (w końcu jesteśmy biologicznie przystosowane do roli matek i takie cechy jak troskliwość, uczuciowość, intuicja są potrzebne), co oczywiście nie znaczy że faceci nie mają emocji i nie mogą być uczuciowi.


No to ja jestem chyba jednostką o naturze częściowo kobiecej ;] Ile ja godzin przegadałem z dziewczynami o ich różnych problemach, szczerze je rozumiejąc i współczując - może bliżej mi do przyjaźni z kobietami niż z miłością, lol nie wiem xD Ja jestem istotą bardzo opierającą się na emocjach i tych międzyludzkich oraz innych tj np. muzyka - mnie byle co nie rajcuje, bo to ma być piękne, wyniosłe i tak, żeby jedna piosenka słuchana od wielu miesięcy wpływała na mnie tak mocno jak za pierwszym razem. Bo nie liczy się jakaś kozak nutka wpadająca w ucho szybko i jeszcze szybciej z niego wylatująca, ale taka, aby przez lata była tak samo cudowna i dostarczała takich samych przeżyć wewnętrznych.

Co innego "jaranie się" inną, konkretną kobietą, będącą że tak powiem "w zasięgu" (np. koleżanka, jakaś znajoma), a oglądanie pornosów z właściwie anonimowymi ludźmi. Wątpię żeby ktoś, kto ogląda porno, szczególnie interesował się charakterem aktorów, ich życiem osobistym, preferencjami itd. - dla niego liczy się sam widok aktu. Komedie romantyczną z tymi samymi ludźmi obejrzałby raczej mniej chętnie, nie sądzisz?


Sam widok aktu i wygląd. Komedie romantyczne to bez względu na aktorów myślę, że mało, który facet ogląda - no chyba, że z przymusu ;]

No nie wiem, faceci moich koleżanek i przyjaciółek oglądają porno i im się do tego przyznają, a nie pamiętam żeby ktoś o to robił awanturę.


I nie mają jakichkolwiek obaw o to, że skoro "on" szuka podniety w patrzeniu się na inne, nie dojdzie kiedyś to realnej zdrady?

No nie wątpię, ale "schemat" kobiety atrakcyjnej seksualnie jest chyba dość jednolity - duże piersi, tyłek, wąska talia, długie nogi. I jest wiele osób spełniających takie wymogi. Co nie oznacza, że zaraz się je kocha. Rozdziel miłość i pożądanie.


Jeżeli on kocha ją i jeszcze inną to jest coś w tym dziwnego, prawda? A już pożądanie nie powinno być zarezerwowane dla "tej jedynej"?

Jaka zdrada? ;o koleś laski w życiu nie dotknął a jedynie "fapał" do niej i już zdrada? Zwłaszcza, że ma swoją? Bez przesady.


Czy zdrada ma tylko wymiar fizyczny? Czy nie zachodzi już w sercu (czy jak to Ty wolisz, środku, duszy) człowieka? Bycie z jedną i jej kochanie, a ukrywana miłość do drugiej jest do końca w porządku? Czy zdrada miłosna zachodzi dopiero wtedy, gdy się ujawni swoje uczucia? Zachodzi wtedy pewna nieszczerość w związku, a kochający się ludzie raczej nie powinni mieć przed sobą takich tajemnic..

Większość kobiet podchodzi do tego tak samo. Nam raczej nie starcza atrakcyjny wygląd, żeby na kogoś "lecieć" - facet musi mieć charakter albo chociaż jakąś "bajerę".


W kontekście celebryty, czy facetów do związku? Bo jeżeli w stosunku do drugiego to też faceci przeważnie mają tak z kobietami ;]

Co do dziewczyn ze spoczynkiem - nie sądzę, aby ksiądz był taki głupi, aby narażać czyjeś życie oraz brać na siebie odpowiedzialność za czyjąś śmierć. I taka postawa raczej wynika z tego, że mają już w tym doświadczenie i nie ma powodów do obaw o zdrowie czy życie.

Użytkownik RuudJolie edytował ten post 28.06.2012 - 17:36

  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych