Ok, jako, że wakacje się zaczynają, druga klasa dzielnie wywalczona, mogę zacząć powolutku odpisywać na zaległe posty
Postaram się niektórych wypowiedzi nie cytować, bo wiadomość się nie wyśle jak będzie ich za dużo.
@Rainbow Lizard
Co do danych statystycznych. Brytyjskie. Nie globalne to raz. Dalej UK chyba jest państwem bardziej, jak tu powiedzieć, rozwiązłym; I jeszcze posłużę się ciocią Wiki :
Według danych OECD jednym z największych problemów społecznych są znacznie częstsze niż w innych krajach rozwiniętych tzw. ryzykowne zachowania nastolatków: nadużywanie alkoholu, palenie tytoniu, częste ciąże nieletnich. W latach 2005-2006 ok. 33% Brytyjczyków w wieku 13-15 lat upiło się przynajmniej dwa razy (w porównaniu do 12% Amerykanów i 14% Francuzów w tym wieku), natomiast w 2005 na 1000 brytyjskich nastolatek statystycznie 23,4 zostało matkami.
I w sumie liczba 95 % mężczyzn wydaje mi się ostro przesadzona, bo ilu jest no chociażby duchownych z różnych religii którzy tego faktycznie nie praktykują, nie mówiąc też o świeckich. A jeżeli te liczby są dla Ciebie też tak wiarygodne, to mogę powiedzieć też, że w Sodomie i Gomorze 10 sprawiedliwych się nie znalazło...
Co do mojej cioci, no fakt, nie wspomniałem też, że też sama sobie szkodziła paląc na okrągło papierochy i pijąc ekstra mocną kawę. Ale w sumie w cierpieniu jest coś intrygującego co zauważyłem; cierpienie często ma ostatecznie taką oczyszczającą moc i jest też to coś takiego jakby zjednanie siebie i Chrystusa, który też wiele wycierpiał w naszej sprawie.
Co do wolnej woli. Wolna wola to nie to, że wszyściutko pójdzie jak sobie wymarzysz - to Twoja zdolność do podejmowania decyzji o różnej wartości moralnej. I co z tego, ile urwiesz sobie tego papieru za 15 lat? Czy to coś zmienia? On widzi tylko to jak Ty postąpisz. To nie fatum, gdzie gościu dowiaduje się od wyroczni, że zabije ojca, poślubi swoją matkę i ucieka, próbuje coś zmienić a bez względu na wszystko i tak skończy tak jak bogom się zachciewało.
Dalsza dyskusja o kamieniu jest dla mnie bezsensowna.
Co do reakcji chemicznych w mózgu i takie tam, chciałbym trochę to sprostować. Ok, każdy z nas jest z krwi i kości, nasze organizmy mają skomplikowaną budowę; i nasze ciało jest połączone z naszą duszą, tj. to, że jesteśmy tak zbudowani i funkcjonujemy nie wyklucza, że człowiek to tylko biologia; żyjemy i funkcjonujemy jak zostaliśmy stworzeni, nasza geneza jest taka a nie inna i ok. Inaczej pewnie będziemy funkcjonować i mieć inną "budowę" po śmierci - się okaże.
Przedtem pisałeś jakie to wielkie zalety ma wiara. Że dzięki niej przestałeś się masturbować (co jest w sumie ograniczaniem siebie, bo chcę, ale nie robisz tego bo nie i już/bo KK mówi, że to zło).
O to chodzi, że życie w czystości sprawia mi przyjemność, natomiast porno i masturbację traktuję jako zniewolenie. I to nie jest tak, bo Kościół. Jest tak, że się z tym źle czuję, osłabia mnie to jako faceta, który nie może nawiązać bliższej relacji z dziewczynami z tego względu.
A teraz wyskakujesz z tekstem, że wiara nie jest potrzebna. Pytanie zatem dlaczego twój bóg tak bardzo chce abyś wierzył? Bo powodu innego niż zaspokajanie jego kompleksów nie widzę. Jahwe czuje się taki mały, że musi to sobie rekompensować każąc siebie czcić?
Nie jest potrzebna do istnienia tu i teraz. Bo i zwierze jakoś żyje bez wiary. Tak samo jak i można wegetować w ciemnych i zimnych lochach przez całe życie - tylko co to za życie w niewoli?
Słaby ze mnie teolog, więc jeżeli ktoś ma "potwierdzone" info to poproszę o sprostowanie
Gdyby przyjąć, że Hiob to tylko bohater przypowieści interpretowałbym jego rodzinę i dobytek jako wielkie poświęcenie; człowiek dla Boga często musi często poświęcać dla Niego wiele (to też zależy od człowieka).
@Ukryta pogadali my na PW i wymieniliśmy się poglądami - kontynuować to tutaj?
Torka mam już dosyć, mając jeszcze jedno ostrzeżenie do wykorzystania podziękuję za dalszą konwersację.
@Hides His Face
Widzę trzy możliwości:
1. Albo bardzo nienawidzisz zwierząt i jesteś zaślepiony w katolickim antropocentryźmie.
2. Albo nigdy nie miałeś zwierzaka/nie poświęcałeś mu za dużo uwagi.
3. Punkty 1 i 2 jednocześnie.
Na obecnym etapie, nawet, gdybyś trafił na wybitnie inteligentnego słonia, który napisałby, że kocha taką a taką słonicę, stwierdziłbyś pewnie, że ktoś nauczył go tego terminu i ch... I hej.Nie nienawidzę. Ale po prostu mam taki pogląd na tą sprawę.
Nie jest takie proste? Wyjaśnij.Tu o co innego chodziło i się lekko zamotałem; każdy człowiek kiedyś umrze, tak? I następuje to w nieoczekiwanym momencie. I nie jest to taki konkretnie raczej, że Bóg zabija kogoś dla Twojej korzyści na zawołanie. Przez splot wydarzeń w swoim życiu wyszło, że następuje to w danym momencie i może mieć wpływ na innych, bądź też nie.
To jaki sens ma czynienie dobra, skoro przed śmiercią można się nawrócić i szczerze z całego serca walnąć "no to sorry" i osiągnąć ten sam efekt, co poczciwy koleś, który pomagał sierotkom przez całe życie?Ten poczciwy zapewne tego nie robił tego raczej z myślą o zbawieniu? Pomagał, bo miał dobre serce i pomoc sierotkom jakby ona nie wyglądała sprawiała mu radość. I być może "zapracował" (! "") sobie Niebo, tymczasem ten od "sorry" pewnie wymaga "oczyszczenia". Poza tym wydaje mi się, że takie szczere "sorry" łatwiej jest osiągnąć, gdy człowiek idzie przez życie uczciwie i ma czyste serce, niż zatwardziały "złoczyńca"?
Jakiś czas temu pisałeś, że karą za grzechy jest śmierć, to w końcu jak do cholery jest?Może inaczej, śmierć jest konsekwencją grzechu.
Ahmed, zakładam, że wyznawca Islamu - tak, robi dobrze, wedle kanonów swojej wiary, morduje niewiernych, którzy z założenia są wrogami jego wiary. Co więcej, Ahmed wierzy w dokładnie TEGO SAMEGO BOGA, co Ty. I też twierdzi, że ma monopol na prawdę.
Też mogę sobie przyjąć, że mam prawo mordować "niewiernych". I wtedy będę postępował moralnie? Czy jest moralne to, aby krzywdzić w jakikolwiek sposób innych?
A i nie wierzy w tego samego Boga, bo całkiem inaczej Go interpretować. To tak jakby zrównywać WT i Nightwish, bo to i to metal symfoniczny...
A skąd wiesz, że to wytwór wyobraźni? Udowodnij! - fajnie tak posmakować własnej broni?Ja jestem człowiek tolerancyjny. Jak ktoś będzie wierzył, że czerwonotrąba słonica lata na białej miotle i rozdaje prezenty w pierwszy wtorek miesiąca to zaakceptuje...
Postępujesz więc źle, jeśli nie wrzucisz żebrakowi, wedle kanonów twojej WŁASNEJ WIARY. Brakuje ci najważniejszej rzeczy przykladnego Katolika - Miłości, cytując Hymn o Miłości:Tia, zwłaszcza jak wyda to na niezbędne do życia piwsko i pomogę mu np. w hodowaniu uzależnienia, wtedy to dobrze postąpię...
Wybór pod tytułem "Służ partii albo zapraszamy do rowu z wapnem" to tylko iluzoryczny wybór.Złe myślenie. To człowiek sam się wyniszcza przez grzech. Doprowadzając do rozwalenia duszy, braku szczerej miłości, także do tego, że człowiek sam Boga się wyrzeka i po śmierci On jego decyzję szanuje...
A co to u licha jest prawo naturalne?
To coś co każdy człowiek bez względu na wiarę ma od urodzenia. Coś typu "czyń dobro a unikaj zła".
To zależy - powtórzyć przykład z Aztekami?
I co, wszyscy chrześcijanie mają odpowiadać za źle postępujących misjonarzy? Nie zapominajmy, że to też ludzie.
Ja na ten przykład miałem bardzo głębokie duchowo i osobiste przeżycie ze swoim tosterem. Przemówił do mnie pewnej pięknej nocy i opowiadał o raju dla grzanek z serem. On istnieje! W końcu przemówił do mnie! Skoro nie wierzysz, to masz zbyt zamknięte serce na jego grzankową, chrupiącą łaskę!Będę musiał z tym żyć
Ale skoro nie wierzysz, że doszło do takiej sytuacji to nie wiem po co ta dyskusja...
A co z zabijaniem koszernym, wymaganym przez Żydów i Islam bodaj - wierzą w tego samego Boga, co ty. Podwójny standard, znowu.
Mnie prawa Żydów i Muzułmanów nie interesują. Nie ganiam za niewiernymi kobietami z kamieniami, albo kwasem i nie dokonuję ubojów rytualnych..
Ależ jesteś ateistą wględem 99% innych bogów. Dlaczego w nich nie wierzysz? Nie możesz być pewni, że nie istnieją... A co, jeśli oni okażą się prawdziwi? Nie bezpieczniej byłoby wierzyć w Hinduskich Bogów, niż jednego Jahwe? Statystycznie tych bogów mają tam więcej, wiec prawdopodobieństwo, że sobie u nich nie przeskrobiesz niewiarą i nie odrodzisz się jako mucha na krowim zadku jest jednak większe.
Ateista to osoba w ogóle niewierząca - ja jestem wierzący. Co do bogów hinduskich - nie bądź śmieszny. Zresztą oni nawet nie dali mi powodu, abym miał podstawy zmienić wiarę...
@Shinij
Co do postrzegania Boga, świata. To jest też coś takiego - patrzysz na świat nie jako na przypadek, ale na miejsce stworzone przez Boga. Ale to nie wszystko choć to jest też niezły trop.
Co w wypadku kiedy jeden człowiek w swoim życiu ma bardziej pod górkę niż drugi - czy jego droga do zbawienia nie jest przypadkiem bardziej wyboista przez co bardziej wartościowa ? Jego zbawienie nie jest w takim razie czymś więcej ? Co w takim razie z kultem świętych ?Powiem Ci tak. Każdy z nas jest inny, prawda? Każdemu z nas Bóg przeznaczył inną "historię". Oczywiście możemy ją podjąć, bądź nie. Nie każdy człowiek musi aż tak się poświęcać, aby osiągnąć zbawienie.
To jasne, ponieważ wykonuje swój zawód. Ale nie traktujmy pracownika czy pracodawcy jako herosa, który przyjmuje cały świat na klatę - jego najważniejszym celem jest zysk - dla siebie, dla swojej rodziny w końcu dla swojego własnego, egoistycznego szczęścia . Inne podejście prowadzi do wypaczeń o których pisałem już wcześniej, dlatego też jest niebezpieczne.Tak, robi to też dla innych, ale i dla siebie. I to wcale nie jest złe, bo jest to potrzebne do życia, prawda? Robi też to dla swojej rodziny, a że są to bliskie osoby nie znaczy, że dla nich nie powinniśmy robić dobra, prawda?
Bo niewolnik musi błagać Pana o jałmużnę - w normalnych kontaktach międzyludzkich jest jak w interesach. Ja mam Ci coś do zaoferowania i oczekuję też czegoś od Ciebie - wtedy każdy z nas posiada swoją godność, traktuje drugiego człowieka jak hmmm... człowieka ? ^^Ale ten słabszy niekoniecznie nie ma godności. Z ziemskich "korzyści" Ty pomagając komuś masz tą satysfakcję, a także podbudujesz swoje serce i masz "plusa" u Boga.
Czyli mimo wszystko dzielisz ludzi (niezależnie od kryteriów, bo tutaj każdy z nas ma inne) na tych którym warto i nie warto pomagać ?Tak. Bo jeżeli Twoja pomoc jest w złym celu wykorzystana, nie tyle Ty robisz coś złego, ale tamta osoba. Więc potrzebna jest rozwaga. Emocje (czyli w tym przypadku uleganie być może często udawanej np. rozpaczy) nie są dobrym doradcą. Tak samo jak dziewczyna może znaleźć faceta, który kwiatki, sratki, kolacyjki, a z drugiej strony drań. I przymyka na to oko, "bo może po ślubie się zmieni". A jak się nie zmieni?
O właśnie tutaj wychodzi ciekawy koncept - co zrobić w wypadku kiedy w związku jedna strona zdradza ? Czy ma ona poświęcić się dla tej drugiej ? Czekać i ranić nie tylko siebie ale też całą rodzinę (pisze z autopsji) ? Według KK tak właśnie ma postępować, tylko gdzie tu godność WT ?Zdradzający mąż powinien się chyba przyznać, prawda? I polegać na decyzji żony. To jest też aspekt emocji. Bo jak np. osoby słabo się znające "wpadną" to często później biorą ślub. I zdrady, bo nie do końca się kochają. Dlatego też wydaje mi się, że warto jest z "tym" poczekać do ślubu, gdy ostatecznie podejmie się decyzję, wcześniej dobrze poznając drugą połówkę.
@Aidil
Na obydwu Adoracjach nie było czegoś takiego jak "nakładanie rąk". Jedynie jak ktoś chciał mógł przytrzymać welon od Monstrancji.
@ukryta
Mylisz się. Wychowujesz się w wierze katolickiej, więc wpłynęli na Ciebie inni (ludzie, którzy opowiedzieli Ci o bogu - rodzice, ksiądz, katechetka itd.). Gdybyś nie znał katolickiego boga, nie powiązałbyś tego wydarzenia z nim, gdyby się wydarzyło. Wpłynęło na Ciebie wychowanie i wiara którą wyznajesz.Zacznijmy od tego, że gdybym był ateistą do takiej sytuacji by nie doszło. A jeżeli tak i w takich okolicznościach to być może zmieniłyby mój światopogląd.
Tak na marginesie, brawa dla ludzi, którzy zostawiają kogoś w podejrzanym stanie "bo bóg". A co, jeśli to byłby zawał i ta dziewczyna by umarła z powodu nieudzielenia pomocy? Poza tym, celowe nieudzielenie pomocy jest karalne.Gdyby jeszcze jej coś było... I gdyby to były inne okoliczności.
Tak samo ktoś X lat temu wymyślił sobie Twojego boga i teraz Ty w niego wierzysz. Jak dla mnie różnica jest zerowa. Ani mutant nie jest udowodniony, ani bóg. I równie dobrze możemy stworzyć religię mutanta.
Może chociaż widzisz, jak dla mnie wygląda Twój bóg - tak samo, jak dla Ciebie ten mutant.
Nie no luz, szanuję to.
Ty ich po prostu nie rozumiesz. Sam bazujesz na tym, co wiesz od księży, animatorów itd., nie dopuszczasz do siebie możliwości, że oni nie mają racji. Czy jeśli papież mi powie, że w kosmosie krąży ludzka stonoga kontrolująca uprawę ziemniaków w Syrii to znaczy, że to prawda? Może warto myśleć samodzielnie, a nie posłusznie zjadać papkę serwowaną przez "ważniejszych", bez krzty zastanowienia?
Tyle, że ja już wybrałem, a wprowadzanie głębiej w to nie jest zjadaniem "papki". To tak jakby, dobra poszedłeś na ten dajmy na to biologiczny, i weź teraz to wszystko sprawdzaj doświadczalnie, bo może ta psorka kłamie..
Generalnie, mam wrażenie że za wszelką cenę odrzucasz wszelkie argumenty. Czemu? Boisz się, że Twój światopogląd runie, czy co? Zbyt Cię przeraża prawda? Szkoda, że nie rozumiesz i nawet nie chcesz zrozumieć tego, co się stało. Na wszystko masz własną wersję, ignorując mądre słowa od wielu osób. Mądry człowiek niekoniecznie zmienia poglądy jak rękawiczki, ale umie SŁUCHAĆ i jest otwarty na wiele możliwości, także zmiany.Ja słucham, a raczej czytam, ale jednak mnie to nie przekonuje. Bo niekoniecznie z zawalenia człowieka tysiącami innych teorii wynika, że on się myli.. Zwłaszcza, że tylko ja wiem, co dokładnie przeżyłem i nie da się tego wszystkiego wylać, więc nie widzicie dokładnie sytuacji, bo jej takie opisanie nie jest możliwe. Lecicie schematycznie, więc Wasza opinia niekoniecznie jest odpowiednia, gdyby samemu identycznie to samo przeżyć i wtedy można chyba dopiero stawiać pewniejsze tezy.
Poza tym, pomyśl - ile osób na świecie jest katolikami? Ile osób jest teraz w kościele, uwzględniając zmiany stref czasowych itd.? Czy myślisz, że spośród ok. 1,2 mld wierzących ludzi wasz wielki bóg przychodzi właśnie do Ciebie? Zakładając, że nie tylko, bo w końcu wiele osób osiąga taki stan, to co ten bóg robi poza zsyłaniem ludziom "fajerwerków"? Przecież to praktycznie co chwilę."Fajerwerki" to nie istota. To namiastka. Poza tym, każdy z nas jest inny, każdemu czego innego do wiary potrzeba. I zgadzam się z Tobą, nie tylko my to przeżyliśmy na pewno.
I trzeba będzie trochę wyluzować z objętością tekstu, bo to jednak dla mnie przy dużo
Użytkownik RuudJolie edytował ten post 23.06.2012 - 20:56