
W zdarzeniu o którym chcę opowiedzieć nie ma chyba nic tajemniczego, jak napisałam w tytule - ot, paraliż senny. Mimo to, pierwszy raz kiedy tego doświadczyłam, był tak paskudny, że do dziś jak o tym pomyślę robi mi się nieswojo.
Miało to miejsce ok. 9 lat temu, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami i bratem w ich malutkim, dwupokojowym mieszkaniu. Cała trójka (brat był jeszcze mały) sypiała w większym pokoju, ja miałam mniejszy dla siebie.
Pewnej nocy śnił mi się wyjątkowo niemiły sen, nie pamiętam żadnych szczegółów poza ciężką, duszącą atmosferą zagrożenia i uczuciem ulgi, kiedy w końcu się obudziłam. Nie wiem która była godzina ale obstawiam między 1 a 3 z hakiem bo był to czerwiec więc później zaczęło by się już przejaśniać, tymczasem panowały ciemności.
Jak wyżej, pierwszym odczuciem po przebudzeniu była ulga, jednak stopniowo zaczęło do mnie docierać, że coś jest nie tak. Ewidentnie nie spałam już, ale uczucie zagrożenia i czyjejś obecności, które w pierwszej chwili wydały się skończyć wraz z koszmarem, znów zaczęło narastać. Leżałam na brzuchu, z głową wciśniętą w poduszkę i zamkniętymi oczami żeby przypadkiem niczego nie zobaczyć (

Od tamtej pory paraliż zdarza mi się od czasu do czasu, ale już nigdy w tak hardkorowej wersji. Dwukrotnie czułam, że coś koło mnie leży i mnie obejmuje, ale kiedy po długiej walce udało mi się odzyskać zdolność ruchu i odwrócić w stronę tego, znikało. Raz coś dotykało mnie w miejsca intymne, przy czym absolutnie nie było to dla mnie doznanie erotyczne ani przyjemne. Z latami epizody te stawały się coraz rzadsze i ograniczały się do - poza paraliżem - słyszenia głosów i uczucia czyjejś obecności. Tak bardzo nie chciałam dopuscić by spotkało mnie coś takiego jak za pierwszym razem, że gdy tylko zaczynałam odczuwać pierwsze symptomy nadchodzącego paraliżu, gwałtownie starałam się powrócić do stanu pełnej świadomości i już nie zasnąć - trochę nieprzespanych nocy z tego powodu zaliczyłam. Czasem taki stan zdarza mi się również nad ranem, a wtedy kiedy uda mi się odzyskać kontrolę nad sobą, po prostu wstaję żeby oszczędzić sobie dalszych wrażeń. Powzięłam nawiasem postanowienie że w końcu pozwolę sobie ponownie świadomie przeżyć paraliż, tj. nie będę starała się wybudzić, i zobaczę co się stanie tym razem. Problem w tym że odwagę miałabym tylko w przypadku gdybym spała w łóżku z moim partnerem, a niestety ten stan nawiedza mnie wyłącznie, kiedy jego nie ma ze mną.
Czytałam sporo o tym zjawisku i mam świadomość że jest ono rezultatem zakłócenia pracy mózgu i że raczej żaden realnie istniejący byt mnie z łóżka nie wyciągał. Mimo to, za nic nie chciałabym podobnych doznań po raz kolejny.
Miał ktoś podobnie paskudne doznania związane z tym zjawiskiem?