Ja miałam nieco inne doświadczenia z paraliżem sennym, choć z tego co czytałam, mieszczę się w normie standardowych przypadków.
Zaczęło się parę miesięcy po narodzinach pierworodnego. Śpię sobie i nagle coś mnie budzi (normalka, jak w łóżeczku obok jest niemowlę). Patrzę dziecko śpi, ale za to w pokoju obok gra telewizor. Myślę sobie, że luby znów zasnął na kanapie, więc wstaje, żeby wyłączyć grające pudełko i chłopa przykryć kocykiem. Podchodzę do kanapy, a mój chłop, normalnie całkiem rosły facet,jest chudy jak szczapa, wygląda gorzej od Bale'a w Mechaniku. Biorę go na ręce a on przelewa się jak zegarki u Dalego. Pomyślałam "[...] to sen, muszę się jak najszybciej obudzić".
I tak też się stało. Budzę się i słyszę, że w pokoju obok gra telewizor. Wstaję, więc coby wyłączyć i przykryć faceta kocem, wychodzę z pokoju a tu mega bałagan. Wszystko powywalane z szafek, na środku salony leży wielka walizka. Pytam się Chłopa co się stało, a ten, że pakuje nas na wyjazd. Kątem oka dostrzegam w drzwiach do sypialni wielką pajęczynę i myślę sobie "[...] cały czas śpię". Skapnęłam się dopiero po tej pajęczynie, bo do tej pory wszystko wyglądało bardzo realistycznie. Znowu postanawiam wiec się obudzić.
I tak też się dzieje. Jestem już mocno wystraszona, więc podchodzę do łóżeczka młodego, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Nachylam się nad nim, a moje dziecko ma zdeformowaną, dziwacznie powykręcaną buzię. W tym momencie miarka się przebrała. Mam mega silną potrzebę wybudzenia się ze snu.
I tak też się dzieje. Budzę się. Jestem pewna, że nie śpię, ale nie mogę się ruszyć. Próbuję krzyczeć, ale nie mogę wydobyć z siebie głosu. Moje kończyny są bardzo ciężkie i jestem pewna, ze dostałam udaru. Zaczynam zastanawiać się, czy jak Chłop (który ewidentnie zasnął przed tv, przecież słyszę to z drugiego pokoju) już wstanie, to czy zdąży mnie jeszcze odratować. Nie mam żadnej możliwości powiadomienia go, że coś mi się stało...
Wtedy budzę się. Okazuje się, że Chłop śpi obok w łóżku, z dzieciakiem wszystko ok. Byłam tak przerażona, ze bałam się zasnąć. Musiał mnie przytulać i uspakajać jak dziecko.
Potem jeszcze z raz powtórzyły się podobne sny. Tym razem już tak się nie bałam, bo wcześniej poczytałam sobie o paraliżu, za to "przebudzenia" były bardziej upierdliwe. Któreś nocy "budziłam się" tyle razy, że w pewnym momencie byłam pewna, że zaczynam wariować. Ot budzę się we własnym łóżku, idę do kuchni, a tam przy zmywaku krząta się moja nieżyjąca babcia. I znowu sobie myślę "[...] trzeba się obudzić'. Budzę się... i tak w kółko.
Jak doczytałam w międzyczasie najprawdopodobniej przyczyną moich paraliżów było to, że od pewnego czasu (patrz pierworodny) miałam w dość drastyczny sposób zaburzone pory snu. Co ciekawe niedawno podobna akcja wydarzyła się Chłopowi, ale u niego to podejrzewam, że przez alkoholizm XP.
Proszę powstrzymywać się od wulgarnego słownictwa.
Aquila