Oj to jest temat rzeka
Pamiętam, że miałem parę takich dosyć chorych snów, a to takie dwa z nich, które dobrze pamiętam.
1. Pamiętam, że spałem sobie i śniło mi się coś bzdurnego - dokładnie nie pamiętam. W pewnym momencie sen zaczął wirować i znalazłem się w jakimś pomieszczeniu wykonanym z kamienia. Na środku było coś a'la globus, a po bokach pomieszczenia drzwi - jedne prowadzące na lewo, a drugie, rzecz jasna, na prawo. W kolejce do tych drzwi stali ludzie z różnych epok. Widziałem ludzi w strojach renesansowych, barokowych, współczesnych, wiktoriańskich itp. Było to dosyć dziwne ale nie zwróciłem na to dokładnie uwagi, bo coś mnie zawołało. Był to głos z globusa, który kazał mi podejść. Kiedy się zbliżyłem znalazłem się w pokoju z dwiema ogromnymi planetami - wyraźnie rozpoznałem jedną z nich jako Ziemię, natomiast druga nie była mi w ogóle znana. Zacząłem rozmowę z owym głosem, który po chwili konwersacji okazał się... Bogiem. Bardzo mnie to zdziwiło, bo jestem osobą nie wierzącą i raczej jestem już nie do nawrócenia - w każdym bądź to coś, co przedstawiło się jako Bóg zadawało mi pytania, na której odpowiadałem. Potem była moja kolej i pamiętam, że spytałem się czy wszyscy są u mnie w rodzinie zdrowi - odpowiedział, że tak. Po tym wszystkich głos spytał mnie, czy chcę zakończyć rozmowę, odpowiedziałem na to, że tak. Po wypowiedzeniu tego zdania obudziłem się cały zlany potem i w lekkim szoku. Przez jakąś godzinę dochodziłem do siebie.
2. Drugi z tych snów jest bardziej śmieszny, niż poważny i jest spowodowany chyba moją wyobraźnią. W każdym bądź razie, obudziłem się u siebie w domu z rana. Pamiętam, że w okół nikogo nie było - puste mieszkanie, na parkingu który zazwyczaj jest pełny aut - ani jednego samochodu, ludzi na ulicach też nie było. Bardzo mnie to zdziwiło, więc wyszedłem na zewnątrz. Okazało się, że znalazłem odpalone auto a w środku niego gazetę, o tym, że nieznany wirus zdziesiątkował ludność (oklepany motyw, co nie?). Bez dwóch zdań udałem się na dworzec PKP u mnie w mieście i zobaczyłem stojący tam pociąg. Odpaliłem go i pojechałem do miejscowości oddalonej jakieś 40km od mojego miasta. Po co? Nie wiem. Wiem, że kiedy dojechałem tam pociągiem (tak, ja nim kierowałem), wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i udałem się do lasu. W nim rozbiłem swój obóz i rozpaliłem ognisko - co okazało się błędem, gdyż w okół mnie znalazło się nagle mnóstwo zarażonych. Zacząłem uciekać i przede mną wyrósł wysoki blok, który jednak był zamknięty. Dzwoniłem po domofonach, jednak nikt nie odpowiadał. Chwilę później, kiedy zarażeni się już do mnie zbliżali, zauważyłem starszą panią, która otworzyła mi drzwi, bo akurat wracała z zakupów (?) i zaproponowała herbatę. Zgodziłem się. Wszedłem do środka, wypiłem herbatkę, a ona spytała się czy potrzebuję mieszkania w tym bloku, gdyż są jeszcze wolne. Odpowiedziałem, że bardzo chętnie , wyszedłem z jej mieszkania i się obudziłem.
Te dwa akurat pamiętam bardzo dokładnie