Dziś mi się śnił jeden ze snów 'smakowych', które zdają się przeczyć popularnemu stwierdzeniu że odczuwanie smaku w snach jest trudne, lub nawet niemożliwe.
Śniło mi się, że posoliłem wódkę. Stało przede mną siedem szklanek w każdą była wsypana sól i wlana wódka w niektórych było tej soli za dużo a ja próbowałem te ohydztwo wypić. Okazało się, że sól zabiła w wódce cały smak alkoholu (który rzadko czuję w snach) Skrzypiała w zębach i była przeraźliwie, żygogennie słona. Postanowiłem zlać to do jednego kubka żeby sól bardziej się nie rozpuściła. W nim zaczęła zachodzić dziwna reakcja chemiczna, ciecz syczała, ale o wiele silniej niż woda gazowana, brzmiało to tak jakby w roztworze dochodziło do milionów mikroeksplozji. na skutek tego ciecz utraciła słoność i stopniowo od smaku kwasu chlebowego przechodziła do fazy cukierka porterowego. Przy tym pachniała całkiem nieźle, ale jej picie przypominało jedzenie strzelających w gębie cukierków (są takie, jak by ktoś nie wiedział) Na koniec otrzymałem substancję podobną do nadzienia delicji szampańskich. Lepką, ciągnącą słodką substancję, którą postanowiłem zjeść. A to wszystko z wódki i z soli.
A jeszcze dwa dni temu śniło mi się coś fajnego. Często śni mi się, że ktoś częstuje mnie narkotykami, które nie istnieją na Ziemi. Np księżycowy cukier z Morrowinda. Ale mniejsza o to. Dwa dni temu śniło mi się bowiem, że jakiś koleś poczęstował mnie pastylkami, które zwiększają przyjemność oglądania filmów i czytania książek, oraz ogólnie życia. Smakujące jak septolette pastylki okazały się powodować, że wszystko co przeżywam, jest bardziej przeżywane. Dla przykładu wyruszenie samochodem do sklepu po wódkę wyglądało jak epicka wyprawa (samochodem) po skarb (wódkę) strzeżony przez smoka (sklepową). Człowiek który dawał mi te pastylki szczególnie zachęcał do oglądania pod ich wpływem filmów Disneya, co oczywiście zignorowałem. Twierdził jednak, że te głupawe historie nabierają pod wpływem tego środka wyższego spektrum a obejrzenie pod ich wpływem filmów które znałem z dzieciństwa przywróci mój umysł w stan w jakim znajdował się wtedy.
Ostatnio śni mi się też od kilku dni coś dziwnego, mianowicie śni mi się że jestem senny. Nigdy wcześniej te uczucie nie występowało. Śni mi się np że siedzę na lekcji w szkole, albo stoję sobie na jakimś korytarzu, albo rozmawiam z dwoma chińskimi dziewczynami które szukają męża i nagle ogarnia mnie senność taka że po prostu mdleję i lecę na podłogę. Uczucie oczywiście jest przerośnięte jak wszystkie podobne uczucia w snach tak że w realnym świecie nie poczuł bym tak silnej senności nawet jak bym nie spał trzy dni z rzędu. Jest to o tyle śmieszne, że przecież w tym samym czasie kiedy chce mi się spać właśnie leżę w łóżku jak zabity (gdybym wiedział...).
Jeszcze opowiem jeden sen, skoro już się rozpędziłem. Ten z kolei jest ohydny. Śnił mi się ogromny płaski lej w ziemi, naokoło niego w rowie płonęła smoła, która uniemożliwiała wydostanie się ze środka grupie ludzi. Byli to prawdopodobnie jacyś przestępcy a dół był więzieniem.
Po środku dołu, zakopane po szyję tkwiło stworzenie o łbie wielkim jak łeb tyranozaura, jednakże było obrzydliwie ludzkie. Spilberg chyba ma zamiar takie stworzenie przedstawić w JP IV. Więźniowie na jego widok drżeli. I słusznie, gdyż po chwili głowa zaczęła ich po kolei pożerać. Sprawnym oszczędnym ruchem, niczym pożerająca mrówki jaszczurka 'moloch'. Stworzenie cechowało coś w rodzaju talentu do przerażania wrzeszczących pożeranych ludzi, bowiem przerwy pomiędzy pożarciem jednego a drugiego były idealnie wyważone a stworzenie pożerało więźniów w sposób losowy, często zostawiając więźnia stojącego tuż pod sobą na sam koniec. Nie jest ważny w snach taki drobiazg, że głowa była cały czas w tym samym miejscu, ale miejsce jej bycia w tym samym miejscu przesuwało się w prawo w stronę następnych więźniów, gdzie ktoś obdarzony pythonowiskim poczuciem humoru poukładał pomiędzy więźniami kilka obdartych ze skóry bydlęcych zwłok, które stwór pochłonął efektownie. Na koniec stwór zaczął pożerać leżących na szpitalnych łóżkach grubasów, którzy jak mi się wydawało czekali na przeszczep narządów. Również wrzeszczeli, ale ostatniej parze jakoś udało się w ostatniej chwili załatwić formalności. Grubas wstał z miejsca, spojrzał bez śladu współczucia na grubasa, obok którego już pojawiła się pożerająca ludzi głowa i odszedł spokojnym krokiem w kierunku swojej równie grubej matki. Myślę, że ten sen nadawał by się na skecz u Monty Pythona. Szkoda, że nie ma maszyny do nagrywania snów. To by był hit internetu (jako że ludzie lubią patrzeć na okrucieństwo) Mnie jednak wtedy zniesmaczył, ale dzisiaj wydał mi się zabawny. Niepokojące było tylko to, że stworzenie po każdym pożartym więźniu patrzyło na mnie oczami zawstydzonego szaleńca jakby chciało powiedzieć że wcale nie chce robić tego co robi, ale nie kontroluje tego a te spojrzenie było na tyle ludzkie, że długo jeszcze będzie mnie prześladować.
Użytkownik Alembik_Vina edytował ten post 24.12.2012 - 11:50