Napisano 03.07.2012 - 10:05
Napisano 08.07.2012 - 09:30
Jakoś solidnie nie rozjechałeś A&EMoje milczenie nie wynika z braków kontrargumentów, a raczej z braku czasu. Z drugiej strony jestem już trochę zmęczony tematem. Wyczerpująca, szczegółowa i solidnie udokumentowana argumentacja, której zwykle od obrońców teorii oficjalnej się wymaga zabiera sporo czasu i sił. Szkoda tylko, że zwolennicy TS w odniesieniu do siebie tych standardów zwykle sami nie stosują.
W Pentagonie nie pasuje mi głównie dziura wylotowa i zeznania N.MinetyWeźmy przykładowo to:
Napisano 08.07.2012 - 12:42
Napisano 08.07.2012 - 15:50
Fajnie się pisze takie stwierdzenia. Ale fajnie byłoby też jakoś je uargumentować. Oczywiście, chodzi o argumenty, których poprawność jesteś w stanie uzasadnić. Gdzie powinienem je skorygować? Gdzie dopasowuję dane do teorii?Jakoś solidnie nie rozjechałeś A&E
Stosujesz wzory, obliczenia-tylko że nie stosujesz korekt do tych obliczeń. Dopasowujesz dane do swej teorii.
W tym poście (za wzmianką o skalowaniu) pokazałem, jakim stekiem bzdur mogą być wnioski formułowane przez tzw. "inżynierów" z AE911Truth. Żenujące jest jak się widzi, że inżynier nie potrafi odróżnić od siebie sił o charakterze statycznym i dynamicznym. To, że przeciętny Kowalski tego nie potrafi (choć bazując nawet na wiedzy z gimnazjum mógłby to zrobić) jest jeszcze zrozumiałe. Ale inżynier?Moja oferta jest wciąż aktualna-wykonasz obliczenia, ja wykonam doświadczenie. Koszty pokrywa osoba która przegrała. Szczegóły można dograć na PW. Na początku jesieni powinienem mieć trochę czasu.
Napisano 10.07.2012 - 05:59
W obliczeniach dotyczących wyhamowania do 0 boeinga na dystansie 64m, huraganowych wiatrów rozrzucających belki na odległości przekraczające 100m.Fajnie się pisze takie stwierdzenia. Ale fajnie byłoby też jakoś je uargumentować. Oczywiście, chodzi o argumenty, których poprawność jesteś w stanie uzasadnić. Gdzie powinienem je skorygować? Gdzie dopasowuję dane do teorii?
Wykaż w czym skalowanie itp dyskwalifikuje eksperymenty mające udowodnić bądź zaprzeczyć występowaniu stopionej stali, stali zniszczonej przez stalowe korniki, wytworzenie pozostałości po nanotermicie/termicie, sproszkowaniu się betony do drobnego pyłu itp. Jeżeli w miniaturowej wieży wiele zmiennych nie może zostać uwzględnione to z uzyskaniem np sproszkowanego betonu nie powinno być problemu. Chyba że wolisz ciągle uznawać wyższość stronniczych softów nad praktyczne doświadczenia...W tym poście (za wzmianką o skalowaniu) pokazałem, jakim stekiem bzdur mogą być wnioski formułowane przez tzw. "inżynierów" z AE911Truth.
Podczas remontów często zdarza się doświadczać takich konsekwencji-więc nie było potrzeby potwierdzać oczywistego.A co do doświadczeń, zaproponowałem jedno bardzo proste z kulami. Wykonałeś je?
Jego koszt jest zerowy. No, może poza ewentualnym bólem nogi.
Odniosłem się- tuż pod Twoim postem. Pozostaje kwestia rozumienia słowa "konkretnie"Obliczenia dotyczące konkretnych przykładów związanych z działaniem sił o charakterze dynamicznym i statycznym pokazałem tutaj. Jakoś nie widziałem, żebyś się do nich jakoś konkretnie odniósł.
Napisano 13.07.2012 - 22:23
Zaserwowałeś pięć krótkich, raczej niczym nie podpartych tez oraz lakonicznych pytań i zadowolony tryumfujesz, bo nikt nie kwapi się, żeby do nich się odnieść.
A może tak rozwiniesz trochę bardziej owe punkty? Przedstawisz jakieś niezależne źródła (nie związane z tematem 9/11), które dowiodą jednoznacznie, że zachowania NORAD-u i FAA nie da się w żaden sposób usprawiedliwić w oparciu o obowiązujące przed 11 września procedury działania?
Może podasz mi jakieś wiarygodne i niezależne źródło informacji nt. obecności baterii obrony rakietowej na terenie Pentagonu? Możesz mi uzasadnić, że rozbieżności między rzeczywistą trajektorią lotu a trajektorią zaprezentowaną przez NTSB jest problemem, którego nie da się w żaden sposób wytłumaczyć?
A może pominąłeś coś istotnego i tak naprawdę problemu żadnego tu nie ma?
Idźmy dalej. Sugerujesz, że część latarni nie miała prawa się nieco wygiąć wskutek uderzenia ("prawie-pętelek" nie kojarzę; masz może jakieś zdjęcia?),
a pędzący prawie na pełnym gazie ok. 100-tonowy samolot po uderzeniu w kilka względnie lekkich lamp nie miał prawa w ciągu kolejnej 1 sekundy lotu zachować swojej pierwotnej trajektorii?
Może jakieś uzasadnienie prezentowanych przez Ciebie wątpliwości?
Wybacz tę serię pytań, ale czasem mi się marzy taka mała zamiana ról. Fajnie byłoby częściej oglądać, jak zwolennicy TS gimnastykują się i pocą, starając się uargumentować swój punkt widzenia. Strzelić kilkoma frazesami każdy potrafi.
Swoją drogą, zastanawiasz się czasem nad argumentami, które tu przedstawiasz? Rozważasz w ogóle jakąś kontrargumentację? Szczerze analizujesz obie strony?
Nie wiem, czy się orientujesz, ale ok. 2 km od Pentagonu znajduje się duży port lotniczy - Waszyngton-Reagan-National. Jeden z jego trzech pasów startowych (15-33) jest wręcz wycelowany w siedzibę Departamentu Obrony USA. Koniec pasa znajduje się nieco ponad kilometr od budynku. Możesz wierzyć lub nie, ale cywilne samoloty latające nisko nad Pentagonem są chlebem powszednim (poszukaj sobie na You Tube).
Pytanie, czy instalowanie obrony rakietowej w takiej sytuacji ma jakiś sens? W końcu praktycznie każdy pilot lądujący na/startujący z DCA mógłby wpakować się w rzeczony rządowy budynek. To tylko kwestia podjęcia decyzji i manewru, który zająłby co najwyżej kilka kolejnych sekund.
Napisano 16.07.2012 - 22:20
Weźmy przykładowo to:
Nie wiem, czy się orientujesz, ale ok. 2 km od Pentagonu znajduje się duży port lotniczy - Waszyngton-Reagan-National. Jeden z jego trzech pasów startowych (15-33) jest wręcz wycelowany w siedzibę Departamentu Obrony USA. Koniec pasa znajduje się nieco ponad kilometr od budynku. Możesz wierzyć lub nie, ale cywilne samoloty latające nisko nad Pentagonem są chlebem powszednim (poszukaj sobie na You Tube).2. Pentagon posiada własny system obrony rakietowej. System ów reaguje w pewnej odległości na nierozpoznanie sygnału z transpondera samolotu lub jego brak. W przypadku maszyn cywilnych na bardzo niskim pułapie zbliżającym się do Pentagonu natychmiast dochodzi do zestrzelenia. System jednak rozpoznaje transpondery maszyn wojskowych i na nie nie reaguje. Pytanie: Dlaczego 757 nie został zestrzelony?
Pytanie, czy instalowanie obrony rakietowej w takiej sytuacji ma jakiś sens? W końcu praktycznie każdy pilot lądujący na/startujący z DCA mógłby wpakować się w rzeczony rządowy budynek. To tylko kwestia podjęcia decyzji i manewru, który zająłby co najwyżej kilka kolejnych sekund.
Sugerujesz, że część latarni nie miała prawa się nieco wygiąć wskutek uderzenia ("prawie-pętelek" nie kojarzę; masz może jakieś zdjęcia?), a pędzący prawie na pełnym gazie ok. 100-tonowy samolot po uderzeniu w kilka względnie lekkich lamp nie miał prawa w ciągu kolejnej 1 sekundy lotu zachować swojej pierwotnej trajektorii?
Napisano 17.07.2012 - 08:31
Napisano 17.07.2012 - 16:58
A co tu korygować? Samolot praktycznie cały wyhamował we wnętrzu wieży. Te fragmenty, które wyleciały stanowiły tylko marginalną część jego masy i pierwotnego pędu. Drugi B767 (UA175) miał masę ok. 130 ton i prędkość ponad 900 km/h. Tymczasem wszystkie większe szczątki, które wyleciały z wieży miały co najwyżej kilka ton. Najmasywniejszy fragment - część silnika - spadła ok. 420 m od wieży. Przy wysokości ok. 300 m, z której ta część wyleciała, daje to szybkość początkową niecałe 200 km/h. Wielokrotnie mniej niż początkowa prędkość samolotu.W obliczeniach dotyczących wyhamowania do 0 boeinga na dystansie 64m, huraganowych wiatrów rozrzucających belki na odległości przekraczające 100m.
O skalowaniu mówiłem w kontekście zaprezentowanych przez Ciebie jutubowych dynamicznych "modeli" zapadania się wież. Więc nie odwracaj kota ogonem. A kwestia korozji stali to już nieco inne zagadnienie.Wykaż w czym skalowanie itp dyskwalifikuje eksperymenty mające udowodnić bądź zaprzeczyć występowaniu stopionej stali, stali zniszczonej przez stalowe korniki, wytworzenie pozostałości po nanotermicie/termicie, sproszkowaniu się betony do drobnego pyłu itp. Jeżeli w miniaturowej wieży wiele zmiennych nie może zostać uwzględnione to z uzyskaniem np sproszkowanego betonu nie powinno być problemu. Chyba że wolisz ciągle uznawać wyższość stronniczych softów nad praktyczne doświadczenia...
Twoje zaufanie do twierdzeń głoszonych w filmikach z YouTube wskazuje na coś zgoła innego. Nie zauważyłem, aby fakt istnienia i umiejętność rozróżniania sił o charakterze statycznym i dynamicznym był dla Ciebie czymś oczywistym.Podczas remontów często zdarza się doświadczać takich konsekwencji-więc nie było potrzeby potwierdzać oczywistego.
Nie. Chcę źródeł nie związanych z 9/11, które zawierają informacje nt. procedur działania, które powinny być wdrożone w przypadku okoliczności, z jakimi mieliśmy do czynienia tego tragicznego poranka. Jakie były procedury działania i współdziałania FAA, NORADU oraz innych w tej sytuacji istotnych służb. Dopiero wtedy możemy chłodno zastanowić się nad tym, co wtedy zaszło i co ewentualnie poszło w tym wszystkim nie tak, jak powinno. Oczywiście nie chodzi mi o jakieś "przetworzone" i udramatyzowane informacje pochodzące ze stron spiskowych, ale o suche fakty.Chcesz źródeł nie związanych z tematem 9/11 wypowiadających się na temat 9/11? Szef NORAD zeznając przed komisją nie potrafi wyjaśnić dlaczego zapisane jasno i klarownie procedury informacji tej jednostki nie zadziałały tego dnia. Jakich źródeł tutaj potrzebujesz?
Faktem jest, że na animacji NTSB źle nałożono fragment mapki okolic Pentagonu, przez co wydaje się, że samolot nadlatuje ze złej strony. Kierunek lotu w finalnej fazie odczytany z FDR wynosił 61.2o (względem północy), co zgadza się ze ścieżką, na której stały powalone latarnie.pisałem o tym w którymś z postów gdzie zamieściłem dokładne linki do źródeł informacji. Co do NTSB.. rozbieżność trajektorii jest FAKTEM, więc jeżeli ktoś tu coś musi tłumaczyć to ten, kto twierdzi, że latarnie jednak zostały ściete przez 757 mimo, że nie były na jego trajektorii
Mogłbyś mi podlinkować tego posta vkalego? Albo chociaż jakieś zdjęcia bezpośrednio z sieci? Przekopywanie ponad 70 stron tematu jakoś mi się nie widzi... Ja zawsze staram podawać odnośniki do istotnych z punktu widzenia tematu kwestii. Podejście w stylu: "Jest gdzieś na forum - poszukaj sobie" nie ułatwia dyskusji. Ale może o to Ci chodzi....są obecne w tym temacie, zamieścił je vkali.Idźmy dalej. Sugerujesz, że część latarni nie miała prawa się nieco wygiąć wskutek uderzenia ("prawie-pętelek" nie kojarzę; masz może jakieś zdjęcia?),
Czepiasz się niezbyt istotnych szczegółów. Podane przeze mnie 100 ton było tylko zaokrągloną, szacunkową wartością. AA77 miał masę ok. 83 ton. A Boeing 757-200 może być dużo cięższy - jego masa startowa może wynosić nawet 116 ton.757nawet w pełni załadowany nie waży 100 ton
Nie widzę tu żadnego uzasadnienia, tylko jakieś gdybanie. Uzasadnij, że skrzydło nie mogło ściąć względnie lekkiej (blacha grubości 3-4 mm) przydrożnej latarni, która z założenia nie może być elementem bardzo odpornym na działanie sił o charakterze impulsowym (kwestia bezpieczeństwa kierowców).skrzydło to lekka i podatna na odkształcenia część samolotu, nawet najmniejsza jego część nie została na trawniku przed pentagonem...a ścięło tyle latarnii....
Ciężar dowodu spoczywa na stronie, która głosi tezy niezgodne z ogólnie przyjętym konsensusem. Taka jest powszechnie obowiązująca zasada. Więc to raczej Ty powinieneś się tu powysilać i wyczerpująco uzasadnić swoje wątpliwości. Ale jestem świadom, że spiskowcy mają w zwyczaju zwalać wszystko na drugą stronę. Pytania zadawać w sumie każdy głupi potrafi. Z wykazaniem ich zasadności jest już dużo gorzej.Ty stoisz na straży oficjalnej wersji a ja poddaje pewne kwestie w wątpliwość, wobec tego rozwiej je i po problemie.
Tak, rozważam argumentację strony zwolenników teorii spiskowej. Zresztą, zwykle nie mam innego wyjścia, bo wyjaśnienia oficjalne (raporty itp.) praktycznie wcale do nich się nie odnoszą. Po drugiej stronie "barykady" już tak dobrze nie jest. Bardzo często wyjaśnienie oficjalne jest tam znane tylko w takiej postaci, jaka zostanie nakreślona w pracach prezentujących alternatywne teorie. A są to czasem głupoty nieprzeciętne. Później dowiaduję się, że wersja oficjalna "mówi", iż wieże zawaliły się wskutek stopienia się stalowego szkieletu budynków itp.Tak analizuję i dlatego zadję pytania tylko w niektórych kwestiach inne spiskowe uznając za nonsensowne. A jak zachowujesz się Ty? Rozważasz w ogóle jakąś argumentację? Bo mam wrażenie, że nie.
Czyli, gdyby jakiś samolot leciał nietypowo kilkadziesiąt metrów niżej (np. poniżej 100 m), np. wskutek wystąpienia uszkodzenia silników spowodowango przez przypadkowe stado ptaków, zostałby zestrzelony? Nikt by się nad niczym nie zastanawiał (bo nie byłoby na to czasu), tylko wcisnąłby guzik i załatwił sprawę? Kto by się odważył podjąć taką decyzję? A może podjęta zostałaby ona automatycznie przez wspomniany przez ciebie bezduszny system? Takie rzeczy tylko w filmach z Hollywood, nie w życiu.Orientuje się, samoloty przelatują na wysokości między 150 a 200 m nad Pentagonem.
Pytanie/??? Obrona jest zainstalowana nie wziąłem tego z głowy. Oczywiście nie oznacza to, że zetrtzeliwane są samoloty podchodzące na lotnisko Reagana, pewne jest natomiast, że gdyby którykolwiek znalazł się na pułapie kilku pięter grożącym kolizją natychmiast zostałby zestrzelony ( co nie może dziwić w kontekście jednego z najbardziej strzeżonych budynków na świecie).
Pas nie jest zablokowany. Normalnie obsługuje ruch lotniczy. Port obsługuje ok. dwa razy więcej pasażerów niż warszawskie Okęcie, a samoloty startują bądź lądują tam średnio co ok. 2 minuty.To czysta spekulacja ale ten wspomniany pas startowy (w sumie jest ich tam trzy), może być (a właściwie nawet powinien) "zablokowany" na wyloty i lądowania od strony budynku... Nie wiem jaka jest częstotliwość startów i lądowań na tym lotnisku ale dość ryzykowne byłoby puszczanie samolotów nad nim, chociażby ze względu na możliwość wystąpienia zwykłego wypadku lotniczego.
Jest sens i logika. Po pierwsze, aby nie budząc podejrzeń wykonać udawane lądowanie, trzeba by najpierw było pokonać cała trasę zgodnie z planem. W zbiornikach byłaby tylko rezerwa paliwa, a terrorystom zależało, aby było go jak najwięcej. Po drugie, samolot ląduje ze względnie małą prędkością (poniżej 300 km/h), a terrorystom zależało, aby przywalić w Pentagon najmocniej, jak tylko było można. A na dystansie ok. 2 km samolotem aż tak gwałtownie przyspieszyć się nie da. Takie dwa powody przyszły mi na myśl na szybko. Myślę, że jakby się zastanowić, to znalazłoby się ich więcej.Oczywiście, to czysta spekulacja ale... Gdyby tak nie było, to z punktu widzenia zamachowca / porywacza byłoby to idealne rozwiązanie. Mógłby on bowiem udawać zwykły samolot rejsowy podchodzący do lądowania na tym lotnisku, od strony Pentagonu właśnie. Tymczasem lot 77 uderzył w Pentagon, z zupełnie innego kierunku. Na dodatek, robiąc ten skomplikowany nawrót, by uderzyć właśnie od tej strony. Gdzie tu sens i logika?
Kontrolowany lot nurkowy (rozumiem, że chodzi Ci o takie głębokie pikowanie) samolotem tych rozmiarów jest ekstremalnie trudnym manewrem, nieporównywalnie trudniejszym niż ten, który w rzeczywistości wykonali zamachowcy.Inna sprawa, że cały ten atak wygląda na zupełnie nielogiczny... Zamiast wykonywać tak skomplikowane podejście do budynku Pentagonu, wystarczyło bowiem...po prostu na niego spaść - uderzyć z góry w locie nurkującym. Cel byłby zdecydowanie większy (łatwiejszy do trafienia) a sam manewr dużo prostszy. Co dla pilota o miernych kwalifikacjach (ok - nawet dobrych, żeby już się nie trzymać kurczowo tej miażdżącej krytyki jakiej poddali Hani Hanjoura jego instruktorzy ze szkoły pilotażu) byłoby zecydowanie łatwiejsze do przeprowadzenia.
Myślę, ża Hani Hanjour w końcowej fazie lotu nie interesował się wysokością, na której się znajduje. Po prostu, gdy już wypatrzył Pentagon, wycelował w niego (kto wie, może nawet na szybie zaznaczył sobie jakiś "celownik"), a sterami tylko korygował swoje ustawienie. Wbrew pozorom, lot samolotu przy bardzo dużej prędkości jest znacznie łatwiej kontrolować niż lot samolotu znajdującego się w konfiguracji do lądowania. A na latarnie to Hani pewnie nawet nie zdążył zwrócić uwagi...Tak czy siak, bardziej spodziewałbym się, że zestresowany bliskim spotkaniem z Allahem Hani, lecąc w tak mało komfortowych warunkach, na tak niskiej wysokości i ścinając po drodze te wszystkie latarnie, raczej wykona coś takiego zanim uderzy w Pentagon
http://www.youtube.c...s2l3TIiEnI&NR=1
A nie wykonał. Bo inaczej zostawiłby chyba na trawniku jakieś ślady...
Napisano 17.07.2012 - 17:03
Jeśli ktoś poddaje coś w wątpliwość to powinien podać inne wyjaśnienie dostępnych dowodów. Co ważne w tym momencie wszystkie muszą do siebie pasować.
W Boeingach 757 stosuje się znacznie mniejsze silniki.
W American Airlines Flight 77 zastosowano silnik Rolls-Royce’a RB 211-535E4 o średnicy turbiny równej 189 cm, a słynne zdjęcie spod Pentagonu przedstawia tarczę wysokociśnieniowego kompresora (sprężarki).
Zdaję sobie sprawę, tym bardziej, że jest to jakby kręcenie się w kółko... Ale nie wiem, czy w związku z tym mogę pisać jeszcze coś na forum, czy już raczej nie, bo wszystko zostało dawno obgadane po kilkanaście razy i teraz, to już tylko bicie piany.Trochę zaczyna to być nużące...
Napisano 17.07.2012 - 18:40
Jeśli ktoś poddaje coś w wątpliwość to powinien podać inne wyjaśnienie dostępnych dowodów. Co ważne w tym momencie wszystkie muszą do siebie pasować.
Trochę zaczyna to być nużące...
Zwolennicy TS zwykle pomijają milczeniem wszystko to, co zupełnie nie pasuje do ich koncepcji. I co ciekawe, zupełnie im to nie przeszkadza.
Nie. Chcę źródeł nie związanych z 9/11, które zawierają informacje nt. procedur działania, które powinny być wdrożone w przypadku okoliczności, z jakimi mieliśmy do czynienia tego tragicznego poranka. Jakie były procedury działania i współdziałania FAA, NORADU oraz innych w tej sytuacji istotnych służb. Dopiero wtedy możemy chłodno zastanowić się nad tym, co wtedy zaszło i co ewentualnie poszło w tym wszystkim nie tak, jak powinno. Oczywiście nie chodzi mi o jakieś "przetworzone" i udramatyzowane informacje pochodzące ze stron spiskowych, ale o suche fakty.
Faktem jest, że na animacji NTSB źle nałożono fragment mapki okolic Pentagonu, przez co wydaje się, że samolot nadlatuje ze złej strony. Kierunek lotu w finalnej fazie odczytany z FDR wynosił 61.2o (względem północy), co zgadza się ze ścieżką, na której stały powalone latarnie.
Czyli, gdyby jakiś samolot leciał nietypowo kilkadziesiąt metrów niżej (np. poniżej 100 m), np. wskutek wystąpienia uszkodzenia silników spowodowanej przez przypadkowe stado ptaków, zostałby zestrzelony? Nikt by się nad niczym nie zastanawiał (bo nie byłoby na to czasu), tylko wcisnąłby guzik i załatwił sprawę sprawę? Kto by się odważył podjąć taką decyzję? A może podjęta zostałaby ona automatycznie przez wspomniany przez ciebie bezduszny system? Takie rzeczy tylko w filmach z Hollywood, nie w życiu.
Napisano 17.07.2012 - 21:51
Oczywiście nie chodziło mi o blokadę sensu stricto Myślałem raczej o zablokowaniu kierunku na Pentagon, w ten sposób żeby z tamtej strony nie nadlatywały samoloty jak również w tamtym kierunku nie startowały. Pas mimo tego mógłby doskonale funkcjonować w kierunku przeciwnym. Samoloty, po prostu kołowałyby na jego koniec (ten bliższy Pentagonu) i startowałyby oddalając się od niego... Ale to oczywiście tylko dywagacje - próbowałem znaleźć jakieś informacje na ten temat w sieci ale niestety, nie udało mi się.Pas nie jest zablokowany. Normalnie obsługuje ruch lotniczy. Port obsługuje ok. dwa razy więcej pasażerów niż warszawskie Okęcie, a samoloty startują bądź lądują tam średnio co ok. 2 minuty.
Tak, oczywiście masz rację. Nie zapominaj jednak, że tego dnia wszystko działo się inaczej. W porze ataku na Pentagon NORAD był już w stanie maksymalnej gotowości, więc nie miałoby większego znaczenia udawanie samolotu rejsowego. Inna sprawa, że o ile się nie mylę lot 77 wyleciał planowo w przeciwnym niż Pentagon kierunku - do Los Angeles (popraw mnie jeśli coś poplątałem) i dopiero później zawrócił. Zresztą mniejsza o to.Jest sens i logika. Po pierwsze, aby nie budząc podejrzeń wykonać udawane lądowanie, trzeba by najpierw było pokonać cała trasę zgodnie z planem. W zbiornikach byłaby tylko rezerwa paliwa, a terrorystom zależało, aby było go jak najwięcej. Po drugie, samolot ląduje ze względnie małą prędkością (poniżej 300 km/h), a terrorystom zależało, aby przywalić w Pentagon najmocniej, jak tylko było można. A na dystansie ok. 2 km samolotem aż tak gwałtownie przyspieszyć się nie da. Takie dwa powody przyszły mi na myśl na szybko. Myślę, że jakby się zastanowić, to znalazłoby się ich więcej.
Kontrolowany lot nurkowy (rozumiem, że chodzi Ci o takie głębokie pikowanie) samolotem tych rozmiarów jest ekstremalnie trudnym manewrem, nieporównywalnie trudniejszym niż ten, który w rzeczywistości wykonali zamachowcy.
Co do podejścia, też się nad nim zastanawiałem. Na przykład można byłoby zapytać, dlaczego zamachowcy wykonali pętlę? Kiedyś już zaproponowałem wyjaśnienie. Pozwolę je sobie tu podlinkować.
Lądowanie z pewnością jest dużo bardziej skomplikowane niż sam lot ale przypomnijmy, że ostatnia faza tegoż odbywała się na wysokości kilku zaledwie metrów (po wcześniejszym ścięciu kilku latarni). Byc może miał "celownik" - niewykluczone, chociaż na tym etapie lotu nie byłby on mu już specjalnie potrzebny, bo mi chodziło o ostatnia fazę lotu płaskiego, kiedy to raz jednym, a raz drugim skrzydłem ścinał latarnie pędząc w kierunku budynku tuż nad ziemią.Myślę, ża Hani Hanjour w końcowej fazie lotu nie interesował się wysokością, na której się znajduje. Po prostu, gdy już wypatrzył Pentagon, wycelował w niego (kto wie, może nawet na szybie zaznaczył sobie jakiś "celownik"), a sterami tylko korygował swoje ustawienie. Wbrew pozorom, lot samolotu przy bardzo dużej prędkości jest znacznie łatwiej kontrolować niż lot samolotu znajdującego się w konfiguracji do lądowania. A na latarnie to Hani pewnie nawet nie zdążył zwrócić uwagi...
A co do perfekcyjności uderzenia. Czy nie przyszło Ci do głowy, że tak po prostu Hanjurowi wyszło? Miała miejsce tylko jedna próba, więc trudno w tej kwestii cokolwiek jednoznacznego wywnioskować. Przecież równie dobrze Hanjour mógł lecieć 5 metrów niżej i zaryć silnikami w trawniku. Równie dobrze mógł lecieć 5 metrów wyżej i wbić się w wyższą kondygnację. Czy wtedy byłoby mniej wątpliwości?
Napisano 17.07.2012 - 21:58
Napisano 17.07.2012 - 22:32
Pishor, może od końca:
Możesz i masz całkowite prawo pisać na temat 9/11 wszystko co Ci się podoba, jeśli mieści się to w regulaminie forum (akurat z tym, jak na razie nie masz kompletnie problemu. Twoje posty są dość rzeczowe i pisane w dobrym tonie) inną sprawą jest czy znajdziesz dyskutantów, którzy będą z Tobą polemizować, bo wbrew pozorom takie posty zabierają nieprawdopodobną ilość czasu.
Bo jest jakoś tak, że gdy sceptyk pomyli się lub zaokrągli wynik to lecą na niego gromy... przeciwnicy oficjalnej teorii mylą się 100 razy i jakoś dalej piszą masę kłamstw.
Pytanie do Ciebie, w co Ty wierzysz na dzień dzisiejszy, bo teoretycznie piszesz, że chcesz się dowiedzieć i dociec prawdy, ale jednocześnie Twoje wpisy pokazują głęboką wiarę w "spisek", więc jak wg. Ciebie sięga króliczek?
I ostatni wątek: co wg. Ciebie powinno stać się ze szpulami na kabel:
- wg, Ciebie były one na kursie kolizyjnym i powinny zostać wprasowane w budynek
- były na tyle blisko pędzącego samolotu, że coś powinno się z nimi stać...
Bo to jest właśnie to o czym piszę wcześniej: zrzucasz na kogoś ciężar dowodu na udowodnieni "niewinności" szpul. Proszę wykaż dlaczego coś się z nimi powinno stać... pozwolisz, że Twój materiał dowodowy poddam ocenie...
Napisano 18.07.2012 - 22:23
(...) bo wbrew pozorom takie posty zabierają nieprawdopodobną ilość czasu.
Bo jest jakoś tak, że gdy sceptyk pomyli się lub zaokrągli wynik to lecą na niego gromy... przeciwnicy oficjalnej teorii mylą się 100 razy i jakoś dalej piszą masę kłamstw.
- Czasami ludzie trafiają 6 liczb w Totka, czasami nawet 3 osoby na raz... Tak idiotyczne tłumaczenie, ale to tylko rachunek prawdopodobieństwa.
- I jeszcze jedna kwestia: nie wiem czy czasami grasz w gry komputerowe (ja owszem) i wielokrotnie w różnych grach teoretycznie już było po mnie ale jakimś cudem jeszcze szedłem/leciałem/jechałem na granicy wyimaginowanych zasad gry. Ten lot samolotem to też mógł byś taki obraz: koleś drący się za sterami: "aaaaaaa" i ciągnący wolant dla przelecenia jeszcze tych przysłowiowych metrów. Wydaje mi się, że duża część zwolenników chce ten lot widzieć jako kolesia pilotującego jedną ręką, a drugą palącego spokojnie papierosa...
Użytkownik pishor edytował ten post 19.07.2012 - 08:58
0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych