Po pierwsze ten budynek jest oddalony znacznie bardziej niż ściana w twoim pokoju. Po drugi jest stosunkowo niski, położony znacznie na prawo od strażaka, a cień jaki ów strażak rzuca świadczy, że źródło świata jest bardzo wysoko.Uważam to za możliwe, a już z pewnością nie odrzucam tego na starcie. Ale zanim napisałem to, co w tej chwili czytasz zrobiłem mały test - wziąłem zwykłą lampkę, poświeciłem nią na jasną ścianę mojego pokoju i sprawdziłem czy światło odbite od niej pozwoli uzyskać cień. Pozwoliło. Oczywiście zadbałem o to, aby cień był wynikiem jedynie światła odbitego od ściany, a nie pochodzącego bezpośrednio z lampki.
To wasze wyjaśnienia są spiskowe - bazują na tym co powiedzieli kłamcy (Bush, któremu chyba 1000 razy wytknięto łgarstwo i inni niosący pokój i demokrację). Wy wierzycie kłamcom na słowo, my nie. Wy wierzycie w wersję oficjalną, mimo tysiąca dowodów przeciwnych, my nie. Akceptuje takie stanowisko, które jest udowodnione, a nie opierające się w głównej mierze na słowach tysiąckrotnego kłamcy.Pytanie jakie warto w tej chwili sobie postawić brzmi - jest niemożliwe, bo naprawdę jest niemożliwe, czy dlatego, że po prostu nie zaakceptujesz innego niż spiskowe wyjaśnienia?
Ale jakie dowody materialne? Kłamca Bush mówi, że są to części które przebiły wieże WTC i wylądowały hen hen daleko w głębi Manhattanu. Ty wierzysz kłamcy i uznajesz, że rzeczywiście części te przebiły wieże WTC i wylądowały na ulicy. Nigdy nie słyszałeś o czymś takim jak preparowanie i podrzucanie dowodów? Gdyby Bush powiedział, że są dowody na to, że jesteś koczkodanem, bez wątpienia od razu wskoczyłbyś na drzewo i do końca życia jadł banany.Sprawa jest banalnie prosta - skoro dowody materialne nie pasują do Twojej historyjki, no to należy je z niej usunąć.
Argumenty są po prostu mega głupie, naiwne i skierowane do bezmyślnego człowieka, jakim nie jestem.W ten sposób Twoje "dochodzenie do prawdy" i "udowadnianie spisku" przemienia się w odrzucanie tych argumentów, które nie są po Twojej myśli.
Sprawa banalnie prosta, za pomocą Policji, po pierwszym impakcie zamykamy odpowiednie ulice i układamy z małym przystrojeniem części tak, by wyglądały na pochodzące z niby samolotów. Robimy parę zdjęć i włala. Tak samo zrobili z Pentagonem i w Pensylwanii - kilka marnych częściuniek, kilka fotek i włala, mamy dowód na 3 porwane samoloty.No i faktycznie - w czym problem? Przecież chodzi "tylko" o rozrzucenie ciężkich fragmentów samolotu pośrodku ruchliwych ulic Nowego Jorku
Ale kto je zidentyfikował? Czy przypadkiem nie ekipa 1000 krotnego kłamcy Busha? Przypomnę, że ten człowiek został 1000 razy przyłapany na kłamstwie. 1000 razy! Prezydent USA kłamiący w prawie każdej swojej wypowiedzi, zasługuje na wiarę panów Aquila i innych dziwnie myślącychNo i nie zauważyłeś, że zidentyfikowano szczątki pasażerów. Gdzie tutaj kryje się robota rządu? Sfałszowali badania, czy po prostu zamordowali tych ludzi, posiekali na kawałki i rozrzucili nad gruzowiskiem z helikopetrów?
Tutaj, proszę cię bardzo, nagranie ze znikającym prawym skrzydłem w wysokiej rozdzielczości HD 720pOczywiście, że nie, bo samoloty które uderzyły w WTC miały wszystko w porządku. Jedyne co zatem pozostaje propagatorom teorii "no plane" to zabawy ze złą jakością nagrań i perspektywą - co bywało wytykane już nie jeden raz
http://www.youtube.com/watch?v=SY8XyDTIEK4
I jak jeszcze raz napiszesz mi o złej jakości nagrań, będzie klaps w 4 litery
Wrzuciłeś taką śliczną grafikę przedstawiającą jaka część Boeinga gdzie poleciała
to pokaż nam jeszcze którędy z wieży WTC 2 wyleciały: engine, landing gear i inne części, bo ja nie widzę dziury przez którą wyskoczyć mogłyby te wszystkie części.
Użytkownik Quintus Maximus edytował ten post 24.05.2011 - 14:55