Napisano
25.06.2012 - 23:23
Amerykanie mieli i zasoby i technologię, by wyprodukować lepszy czołg, TYLKO, że się to im po prostu nie opłacało. Nie byli zacofani - Sherman był jednym z pierwszych masowo produkowanych czołgów ze stabilizacją działa na ten przykład.
Fakt, faktem, amerykański program rozwoju wojsk pancernych był początkowo zacofany, ale dość szybko uczono się na błędach i wykorzystywano już gotowe elementy. Starczy powiedzieć, że zawieszenie Lee było oparte na wcześniejszych prototypach. Sam Lee był nieudaną konstrukcją jedną nogą stojącą w okopach pierwszej wojny światowej, ALE wiele jego komponentów wykorzystano w późniejszych konstrukcjach. M4A1 miał na ten przykład zawieszenie żywcem wyjęte z Lee, natomiast zawieszenie późniejszych wersji poczciwego M4 też opierało się o dość podobne części.
Tu wychodzi też na jaw burdel z amerykańskimi oznaczeniami, które wcale nie dyktowały, która wersja jest lepsza, bo takiego rozróżnienia w założeniu nie było - M4A1 wcale nie był czołgiem lepszym od M4A2 - oznaczenia te określały tylko standaryzowaną serię danych pojazdów.
Wykorzystanie części z nieudanych w sumie prototypów, choć ograniczało możliwości konstrukcyjne (stąd między innymi wysoka sylwetka shermana, czy wybitnie podobny kształt wieży większości amerykańskich pojazdów z tamtego okresu), miało jedną zasadniczą zaletę - fabryki przystosowane do produkcji starego pojazdu mogły produkować nowy bez wielkich zmian w liniach produkcyjnych, co zapewniało ogromną wydajność produkcji, pomimo tego, że pojazdy ledwo dorównywały wartością bojową niemieckiemu Panzer IV, na dłuższą metę taka taktyka się po prostu opłaciła.
Niemcy, dla porównania, wymagali wyspecjalizowanych fabryk dla większości modeli, a jeśli się nie mylę, niektóre komponenty produkowano w ogóle w oddzielnych zakładach, co bardzo wydłużało czas produkcji i zwiększało jej koszty do rozmiarów, które w wypadku przedłużającego się konfliktu grały na niekorzyść Rzeszy i to BARDZO.
Co do Shermanów - były jeszcze dwa zasadnicze powody dla których Pershinga nie wystawiono wcześniej - projekt bowiem celowo wstrzymywano. Amerykanie szykowali się w końcu do inwazji na Normandię, a to wymagało dostarczania dużej ilości sprzętu, barki desantowe i statki transportowe były przystosowane do przewozu Shermanów - za jednego Pershinga można było przewieźć bodaj 4 Shermany - prosta kalkulacja: prosty, sprawdzony model w dużej ilości, czy niepewna konstrukcja jeszcze przed chrztem bojowym. Pershing mógł się okazać skuteczny lub nie, sprawność Shermanów była zaś znana. Przy planowaniu takiej inwazji nie można sobie po prostu pozwolić na zbyt wiele niewiadomych, zwłaszcza w jednym z kluczowych rodzajów wojsk.
Drugą przyczyną był transport - o morskim już wspomniałem, ale była jeszcze kwestia transportu lądowego. Wagony transportowe były już przygotowane pod Shermany i przystosowywanie ich pod przewóz dużej ilości Pershingów po prostu by się nie opłacił - a wozy trzeba by przewieźć przez kawał lądu bowiem większość Shermanów produkowano bodaj w okolicach Detroit.
Kolejną sprawą jest to, że wedle amerykańskiej doktryny, Sherman nie miał być główną bronią w walce z czołgami - ta miała należeć do tanich, łatwych w produkcji niszczycieli czołgów opartych o konstrukcję Shermana. Doktryna po części zawiodła, bowiem załogi niszczycieli czołgów często w starciach wybierały za lżejsze cele i zmuszone do wycofania się zostawiały Shermanom właśnie Pantery i Tygrysy - tu problemem jest to, że to właśnie niszczycielom czołgów dawano większość specjalnej amunicji p-panc, która załogom Shermanów przypadało w udziale niezbyt często.