Tak samo poddawanie wątpliwości istnienie kosmitów kłóci się z rzeczywistością.
Posil się o przeczytanie, tym razem ze zrozumieniem, tego, co wcześniej pisałem. Dużo to nam obojgu ułatwi. Nie neguję istnienia życia w innych układach słonecznych. Neguję ich obecność na naszej planecie. Ja doprawdy napisałem to możliwie najłatwiejszym do odbioru językiem, mój sześcioletni syn by to zrozumiał. Bez obrazy.
W moim wcześniejszym poście pokazałem Ci bezsensowność tego typu postawy. Nie widziałeś osobiście wielu rzeczy i osób (przykładowo Komorowskiego) a uznajesz ich istnienie.
„Jeśli powiem, że gdzieś tam, między Marsem i Ziemią krąży po okołosłonecznej orbicie eliptycznej porcelanowy czajniczek, to nikt, absolutnie nikt nie umiałby udowodnić, że to twierdzenie jest nieprawdziwe (oczywiście musiałbym dodać, że malutki czajniczek jest niewidzialny dla ...najczulszych teleskopów). A jednak zostałbym słusznie wyśmiany za nonsensowność takiego twierdzenia. Gdyby jednak stało się ni stąd ni zowąd tak, że istnienie mojego czajniczka potwierdziłyby nagle odnalezione pradawne manuskrypty i jeśliby te księgi odczytywano przez stulecia co niedzielę w kościele, a ich treści nauczano dzieci od maleńkości, to niewiara w czajniczek nagle stałaby się przejawem dziwnej i godnej pogardy ekscentryczności. Dziś. Bo jeszcze pięć wieków temu niewierzących w czajniczek palono by na stosach..."Kiedyś wierzyłem w świętego mikołaja, większość ludzi wychowana w tych tradycjach wierzyła. Dowodem dla słabo rozwiniętego jeszcze mózgu ludzkiego stanowiły prezenty. Wpadką było, kiedy ojcu urwała się broda i ze starego świętego robił sie nagle nasz ojciec, albo zwęszyłeś "podstawianie" prezentów przez dziadka, który nagle musiał wyjść do WC zamykając przy tym jadalnię i wszystko po drodze

Na tym prostym przykładzie moje pytanie brzmi: czy dowodem na istnienie mikołaja są prezenty, czy jego przynajmniej chwilowa obecność w zacnym gronie rodzinnym? Oczywiście, idąc Twoim tokiem rozumowania, da się to sprawę inaczej "załatwić". Synu, św. mikołaj ma w tym roku taki ogrom pracy, że listownie poprosił mnie o jego zastąpienie w obowiązkach.
Doprawdy wietrzysz w tym wszystkim, co napisałem bezsensowność? Oj ... coraz to bardziej przechylasz się ku przepaści. Komorowskiego nie widziałem ... osobiście nie widziałem nawet boga, choć większość upiera się, że on jest. Tylko co w tym nonsensie jest bardziej realne? Nadal nie potrafię przetrawić Twojego dziwnego argumentu.
No i pewnie nigdy żaden dowód Cie nie przekona skoro oczekujesz osobistego spotkania z kosmitami...
Gdybyś miał NIEOSOBISTE spotkanie z kumplem ze szkoły, to jakbyś udowodnił, że "byłeś" z nim NIEOSOBIŚCIE na piwie? Nie żartuję, udowodnij to.
Co do oczekiwania ... bardziej oczekuję w tej chwili na wypłatę, niż na lądowanie obcych przed moim domem

Takie bardziej przyziemne realia, które i Tobie proponuję.
EDIT: O jakich to dowodach jest mowa? do tej pory żaden dowód nie został mi przedstawiony, więc skąd pewność, że mnie nie przekona? Absurd.
Przed chwilą pisałeś, że przekona Cie tylko bezpośredni kontakt z kosmitami więc po co ta otwartość skoro i tak prowadzi do tego, że nie ma możliwości przekonania Cie co do istnienia kosmitów?
Bo właśnie ta przysłowiowa "otwartość" sama w sobie dopuszcza taką ewentualność, której niestety nie dane mi było jeszcze uświadczyć. I są możliwości do przekonania mnie o istnieniu innych cywilizacji, chociażby teleskop Keplera, który nas do tego przybliża. Nieubłagalnie czekam na wynik potwierdzający istnienia planety zbliżonej warunkami do naszej w sposób umożliwiający istnieniu tam życia. Niestety Twoje jałowe wypowiedzi nie przybliżają do takich odkryć. Musisz popracować nad sobą, nie wiem - może więcej czytać? na chwilę obecną nie wyskoczyłeś z niczym ponad swoją przeciętność.
Na koniec, paradoksalnie, pozostawiam Twoją pierwszą tyradę słowną:
Załóżmy, że jestem kosmitą. Właśnie lecę sobie na Ziemię i mogę odwiedzić sobie kilka osób. Zakładasz, że jeżeli kosmici istnieją to przylecą do ciebie i Ci pomachają, taki postawiłeś warunek ich istnieje. Dlaczego więc miałbym do ciebie przylecieć? Najprawdopodobniej nie jesteś nikim znanym, niczym szczególnym się nie odznaczasz, jesteś zwyczajnym mieszkańcem Ziemi. Nie ma najmniejszego powodu, żebym miał Ci wylądować na trawniku. Dlatego nigdy nie uwierzysz w istnienie kosmitów bo nigdy nie wylądują Ci na trawniku. Postawione przez Ciebie wymaganie nie zostanie nigdy spełnione dlatego jest równoznaczne z mówieniem, że nie bierzesz pod uwagę możliwość istnienia kosmitów.
Powiedz mi, drogi kolego, jakie wydawnictwo puściło na rynek książkę z poradnikiem, gdzie i u kogo mogą wylądować obcy? Sądzisz, że "kosmita", zanim podejmie karkołomną z wyboru decyzję do kogo zawitać, zapozna się pierw z zawiłą historią naszego świata, poprzegląda nekrologi, no bo kandydat mógł już dawno zejść, zapozna się z broszurkami wyborczymi celując w odpowiedniego polityka, a w tym czasie jego "kolega po fachu" zaproponuje mu jednak wizytę u papieża, a koleżanki, jako że fanki Toma Crusa, uznają, że jednak warto pierw zawitać u tego "artysty", ale nie, głowa obcego państwa przekaże im wiadomość, że nie warto odwiedzać mało obiektywnych scientologów i zaproponuje im wizytę u ... Komorowskiego, bo jakiś mądrala usilnie stara się przekonać na forum innych, że ten nie istnieje, choć istnieje. Albo nie istnieje, bo go nikt nie widział, a jednak istnieje, choć raczej nie istnieje. Mało tego, uznają bardziej za ciekawy element - Ciebie, bo to Twoja teoria i finalnie przylecą na Twój trawnik

I faktycznie, nie mają najmniejszego powodu lądować u kogoś, kto poddaje w wątpliwość ich przylotu, choć przekornie mogliby mi taki numer zrobić, żeby mi U D O W O D N I Ć.
Postawione przeze mnie wymagania, co do lądowania na moim trawniku są w oczywisty sposób przedstawione jako postulaty zawarte w akcie notarialnym i uprzedziłem ludzkość, że niestety ale to właśnie ja - ten mało znany, niczym nie odznaczony i średnio wychylający się z okowy codzienności obywatel naszej planety będzie wizytował pielgrzymów z gwiazd.
CZŁOWIEKU!!!, czy Ty czasem czytasz to, co wypisujesz? Mam Ci podlinkować skrót do takich pojęć, jak "żart", "sarkazm", "przenośnia" ???! Kompletnie nie idzie zrozumieć, o co Ci tak właściwie chodzi, bo każdy jakoś logiką operuje, a Ciebie nawet nie wiem do jakiej grupy ludzi "podpiąć" żeby Cię czasem nie obrazić i nie dać powodu do kolejnej pustej dyskusji.
Przepraszam forumowiczów za tą reakcję, ale jakoś nie potrafię niereagować na przejaw jawnej głupoty.
Użytkownik KazimierzCzmyk edytował ten post 31.07.2012 - 22:39