Jak wynika z zaprezentowanych przez niego rewelacji, w ramach projektu możliwe jest odbywanie podróży w czasie. Waszyngtoński prawnik wyjawił, że sam niejednokrotnie odbywał takie wojaże. W tej sytuacji nasuwa się tylko pytanie: czy pochodzący z USA dżentelmen oszalał? Czy możliwe jest, że Stany Zjednoczone już od dawna prowadzą zakrojone na wielką skalę eksperymenty związane z poruszaniem się w czasie?
Powiedzieć "niewiarygodne" w odniesieniu do rewelacji tego urzędnika, to nie powiedzieć nic. Informacje ujawnione przez Andrew Basiago brzmią na pierwszy rzut oka tak niedorzecznie, że odechciewa się je komentować. Z drugiej jednak strony, w czasie udzielanych przez niego wywiadów pojawia się tak wiele szczegółów, że przysłuchując się im, trudno przejść nad nimi do porządku dziennego.
"Odbywałem fizyczne podróże w czasie" - powiedział Andrew Basiago. "Podróżowaliśmy - robimy to od 40 lat. Znam całą historię. Mogę ujawnić setki faktów. Jestem w stanie powiedzieć, kto był w danym czasie w danym miejscu i jakie urządzenie wykorzystywane było do podróży w czasie".
Basiago powiedział, że pierwszą podróż w czasie odbył, gdy był jeszcze dzieckiem. "Oficjalnie przystąpiłem do programu w 1969 r. jako trzecioklasista, gdy miałem 7 lat" - tłumaczy.
Prawnik powiedział, że znajdował się w grupie, w której było 140 dzieci i 60 dorosłych. Określano ich chrononautami. Basiago został zaangażowany do projektu wraz ze swoim ojcem, z którym zresztą odbył swoją pierwszą podróż w czasie. Tata miał go trzymać za rękę, kiedy przeskakiwał przez pole energetyczne - poinformował serwis Komo News.
Kolejne prezentowane przez Amerykanina informacje brzmią jeszcze bardziej nieprawdopodobnie. Przyznał on, że w ramach tajnego projektu, realizowanego w tajemnicy przez amerykański rząd, sześciokrotnie odwiedził Ford's Theatre - historyczny budynek, w którym prezydent Lincoln został śmiertelnie postrzelony 14 kwietnia 1865 r. Jedna z jego podróży odbyła się też do Gettysburga, gdzie w czasie wojny secesyjnej doszło do największej z bitew pomiędzy oddziałami Unii a konfederatami.
Mężczyzna zapewnia, że podróże w czasie wyglądają zupełnie inaczej, niż pokazują to filmy czy literatura science-fiction. Nie ma to nic wspólnego z systemem wykorzystywanym np. przez bohaterów serii "Star Trek". Jak tłumaczy, tunel czasoprzestrzenny wygląda jak bańka mydlana, która kształtuje się w kosmosie. Kiedy bańka się zamyka, uczestnicy misji przenoszeni są w czasie. Wykorzystywany przez Amerykanów sposób do przemieszczania się w czasie nie ma zatem nic wspólnego z lansowaną w różnych produkcjach fabularnych teleportacją kwantową.
Zdaniem komentatorów, Basiago wszystkie te informacje przedstawia w taki sposób, że albo jest psychopatą, albo zakamuflowanym pisarzem science-fiction, który na poczekaniu wymyśla kolejne historie. Zastanawiający jest jednak fakt, dlaczego mężczyzna, który do tej pory był szanowanym adwokatem, snując takie opowieści, naraża swoją reputację na szwank.
Należy także dodać, że publikacje przedstawiające niesamowite zeznania Basiago zbiegły się w czasie z premierą filmu "Looper" z Brucem Willisem, który w Polsce będzie wyświetlany pod tytułem "Looper - Pętla czasu". Czy możliwe jest, że mamy do czynienia z przykładem popularnej ostatnio w marketingu reklamy wirusowej?
Źródło