Gdy byłem mały (miałem kilka lat) szedłem raz u moich dziadków w domku na wsi schodami z parteru na piętro i czułem jakiś niewyraźny dźwięk jakby ciężki oddech lub sapanie, któremu towarzyszył nieprzyjemny chłód. Nie typowy chłód, ten przeszywał całe ciało od stóp do głów nawet gdy byłem ciepło ubrany. Sytuacja nie była jednorazowa, zdarzała się czasem ale nie zawsze, ale ze byłem dzieckiem to myślałem ze tak po prostu jest. Korytarz był wąski, ciemny, schody strome, ściany zimne. Wydawało się to naturalne, warunki jakie oddawało pomieszczenie pasowały do nieprzyjemnych odczuć wiec nawet nikomu o tym nie mówiłem, chociaż wolałem unikać tych schodów i wchodzić na piętro zewnętrznymi.
Poza tą sytuacją również gdy miałem kilka lat i bawiłem się z moją siostrą cioteczną w tym samym domu naszych dziadków otwierając drzwi od łazienki ujrzałem miskę wyglądającą jakby była przylepiona czymś do sufitu górną stroną. Zaskakujące było to, że miska gdy na nią patrzyłem wisiała w powietrzu dosłownie przez ułamek sekundy po czym z hukiem wpadła do wanny. Opowiedzieliśmy o tym i dziadkom i rodzicom, ale nikt nam nie uwierzył. Sam nie do końca mogę w to uwierzyć ale do tej pory nie mogę znaleźć bardziej racjonalnego wytłumaczenia niż, że po prostu wisiała w powietrzu skoro nie miała żadnego punktu zaczepienia.
Kilka lat później gdy miałem już lat naście sytuacja ze schodami była dla mnie czymś normalnym ,a nawet jeśli nie do końca to nikomu o tym nie mówiłem po co mają mnie znów wyśmiać jak w przypadku miski, że mam bujną wyobraźnię. Zachowałem to dla siebie, aż pewnego razu usłyszałem jak babcia rozmawia z moja inna dużo starszą siostrą cioteczną. Siostra zwierzyła się babci, że odczuwa jakieś dziwne wrażenia wchodząc wewnętrznymi schodami. Wtedy się zaniepokoiłem, ale ciarki mnie przeszły dopiero gdy babcia powiedziała jej, że ona też to odczuwa i ze ten ciężki oddech brzmi identycznie jak oddech jej babci, czyli mojej praprababci gdy była już stara.
Od czterech lat mieszkam z rodzicami i bratem w domu, który został wybudowany naprzeciwko moich dziadków na działce na której stał kiedyś dom praprababci. Było to bodajże dwa lub trzy lata temu. Oglądałem do późna telewizję po czym usnąłem przed telewizorem na kanapie. Obudziłem się w nocy, wyłączyłem telewizor który piszczał ponieważ było już zakończenie programu na 1ce lub 2ce. Czułem, że boli mnie od tego głowa, pewnie piszczał już od dobrych kilkunastu lub kilkudziesięciu minut. Poszedłem do kuchni, napiłem się wody po czym zamierzałem iść na gorę do swojego pokoju i położyć się spać. Po prawej stronie miałem otwarte drzwi od ubikacji, a z małego okienka w niej wpadało wyraziste światło księżyca. Ale nie wszystko było w porządku, gdy przechodziłem obok ubikacji zobaczyłem cień, który wyglądał jakby unosił się w powietrzu. Pomyślałem, że coś za oknem musiało go utworzyć. Z ciekawości wróciłem się, przeszedłem tym razem miałem po lewej stronie drzwi. Nic szczególnego poza jasnym księżycem nie przykuło mojej uwagi, pomyślałem że to nie możliwe, dopiero co coś tam było. Postanowiłem spróbować jeszcze raz tym razem mając drzwi po prawej. Nic. Dopiero teraz przeszedł przeze moje ciało dziwny dreszcz, włosy na rekach stanęły mi na dęba. Zrozumiałem, że to nie jest normalne i uciekłem do pokoju, owinąłem się w kołdrę i starałem jak najszybciej zasnąć nie myśląc o tym. Obudziłem się rano wypoczęty, nawet zapomniałem o sytuacji z ubiegłej nocy. Poszedłem zrobić sobie śniadanie, przyszła moja mama i mówi, że miała straszny sen, poprosiłem żeby mi opowiedziała. A ona na to, że śniło jej się, że widziała jak jej prababcia (ta sama) wisiała powieszona na sznurze w ubikacji w naszym domu. Przeszły mnie dreszcze. Od tamtej pory zacząłem trochę wierzyć w rzeczy do których podchodziłem zazwyczaj sceptycznie i starałem się to wytłumaczyć w namacalny sposób. Od tamtej pory rzeczy paranormalne mnie trochę fascynują, ta cała tajemniczość rzeczy paranormalnych i w ogóle sam fakt, że cos takiego mnie spotkało chociaż dopiero teraz dostrzegam w tym coś bardzo ciekawego. Od kiedy zacząłem w to wierzyć nie spotkało mnie nic paranormalnego poza odczuciem w miejscach temu sprzyjających, że coś może się tu wydarzyć.
Prawie bym zapomniał o jeszcze jednym zdarzeniu, które wzbudziło we mnie strach i nie potrafię tego wytłumaczyć. To były chyba wakacje, albo jakiś weekend. W każdym bądź razie wracaliśmy z kolegą od koleżanek, jechalismy przez jakieś wioski i wichurki odległe od Kielc 20, może 30 km. Była noc, przejeżdżaliśmy obok jakiegos dziwnego budynku, wyglądał jak jakiś duży zakład albo fabryka ale nie wykończona. Gołe ściany, brak okien i drzwi, wysoki płot, ale zobaczyliśmy ze z jednej strony płot składa sie z płyt betonowych, między każdym słupkiem były cztery płyty więc prosto było przeskoczyć. Weszliśmy na teren budynku. Do wejścia budynku nie było schodów tylko niestromy podjazd, a przed wejściem stały oparte stare okna. Weszliśmy do środka. Było tak ciemno, że ledwo widzieliśmy siebie gdy szliśmy obok, ale pomyślałem, że jak włączę w telefonie nagrywanie filmu z flesh'em to będziemy mieli latarkę. Dobra, mamy światło, mogliśmy teraz bez problemy poruszać sie po budynku. Wygładało to jak labirynt, korytarz ze 30 m i mnóstwo futryn bez drzwi prowadzących do większych lub mniejszych pomieszczeń lub kolejnych korytarzy, każde pomieszczenie wyłożone białymi płytkami, które sprewiały wrażenie starych. Gdzieniegdzie leżały jakieś stare bezwartościowe rzeczy i śmieci. Na szczęście nie zdążyliśmy wejść bardzo daleko bo nagle jak cos huknęło, że aż podskoczyliśmy. Włączyła sie jakaś maszyna. Chodziła bardzo głośno, że ledwo się słyszeliśmy mówiąc normalnym tonem. Zaczęliśmy uciekac. W pół minuty już siedzieliśmy w samochodzie. Pojechaliśmy do domu myśląc, że ktoś nam pewnie zrobił dobry kawał. Następnego dnia chcieliśmy zidentyfikować co to za maszyna była, ale gdy włączyłem film słyszeliśmy tylko naszą rozmowę, tupot uderzających o posadzkę butów i grobową ciszę dobiegająca z otoczenia. Nawet trochę nie było słychać żadnej maszyny. Dziwne? Nie. To jest chore. Jak coś co słyszałem wczoraj to nagrałem, a słychać to było bardzo głośno nagle znikło z filmu... Nie potrafie sobie tego wytłumaszyć inaczej jak, że to też musiało być jakieś zjawisko paranormalne.
Użytkownik ziomaty edytował ten post 18.11.2012 - 13:40