Nawiedzone latarnie morskie cz. II
Heceta Head
Uważana jest za jedną z najpopularniejszych i "najważniejszych" nawiedzonych latarni w stanie Oregon i całych Stanach Zjednoczonych. Usadowiona jest wysoko na urwisku, z urzekającym widokiem na Pacyfik. Słynie ze skrzętnie ukrytego i trudnego do odnalezienia grobu małej dziewczynki, która prawdopodobnie była córką jednego z pierwszych Latarników stacjonujących w Heceta. Przy grobie i w samej latarni, w wietrzne, jesienne wieczory i noce ujrzeć można Szarą Panią, która nawiedza to miejsce systematycznie od dziesiątków lat. Od 1950 roku każdy latarnik, który pełnił straż w latarni zgłaszał w raportach przedziwne sytuacje. Słychać było przerażające krzyki w nocy, ginęły różne rzeczy, przeważnie narzędzia, pewnej nocy latarnik, który poszedł sprawdzić w latarni i pobliskich domkach trutki na szczury - nie znalazł ani jednej. Nie było także martwych zwierząt. Otwierały się szafki w małej, latarnianej kuchni etc etc.
Najdziwniejsze zdarzenie miało miejsce w roku 1970, kiedy to sprzątający w latarni młody człowiek, podczas mycia szyb, zauważył w jednej z nich dziwne odbicie. Odwrócił się i zobaczył za sobą kobietę w szarej sukni, o stalowych włosach, lewitującą nad podłogą i patrzącą wprost na niego.
Wybiegł z krzykiem z latarni i wiele dni zajęło, aby namówić go do powrotu do pracy. Udało się to dopiero po zastrzeżeniu i obietnicy, że nie będzie musiał przebywać w tamtym pomieszczeniu.
Duch, został zidentyfikowany jako "Rue" przy pomocy tablicy Ouija. Widziany był często na schodach latarni, w odbiciach szyb lub cieniach na poddaszu. Krąży legenda, iż jest to matka dziewczynki, której grób znajduje się nieopodal latarni. Ludzie, którzy widzieli Szarą Damę określali ją jako "smutną".
Wood Island Lighthouse
Biddeford, w stanie Maine. W roku 1896 rozegrała się tu podwójna tragedia. Lokalny szeryf Fred Milliken, który był także "biznesmenem", wynajął duży kurnik drobnemu złodziejaszkowi i alkoholikowi Howardowi Hobbsowi. Kiedy szeryf chciał wyegzekwować swoją należność wywiązała się kłótnia, do której dołączyła żona szeryfa. Awantura przeszła w rękoczyny i w pewnej chwili odurzony alkoholem Hobbs wyciągnął rewolwer i postrzelił, jak się później okazało śmiertelnie, szeryfa Millikena. Nadal dzierżąc broń w dłoni, morderca rzekł do zrozpaczonej żony szeryfa - "ta kula jest dla mnie" po czym uciekł. Pobiegł do latarni morskiej i tam się ukrył. Latarnik Orcutt, który pełnił wówczas straż, zaczął go namawiać aby oddał broń i poddał się ludziom szeryfa. Ten jednak, po godzinach namawiania, nagle strzelił sobie w głowę i zginął na miejscu.
Mówi się, że to właśnie on nawiedzał latarnię morską na Wook Island. Słychać tam było jęki i krzyki. Same otwierały się ciężkie frzwi latarni. Duch nie odpuścił także kurnikowi, który wynajął od szeryfa Millikena. Zwierzęta nie chciały w nim siedzieć i tamtejsze drzwiczki również nagle same otwierały się z trzaskiem.
Stary latarnik Orcutt po samobójstwie Hobbsa odszedł z pracy i wyjechał, natomiast nowy latarnik już pierwszej nocy swojej pracy nie wytrzymał nerwowo i po północy, z krzykiem wybiegł z latarni, wsiadł do łodzi i popłynął na suchy ląd. Następnego ranka rzucił się z trzeciego piętra pensjonatu w którym nocował...
Penfield Reef Light
W 1916 roku, zaledwie trzy dni przed Bożym Narodzeniem, latarnik Fred Jordan wyruszył na kontynent, pozostawiając na posterunku swojego zastępcę Rudy'ego Itena. Kiedy płynął szalupą, zerwał się potężny wiatr i w niedalekiej odległości od latarni, przewrócił małą łódkę i Jordan wpadł do szalejącej wody. Widział to wszystko Rudy i niezwłocznie rzucił mu się na ratunek. Zanim jednak dotarł do miejsca w którym ostatnio widział swojego przełożonego, tego wiatr wypchnął już prawie kilometr od latarni, w głąb oceanu. Iten długo szukał latarniika ale niestety ten zaginął gdzieś w odmętach.
Dwa tygodnie później, kiedy to nowy głowny latarnik Rudy Iten przyszedł wieczorem na posterunek, zobaczył na schodach lewitującego w górę docha swego poprzednika. Był to jego pierwszy kontakt z duchem Freda Jordana. Kiedy duch dotarł do wierzchołka wieży latarniczej, nagle znikł...
Rudy opisywał później w swoim dzienniku wielokrotnie, że światło które zapalał, zachowywało się dziwnie, niekontrolowanie przygasało lub wyłączało się. Pewnego wieczora, przez otwarte okno na szczycie latarni wpadł podmuch wiatru, który otworzył dziennik akurat na dniu w którym zaginął Fred Jordan.
Przez lata, wielu latarników pracujących w latarni widziało ducha, który "wspinał" się po schodach lub pojawiał na szczycie latarni. Działo się tak zwłaszcza przed dużymi burzami lub sztormami. Widywano go także na skałach wokół latarni.
W 1942 roku, dwaj młodzi chłopcy łowili na skałach w pobliżu latarni, kiedy nagle fala zmyła ich do wody. Wyciągnął ich na skały blady, wysoki człowiek. Chłopcy myśleli, że to latarnik, więc kiedy nieco odpoczęli, niezwłocznie udali się do latarni aby mu podziękować. Ku zaskoczeniu wszystkich, latarnik odpowiedział, że on nie wychodził z wartowni i nie miał o niczym pojęcia. Kiedy chłopcy wychodzili, zobaczyli na jednej ze ścian zdjęcie latarnika Freda Jordana i zidentyfikowali go jako mężczyznę który ich uratował.
Innym razem, para zakochanych zabłądziła we mgle, pływając w zatoce. Opowiadali, że do lądu doprowadziło ich dziwne światło z brzegu. Nie było to jednak światło latarni.
Było kilka takich zdarzeń w ciągu kilkudziesięciu lat. Mówi się, że latarnik Fred Jordan nadal pilnuje przybywających na Long Island marynarzy, którzy zagubią się lub płyną zbyt blisko skał przybrzeżnych...
Point Lookout Light
Kolejna nawiedzona latarnia morska, która w USA jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych. Najczęściej widywanym tu duchem jest Ann Davis, żona pierwszego latarnika, która po jego śmierci, przez prawie 30 lat sama pracowała jako latarniczka w tym miejscu. Pojawia się ona w długiej, błękitno-białej sukni, tej samej w której została znaleziona martwa na szczycie latarni wiele, wiele lat wcześniej. Ann zjawia się w burzowe, wietrzne wieczory i nocy jęcząc i szepcząc "to jest mój dom..."
Kolejnym duchem, który nawiedza Point Lookout, jest zjawa oficera Josepha Haneya, którego statek rozbił się na morzu, nie daleko latarni, w 1878 roku. Jego ciało długo dryfowało i zostało wyrzucone na skały w pobliżu latarni. Strażnicy, którzy pilnują latarni i parku wokół niej, często raportowali o tym, że widzieli ducha ubranego w błękitny mundur ze stalowymi guzikami, który przemoczony stał na progu latarni, lub pojawiał się na skałach wokół niej.
Liczne inne przedziwne zdarzenia miały miejsce w samej latarni. Była ona szpitalem podczas wojny domowej a wokół latarni i pod nią samą, znaleziono prawie 4000 grobów!! Jęki i krzyki dawnych pacjentów po dziś dzień rozbrzmiewają w pokojach gościnnych i latarni, która została zamieniona na gustowny hotelik. Wielu gości wspominało o dziwnych zapachach w ich pokojach, zdarzało się także, że nagle powietrze zaczynało falować, jakby znajdowało się nad gorącym asfaltem. Pewnej nocy, jedną ze śpiących służących obudziło dziwne światło lewitujące nad jej łóżkiem, które nagle zniknęło...
New London Ledge Lighthouse
Życie latarnika bywa żmudne, nudne i przewidywalne. Ale żony niektórych latarników mają jeszcze gorzej. Zwłaszcza kiedy są osobami rozrywkowymi i pełnymi życia. Taką osobą właśnie była żona Johna Randolpha, jednego z opiekunów New London Ledge.. Podczas gdy mąż pracował w latarni, ona lubiła sobie poflirtować w porcie z marynarzami. Doszło do tego, że pewnego dnia, kiedy latarnik udał się na ląd po zapasy, żona uciekła z kapitanem promu i nikt jej już nigdy nie widział. Kiedy Randolph wrócił i zobaczył, że żony nie ma, podciął sobie gardło i runął z samej góry latarni. Jego martwe ciało spadło z 65 schodków.
Kolejny latarnik który przybył aby przejąć schedę po Johnie, szybko stwierdził, że w latarni nie jest sam. Drzwi same otwierały się i zamykały. Rzeczy które porządkował w szufladach, po chwili były kompletnie porozrzucane po biurku i podłodze, podmuchy lodowatego powietrza niespodziewanie pojawiały się w zamkniętych pokojach...
Kiedy latarnię przejęła straż przybrzeżna, szybko ochrzcili tajemniczego ducha imieniem Ernie. Co dziwne, objawiał się on tylko kobietom i dzieciom, ale jego "psoty" dały się we znaki wszystkim. Znikały różnego rodzaju narzędzia, by po tygodniach pojawiać się w zupełnie innych miejscach niż te w których pierwotnie je pozostawiono. Ernie był duchem wyjątkowym, ponieważ wielokrotnie czyścił podłogi i mył okna w latarni, w której się pojawiał.
Podczas seansu spirytystycznego który przeprowadzono w latarni w 1981 roku, duch przedstawił się jako John Randolph i obiecał, że niezwłocznie opuści latarnię, nigdy jednak nie dotrzymał słowa. Kiedy pojawił się nastpęny latarnik, duch powrócił na dobre. Legenda głosi, że duch Randolpha bardzo nie lubi sceptyków. Ilekroć jacyś rybacy przybywali do latarni, zatrzymywali się na odpoczynek i dyskutowali o tym, że ducha nie ma i nigdy nie było, wychodząc stwierdzali, że ich łódki zostały odwiązane od pomostu i dryfowały daleko od brzegu. Zawsze wszyscy byli w jednym pomieszczeniu, więc można wykluczyć czyjeś żarty. Aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo...
Boca Grande/Gasparilla Island
Wyspa Gasparilla na Florydzie, została nazwana imieniem słynnego pirata Jose Gaspara. Krąży wiele opowieści o jego okrucieństwie i brutalności w napadach na hiszpańskie statki handlowe. Podobno zrabował ponad 400 okrętów. Prawie zawsze zabijał wszystkich mężczyzn a tylko piękne kobiety oszczędzał, przywoził na wyspę i traktował jak nałożnice, niekiedy wypuszczając je za sowity okup.
Pewnego dnia, jedna z najpiękniejszych kobiet imieniem Useppa lub Josefa, księżniczka hiszpańska odrzuciła stanowczo jego zaloty, plując mu w twarz. Rozwścieczony pirat w przypływie impulsu wyjął kordelas i obciął jej głowę. Natychmiast jednak pożałował swego czynu i pochował piękną księżniczkę na plaży. Zostawił sobie jedynie jej głowę, którą włożył do ogromnego słoja i która towarzyszyła Gasparowi w dalszych podbojach. Jose często rozpamiętywał i żałował księżniczki patrząc na jej piękną twarz. Legenda głosi, że niekiedy można zobaczyć bezgłowego ducha kobiety spacerującego po plaży...