Co do takich zdarzeń - gdy umarł mój dziadek doszło do dziwnego incydentu. Gdy zabrało go pogotowie (był juz w bardzo złym stanie) po mniej więcej 15 minutach przygasło światło. Lampy(żyrandol i kinkiet) świeciły przez 2-3 s gdzieś tak z połową mocy.Oboje z babcią spojzeliśmy na zegar , Potem dowiedzieliśmy się że wtedy zmarł dziadek w karetce. Akt zgonu był na 22.15 a zjawisko wystąpiło o 22.10. Karetka (jak się później dowiedziłem) zatrzymała sie i próbowano przywrócić akcje serca mojego dziadka.Nigdy wiecej nie widziłem takiego spadku napiecia w miejscu gdzie mieszka babcia.
Często jest też tak, że po zatrzymaniu się zegara, nie można go już uruchomić. I gdy taki zegar wędruje do zegarmistrza, ten stwierdza, że... wszystko jest sprawne i zegar powinien chodzić. Ale nie chodzi i nie wiadomo dlaczego. Po jakimś czasie zegar ponownie sam rusza.
Co do takich dziwnych zjawisk. Juz o tym pisałem tu na forum. W okolicy gdzie mieszkałem była wymierająca wioska. Na jej końcu była dziwna opuszczona zagroda. Uchodziła za nawiedzona. Kiedyś z dziewczyną przejeżdzaliśmy rowerami w pobliżu i chciałem zobaczyć co tam jest w środku. Gdy wszełem do budynku (przez wyrwane okno) słyszłem jakby ktos chodził (piętro wyżej). Ide w lewo- cos idzie nademną w lewo . Raptownie biegnę do dugiej ściany-to samo , potem zatrzymałem ie odczykałem kilka sekund i ruszyłem biegiem a tu tez cos ruszyło ale nieco wolniej niz ja.Najpierw pomyslałemże jakos przenoszą sie moje poruszenia na góre ale zauwazyłem ze ruch minimalnie zaczyna sie póżniej i kończy również . Głosy równiez słyszła dziwewczyna(teraz już moja żona)Chciałem wejśc na górę, ale schody były całkowicie zniszczone na prawie połowie długości a wyzsze stopnice były zmuszałe. Wyszłem z budynku walczac z niezwykłym niepokojem(jestem osoba bardzo zrównowazoną, strach i napięcie zdarzaja mi sie tylko po jakiomś czasie od zakończenia zdarzenia). W sasiedniej stodole myślałem że jest jakaś drabina. Gdy tam weszłem pczułem straszny , intensywny niepokój , dreszcze zaczeły mną trząść a włosy na całym ciałem staneły na sztorc.(nawet dzisiaj po 18 latach wciąż przechodza mnie dreszcze gdy wspominam to zdarzenie) W stodole ( o ile była to stodoła) były dziwne znaki namalowane na starym murownym kominie.Niewiem co robił komin w stodole , jednak był to typowy komin starego typu , murowny z okopceniem wokól przyłącza pieca.Pieca juz nie było.
Nie wytrzymałem napięcia i stresu -wybiegłem z budynku na drogę . Uczucie leku i chłodu natychmiast mineło . Wyciągłem Prakticę(całkowicie mechaniczna lustrznkę) i zrobiłem 2 zdjecia- jednak gdy chciałem zrobic trzecie zdjęcia ukazujće wnetrze z znakmi )aparat wydał dziwny odgłos spuszcznej spręzyny i odmówił wspólpracy.Wruciliśmy do rodzinnego miasteczka. Miałem kilka aparatów (a naprawy są/były drogie) więc odłożyłem aparat do szuflady i pstrykałem innymi .Gdy po roku znowu wrócilismu do tej zagrody to chciałem zrobić zdjęcie inna lustrznką ale już a z dystansu.Założyłem teleobiektyw i ... drugi aparat odmówił wspólpracy (od razu) .
Aparaty trafiły do serwisu który strwrdził, że
ktos grzebał w ich bebechach i zalał je olejem. Koszt naprawy był na tyle wysoki ze kupiłem w komisie kolejna lustrzanke.A aparaty wróciły do szuflady . Po paru latach wyciągłem je (chiałem je opchnąć na części przez Allegro) okazało się że chodza idealnie. Jeden trafił do rodziny a drugi wciąż mam.Chodzi idealnie bez naprawy juz 10 rok.
Nie wiem co spowodowało ten dziwny objaw , Biorę jeszcze pod uwagę że moja mama ma talent że jak się mocno zdenerwuje to wszystkie zegarki wokół niej (kwarce i mechaniczne) stają i są dziwnie uszkodzone (mechaniczne wg zegarmistrzów zostaja namagnesowane a kwarce z niewiadomych przyczyn zaczynaja rozładowywać baterie (1 na 2 tygodnie). Uszkadza tez komórki telefoniczne - drastycznie tracą zasięg i zawsze słychać opóźniony o parę sekund własny głos. Właśnie musze mamie dac "kuloodpornrego " Samsunga- zobacze ile wytrzyma.
Moze odziedziczyłem ten "dar" po mamie-ja tylko dużo rzadziej sie denerwuję i wyjątkowych tylko wypadkach się ta przypadłość ujawnia.