Sfera Dysona to hipotetyczny obiekt (megastruktura), który po raz pierwszy pojawił się w nauce w 1959 roku dzięki amerykańskiemu fizykowi i futuryście Freemanowi Dysonowi. Wg tego naukowca odpowiednio zaawansowana cywilizacja byłaby zdolna do wybudowania wokół swojego Słońca ogromnej konstrukcji w postaci sfery, która, otaczałaby całkowicie gwiazdę i pochłaniałyby niemal 100 proc. wypromieniowywanej przez nią energii.
Jak wygląda taka sfera?
Najczęściej przedstawiany wariant to pełna sfera (gigantyczny kokon) o grubości ścian około 3 metrów i średnicy przekraczającej odległość Wenus od Słońca. Jej wewnętrzna powierzchnia (większa ok. 550 milionów razy od powierzchni Ziemi) byłaby przystosowana do życia. Tego typu „skorupa” jednak w ogóle nie przepuszczałaby na zewnątrz światła.
Inne koncepcje zakładają, że taka sfera może przypominać „rój mniejszych ciał”, które poruszają się po niezależnych, choć bliskich sobie orbitach. W zależności od liczby takich obiektów, byłby to pierścień, rój (kilkanaście lub więcej pierścieni) albo bańka. I to właśnie tego typu struktur chcą szukać astronomowie pod kierownictwem Jasona Wrighta.
Schematy megastruktur stworzonych przez obce cywilizacje. Od prawej: pierścień, rój i bańka (źr. Wikipedia/Liftarn/Falcorian/GNUF/cc-by-sa 3.0)
Jak odszukać sferę Dysona?
Taka struktura pochłaniałaby całe lub większą część spektrum światła, przez co nagrzewałyby się jej ściany. W wyniku tego procesu z powierzchni tej konstrukcji emitowane byłoby promieniowanie podczerwone. Dyson zaproponował, aby szukając obcych cywilizacji, skupić się właśnie na wykrywaniu silnych źródeł tych fal, które tworzyłyby pewnego rodzaju „nadwyżki podczerwieni” w widmie gwiazd.
W 1983 r. badacze z Fermi National Accelerator Laboratory (Fermilab), dzięki danym przesłanym przez satelitę IRAS (Infrared Astronomical Satellite), zidentyfikowali 17 obiektów, które potencjalnie mogłyby być sferami Dysona. Aż pięć z nich wyglądało szczególnie obiecująco. Niestety większość z nich posiadała cechy, które pozwalały zidentyfikować je również jako chmury wodoru i pyłu otaczające stare gwiazdy lub asteroidy. Niemniej zostały dodane do listy SETI, która obejmuje miejsca najbardziej obiecujące pod względem wykrycia śladów obcych cywilizacji.
Większość astronomów twierdzi, że w odległości 1000 lat świetlnych od Ziemi nie istnieją żadne sztuczne megakonstrukcje. Co nie zmienia faktu, że niektórzy badacze wciąż starają się odnaleźć sfery Dysona. We wrześniu 2012 roku zespół trojga astronomów pod kierownictwem Jasona Wrighta z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii, rozpoczął dwuletnie poszukiwania takich obiektów w Drodze Mlecznej oraz w innych galaktykach. Ich projekt otrzymał dotację Fundacji Templetona.
Zespół Wrighta będzie mógł korzystać z 2,7 miliona zdjęć wykonanych w podczerwieni przez należący do NASA teleskop kosmiczny WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer), który posiada setki razy czulsze instrumenty niż satelita IRAS. Być może tym razem uda się odnaleźć niepodważalny dowód istnienia sfer Dysona. Trzeba jednak zaznaczyć, że istoty, które umiałyby stworzyć taką konstrukcję, byłyby o wiele bardziej rozwinięte od nas, przynajmniej pod względem technologicznym.
Jesteśmy daleko w tyle za obcymi
Taka cywilizacja, poza budowaniem ogromnych struktur wokół gwiazd, umiałaby również pobierać surowce ze wszystkich planet, księżyców i innych obiektów ze swojego układu planetarnego oraz byłaby na wstępnym etapie kolonizacji najbliższych sobie gwiazd. Według skali Kardaszewa taka kultura znajdowałaby się na drugim lub wyższym etapie rozwoju.
Słynny fizyk Michio Kaku szacuje, że ludzkość osiągnie taki poziom w 2800 roku. Według wzoru zaproponowanego przez amerykańskiego astronoma Carla Sagana, jesteśmy obecnie na etapie zerowym (a dokładniej 0,72), gdyż wykorzystujemy zaledwie 0,16 proc. całkowitej energii, jaka jest nam dostępna na Ziemi. Wspomniany już fizyk Michio Kaku przewiduje, że kolejny poziom rozwoju (czyli pierwszy) osiągniemy ok. 2100 roku.
PZG/AB (odkrywcy.pl)