Autor brzmi jakby przechodził bunt okresu nastoletniego - nie minusje, bo pewnie każdy z Nas miał coś takiego - ja np miałem podobnie, ale to nie na ten temat.
Mimo, że autor napisał to w sposób trochę prowokacyjny, to niestety, ale zgadzam się z nim. Moje zdanie również jest takie, że człowiek to zwykły organizm, powstały jak wszystko inne - nie wnikam czy poprzez serie przypadków czy w jakimś celu. Rodzimy się i umieramy...niestety.
Moje zdanie jest takie, że po śmierci jest dokładnie to samo co przed urodzeniem - czyli dla każdego z osobna nie ma po prostu nic.
Być może moje podejście to wina mojego nauczyciela od chemii, był świetnym profesorem, mówił wiele ciekawych rzeczy, dzięki niemu zmieniłem podejście do wielu spraw, a niestety( a może stety ) na wiele swoich wywodów miał silne dowody i ciężko było mu nie wierzyć.
Dlatego boję się śmierci i nie wierzę w to, że jest jakiś dalszy etap...a dlaczego się boję? Bo pokochałem to życie, pokochałem ziemie, wszechświat...nie wyobrażam sobie żadnego raju i mimo, że czasami jest strasznie źle, to i tak nie zmienia to mojego podejścia. Przeraża mnie nicość i fakt, że nigdy mnie już nie będzie, nigdy nie będę czuł, nie będę się śmiał, cieszył czy nawet płakał.
I od razu mówię, aby nikt nie próbował mnie do niczego przekonywać, jest to moje osobiste zdanie, jest mocno we mnie ' zakorzenione ' i wątpliwe, że udałoby się komuś spowodować, abym je zmienił.
Pozdrawiam wszystkich.
Użytkownik Daniel. edytował ten post 13.12.2012 - 18:59