Napisano
15.12.2012 - 02:20

Popularny
Witam, chciałbym podzielić się z Wami dość dziwną sytuacją która zdażyła się tydzień temu - w piątek dokładnie, gdy wracałem z urodzin. Było to gdzieś około godziny 2-3 w nocy ( byłem całkowicie trzeźwy, nie mogłem pić bo antybiotyki brałem). Byłem już jakies 100m od domu, przechodziłem koło porośniętej drzewami górki gdzie kiedyś prawdopodobnie znajdował się jakiś bunkier, przechodziłem koło niego dosyć blisko - wtedy zauważyłem jakiegoś mężczyzne między drzewami na tej górce, był ubrany cały na czarno , słabo widziałem bo było ciemno ale zwolniłem wtedy tempo i próbowałem dojrzeć co on tam robi. Szwędał się po tej górce i nagle zaczął uderzać czymś ciężkim w blaszaną klapę, było to wejście do środka do tego bunkru, chyba chciał to otworzyć. Nagle kumpel do mnie zadzwonił i na moje nieszczęście dzwonek uslyszał ten facet, obrócił się w moim kierunku i patrzał się na mnie, wydawało mi się , że miał na sobie jakąś maskę ale mogło mi się to przewidzieć bo było ciemno. Wtedy ja odwróciłem się i szybkim tempem kierowałem się w strone mojego domu , lecz ten typ schodził z góry i szedł w moją stronę. Cały czas się odwracałem, wtedy on skręcił do pierwszej klatki w moim bloku(ja mieszkam w trzeciej). Wszedłem roztrzęsiony do domu, zapaliłem papierosa z nerwów, pościeliłem łóżko a tu nagle ktoś zaczął mi uderzać pięścią w drzwi, podchodzę, patrzę przez judasza i nic nie było widać bo światło zgaszone. Cały czas ktoś walił w drzwi, sąsiedzi w ogóle nie reagowali. Chciałem zadzwonić na policje, a tu co? Brak zasięgu, no to uzbroiłem się w jakiś tam nóż z kuchni na wszelki wypadek i nagle przestał uderzać. Patrzałem się przez okno czy nikt z klatki nie wychodzi ale nikogo nie widziałem.
Po około pół godziny czuwania próbowałem się położyć spać i na próbowaniu się skończyło bo całą noc nie spałem. Następnego dnia ktoś wydzwaniał do mnie cały czas i się nie odzywał. Nadeszła niedziela, cały czas byłem przerażony tą sytuacją, chodziłem sztywno. Po południu dostałem wiadomość SMS a w jego treści były napisane te cyfry: 333, próbowałem odzwonić na ten numer ale był nieosiągalny. Jakieś pół godziny później załatwiałem sprawę w toalecie i nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi, szybko się podtarłem i otworzyłem drzwi, nikogo nie było a na wycieraczce leżały fioletowe róże owinięte sznurem. Wtedy się zdenerwowałem, poszedłem zgłosić sprawę na policję , opowiedziałem wszystko ale oczywiście policjanci mieli chyba ważniejsze sprawy na głowie , uznali, że to mógłbyć jakiś kawał. Od poniedziałku nic się już nie działo ale do teraz ciągle o tym rozmyślam. Może to wszystko to jakaś zagadka do rozwiązania? Czy te liczby mają jakieś powiązanie z tymi różami? Mam mętlik w głowie. Mam jednak nadzieję, że szybko o tym zapomne i zacznę normalnie funkcjonować i zapomnieć o tej dziwnej sytuacji.