Przez pojęcie "całe społeczeństwo" masz oczywiście na myśli dorosłych mężczyzn żyjących w hermetycznych społecznościach pełnych swoistych rytów i tajemnic. Często w oderwaniu od rzeczywistości. Świetne odzwierciedlenie przekroju społeczeństwa.
Bzdura. Mam kontakt z wieloma księżmi i ludźmi z seminarium i to są normalni ludzie, jakich można spotkać wszędzie. Jedyną różnicę, jaką widzę między nimi a resztą szerokiego społeczeństwa, to większa inteligencja.
Środowisk ateistycznych jest o wiele mniej niż indoktrynacji Katolickiej, więc to Kościół próbuje uciąć łeb ludziom, którzy odważyli się nie wierzyć w dogmat jedno-stwórcy, jego syna, ducha świętego i całej chordy świętych, aniołów i innego zastępu niematerialnych bytów, które mają niejako władzę sprawczą nad wszystkim co się dzieje.
O jakiej religii mówisz? I w jakim języku?
Herezje w przekroju dziejów były o tyle niebezpieczne - że były niezmiernie radykalne w swoim pojmowaniu zasad życia społecznego. Że też wspomnę katarów - Kościół ucinał łeb ludziom nie, którzy nie wierzyli, lecz niebezpiecznej hydrze chcącej wprowadzać niezgodne z nauczaniem Kościoła utopie i systemy. Niezgodne nie w sposób, że je obalały - niezgodne w ten sposób, że doprowadzały je do skrajności i przemodelowania społeczeństwa, czym chciały zburzyć całą rzeczywistość wokół. Dlatego w pierwszym rzędzie były buntem przeciwko władzy świeckiej.
A przynajmniej nie wciskania tych wierzeń w sferę gospodarczą, polityczną, czy naukową.
Może Cię to zaskoczy, to właśnie Kościołowi Katolickiemu (i tylko jemu!) zawdzięczamy obecny kalendarz, będący jednym ze szczytowych osiągnięć nauki. Z jakiego powodu został on opracowany? By odpowiednio wyznaczać święta Wielkiej Nocy.
Zabobon i zacofanie.
Podczas gdy rewolucje (chyba wszystkie) próbowały w czystej nienawiści obalić kalendarz gregoriański, zastępując je miałkimi, niedokładnymi bzdetami, w oderwaniu od zdobyczy nauki, jaką nadal jest kalendarz gregoriański, aż z nadwyżką zaspokajający potrzeby i dzisiejszego świata.
Kościół w swojej istocie musi "wtrącać się" w gospodarkę, politykę i naukę z prostego powodu. To on w ogóle wyłożył podwaliny pod każdą tę dziedzinę w największej cywilizacji ludzkości - chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej.
Prosiłabym zauważyć, że środowiska ateistyczne nie próbują nikomu narzucając swojego światopoglądu i tego samego wymagają od innych ludzi. Niech sobie każdy uczęszcza w wolnym czasie gdzie chce i wierzy w co chce, ale niech Kościół nie wnika w sferę polityki danego kraju oraz nauczanie dzieci w szkołach publicznych bo to jest chore. (nikt nie broni czynienia tego w szkołach wyznaniowych). To taka sama sytuacja jakby czarnemu dziecku kazać smarować się białą farbą po ciele bo nie pasuje do ogólnie białej społeczności placówki. Sprawy wierzeń powinny istnieć w sferze prywatnej i duchowej a nie publicznej.
Różne patałachy chcące niszczyć zabytki kultury narodowej (i politycy ich broniący!).
Ateistyczny dogmat o "świeckości" zakazuje kultywowania religii. Chrześcijaństwo to nie oderwana od rzeczywistości zabawa - to normatywny i filozoficzny system postępowania, a to siłą rzeczy zmusza każdego do publicznego i społecznego deklarowania swojej wiary, a także postępowania zgodnie z jej wskazaniami. To nie jest jakieś upodobanie czy gust co do muzyki lub wina.
Postulat "świeckości" wcale nie postuluje "neutralności światopoglądowej" (coś takiego nie istnieje), lecz postuluje eliminację religii z życia społeczeństwa. Proszę nie mówić o "róbta co chceta co komu się podoba", tylko prosto się przyznać: "nie chcę religii, chcę ją wyeliminować, wybitnie mi ona przeszkadza, nie chcę jej". A nie bawić się w newspeak.
I wybacz, ale powściągliwość seksualna jest sprzeczna z naturą ludzką, więc w takich warunkach, jakich żyją księża o wiele częściej dochodzi do dewiacji. Tak samo jak w zamkniętych zakładach karnych.
Roztropność i rozwaga to cnoty. Cnoty to coś, co odróżnia nas od zwierząt. Postulat, że powściągliwość jest sprzeczna z naturą ludzką, to stwierdzenie, że człowiek to zwierzę. A więc zwierzę, to jak człowiek. Na powściągliwości zbudowano kulturę, cywilizację, społeczeństwo! Chęć jej zlikwidowania, toż to przecież postulat o zezwierzęceniu.
To jest już jawna manipulacja faktami historycznymi.
Lucjusz III nakazał konfiskować majątki heretyków i wydawać ich władzom świeckim celem ukarania[1]. Papież Innocenty III nie tylko potwierdził to stanowisko, ale nadto ogłosił w 1209 roku krucjatę przeciw albigensom[2], która pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar. Papież Grzegorz IX w 1231 roku wpisał do papieskich regestów konstytucję cesarską o karaniu heretyków przez spalenie żywcem oraz zatwierdził tenże rodzaj kary w swojej konstytucji o herezjach (Excommunicamus)[3]. Dla poparcia tak brutalnej formy egzekucji posłużono się wypowiedzią Jezusa z ostatniej wieczerzy: „Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.” (J 15,6)[4]. W listopadzie 1302 roku papież Bonifacy VIII posługując się niektórymi wersetami z Ewangelii stwierdził, iż Chrystus przyznał Piotrowi prawo do używania dwóch mieczy: duchowego i materialnego, przez co Kościół i kapłani mają prawo posługiwać się królami i żołnierzami do osiągnięcia swych celów[5]. W 1415 roku sobór w Konstancji potępił Jana Husa między innymi za jego naukę zawartą w traktacie de Ecclesia, według której żaden heretyk nie powinien być wydawany ramieniu świeckiemu celem ukarania go śmiercią[6]. Podobnie też, kiedy Marcin Luter napisał, że palenie heretyków jest sprzeczne z wolą Ducha, papież Leon X potępił to stwierdzenie jako herezję w swojej bulli Exsurge Domine z 1520 roku[7].
Prawo Kościoła rzymskokatolickiego do stosowania przymusu dla uzyskania posłuszeństwa swym dekretom zostało ponownie potwierdzone w konstytucji Piusa VI Auctorem fidei z 1794 r.
Tak jak mówiłem: w tej sprawie prymat wiodła władza świecka, jako inicjator i ostateczny egzekutor. Trzeba pamiętać, że polityczni heretycy odrzucali w pierwszym rzędzie władzę świecką i przez to bezpośrednio byli skazani na procesy i kary, za pomocą władzy duchowej, która też zapewniała najwyższej jakości procedury sądowe (jak na ten czas, przecoiwdziałając ludowym ordaliom), o czym też pisze Pan Kras, u którego miałem przyjemność uczęszczania na wykłady nt. Inkwizycji na Katolickim Uniwersyteci Lubelskim.
Świetny fragment, doskonale obrazujący dyscyplinę i współpracę władz duchowej i świeckiej w zwalczaniu społecznych i politycznych buntowników. Stosy były rozpalane jako jedna z kar śmierci (nie zapominajmy - z inicjatywy cesarskiej z naciskiem wymuszonej na papiestwie) w ściśle określonych warunkach i nie powinno to dziwić. Chyba, że pijemy już do samego faktu istnienia "zbrodni i kary" na tym świecie, postulując zniesienie wszelkiej odpowiedzialności?
Auctorem fidei nie ma bezpośredniego związku z Inkwizycją i jest ogólnym dokumentem dot. ogólnych spraw związanych z administracją Kościoła i spraw liturgicznych.
Trzeba też dodać, że na fali rewolucyjnej, na początku XIX w. zakazano oficjalnie tortur (nie było też wcześniej jednoznacznego przymusu) z procesu inkwizycyjnego (nie zapominajmy, też, że nie była to ani innowacja, ani specyfika sądownictwa duchownego i Inkwizycji, lecz pochodzi od sądownictwa świeckiego).
Nie jest to manipulacja, a cytat raczej poparciem moich tez (wysoki poziom procedur, świetna dyscyplina i zarządzanie, współpraca z władzą świecką - będącą przewodnią), jeśli dysponuje się wiedzą ogólną. Dobra faktografia, której nie da się jednak w stanie trzymać w głowie.
To samo tyczy się wielu innych spraw historycznych, nie ulega jednak wątpliwości, że Sam Kościół Powstał na dobre 300 lat od śmerci hrystusa i dopiero po kilku soborach uchwalono jego ostateczny wygląd (celibat wprowadzono dopiero po soborze w Elwirze), wszystko owiane jest tajemnicą tego państwa w państwie i jestem przekonana, że wiele faktów historycznych z tamtych okresow było celowo fałszowane na Korzyść Kościoła, o Nepotyzmie, przywłaszczaniu mienia, spisków z okresu Borgiów nie trzeba już wspominać. A palenie na stosie Husa, lub innego dowolnego przeciwnika religijnego?
Zarzucasz fałszerstwo? Udowodnij je. Konkretny przykład: oryginał, sfałszowany duplikat.
Nie ulega wątpliwości, że Kościół nie powstał dobre 300 lat po Chrystusie - chyba każda historia chrześcijaństwa stawia świetną i wyważoną tezę, że tak świetna struktura i zorganizowanie, również ideologiczne (administracja, hierarchia, większość nauczania), które pojawiło się w bardzo krótkim czasie raczej stanowi świadectwo jedynie zinstytucjonalizowania istniejących już zorganizowanych gmin chrześcijańskich. Dawno nie zaglądałem i nie posiadam, ale polecam Warrena.
Celibat jest normą dyscyplinarną - nie dogmatem. Osobiście też nie widziałbym nic nieprawomyślnego w jego próbnym zniesieniu. Jednakże ja nie uzurpuję sobie prawa do pouczania ludzi stokrotnie ode mnie inteligentniejszych i kierujących wielowiekową instytucją jak mają czynić. Jako Katolik jestem podporządkowany Magisterium Kościoła.
Pogrom kultury Majów i Azteków,
? Kościół nie miał nic wspólnego z wyprawami do Nowego Świata przez dziesięciolecia! Były to wyprawy prywatne, finansowane przez władzę świecką, z wielką samowolą ludzi wysłanych. Nie dotyczy on Kościoła Katolickiego w najmniejszym stopniu.
czy prześladowanie Gallileusza za postępowe teorie, które okazały się prawdą?
Prawdą okazały się długo po śmierci odkrywców (też Kopernika). Chodzi o to, że w tamtych czasach Galileusz snuł jedynie teorie nie do udowodnienia i był też krytykowany przez ogromną rzeszę innych ludzi nauki tamtych czasów. Kościół ani nikt inny w momencie opublikowania tych teorii nie miał prawa wiedzieć, że są one trafne (mniej lub więcej) - typowe sądzenie post factum.
W sprawie Kopernika chodziło o jego postulaty zmiany treści Pisma Świętego, a nie jego odkrycia same w sobie.
Sprawa tyczy się ludności Afrykańskiej. Każdemu obeznanemu w temacie przypomnę, że aids przenosi się również przez kontakt z krwią i nie higienicznymi narzędziami higienicznymi, co w parze z tragicznymi warunkami sanitarnymi często tam występującymi jest tylko zaproszeniem do epidemii.
Męża boli ząb, idzie więc do znachorki i go wyrywa - zakaża się HIV, o czym nie wie. Wraca do żony i uprawia z nią sex. Żona karmi jeszcze dwójkę dzieci swoim mlekiem. Po paru miesiącach cała rodzinka nam ma AIDS.
A Kościół co ma do stanu sanitarnego?
Gdyby mąż zastosował prezerwatywę, to do zakażenia by nie doszło, no ale ksiądz straszył piekłem.
Co za bzdura. Prezerwatywa nie zapewnia ochrony przed HIV, co było wielokrotnie udowadniane - jest to zabezpieczenie przed ciążą. Ksiądz nikogo nie straszył piekłem za prezerwatywę. Zwłaszcza, że ogromna większość Afryki jest jednak muzułmańska.
TU chodzi o TE konkretne sytuacje.
To są przykłady wymyślane do zobrazowania pewnej myśli, a nie konkretne sytuacje.
Jest niebezpieczne wpajanie ludziom zabobonnego spojrzenia na rzeczywistość (antykoncepcja jest zła i pójdziesz się smażyć w piekle) ludziom, którzy nie mają dostępu do wiedzy i technologii, a do tego narażeni na wiele zakażeń ze względu na zły stan służby zdrowia.
Dobrze, ale co ma Kościół Katolicki do infrastruktury i stanu sanitarnego? Czy to nie zadanie państwa, świeckiego?
W dodatku w krajach o największej mozaice religijnej na świecie?
Nikt nie powiedział, że próbuje tutaj wpajać rozpustny styl życia tyko podejście racjonalne: Jeśli już masz to zrobić, to zrób to minimalizując zagrożenie jakie z Twojego zachowania płynie.
I to jest słuszne. HIV jest niebezpieczeństwem, przed którym nie ma pewnej ochrony (oprócz braku kontaktów seksualnych).
Problemem jest chęć czynienia czegoś POMIMO niebezpieczeństw z tym związanych - i tu jest problem z mechaniczną i medyczną antykoncepcją. Fałszywe przekonanie, że z nałożonym kawałkiem lateksu, jest już bezpiecznie.
Kościół potępia i antykoncepcję i rozpustny styl życia - popieram to drugie, bo jestem monogamistką. Ale należy pamiętać, że to są ludzie biedni, mało wyedukowani, tam babę ciągnie się za chałupę kiedy ma się ochotę, a księdzu się wyspowiada, a gdyby coś wyszło, to się weźmie ślub, natomiast prezerwatywa to zło i się idzie do piekła. Potem mamy epidemię HIV w tamtym rejonie.
To są prymitywne społeczeństwa, które trzeba uczyć cnot cywilizacji europejskiej, jaka niestety już schodzi.
Antykoncepcja to nie ochrona, to zdejmowanie odpowiedzialności ze swoich czynów.
I proszę nie umieszczać antykoncepcji i aborcji do jednego worka. Zazwyczaj ci ludzie, którzy są za antykoncepcją są przeciwni antykoncepcji dla każdego.
Firmy tym się zajmujące często mają jeden i ten sam zarząd - powiązań i współpracy przemysłów aborcyjnego i antykoncepcyjnego nie sposób nie zauważać.
Ja mam własne poglądy na tego typu tematy, nie bronię nikomu mieć innych - dlaczego więc ty zabraniasz?
Bo większość z nich to nie poglądy oparte na faktach, lecz fałsze oparte na mitach, niedopowiedzeniach i wreszcie na budowaniu fałszywych wyobrażeniach (Kościół i stan sanitarny, który wedle logiki "nie wtrącania się", nie ma nic do kompetencji Kościelnych - a trzeba powiedzieć, że pierwsze zdobycze techniki, medycyny i higieny przybywają z pierwszymi misjonarzami, którzy na szczęście nie uznają absurdalnej idei uczynienia z Kościoła abstrakcyjnej zabawy, którą się można pobawić w pokoju a później schować do szafy).
Uważam, że antykoncepcja służy zapobieganiu nieszczęść, jakim jest niechciane dziecko w patologicznej rodzinie, a aborcja powinna być koniecznością ratującą życie przynajmniej jednego istnienia ludzkiego z dwóch, itp. Absolutnie nie jestem za dowolnością. Dlatego wolałabym, żeby ci młodzi ludzie wybierali te gumy, zamiast potem kombinować u znachora czy wrzucać dziecko do śmietnika.
Prezerwatywa w żadnym razie niczego nie rozwiązuje - człowiek który uniknął "wpadki" podczas "zabawy w seks" dzięki prezerwatywie jest tak samo nieodpowiedzialny i głupi, jak człowiek który wpadł, bo jej nie stosował.
Jedyną akceptowalną antykoncepcją jest sposób naturalny, tzw. kalendarzyk, który pozwala na faktycznie bezpieczny seks (pod względem ciąży), o ile prowadzony uważnie. To uczy powściągliwości, roztropności i rozwagi.
Chęć uniknięcia odpowiedzialności skutków za swoje czyny, by zaspokoić swoje "chce mi się" za pomocą środków medycznych i mechanicznych jest nieetyczna i psuje człowieka - i o tym chodzi w nauczaniu Kościoła Katolickiego w tym temacie.
A za kogo ty się masz, żeby decydować o tym, co jest piękne i estetyczne?
Ja nie decyduję - kanony piękna są w ogólnych granicach wspólne, niezależne nawet od kultur i przestrzeni czasu, co pokazuje nam historia sztuki od czasów najdawniejszych, do całkiem niedawnych.
To ci fałszywi artyści, hołdujący ideologicznemu relatywizmowi (będący u podstawy całego myślenia rewolucyjnego w dziejach ludzkości), przypisują sobie to prawo.
Jestem przekonany, że ten pajac, który wystawił w galerii zdjęcia ludzkich odbytów uważa to za sztukę i piękno, w myśl relatywizmu i estetycznego autonomizmu.
Dodam tylko, że jeszcze 200 lat temu tabu była koncepcja istnienia mikrobów i niewolnictwo, 80 lat temu tabu był podział klasowy, rasistowski, czy udział kobiet w głosowaniu, gwałt, przemoc wobec kobiet i dzieci.
Nic z tego nie jest tabu, proszę zapoznać się z definicją tego słowa.
Niewolnictwo wyrastało z czasów pogańskich, cały czas mniej lub bardziej zwalczane przez ludzi Kościoła (proszę spojrzeć na feudalną Europę Zachodnią), dopiero w czasach najnowszych udało się je zrzucić. Teorie o ponownym wchodzeniu w stan "nowoczesnego niewolnictwa" to już niestety inny temat (chyba nawet jeszcze nie opracowany).
Nigdy nie istniało coś takiego jak podział klasowy, to relikt antynaukowej historiografii marksistowskiej, który w ogóle stworzył pojęcie klasy - na szczęście powoli nauka historyczna (nie tylko wschodnia, zwłaszcza zachodnia) stara się pozbyć marksistowskiego podejścia do dziejów.
Gwałt jest nadal tabu, w dodatku chyba jednym z najgorszych przestępstw przeciw ludzkiej naturze - chyba, że postulujesz jego "złamanie". Przejście do porządku dziennego ofiary po tej uwłaczającej elementarnej godności tragedii? Może jakiś artysta urządzi publiczny gwałt, aby złamać to tabu?
Przemoc wobec kobiet i dzieci nie była tabu, to przestępstwo takie samo jak przemoc stosowana nieuzasadniona wobec kogokolwiek.
Wznoszenie tabu to cenzura, rodzi zabobon
Zabobonem jest większość tego oderwanego od rzeczywistości i podstawowej terminologii wywodu, który komentuję. Tabu nie jest wznoszone, ani nie stanowi cenzury.
Chyba, że postulujesz obalenie tabu kazirodztwa i zezwolenie na erotyczne filmy z udziałem osób spokrewnionych - bez limitu wiekowego, by nie było cenzury.
Cenzura jest czymś pożądanym w wysoko rozwiniętym społeczeństwie, kontrola nad złem jest jedną z cech charakterystycznych istoty ludzkiej. Tylko człowiek to potrafi; nie potrafią - zwierzęta.
Dopóki nikomu żywemu nie dzieje się fizyczna lub stricte osobista krzywda, to uważam, że jest to trochę nad wyrost.
Zacznę rozrzucać fekalia po ulicy.
Nikomu żywemu nie dzieje się fizyczna lub osobista krzywda.
Czekaj.
W myśl tego, czemu wyrugujesz Kościół Katolicki z prawa do istnienia w ogóle (bo taki jest skutek oderwania go od polityki, gospodarki, życia społecznego)? Duchowny Cię pobił, lub splunął w twarz?
Również jestem przeciwna obrażaniu uczuć religijnych - jakichkolwiek, jeśli dzieło jest rzeczywiście mocno obrazoburcze (trochę satyry i możliwości nabrania dystansu do siebie, nikomu jeszcze nie zaszkodziło).
Przeczytaj swoją poprzednią wypowiedź. Nie nazwałbym tego odrobiną satyry.
ale kwintesencją sztuki jest właśnie niejednoznaczność interpretacji którą zostawia się odbiorcy. Temu między innymi służy przeżywanie i doświadczenie obcowania ze sztuką.
Tylko interpretacja nie może być "dowolna", ani podporządkowana celom politycznym, co ma niewątpliwie miejsce w oskarżaniu - poprzez figurkę Hitlera - narodu polskiego.
Dokładnie tak. Dlatego że nie lubię hipokryzji i wyciągania od ludzi pieniędzy na magię, zabobony i cuda głosząc idee wobec której samemu własną postawą stoi się w sprzeczności "co innego to słowa a co innego czyny".
Chcesz decydować za innych na co mają wydawać swoje pieniądze? Na jakiej podstawie roszczysz sobie to prawo? Jak to ma się wobec trochę wyższej deklaracji?
Na co dzień staram się inspirować np słowami Jezusa lub innych ludzi, którzy szerzyli wokół siebie dobro. nie wnikając w ich boskość, czy też nie. Etyka nie jest zależna od wyznawanej religii.
Etyka jak najbardziej jest zależna od wyznawanej religii - dlatego pomimo swojej nienawiści wobec Kościoła, twoje myślenie ma w sobie dużą dawkę katolicyzmu.
Polecam pogadanki z etyki MIC Szostka, oraz zbiór artykułów SDS Stycznia (wprowadzenie do etyki) - etyka na którymś poziomie musi dojść do oparcia o religię - jest w końcu filozoficzną i normatywną teorią moralnej powinności działania. A religia istnieje i jest zgodna z rzeczywistością w jakiej żyjemy, prawa naturalne człowieka są odbiciem praw boskich.
Odcinam się natomiast od samego środowiska związanego z klerykałem, kościołem, rytami, które nijak się mają do nauk codziennego życia człowieka, od tych nienawistnych ludzi, którzy za synonim zbawienia uznają codzienne składanie datków na świątynię i puste modły, natomiast dookoła siebie sieją nienawiść, pychę i żądzę dominacji we wszelkich aspektach życia innych ludzi, to tego dają sobie prawo interpretowania tego, co jest dobre, co złe, tego co jest moralne a co nie, co estetyczne, a co nie.
Sama to właśnie robisz. Nigdzie w nauce Kościoła ani w nauczaniu wiernych pomoc finansowa nie jest utożsamiana ze zbawieniem - to mit i bzdura. Chyba, że osobiście doświadczyłaś kazania duchownego świeckiego, który groził wiernym potępieniem, jeśli mu nie zapłacą - w takim razie przypadek trzeba zgłosić do kurii, gdyż wisi nad nim groźba ekskomuniki oficjalnej (gdyż ekskomunika faktyczna następuje natychmiastowo wraz ze sprzeniewierzeniem się swojej misji).
A co gorsze, w wielu przypadkach jest to w sprzeczności z takim prostym "clue" nauk ich własnego mistrza. Tak jak mówię etyka i filozofia życia, nie ma nic wspólnego w wiarą w absolut, wieczność lub jej brak.
Absolut, wieczność to element systemu religii objawionych monoteistycznych - będący najczęściej tylko "podsumowaniem".
"Clue" nauk Chrystusa nie jest proste - nauki Ewangelii i Stary Testament to chyba największe dzieło literackie w historii ludzkości, badane od tysięcy lat i końca raczej nie widać. Pismo Święte nie jest proste, nie jest prostackie - na tym zbudowano Europę i największą cywilizację w historii ludzkości - teraz niszczoną przez stopniowe zezwierzęcanie ludzi.
Wobec czegoś nieracjonalnego można mieć tylko nieracjonalne podejście - system wierzeń nie jest racjonalny, a więc tak czy siak skazani jesteśmy na pewnego rodzaju ignorancję, tak, czy inaczej. Jestem ignorantką zgadzam się z Tobą. Wróć na frondę
Racjonalizm to nie empiryzm.
Przedstawiasz w pigułce "internetowe spojrzenie na Kościół".
Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 11.01.2013 - 19:30