W sumie to nawet nie trzeba być ekspertem w zakresie lotnictwa, żeby zauważyć, że w tej sprawie coś jest nie tak. Pytanie tylko czy ktoś chce to zauważyć czy też nie.Jeżeli masz zerowe pojęcie o lotnictwie to gratuluję, może w takim razie warto się zainteresować tematem, poczytać, coś ciekawego żeby nie mieć zerowego pojęcia.
To drugie zdanie przypomina mi narzekania dziecka z piaskownicy "Czemu on to może a ja nie?".Ja nie mogę, ale taki Szuladziński może twierdzić z pełnym przekonaniem że jedynym wytłumaczeniem jest wybuch. Czemu on może a ja nie?
A skąd Ty już wiesz, że śledztwo zostanie zakończone z wynikiem, że to był nieszczęśliwy wypadek? Równie dobrze może się okazać, że to był zamach i co wtedy?A po za tym nawet gdy śledztwo zostanie zakończone to przecież znajdą się tacy którzy będą dalej twierdzili że wybuchły bomby, że to nie był zwykły wypadek.
Czy możesz w końcu skończyć to ironizowanie i robienie z ekspertów od Macierewicza idiotów?Przecież Macierewicz ma u swojego boku wybitnych ekspertów od bomb i wypadków.
Tak ciężko zrozumieć, że jest wiele różnych hipotez tego wypadku?To są tacy wybitni eksperci że jeden z nich czyli dr Berczyński twierdzi że żadnej beczki nie było natomiast Szuladziński mówi że beczka była i spowodowało ją wybuch na skrzydle.
Aha, czyli głowa państwa to nie to samo co prezydent? Ja również nic nie pisałem o Twoich sympatiach politycznych, napisałem jedynie, że MOŻESZ nie być zwolennikiem PIS-u.Fascynujące, tylko gdzie ja coś pisałem o śp. prezydencie i moich sympatiach politycznych?
A ja sądzę, że jest właśnie na odwrót i co niektórzy na siłę szukają w tej katastrofie winy Kaczyńskiego.Niema dowodów, ale dla tych którzy ich nie widzą, albo nie chcą ich dostrzec.
A jakie to ma znaczenie w kontekście katastrofy smoleńskiej? Bo moim zdaniem żadne.Proponuję przypomnieć sobie historię z lotem prezydenta do Gruzji.
Słuchaj, według mnie piloci powinni być tak wyszkoleni (i mniemam, że ci z prezydenckiego samolotu byli), aby nie poddawać się presji pasażerów samolotu, nawet takiego kogoś jak prezydenta. Oni wiedzą co grozi przez lądowanie samolotu za wszelką cenę, tym bardziej, że mieli w głowie, że na pokładzie samolotu są najważniejsze osoby w państwie. Co by szkodziło polecieć im na zapasowe lotnisko? Tym bardziej, że wiemy, że żadnych nacisków na pilotów ze strony Kaczyńskiego nie było.W czasie lotu do Smoleńska, prezydent mógł nawet słowem nie nakłaniać do lądowania, ale i tak piloci z pewnością wiedzieli kto jest na pokładzie i co to oznacza. To się nazywa presja nie bezpośrednia, jakoś tak. Z tego co pamiętam, na stówę była mowa o tej presji w filmie którego tyczy się ten temat.
I dzięki za kolejną porcję minusów. Zastanawiam się tylko skąd Wy ich tyle bierzecie.
Użytkownik Bobrov edytował ten post 13.02.2013 - 20:51