Każdego roku setki ludzi znikają w pobliżu lasów, parków narodowych czy innych dzikich obszarów na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie można też znaleźć żadnego racjonalnego wyjaśnienia ich zaginięcia. Co jest powodem tego niezwykłego zjawiska?Ten dziwny fenomen można zaobserwować nie tylko w amerykańskich parkach narodowych, ale też w Kanadzie czy Australii. Spośród setek ludzi, którzy giną co roku, bo choćby przez pomyłkę skręcają ze szlaku, części przypadków nie sposób wytłumaczyć. I być może nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby nie David Paulides, emerytowany policjant, który zainteresował się tematem. Przez kilka lat prowadził on badania dotyczące tajemniczych zaginięć i doszedł do zaskakujących oraz przerażających wniosków.W niektórych miejscach, głównie na terenie wybranych parków narodowych, ludzie giną częściej niż gdzie indziej, a ich zniknięć nie da się wytłumaczyć. Paulides wykrył kilkaset takich przypadków oraz wyodrębnił obszary, gdzie zdarza się to szczególnie często. Są nimi na przykład Park Narodowy Yosemite w Kalifornii czy Lake Tahoe Nevada State Park, ale także lasy stanu Pensylwania. Na przestrzeni lat zniknęło tam nawet kilkadziesiąt osób. Co ważne, Paulides stwierdza kategorycznie, że przyczyną zaginięć nie jest atak dzikich zwierząt czy samobójstwo. Interesujące jest też to, że wiele zaginięć dotyczy bardzo małych dzieci.Zaledwie kilkuletni malcy znajdowali się po kilku dniach kilkadziesiąt kilometrów od domu i to na dodatek w miejscach tak trudno dostępnych, że niemożliwe, by doszli tam o własnych siłach. Dzieci nie miały na sobie butów, często także kurtki, bluzki i spodni. W innych przypadkach zamiast ciała człowieka, znajdowano jedynie ubrania, złożone równo w kostkę, a w jeszcze innych, osoba dosłownie zapadała się pod ziemię - odchodziła zaledwie na kilka metrów i już nigdy jej nie odnaleziono. W okolicy nie było żadnych śladów krwi czy walki. Zastanowienie budziły też poszukiwania - psy były zupełnie zdezorientowane, kładły się na ziemi i nie chciały iść za tropem. Część zaginionych udało się odnaleźć żywych, ale zazwyczaj były to zbyt małe dzieci, by mogły opowiedzieć o tym, co im się przydarzyło, zaś dorośli nic nie pamiętali.Jednym z miejsc, gdzie doszło do wielu tajemniczych zaginięć jest Park Narodowy Jeziora Kraterowego w stanie Oregon. Na jego terenie znajduje się najgłębsze jezioro Stanów Zjednoczonych, które powstało ponad 7 tysięcy lat temu wskutek erupcji wulkanu. Krystalicznie niebieski kolor wody jest jednak zdradliwy. Według żyjących w okolicy Indian jezioro owiane jest złą sławą, podobno jest siedzibą złych duchów, które porywają ludzi. Jest w tym sporo racji - zagubiło się tutaj kilka osób, w tym Charles McCullar, który zniknął w 1975 roku.
Ten młody fotograf przybył w okolice parku w lutym, w czasie obfitych opadów śniegu. Mimo prowadzonych poszukiwań nie udało się go odnaleźć. Ale rok od zaginięcia na szkielet mężczyzny natrafiło dwóch turystów. Szczątki McCullara znajdowały się około 20 kilometrów od miejsca, gdzie robił zdjęcia. To bardzo długi odcinek, zwłaszcza, że McCullar praktycznie nie mógł tam dojść z uwagi na wysokie zaspy. Najdziwniejsze w tej historii jest jednak to, jak wyglądał szkielet mężczyzny. Można było odnieść wrażenie, że siedzi on na pniaku, a jego ciało jakby "wtopiło się" w jeansy. Mężczyzna był bez butów, ale miał spodnie i skarpetki. W odległości 4 metrów znaleziono resztę szkieletu - mniejsze kawałki kości oraz fragment czaszki. Dlaczego ciało było w takim stanie i jak mężczyzna zdołał się tam dostać, nie udało się wyjaśnić. Tak samo, jak nie wyjaśniono sprawy Glenn Allen Mackie, 33-latki, która na terenie parku zaginęła w październiku 1991 roku. Odszukano jedynie jej samochód, w którym znajdowało się prawo jazdy, kluczyki, paszport, pieniądze i przybory kosmetyczne. Samej kobiety nigdy nie odnaleziono.
Materiału o takich dziwnych zaginięciach było na tyle dużo, że Paulides napisał książkę "Missing 411" [zaginieni 411]. Powstały aż trzy części tej publikacji - jedna dotyczy zaginięć na zachodzie Stanów Zjednoczonych i w Kanadzie, druga zaginięć na wschodzie kraju, a trzecia na północy Stanów Zjednoczonych i w innych państwach (Australia, Anglia, Francja, Islandia i Indonezja). Badaczowi nie ułatwiają poszukiwań władze parków, które uniemożliwiają mu wgląd do listy zaginięć na terenie danego parku, bo podobno nie prowadzą takiej listy. Gdy Paulides poprosił o jej sporządzenie, za tę usługę zażądano od niego ponad miliona dolarów. Paulides wykonał więc wszystko na własną rękę, choć zastanawiające jest to, dlaczego władze parków nie chcą, by te informacje ujrzały światło dzienne.Kto stoi za tajemniczymi zaginięciami? Paulides nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, ale naprowadza na kilka tropów. Część dzieci wspomina, że spędziło noc z istotą podobną do niedźwiedzia lub wilka. Z drugiej strony, w większości przypadków odnalezieni nic nie pamiętają i nie wiedzą, gdzie były w czasie, gdy ich szukano. Zagadka więc wciąż jest bardzo aktualna, ale nie wiadomo czy kiedykolwiek poznamy na nią pewną odpowiedź.
Odnośnik