poniewaz zglosilam wniosek o usuniecie konta, niejako na pozegnanie, chce sie podzielic dzisiejszym snem, bardzo pieknym, i nawet nie o to.co snilam chodzi a o odczucia ktore wzbudzil, spowodowal- i pozostawil. Jeden z tych snow ktore na swoj uzytek nazywam snami- niesnami, sa bardziej rzeczywiste niz jawa i zawsze niosa przeslanie. Sen zaczal sie od przygotowan do jakiejs podrozy, bedacej powrotem, mialam pojsc do ambasady po jakies zaswiadczenie, ambasada byla bliziutko, a ja zgubilam sie w plataninie uliczek
lazlam przez czyjes podworka, nie czulam jednak niepokoju, wiedzac ze w koncu wyplacze sie z tej gmatwaniny, zreszta- okazalo sie ze bylam caly czas u celu, patrzac w inne strone. Pozniej siedzialam przy kawiarnianym stoliku, z kobieta obok- nieznajoma a bardzo mi bliska, wiedzialam ze jest mi przyjazna. Obie cos czytalysmy, ja unioslam glowr znad lektury i w powuetrzu na wprost swojej twarzy ujrzalam swe odbicie, swoja twarz, i nie zdazylam sie dziwic jak to mozliwe, zamarlam ze zdumienia widzac swoje oczy, bez teczowki, zrenicy- galki oczne wypelnial gleboki niebieski kolor, wlasciwie indygo, z jakims ksztaltem zarysowanym na tle tego koloru. Dotknelam delikatnie ramienia kobiety, bojac sie ze gwaltowna reakcja splosze to co widze- a ona uniosla glowe, spojrzala na mnie z najpiekniejszym usmiechem jaki kiedykolwiek widzialam...miala takie same oczy, oczy barwy indygo, w ktorych otwierala sie bezgraniczna przestrzen, w ktorych dzien laczyl sie z noca. Szepnelam - co to? Odparla- szczerosc....obudzilam sie z uczuciem szczescia, spelnienia, ktore wciaz trwa. Jeden najpiekniejszych snow niesnow jakie zdarzyly mi sie.Chcialabym miec moc podzielenia tego uczucia pomiedzy tych ktorzy czuja sie nieszczesliwi, coz slowa.