Traktuje tę chorobę i ludzi ją gloryfikujących tak jak się powinno traktować. Wyjście poza sypialnie jest obrzydliwe i nie na miejscu.
Chore spojrzenie na świat jest dla mnie mało istotne.
Najwyraźniej nie jest, skoro tak bardzo to zjawisko Ciebie dotyka. Degradować musiałbyś też osoby uzależnione od alkoholu, bo przecież po większej części ich choroba to wynik oddziaływania środowiska. Tego który jest chory psychicznie także wypadałoby zdegradować, bo jest taki, a nie inny a to tylko dlatego, że w wyniku środowiska taki się zrobił. Idąc dalej należałoby zdegradować narkomanów, i nie wyciągać do nich ręki bo oni sami sobie są winni - jakąś część z tych osób także opowiada się za legalizacją ich procederów narzucając innym swój punkt widzenia. Chorych na AIDS też wypadałoby pozostawić samym sobie, bo ich choroba jest wynikiem (najczęściej) nie pamiętania o kluczowych zasadach bezpiecznego współżycia. Możemy przykłady podawać, ale takim sposobem nie wyjdziemy z tego obłędu, w którym to już tylko na samo kluczowe słowo np. "homo" lub "pedo" u ludzi zapala się czerwona dioda.
W tym amoku pozostaniemy do momentu, do kiedy społeczeństwo nie nauczy się, rozdzielać źródła problemu od jego końcowych efektów. Samo już to, że ktoś jest gejem, bywa dla niego np, trudniejsze na polu zawodowym. Wyobraź sobie, że taki np. gej starałby się o pracę w przedszkolu ? Dla ludzi się liczy to co widzą, powiedzą w tv, napiszą w gazecie. Nie można oczekiwać, że każdy będzie skory do głębszego spoglądania na dany problem. To działa na tej zasadzie, że jak w media trafi info, że geje wykorzystały dziecko, to wyjdzie na to że ogólnie geje wykorzystują, kogo tam będzie obchodziło więcej. Ogól ludzi nie posiada odpowiedniej wiedzy, by móc inaczej na dane zjawisko spoglądać. Dlatego jedyną istotną dla nich rzeczą jest to, co widzą ostatecznie w danym przypadku.
Ja do chorych ludzi podchodzę na tej zasadzie, że niezależnie od objawów, opowiadam się za leczeniem takich osób, a nawet przymusowo kiedy zagrażają sobie lub tym bardziej innym. Poza tym jestem np. cięty na objawy pijaństwa. Do takiego człowieka podchodzę jak do chorego dopiero wtedy, kiedy on się za takiego uzna, i sam będzie szukał pomocy. Bo jeśli ktoś ma siąść na tyłku i uznać swoje picie, niszczenie życia rodzinnego itp. argumentując to tym, że jest chory, a jednocześnie nic z tym nie robić, to uznaje go po prostu za głupca, a nie chorego. Inaczej jest kiedy choroba powoduje zaburzenia świadomości, kiedy dany człowiek nie wie co mówi i robi, wtedy niezależnie od efektu końcowego tego w jaki sposób to się objawi mam do niego pełną wyrozumiałość. Ja miałem wpajane, że człowiek chory nie jest winny, z tego wyrosłem.