Trzecia rocznica katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem zbliża się wielkimi krokami. W normalnym kraju ( niestety Polska normalnym krajem nie jest) byłby to dzień oddania hołdu ofiarom, z państwowymi uroczystościami w tle, wspomnienia, zaduma, wnioski na przyszłość. Niezależnie od tego jaki kto miał stosunek do tych, którzy zginęli, Lecha Kaczyńskiego, Jerzego Szmajdzińskiego, Sebastiana Karpiniuka, ówczesnej generalicji ooraz każdej z ofiar dzień ten powinien mieć specjalne miejsce gdyż był to prawdziwy cios w majestat państwa, jego fundamentalne struktury. Skala niespotykana we współczesnym świecie.
Co mamy na zielonej wyspie Tuska? Ignorancję, bagatelizację, wyszydzanie, którego symbolem dość prostym w swej wymowie jest zaplanowana na ten dzień Tuskowa wizyta w Nigerii. Każdego obywatela mającego inne zdanie: bez znaczenia czy jest oszołomem wierzącym w hel, naukowcem dającym swoje nazwisko mało popularnym hipotezom, czy zwykłym obywatelem, dla którego klocki nie pasują choć o zamachu nawet nie myśli, czy też wyznawcą zamachu, czy też obywatelem wskazującym nieśmiało nieprofesjonalizm na konkretnych przykładach. Wszyscy Ci ludzie to "sekta smoleńska" z którą się nie rozmawia.
W normalnym Państwie gdy urządzenia wskazują TNT komunikat jest następujący: "Urządzenia stwierdziły obecność trotylu, tym niemniej na obecnym etapie materiał poddany jest analizie aby mieć 100 % pewność. Jeżeli się potwioerdzi zbadamy jego pochodzenie. Gdyby coś się zmieniło będziemy Państwa informować."
Na zielonej wyspie, gdy pojawia się TNT komunikat brzmi : "Nie stwierdzono trotylu" a fanatycy dostają białej gorączki aby przekonać każdego, że to nie trotyl
W normalnym Państwie, gdy profesjonalna analiza zapisów CVR nie rozpoznaje głosu Błasika w kokpicie podważając tym samym ten punkt ustaleń z raportu, osoba z Komisji badającej katastrofę wydaje oświadczenie: " z punktu widzenia raportu nie ma to istotnego znaczenia, jednakże w świetle nowych faktów czujemy się w obowiązku zweryfikować nasze ustalenia i jednocześnie przeprosić rodzinę generała za zaistniałą pomyłkę" . No właśnie....ale to godziłoby w Tuskowy mit o doskonałości, przecież jesteśmy tacy nieomylni, wspaniali, nieskazitelni
My jesteśmy elita, oni to dno
dlatego na zielonej wyspie komunikat wygląda tak: "To bez znaczenia, dalej uważamy, że Błasik mógł tam być, przecież są tam wypowiedzi anonimowych osób, analiza tego nie wyklucza". Więc przyjmijmy, że tam był
W normalnym Państwie gdy minister mówi o wspólnych sekcjach, które nie były wspólne, o przekopywaniu ziemi w głąb, to wie co mówi. Bierze na siebie odpowiedzialność za te słowa.
Na zielonej wyspie wytykanie gadania bzdur przez urzędnika państwowego to zwykłe jątrzenie
W normalnym kraju, gdy dochodzi do katastrofy lotniczej, w której ginie prezydent wraz z generalicją zbiera się sztab kryzysowy, który w sposób profesjonalny opracowuje dalszą strategię działania rozważając rozmaite warianty i biorąc pod uwagę różne czynniki.
Na zielonej wyspie decyzja jest podjęta przez jednego człowieka, a minister infrastruktury mówi ok, bo ja i tak się na tym nie znam
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że wszystko jest legitymizowane przez media, które doskonale zdają sobie sprawę, że to one kreują rzeczywistość.