„The Walking Death”. Sformułowania tego użyłem w kontekście pokazania co dzieje się z naszym społeczeństwem. Proszę sobie wyobrazić takie dwie sytuacje:
- Ludzie spacerują po mieście, jest słoneczny dzień. Nagle jakiś chłopak dostrzega piękną dziewczynę, podchodzi do niej i zaczynają rozmawiać.
- Ludzie spacerują po mieście, jest słoneczny dzień.
Nagle jakiś chłopak dostrzega piękną dziewczynę i zaczyna się zastanawiać jak ona zareaguję, gdy do niej podejdzie. W końcu miotany wątpliwościami nie zauważa nawet jak ona znika mu z oczu.
(Możemy odwrócić sytuację i zamienić tą cudowną dziewczynę na przystojnego chłopaka )
Zastanówmy się szczerze, która z sytuacji jest dla nas osobiście bardziej prawdopodobna. Domyślam się, że odpowiedziałeś/aś druga. Zgadłem ?. Wszechobecna w naszym życiu technologia upraszcza stosunki między ludźmi do facebooka, smsa czy rozmowy telefonicznej. Ludzie zaspokajają potrzebę komunikacji z innymi ludźmi za pomocą wymienionych wcześniej udogodnień i nie wychodzą z domu aby spotykać nowe osoby. Ja z rocznika 90 jeszcze pamiętam co to znaczy iść z kolegami z osiedla pograć w piłkę czy po prostu się powygłupiać. Teraz tego nie ma. Dzieciaki już od najmłodszych lat spędzają całe godziny grając na komputerze i szperając po internecie. Potem takie dzieciaki dorastają i poza umiejętnością grania w gry nie są przygotowane do życia. Byle błahostka staje się wyzwaniem. Taka osoba nie umie też nawiązać normalnych relacji z ludźmi. Odstępstwem zdają się być imprezy czy dyskoteki lecz to tylko pozory. Kto z was na dyskotece poznał wiele ciekawych i wartościowych osób ? Domyślam się, że garstka czytelników odpowie „JA”. Są to wyjątki, pozytywne wyjątki mające świadomość, że życie nie polega na przeglądaniu Internetu i rozmowach na fejsie. No ale dobrze wróćmy do tych dwóch przykładów. Pierwszy przykład jest to całkowicie normalna sytuacja. Przepraszam mam na myśli BYŁA. Była do czasu kiedy ludzie zaczęli upraszczać komunikację do smsów i portali społecznościowych. Drugi przykład jest to przykładowa sytuacja z obecnych czasów. Sam jakiś czas temu widząc kobietę która mi się podoba bałem się do niej podejść i porozmawiać. Wydawało mi się to nie naturalne, a w głowie mnożyły mi się myśli „co ona sobie o mnie pomyśli”. „czy mnie wyśmieje” itp. Moje nastawienie zmieniło się po przeczytaniu książki „ Facet z jajami”. Polecam ją zarówno facetom jak i kobietom. Po lekturze tej książki tak jakby spadły mi z oczu klapki i dostrzegłem „życie”. Coś co wydawało mi się być dziwne czy nienaturalne ujrzałem w nowym świetle. Postanowiłem działać. Małymi kroczkami robiłem i robię nadal różne rzeczy na które do tej pory nie miałem odwagi, budując pewność siebie i ucząc się prawidłowego kontaktu z drugim człowiekiem. Dla czego użyłem słowa „ prawidłowego” ?. Dla tego, że każda inna forma komunikacji niż twarzą w twarz postrzegam już jako swojego rodzaju chorobę. Chorobę, która robi z człowieka zombie. Nie zachęcam jednak to chłonięcia treści tej książki jako czegoś pewnego i całkowicie właściwego. W wielu kwestiach sam zgadzam się z autorem. Jednak jeżeli ktoś lubi zastanowić się nad tym co przeczytał i poukładać sobie zdobyte informacje w głowie naprawdę lektura ta dużo daje.
Teraz mogę przejść do sedna. Ilu/ile z was boi się co pomyśli sobie ktoś inny ? Ilu/ile z was przejmuje się drobiazgami ? Ilu/ile z was spotykając się z nową sytuacją czując strach wycofuje się ?. Tak też myślałem. To wszystko to są objawy braku pewności siebie i złego rozumienia sygnałów od naszego ciała. Każdy człowiek posiada coś rodzaju strefy komfortu. Jest to taka hipotetyczna bańka w której się znajdujemy. Składa się z naszych doświadczeń, rzeczy które znamy i czynności, które potrafimy. Generalnie pozostając w tej bańce czujemy się dobrze i bezpiecznie. Problem dla większości z nas pojawia się kiedy spotykamy się z nową sytuacją. Wtedy niejako wychodzimy z naszej strefy komfortu i zaczynamy czuć się źle, a wszystkie reakcje naszego ciała mówią nam WYCOFAJ SIĘ!. Błąd. Strach, który zaczynamy odczuwać jest przez nas źle interpretowany. Ludzki mózg ma za zadanie tak modyfikować nasze zachowanie abyśmy przetrwali. Wiadomo, jeżeli czujemy się bezpiecznie i komfortowo mamy większe szanse przetrwać niż ryzykując. Dla tego w sytuacji zagrożenia czy kiedy pierwszy raz czegoś doświadczamy odczuwamy lęk i jest to bardzo naturalne. Teraz od nas zależy co z tym zrobimy. Możemy albo uciec powrotem do swojej bezpiecznej strefy komfortu lub podjąć wyzwanie. Problem w tym, że uciekając tracimy szanse na doświadczenie czegoś nowego i sami sobie ograniczamy naszą strefę. Podejmując wyzwanie dodajemy kolejne doświadczenie do naszej strefy komfortu i tym samym powiększamy ją. Osoba, która jest bardzo nieśmiała i zacznie rozmawiać z ludźmi nie przejmując się wewnętrznym głosem mówiącym „Co ta osoba sobie o mnie pomyśli?” po paru takich rozmowach przestanie się bać i coraz bardziej naturalny dla niej będzie kontakt z drugim człowiekiem.
Przełamywanie swoich ograniczeń i powiększanie swojej strefy komfortu jest lekarstwem na to z czym obecnie mamy do czynienia. Nie bądźmy szarymi jednostkami, które zachowują się podobnie i coraz bardziej przypominają „zoombie”. Korzystajmy z życia i zbierajmy jak najwięcej doświadczeń wyróżniając się przy tym z tłumu. Nie pozwólmy alby Internet czy inne media nas ograniczały, niszczyły nas i nasze dzieci. W prawdzie szystko jest dla ludzi, ale trzeba zachować umiar.
Opracowanie własne na podstawie własnego doświadczenia oraz przemyśleń po przeczytaniu książki „Facet z jajami” Tomasza Marca.
Proszę o przeniesienie jeżeli mało odpowiedni dział wybrałem.
Użytkownik convers edytował ten post 13.04.2013 - 19:21