Przecież on udaje.
Napisano 12.03.2015 - 14:53
To o reptilianach-bardzo dobre
Użytkownik Cadavera edytował ten post 12.03.2015 - 14:53
Napisano 08.10.2016 - 10:03
Do mojej Almy chodzi Robert Makłowicz, znany krakowski smakosz i krytyk kulinarny. Pan Makłowicz zawsze przychodzi do Almy w butach węgierskich marki Bata (pan Robert jest znanym miłośnikiem przyjaźni polski-madziarskiej), spodniach jedwabnych w kolorze jasnym, białej koszuli oraz uszytej w Budapeszcie na miarę marynarce koloru beż. Twarz jego wygolona wygląda jak księżyc w pełni lub młody cypisek, grzywa zaczesana jest do tyłu, a pan Robert - posiadający 150cm wzrostu przechadzając się po Almie z wypiętą piersią i pozie habsburskiego oficera sprawia wrażenie jakby przybył właśnie z Wiednia z samym poleceniem Najjaśniejszego Pana w ważnej misji.
Pan Robert znany jest z tego, że dba o to, co kupują jego współklienci. Zagląda ludziom do koszyka. Czasem pochwali, czasem zatroskany pokręci głową, czasem poradzi, gdy klient kupi 'salami' z padliny produkowanej w Radomiu zamiast prawdziwego salami z Węgier marki PICK.
Gdy Pan Robert wkracza do sklepu, wielu klientów podąża za nim, aby zobaczyć, co Pan Robert kupi. Pan Robert wspina się na czubkach palców po masło. Tum milczy, aby po chwili szepnąć
Masło Galicyjskie, trzeba też kupić skoro Pan Makłowicz kupuje
Innym razem pan Makłowicz idzie na stoisko z jajkami. Tutaj sprawa jest prosta - kupuje jajka marki Czachorski z wolnego wybiegu lub z kury zielononóżki, które firmuje swoim nazwiskiem.
Bardziej odważni podchodzą do pana Roberta i pytają
Panie Robercie, jak przygotować pyszny rosół?
Wtedy on odpowiada
Szanowna Pani, rączki całuję. Potrzebuje pani świeżej jarzyny oraz świeżego tokaja. Jarzynę obwija pani jedwabną nicią, aby na końcu wyłowić, gdy odda swój smak, a w czasie gotowania na najmniejszym ogniu zbiera pani szumowiny przez jedwabną chustkę
Powtarza też często pod nosem:
Niezbytym prawem mieszkańca Europy Środkowej jest sypać tyle papryki suszonej ile tylko dusza zapragnie.
Pan Robert kupuje też często słowacką bryndzę po 5 złotych za kostkę oraz półtorej litry wody mineralnej Szaintkiralyi, która nie tylko smaczna - ale też tańsza niż wody polskie.
Ludzie często pytają:
Panie Robercie najdroższy! Dlaczego bez gazu?
Państwo szanowni. Bez gazu, gdyż mam w swoim domu prawdziwy syfon z nad jeziora Balaton. Wodę syfonowaną następnie mieszam z tokajem otrzymując prawdziwy Szprycer. Dbajcie Państwo o czystość języka, gdyż nuworysze ze stolicy byłej Kongresowki mówią tak na podłe piwo od dużego browaru wymieszanie z tanim napojem gazowanym Sprajt.
Niestety napotkała mnie raz nieprzyjemna przygoda.
Napotkałem raz pana Roberta przy stoisku z kaszami. Wziąłem z półki paczkę kaszy manny, na co Pan Robert zapytał
Do rosołu?
Ja zdziwiony
Panie Robercie, kaszę mannę do rosołu?
Na to pan Robet zaczerwienił się, wrzasnął, wspiął na palce, chwycił za kark i rzucił mną z całej siły w stoisko z kaszami. Drobne ziarenka rozsypały się naokoło. Ja chciałem się podnieść, lecz przewróciłem się pod ziarnami gryki.
Pan Robert krzyczał
KASZĘ MANNĘ? KASZĘ MANNĘ? TY CARSKA SWOŁOCZO KONGRESOWA TY, JA CI POKAŻĘ BUCU TY PIEROŃSKI. W C.K. GALICJI JADA SIĘ GRYSIK NIE KASZE MANNĘ. ZARAZ POKAŻĘ CI CO SIĘ ROBI Z GRYSIKIEM.
Po czym rozerwał opakowanie grysiku (od tej pory uważam już i tak mówię na mannę), wziął butelkę wody węgierskiej Szaintkiralyi i nalał sobie do ust. Woda w ustach wrzącego ze złości Pana Roberta natychmiast się zagotowała. Pan Robert ściągnął mi spodnie, rozszerzył Anusa, wlał ze swoich ust wrzącą wodę, a następnie wsypał kaszę ciągle mrucząc pod nosem
KASZĘ MANNĘ, KASZĘ MANNĘ. JA MU POKAŻĘ BĘKARTOWI DOŃSKICH OFICERÓW.
Odbyt mój piekł i bolał, a Pan Robert wściekle mieszał drewnianą łygą.
Następnie przewrócił mnie na bok i wyciągnął blok zlepionego grysiku.
PATRZŻE TERAZ PATRZ
Pan Robert wyciągnął zza pazuchy nóż szefa kuchni i zaczął ciąć grysik w drobną kosteczkę
TAK SIĘ SERWUJE GRYSIK DO ROSOŁU TAK. NAUCZcie SIĘ I NIE POKAZUJŻE MI SIĘ NA OCZY DOPÓKI SIĘ NIE NAUCZYSZ
Następnie odszedł.
Ja leżałem z obolałym odbytem na stoisku z kaszą, gdy zauważyła mnie obsługa. Byli wyraźnie niezadowoleni z tego, jak wyglądały półki i przez cały dzień musiałem zbierać ziarenka z podłogi i wrzucać je do worków.
Od tej pory lubię zaskoczyć rodzinę rosołem tak jak go się robi w Krakowie oraz przyswoiłem mowę oraz zwroty krakowskie
Napisano 08.10.2016 - 19:52
@Wszystko, kiepskie jest wszystko. Gdyby nie efekty specjalne to powiedziałabym, że budżet nie dopisał. Dialogi słabe- dużo płytkich amerykańskich żartów, które w założeniu mają być śmieszne, ale w rzeczywistości nie śmieszą raczej nikogo. Często bezsensowne. Aktorzy kiepscy, zero emocji na ich twarzach. To jak wypowiadają kwestie nie zostawia złudzeń, że nie myślą w ogóle- ani aktorzy ani postacie, których grają. Główni bohaterowie to jakieś nastolatki, którzy są z góry przedstawieni jako superbohaterowie mający uratować świat, ale niestety na tym przedstawienie się kończy. W takcie dopiero okazuje się, że ktoś jest czyjąś dziewczyną a ktoś jest czyimś ojcem, ktoś niby ginie ale tak naprawdę nie. Na tym opiera się szczątkowa akcja w filmie. Reszta to latanie samolotami i strzelanie i "żartowanie" z kosmitów. Film jest pocięty jest w jakiś taki dziwny sposób, że czasami nie wiadomo o co chodzi, chociaż fabuła jest płytka jak talerz.
Nie spodziewałam się, że z czegoś zatytułowanego Dzień Niepodległości, da się zrobić coś czego nie da się oglądać. A tu niespodzianka- Dzień Niepodległości został sprofanowany.
Użytkownik dziewięć edytował ten post 08.10.2016 - 19:53
Napisano 08.10.2016 - 20:09
W pełni popieram to co dziewięć napisała o nowym ID4. Dawno już tak beznadziejnego filmu nie widziałem. Fabuła nawet nie śmieszna, ale zwyczajnie żałosna. Aktorstwa zero, emocji na twarzach zero, samo drewno. Komuś ginie rodzina - ah, spoko, nic się nie stało, po 5 minutach już o tym zapominamy. Rozwiązania scenariuszowe tak absurdalne, że chyba nawet polskie seriale mają więcej sensu. Realizmu również tyle, że przy Dniu Niepodległości to filmy s-f klasy B z lat '90 można by uznać za podręczniki do fizyki kwantowej. Dialogi tak płytkie i pseudośmieszne, że pisane chyba do amerykańskich nastolatków o IQ = 10. Ludzie w filmie padają jak muchy - spoko, nic się nie stało, najważniejsze, że mamy 4 lipca i znowu dokopaliśmy alienom. Ten film to jedno wielkie nieporozumienie. Z mojej strony 2/10, z czego 1 punkt za kilka efektów, a punkt drugi za Maikę Monroe, bo ładna z niej dziewoja
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych