Telenoweli smoleńskiej ciąg dalszy.
Tym razem taki bardziej... przyziemny.
Nie dalej jak kilka dni temu, gruchnęła wieść, że znajdująca się w bardzo trudnej sytuacji finansowej europosłanka wzięła i podliczyła sobie straty, które mogła ponieść na skutek nieszczęśliwej śmierci jej męża, w katastrofie smoleńskiej.
Który to mąż, jak skonstatowała pani europosłanka, choć wzrostu nienachalnego, to jednak znajdował się był wtedy u "szczytu kariery".
Konstatacja ta, pozwoliła pani europosłance szybciutko podliczyć straty finansowe wynikające z tragicznego przerwania tej szczytującej kariery, co doprowadziło ją do złożenia propozycji nie do odrzucenia - zawrze z państwem polskim ugodę, jak państwo to wyskoczy z kasy.
Na kwotę ok 5 milionów polskich złotych.
klik
W związku z faktem, że pojawiły się głosy, których autorzy nie zechcieli poprzeć roszczeń finansowych pani europosłanki, co więcej - wyrazili wyraźne niezrozumienie dla jej wyliczeń i motywów, które nią kierowały, a mówiąc wprost - wysłali ją w komentarzach na bambus, pani europosłanka wydała z siebie oświadczenie, że i tak jej wyliczenia są delikatne (bo średnia europejska w takich przypadkach jest dużo wyższa) oraz, że nie widzi niczego niestosownego w wyciąganiu rączki po kolejną kasę (bo wcześniej już zadośćuczynienie i to niemałe, dostała), bo jej strata warta jest każdych pieniędzy. Wprawdzie tą moralną jakoś jej już wypłacone prawie 900 tysięcy zrekompensowało ale trudno to przecież traktować jako godziwe odszkodowane. Na dodatek, jej córka cierpi na dysleksję, a jak wiadomo powszechnie - leczenie w naszym kraju drogie jest jak szlag.
klik
klik
Tak, że to tak.
My tu toczymy spory o jakichś detalach, które wydają się nam istotne dla sprawy, rozważamy kwestie etyczne i moralne ale umyka nam fakt, że PRAWDZIWA batalia toczy się za kulisami smoleńskiego przedstawienia.
I problemem w niej nie są kwestie, które podzieliły nasz kraj w taki sposób, że przez lata tego nie odkręcimy. Prawdziwym problemem jest to, czy jak się wzięło kupę kasy, to da się jej wydrzeć jeszcze więcej.
Ja bym chętnie poznał listę tych, którzy po kilku latach, podobnie jak pani europosłanka, przypomnieli sobie jak wielka strata ich dotknęła i postanowili ulżyć sobie w cierpieniu - rekompensując to szeleszczącymi papierkami z nominałami.
Miło by było również dowiedzieć się jak bardzo kosztowna miałaby być to ulga.
W końcu - wszyscy się do niej dorzucimy.
A tak zupełnie na poważnie rzecz ujmując, to jak przeczytałem tego niusa, to zrobiło mi się czerwono przed oczami. Mówiąc wprost - mało mnie szlag nie trafił.
Bo, choć wiedziałem, że niektórzy ludzie maja tupetu w nadmiernych ilościach, to jednak nie spodziewałem się, że są granice bezczelności, które można dzięki temu tupetowi przekroczyć.
Okazuje się, że byłem w błędzie.
Zastanawiam się tylko ilu z tych, którzy twarz wycierają sobie przy różnych "smoleńskich" okazjach, górnolotnymi stwierdzeniami, chodzi w tej chwili tylko o to, żeby się jeszcze bardziej nachapać - póki są sprzyjające ku temu okoliczności.
edit:
I jeszcze taki mały...suplemencik
(jak sobie człowiek sam nie znajdzie, to nie znajdzie mu nikt).
W kolejce po pieniądze czekają nawet wnuki. Kolejne rekompensaty za Smoleńsk
Użytkownik pishor edytował ten post 29.10.2016 - 17:35