Zaczynają się ekshumacje smoleńskie.
10 pytań, na które warto znać odpowiedzi.
Według nieoficjalnych informacji, dziś w nocy przeprowadzone zostaną ekshumacje ciał byłego prezydenta - Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii. Później - 81 kolejnych ofiar katastrofy smoleńskiej. Dlaczego ich trumny zostaną otwarte? Jak będą wyglądały badania? Czy zakończą się masowym przenoszeniem zwłok do innych grobów?
Decyzję o ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej podjęła prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Krajowa. Do końca tego roku śledczy planują otwarcie łącznie 10 grobów. Kolejne trumny wydobyte zostaną w przyszłym roku. Między 15 kwietnia a 16 października śledczy będą musieli przerwać badania – zgodnie z prawem, ze względów sanitarnych, wiosną i latem nie wolno prowadzić ekshumacji. Ostatnie odbędą się więc jesienią lub zimą 2017 r.
Według ustaleń reporterów radia RMF FM, pierwszy grób – pary Lecha i Marii Kaczyńskich otwarty zostanie dziś w nocy – a właściwie w poniedziałek nad ranem.
Już teraz wokół ekshumacji narosło jednak wiele mitów i niejasności. Podjęliśmy próbę uporządkowania tego, co już o nich wiadomo.
1. Dlaczego prokuratura chce otwarcia grobów?
W środę prokurator Marek Pasionek, tłumaczył dziennikarzom, że przeprowadzenie ekshumacji, choć bolesne dla rodzin, jest jednak „konieczne z punktu widzenia dążenia do prawdy”. I że obowiązkiem śledczych jest „sięgnięcie po wszystkie możliwe środki dowodowe” – a ciała ofiar są właściwie jedynym dowodem rzeczowym, do których mają w tej chwili dostęp (wrak nadal jest w Rosji).
Pasionek powoływał się na artykuł 209 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że „jeżeli zachodzi podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci, przeprowadza się oględziny i otwarcie zwłok”.
I tłumaczył, że w związku z tym, że te czynności nie zostały w sposób właściwy wykonane po katastrofie, konieczna jest ekshumacja.
W postanowieniu o dopuszczeniu dowodu z opinii biegłych, prokuratura wyliczyła, że chce by ustalili oni:
- czy obrażenia ofiar powstały w miejscu i czasie katastrofy smoleńskiej,
- czy na podstawie obrażeń można wnioskować, że w chwili zderzenia z ziemią samolot był „w pozycji odwróconej”,
- czy na pokładzie TU-154 doszło do eksplozji materiałów wybuchowych, łatwopalnych albo innego gwałtownego wyzwolenia energii.
Podczas konferencji prasowej prokurator Pasionek przekonywał, że najważniejszym zadaniem jest ustalenie „przyczyny i mechanizmu zgonu” ofiar. Badania, które przeprowadzili wcześniej rosyjscy biegli, polscy śledczy uznali za niewiarygodne – zarówno w zakresie identyfikacji ciał, jak i obrażeń stwierdzonych u ofiar. Jak tłumaczył Pasionek, biegli z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, którzy na zlecenie prokuratury analizowali dokumentację z sekcji przeprowadzonych przez Rosjan, stwierdzili, że:
- w 41 przypadkach brakowało informacji o zabiegach medycznych, które ofiary przeszły za życia (np. opisano narządy, które zostały usunięte podczas operacji),
- u 48 osób błędnie rozpoznano obrażenia albo ich opisy w dokumentacji były wzajemnie się wykluczały,
- u 35 osób zaniechano wykonania niektórych czynności sekcyjnych.
2. Kto zostanie ekshumowany, a kto nie i dlaczego?
Zgodnie z decyzją prokuratury, ekshumowane zostaną ciała 83 ofiar katastrofy. Nie zostaną otwarte groby 4 ofiar katastrofy, których ciała spopielono przed pogrzebami: Jerzego Szmajdzińskiego, Izabeli Jarugi- Nowackiej, Czesława Cywińskiego i Adama Pilcha. Nie będą również ponownie badane zwłoki 9 osób, które ekshumowano w 2011 i 2012 r., gdy śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła jeszcze prokuratura wojskowa.
3. Kto został już ekshumowany i dlaczego?
Decyzję o przeprowadzeniu ekshumacji w 2011 i 2012 r. podjęto w związku z „istotnymi wątpliwościami co do rzetelności działań strony rosyjskiej – zarówno w zakresie prawidłowości identyfikacji ciał poszczególnych ofiar, jak i stwierdzonych u nich, przez rosyjskich biegłych, obrażeń”.
W wyniku przeprowadzonych wówczas badań, biegli stwierdzili, że :
- ciało Ryszarda Kaczorowskiego, byłego prezydenta RP na uchodźctwie zostało pomylone z ciałem Tadeusza Lutoborskiego, byłego prezesa Warszawskiej Rodziny Katyńskiej,
- ciało ks. Ryszarda Rumianka, rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zamieniono z ciałem. ks. Zdzisława Króla, byłego kapelana Warszawskiej Rodziny Katyńskiej,
- ciało Anny Walentynowicz, byłej działaczki podziemnej Solidarności zamieniono z ciałem Teresy Walewskiej- Przyjałkowskiej z Rodzin Katyńskich.
Sekcje zwłok Zbigniewa Wassermanna, Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki nie wykazały błędów w identyfikacji ciał. Potwierdziły jednak pewne nieprawidłowości w przeprowadzonych sekcjach zwłok.
4. Jak doszło do błędów w identyfikacji ciał?
W przypadku Ryszarda Kaczorowskiego i Tadeusza Lutoborskiego, błąd w identyfikacji popełniony został już na miejscu katastrofy. Polscy dyplomaci w zwłokach Tadeusza Lutoborskiego rozpoznali wówczas prezydenta Kaczorowskiego. Rosyjscy naukowcy, badający DNA ofiar nie dysponowali żadnym materiałem porównawczym do badań (rodzina byłego prezydenta nie mieszka w Polsce i służby nie miały od kogo pobrać próbek). Ponieważ jednak rozpoznanie potwierdziło kilka osób, uznano je za pewne i trumnę z ciałem odesłano pierwszym samolotem z trumnami.
W przypadku duchownych – ks. Rumianka i ks. Króla, materiał porównawczy do badań DNA nie dawał 100-procentowej pewności wyniku (najbardziej wiarygodne wyniki daje porównanie DNA dzieci i rodziców ofiar).
Syn Anny Walentynowicz – Janusz twierdzi, że podczas identyfikacji zwłok rozpoznał matkę z absolutną pewnością; jej zwłoki były w dobrym stanie. Nie wiadomo więc, jak doszło do zamiany jej ciała z ciałem Teresy Walewskiej- Przyjałkowskiej.
5. Czy trzeba ekshumować wszystkie pozostałe ciała?
Zdania w tej sprawie są podzielone. Według prokuratora Pasionka, badaniom trzeba poddać wszystkie ofiary katastrofy, które nie zostały dotąd przebadane przez polskich biegłych (z wyjątkiem tych, których ciała spopielono).
– Jeżeli nie zbierzemy wszystkich dowodów, zawsze będą wątpliwości: „a może gdybyśmy dokonali sekcji kolejnych ofiar – wyszłyby na jaw nowe okoliczności?” – przekonywał podczas konferencji.
Także część ekspertów twierdzi, że jeśli prokuratura chce przeprowadzić rzetelnie śledztwo- musi zbadać wszystkie ciała np. by wykluczyć wybuch czy pożar w jednej części samolotu. To stanowisko jest jednak trudne do obrony w świetle całego materiału dowodowego. Choćby dlatego, że żadne systemy na pokładzie TU 154 nie alarmowały o pożarze czy np. nagłej zmianie ciśnienia w samolocie.
Inni biegli przekonują, że do tego by wyciągnąć wnioski, co stało się z TU-154, a zwłaszcza by potwierdzić lub wykluczyć zamach, wystarczą sekcje przeprowadzone do tej pory. Ofiary zamachu bombowego mają bowiem charakterystyczne obrażenia – jeśli nie stwierdzono ich na ciałach, które były już ekshumowane, nie będzie ich także na pozostałych.
A biegli z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którzy badali ciała Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej- Przyjałkowskiej, uznali, że ofiary zginęły w katastrofie lotniczej, nie w zamachu.
6. Kto badał ciała ofiar po katastrofie?
Jednym z argumentów prokuratury, na rzecz ekshumacji, jest to, że w sekcjach zwłok przeprowadzonych bezpośrednio po katastrofie przez Rosjan nie uczestniczyli polscy biegli ani prokuratorzy.
Wyjątkiem było badanie zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uczestniczył w nim, jako obserwator Krzysztof Parulski, szef polskiej prokuratury wojskowej. Sekcję przeprowadził w prosektorium medycyny sądowej w Smoleńsku, wicenaczelnik Biura Medycyny Sądowej Obwodu Smoleńskiego – Michaił Pietrowicz Maksymienko. Uczestniczyli w niej także: szef prosektorium, przedstawiciel moskiewskiego Biura Ekspertyz Sądowych oraz dwóch rosyjskich prokuratorów. Badanie wykazało, że przyczyną śmierci prezydenta były wielonarządowe obrażenia ciała.
Pozostałe zwłoki badane były w Centralnym Biurze Ekspertyz Medyczno Sądowych w Moskwie – największym na świecie ośrodku medycyny sądowej. Badania DNA prowadził zespół pod kierownictwem Pawła Leonidowicza Iwanowa, genetyka z wieloletnim doświadczeniem.
7. Czy błędy w rosyjskich sekcjach oznaczają, że pomylono także inne ciała?
W środę kierownik zespołu prokuratorów badających katastrofę, prokurator Marek Kuczyński mówił, że w związku z błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej „możemy się spodziewać (…) kolejnych nieprawidłowości związanych z tożsamością ciał, które są pochowane”. Ale nie musi tak być.
Błędy w sekcjach wynikały w znacznej mierze z pośpiechu w jakim je przeprowadzono (w ciągu doby ciała wydobyto z wrakowiska, przewieziono do Moskwy i poddano badaniom).
Ale nie muszą wcale wiązać się z błędną identyfikacją ofiar. Małgorzata Wassermann domagała się ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna, bo w dokumentacji sekcyjnej nie wspomniano o braku narządów wewnętrznych, których jej ojciec nie miał (za życia przeszedł operację ich usunięcia). Okazało się jednak, że choć opis ciała sporządzony przez Rosjan nie był dokładny, zidentyfikowano je właściwie.
Po pierwsze: po sekcjach ciała ofiar okazywano do rozpoznania rodzinom. W przygotowywaniu zwłok (jak mówiła Ewa Kopacz w „poskładaniu ich”) uczestniczyli już polscy patomorfolodzy, lekarze medycyny sądowej i technicy kryminalistyki. Przy rozpoznawaniu poszczególnych osób posiłkowano się m.in. dokumentacją medyczną pasażerów TU-154 sprzed katastrofy, np. tożsamość prezydentowej Marii Kaczyńskiej potwierdzono na podstawie dokumentacji stomatologicznej.
Po drugie ciała, których rodzinom nie udało się zidentyfikować, poddano badaniom DNA. To samo dotyczyło mniejszych, nierozpoznawalnych fragmentów zwłok. Zespół pod kierownictwem Pawła Leonidowicza Iwanowa zbadał łącznie 320 próbki pochodzące części ciał. Porównał je ze 134 proóbkami pobranymi przez polskie służby z osobistych rzeczy ofiar i próbkami od najbliższych.
Tożsamość 68 osób potwierdzono z absolutną pewnością przy pomocy prostszego badania DNA. W przypadku 28 ciał zastosowano bardziej skomplikowaną metodę badania poliformizmu DNA mitochondrialnego.
A ponieważ nadal nie było pewności co do tożsamości 2 ofiar (biegli dysponowali tylko materiałem porównawczym pobranym od ich rodzeństwa) – zastosowano statystyczną weryfikację podobieństwa. Wyniki potwierdziły tożsamość zwłok z dużym prawdopodobieństwem.
8. Jacy biegli przeprowadzą nowe badania zwłok?
Podczas środowej konferencji prokurator Pasionek skarżył się, że przez atmosferę wokół ekshumacji, śledczy mieli problem ze znalezieniem biegłych, którzy podjęliby się badań zwłok.
„Renomowani naukowcy nie chcą z nami współpracować” – mówił.
Ostatecznie zespół badający ciała będzie liczył 14 biegłych: czterech z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Sądowej w Lozannie (Szwajcaria), po jednym z Portugalii, Danii i Wielkiej Brytanii i siedmiu z Polski. Badania prowadzone będą z zakładach medycyny sądowej w Krakowie, Warszawie i Lublinie.
9. Jak będą wygłądały ekshumacje?
W otwarciu grobów ofiar katastrofy smoleńskiej, tak jak we wszystkich ekshumacjach, uczestniczyć będą: właściwy powiatowy inspektor sanitarny i przedstawiciel zarządu cmentarza (lub świątyni, w której złożono zwłoki). A także: prokurator i technik kryminalistyki. Przy wyjęciu trumny mogą być obecni członkowie rodzin.
Trumny, po wyjęciu z grobów, zostaną włożone do drewnianych skrzyń i worków z tworzywa, a następnie przewiezione do zakładów medycyny sądowej. Badania zwłok przeprowadzą medycy sądowi, pod nadzorem prokuratora.
Po sześciu latach od katastrofy będą one już w stanie znacznego rozkładu. Prawdopodobnie zmiany pośmiertne będą jednak inne niż zwykle, po sześciu latach. Przed pogrzebaniem ciała zalutowano bowiem w metalowych skrzyniach – umieszczonych wewnątrz trumien.
Z każdych szczątków pobranych zostanie zapewne wiele próbek do badań DNA – by potwierdzić czy należą w całości do danej ofiary. Według zapewnień śledczych, niezwłocznie po badaniu i pobraniu próbek, ciała mają zostać ponownie złożone w grobach. Jeśli okaże się, że w trumnie którejś z ofiar znajdują się części ciała innej osoby – zostaną złożone w chłodni i przełożone później (po przeprowadzeniu kolejnych ekshumacji) do właściwego grobu.
Na wydanie opinii, o którą wystąpiła prokuratura, biegli mają 4 miesiące.
10. Co, oprócz zwłok, biegli mogą znaleźć w trumnach?
Przeciwni ekshumacjom krewni ofiar, ale także liczni dziennikarze i politycy obawiają się, że gdy nie uda się znaleźć w trumnach dowodów na zamach, ani licznych przykładów zamiany ciał, dla celów politycznych nagłaśniane będą przypadki rzekomego bezczeszczenia ciał przez Rosjan.
Tak było i jest w przypadku ofiar, które zostały ekshumowane wcześniej. W 2012 r., po ekshumacji zwłok Przemysława Gosiewskiego, jego żona opowiadała w mediach, że podczas sekcji rozcinano ciała ofiar, a później „nie wszystkie narządy były wsadzone do wewnątrz”.
„To upokarzanie po śmierci. Rosyjskie sekcje były pozorowane, a ciała naszych bliskich bezczeszczone” – mówiła.
Choć rodziny doskonale wiedziały o tym, że jeśli jakieś części ciała znaleziono na smoleńskim lotnisku po przeprowadzeniu sekcji, nie rozcinano ponownie zwłok i nie umieszczano ich w środku.
„Gazeta Polska Codziennie” jako przykłąd bezczeszczenia zwłok podawała to, że nie zostały one ubrane przed pochówkiem. Również o tym, rodziny ofiar wiedziały od początku. Po konsultacjach z nimi uznano, że ofiary, których ciała były rozczłonkowane, nie będą ubierane. Zwłoki zawijano w jedwabny całun, później układano na wierzchu ubranie i owijano kolejną warstwą całunu.
„Niepokorni” dziennikarze nie odposzczają jednak do dzisiaj. W najnowszej „Gazecie Polskiej” Dorota Kania pisze:
„W trakcie sekcji zwłok okazało się, że doszło w Rosji do zbezczeszczenia ciał.
Przy zwłokach Anny Walentynowicz ujawniono pochodzący z samolotu nit.”
Jak nit znalazł się w trumnie? Odpowiedź podsunął nam Bronisław Młodziejowski, specjalizujący się z medycynie sądowej, uczestnik m.in. ekshumacji w Charkowie, członek ekipy badającej katastrofę samolotu IŁ 62M, do której doszło w 1987 r. w Lesie Kabackim. Młodziejowski wspomina, że na wielu ciałach ofiar tamtej katastrofy znaleziono ślady jak po ostrzale seryjnym. Później okazało się, że to nie spowodowały ich pociski z broni palnej lecz nity, które w wyniku sił działających podczas zderzenia samolotu z ziemią „wystrzeliły” z poszycia samolotu. Podobny nit musiał prawdopodobnie utknąć w ciele Anny Walentynowicz.
autor: Bianka Mikołajewska
źródło